Świeciło słońce.
Lecz nadpłynęły
chmury pyłowe.
Badam krainę
- kieruję się do
przedziwnej jamy
ku labiryntom.
Przy niej jest grząsko.
Rosną mchy, grzyby
mdłe i trujące.
Dalej jest wulkan,
grzmi przemawiając.
Wysławia piekło.
Znikomek umieścił
siebie w balladach.
Zadaje pytania
metafizyczne.
Rysuje na kartce.
Po trzecim kwadransie
Otwiera się księga
na pustych stronicach.
Nasz Znikomek traci
kształty oraz formę.
Po chwili zmienia się
w kosmologiczny pył.
Przystaje on do gwiazd.
Skrzat w końcu powraca.
Po godzinie księga
rozrywa się na strony
za sprawą czterech wiatrów.
Znikomek zaklina los.