Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bogdan Brzozka

Użytkownicy
  • Postów

    1 136
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    11

Treść opublikowana przez Bogdan Brzozka

  1. . ,,Jak gospodarz troskliwy dbając o swoje grządki, młode zboże wyrosłe deszczem wiary roszący, miłosierdzia powiewem masz tu czynić porządki" czyż nie o to chodziło Boże mój wszechmogący? Cóż.. Gospodarz szalony żądzą wielką pijany, młode zboże podeptał dobro w niwecz obrócił. Miłosierdzie zamienił w serce jakby z kamienia, wiary deszcz przeistoczył wręcz w Niagarę cierpienia. Nie chcą dzisiaj posypać głowy swojej popiołem, w pierś uderzyć z pokorą odpokutować winy. Wsparcie mają od elit chroniących ostrokołem zrozumienia dla draństwa które bliźnim czynili.
  2. Krzyś był osobą z kwi i kości :) dziękuję bardzo za sugestie oraz za całokształt - pozdrawiam i miłego wieczoru życzę.
  3. Fajny, zgrabny wiersz - popraw Andrzeju literówkę w ,,esemesie" oraz w ostatnim wersie ostatniej zwrotki podejrzewam że powinno być ,,ogień wodę zaś ogrzeje" pozdrawiam serdecznie. :)
  4. Sunia Mila, Ta biszkoptowa labradorka, była z nami 8 lat, odeszła do psiego raju 3 stycznia, rak pęcherza - bardzo przeżyliśmy, obecnie mamy sunię Fajkę i oczywiście kotkę. pozdrawiam.
  5. Nasza kicia także łapkuje i mruczy(żona mówi że bajki opowiada), także jak Ty Justyno mówię do niej Kitku, oprócz tego mam jeszcze piesełka, żyją w idealnej symbiozie. Pozdrawiam. :)
  6. Ściągnąłem Jaki z całego Tybetu, dzięki. :)))
  7. Witaj, uwagi oczywiście słuszne, a co do rozjechania tekstu - właśnie nie mogę tego ogarnąć-coś z edytorem, gdy pisałem, wszystko było równiutko,a po zaakceptowaniu całości tekstu, ,,porozstrzelało" mi- posiedzę nad nim później, dzięki za wizytę i za serducho
  8. Trzymaj się Czarku, zdrowia życzę - bardzo się cieszę, że są jaszcze w naszym potłuczonym kraju przytomniaki, którzy widzą, że owszem - Bóg tak - ale wyłącznie w kontekście robienia sobie z Boga trampoliny do kariery politycznej, a z krzyży świętych strugania szczebli by piąć się wyżej, Honor - tak - zwłaszcza jak najpierw nazywa się szmatą flagę unijną, a w momencie gdy mogą być z tego profity - szybciutko zapomina się i ściemnia w żywe oczy - i Ojczyzna - jak powyżej w Twoim wierszu. Dobrej i spokojnej nocy życzę.
  9. Obawiam się, że takie chore standardy nie będą odosobnione, niestety.
  10. A jakbyś widziała to w ten deseń? :))) Tak bardzo pragnę ucałować -jak liść osiki, drżący cały - twarz ukochaną smukłą szyję ramiona gładkie jak aksamit kiedy delikatnymi dłońmi pieściłaś mnie po karku włosach wzruszeni w oczy zapatrzeni wzlatywaliśmy pod niebiosa...
  11. Dokładnie tak, jak mówisz/piszesz. pzdr.
  12. Bardzo na tak, Czarek - 100% zgodności w temacie - około 11 listopada nawet o tym wiersz skrobnąłem, jak znajdę, podrzucę - o ,,Patriotach" w koszulkach ,,Polska walcząca" wykrzykujących buńczuczne hasła ,,Chwała Bohaterom" w południe, a pod wieczór zamieniających koszulki na inne i unoszących rękę hitlerowskim gestem pozdrowienia i wykrzykujący ,,sieg heil". Oczywiście nie wszyscy, uogólnienia potrafią krzywdzić, ale gdy widzę młodego człowieka z białym orłem na piersiach i emblematem ,,Polski walczącej" z puszką piwa w ręce, zataczającego się i atakującego Wietnamczyka czy Nigeryjczyka, to sorry - ale to jakaś popierdółka, nie patriotyzm. Pozdrawiam. :)
  13. Witaj, dzięki za wizytę jak i za serducho :) Co do wiersza - w takiej właśnie intencji napisałem ten wiersz, przede wszystkim jako wewnętrzny apel do siebie gdyż mimo że mam 55 lat cały czas czegoś nowego uczę się, gdyż na naukę nigdy nie jest za późno.Pozdrawiam serdecznie. :)
  14. Serdecznie dziękuję za wizytę, jak i za serce, pozdrawiam gorąco. :)
  15. Zgadzam się. Jak powiedział klasyk - ,,Nauki nie na pamięć a na rozum dawane być mają". :) Pozdrawiam.
  16. Jezu... ależ mnie suszy. Spieczone wargi suche niczym pustynna gleba, jęzor wyschnięty na wiór, wypełniający jamę ustną niby ciało obce, mózg - pocięty jak befsztyk tatarski szatkownicą wczorajszych toastów - wysłał w eter sondę, by zlokalizować w czasie rzeczywistym marne, rozmemłane resztki mojego jestestwa. - Aaaa... więc w domu jestem... wstać - za wszelką cenę - wstać i... piiiić... - wymamrotałem. Ruszyłem do kuchni, po drodze omal nie zabijając się o zawalidrogę w przedpokoju - moje spodnie, spoczywające na butach. A więc energii zabrakło mi tym razem w przedpokoju... - powiedziałem do siebie półgłosem - ostatnio dotarłem do sypialni, po czym spłynąłem na ziemię, a moje zwłoki rozpostarte pomiędzy łóżkiem a drzwiami zabarykadowały drzwi na tyle skutecznie, że kobieta mojego życia, która obudzona hałasem poszła do toalety, spędziła resztę nocy na sofie w salonie. Zagadką pozostanie dla mnie fakt, że zawsze - choćbym był nie wiem jak pijany - dotrę do domu w jednym kawałku. A swoją drogą - niedawno sypialnia, dziś przedpokój... Widać energii zaczyna wystarczać na coraz krótsze dystanse... Chyba muszę przyhamować, bo jeśli tak dalej pójdzie, któregoś ranka polegnę na klatce schodowej, a tego bym nie chciał – obciach przed sąsiadami... I tak kiedyś sąsiad spod trójki patrzył się dziwnie gdy - wracając o tej osobliwej porze gdzie już niby nie jest ciemno, a jeszcze gówno widać - manipulowałem zgięty w pół z kluczem w ręku, próbując zlokalizować zamek. Po jakimś kwadransie mojej mordęgi, gdzie z ust półgłosem sypały się kurwy i bogowie we wszystkich językach, błysk światła z uchylonych drzwi sąsiada, który wychodził po piątej rano na pierwszą zmianę do pracy, uświadomił mi mój błąd; trudno bowiem trafić kluczem w zamek, gdy poszukuje się go po stronie zawiasów... Na drugi dzień słyszałem niechcący sąsiadkę spod trójki zwierzającą się tej plotkarce spod piątki, jaki to niby ze mnie cham i prostak, że każę swojej żonie buty sobie sznurować... Przysięgała, grzmocąc się pięścią w zapadłą, niczym zdeptany karton po margarynie klatkę piersiową, że słyszała wyraźnie moje słowa ,,niech mu wiąże, niech mu wiąże"... Głupie cipsko... mogła słyszeć, dlaczego nie... Czy to moja wina, że pani mego serca uwielbia piosenki Rubika, a ja - by po ochlejstwie załagodzić napiętą niby baranie jaja sytuację - zaśpiewać jej chciałem ,,Niech mówią że, to nie jest miłość", ale...energii mi zabrakło... Tak więc, dotarłem do kuchni. Spragniony - niczym Tristan Izoldy - dopadłem do kranu, odkręciłem - zabulgotało, zachrobotało i charknęło resztkami brunatnej cieczy... Masakra jakaś, boże mój - umrę z pragnienia - wymamrotałem. Czajnik! - złapałem go - pusty, grzechoczące gdzieś na dnie resztki kamienia... Co robić, co robić - Jezusie miłosierny - spojrzałem na krzyżyk wiszący nad drzwiami - chyba musiałem naprawdę wyglądać na cierpiącego, gdyż w obliczu Chrystusa wiszącego na krzyżu dojrzałem jakby współczucie, a w oczach błysk zrozumienia. Chybotliwym krokiem, z nadzieją ruszyłem do przedpokoju, by w zległych tam przypominających zdechłą, w daleko posuniętej fazie rozkładu tołpygę spodniach, przetrzepać ich trzewia. Nazbierałem całe 3 złote, osiemdziesiąt groszy; coś na kształt nadziei zaczęło tlić się w skołatanej głowie, dobra - spokojnie - opracujmy strategię. Więc tak: przemyć twarz, włos przyczesać, ubrać się i do nocnego. W łazience, pomięta twarz w lustrze - staram się nie patrzeć gościowi z odbicia w oczy - spodnie, buty, koszula, kurtka,czapka - na dworze zimno o tej godzinie - idę. Na klatce spotykam żula spod siódemki - zaczepił jak zwykle - Stasiu, daj papierosa - zagadnął - chciałem mu coś ostro odpowiedzieć, ale popatrzyłem na niego i... odpuściłem. Nie raz mówiłem sobie, że zacznę ignorować zaczepki jego i im podobnych... bo to nie chodzi o tego papierosa, a o ich durne teksty typu ,,Szlachta nie pracuje", ,,Praca zeszmaca" i.t.p. To co kuźwa! Szlachta szmatę o papierosa prosi? Bo ja pracy pilnuję - wypić lubię - ale - jest czas na wódkę i jest czas na rzeczy ważne, a praca - zawsze priorytet. Mój świętoszkowaty teraz nagle kolega - całe życie kawaler - który - gdy ja zająłem się tworzeniem podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina i o piciu nie myślałem - łoił gdzie popadnie, z kim popadnie, zaliczał kolejne tygodniówki - teraz nagle w piątej dekadzie życia bardzo sporządniał, znalazł sobie kobietę - i jeśli ja, teraz właśnie, gdy dzieci odchowane lubię sobie raz czy dwa w tygodniu nawiązać dyskretny romansik z okowitą - nagle, kurwa alkoholikiem dla niego jestem. To podobnie z różnicą pomiędzy muzykantem a muzykiem, czy wędkarzem a rybakiem - i w jednym i w drugim przypadku ten pierwszy chce a drugi musi - z okazjonalnym wypiciem a chlaniem na umór- bez okazji, byle gdzie, z byle kim – to samo. Dotarłem do nocnego, wysupłałem drżącymi rękoma bilon, który momentalnie zniknął w łapczywej jak pirania dłoni sprzedawcy Zdzicha. Piwo do wewnętrznej kieszeni kurtki i wyszedłem ze sklepu. Pierwsza myśl - wypić pod sklepem, by napoić smoka wysysającego ze mnie resztki wilgoci - nawet ślina jałowa i obca. Miałem iść za sklep i wypić, ale przypomniały mi się słowa kolegi, ś.p. Krzysia. (Głos miał chrypliwy,zajechany niczym sandały mojżesza, podobny do głosu nieżyjącego już niestety aktora Jana Himilsbacha): ,,Stasiu - nie ma życia, kuźwa mówię ci - nie ma życia- kupisz browara czy wino, chcesz wypić kulturalnie w parku, to albo cię spiszą niebiescy, albo czarni- ostatnio miałem kumulację - dwóch niebieskich z jednym czarnym przyfalowało - integracja jakaś do kurwy nędzy czy co? Harcerzy jeszcze niech biorą... Chcesz w domu jak człowiek siorbnąć - żona gderać zaczyna - idę na klatkę, już otworzyłem flachę, chcę pić - koleś ni stąd ni zowąd, klepie w ramię- ,,Daj łyka Krzysiu... nie ma życia, stary - mówię ci nie ma życia" Mając z tyłu głowy rady kolegi, zmierzam w kierunku domu - żona śpi - gderać nie będzie - jest dobrze. Usiadłem w kuchni, otworzyłem piwko - żona wstała do toalety za potrzebą, zobaczyła piwo i do mnie z tekstem: Zimne piwsko chcesz pić? Zapomniałeś już, jak ostatnio gardło sobie załatwiłeś? Grzańca sobie zrób - ja nie będę po aptekach biegać. Co prawda, to prawda - z gardłem od małego miewałem problemy - wieczne anginy,anginy,anginy... Do przedszkola w kratkę, później podstawówka - to samo - gorączka reumatyczna w wieku 16 lat - podobno powikłania - uległem - robię grzańca. Nie będę dziś stawał okoniem, do mojej kobietki - chociażby za to, że zwłoki moje z przedpokoju pozbierała i przetransportowała do sypialni - no bo kto, chyba ona... Kiedyś Maniek przytransportował mnie do domu, wniósł niemal na górę, położył - chociaż tyle razy mówiłem mu: Marian - zapamiętaj - nie ten jest twoim przyjacielem, kto twoje zwłoki na górę wniesie, tylko ten który czołga się razem z tobą. Więc uległem żonie - grzańca robię - pół litra piwa do garnczka, dwa goździki, odrobina imbiru, pół łyżeczki miodu - grzeje się, a ja myślę, o tej mojej drugiej połówce... Dziwne są kobiety... Trudno je zrozumieć... Na trzeźwo - ni cholery pojąć nie mogę jak zacznie nadawać, taki ma rozrzut tematyczny - gdy się napiję - kiedyś wydawało mi się że ją rozumiem - nawet polemizować z nią zacząłem - to znów ona za cholerę zrozumieć mnie nie mogła, taki los... No co z tym piwem, na boga? Odwodnię się tu zaraz... Jest, zagrzało się... mmmmm... Tak jak lubię - jeszcze do szklanki, o tak... usiadłem, uniosłem szklankę do spierzchniętych ust i... Nagłe, delikatne szarpnięcie za ramię, i głosik żony - Stasiu, Stasiu - wstawaj do pracy... Otępiały, rozbity wewnętrznie, resztkami sennej wizji odprowadziłem znikającą za kurtyną realu szklankę wzrokiem, jakim rozbitek odprowadza przepływający ćwierć mili od niego okręt, po czym z zaschniętego gardła dało się słyszeć słowa: Kurwa, a mogłem wypić zimne
  17. Witaj Czarku - u mnie coś na kształt iskry,słabego ogieńka zaiskrzyło około rok temu - wcześniej nie miałem czasu pomyśleć, lecz muszę podeprzeć się wiedzą, gdyż bez niej - marność - samo oczytanie to za mało - pozdrawiam Ciebie serdecznie, dobrego dnia życzę. :)
  18. Witaj Deonix_- faktycznie że zaimków osobowych było od metra, wypadało coś z tym zrobić, myślę że nie wyszło najgorzej, a za pochylenie się nad wierszem oraz serducho dzięki przeogromne. Pozdrawiam gorąco. :)
  19. Witam serdecznie, z niecierpliwością oczekuję na ciąg dalszy, powodzenia i wszystkiego dobrego życzę. :)
  20. Witaj Gosiu, mała sugestia - pierwszy wers narzuca tempo i rytm, 8 sylab, ja proponowałbym utrzymać się w tej konwencji ośmiosylabowej na przykład: ,,I tak mija piąty miesiąc głucha cisza w uszach dzwoni pachnie bzem, brakuje Ciebie serce łzy tęsknoty roni" Albo: ,,Piąty miesiąc już bez Ciebie brak Twojej postaci drogiej maj już nastał i bzem pachnie Pustki zapełnić nie mogę." To tylko sugestie, pozdrawiam. :)
  21. Dzięki Beatko :)) Też mam inicjały bb ;b
  22. Tia, albo w specjalnym pojemniku obok ołtarzyka :D:D:D Oczywiście żarcik taki - makabreska :)) Pozdrawiam.
  23. Ale o co Ci chodzi kochanie? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że zmarszczki na czołach mężczyzn to owoc tego permanentnego zdziwienia. ;)))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...