żegluje przez bezkres, namiestnik samotności
spychany przez prądy daremnych nadziei
światła latarni niczym przeszklone oczy
wspominają tych którzy tutaj utonęli
niech głos się poniesie po najgłębsze czeluście
bo wolę los swój oddać w ramiona wieczności
z węzłów gordyjskich wyswobodzić dusze
niż gdybym miał żyć nie znając miłości