Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janofor

Użytkownicy
  • Postów

    342
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez janofor

  1. Czego chcecie, co dać wam boginiom? Dawnym dźwięcznym echem Wenus z Milo, wciąż bijące kołatką sumienia. Nieprześcignione we łzach, cierpieniach. Czy dusze wasze Afrodyto, Eos! Jak winorośl splątane być muszą? Czyż naprawdę potrzebny wam heros, czyny krwawe co łez morze suszą. Gdzie podziałaś się słodka Ateno, która nigdy łaski nie prosiłaś. Co marmurową piersią broniłaś, stałaś nad sprawiedliwości sceną.
  2. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam również.
  3. widziałem ich gatunek tak ludzko nieludzki widzieli mnie nieludzko już nim spojrzeli zdawaniem swoim strząchnęli robaczka mniejszego z warg prostych robaczek zaś odleciał i usiadł odleciany
  4. na wzór psa skowytu a brudniejsze jednak swoją łuną uniżone zakopane głęboko pod dobrym smakiem raz uchwycone nie odlecą szybować będą bo z językiem lepiej czasem się pogryźć niż rachować
  5. Historia niestety na faktach. :) Pozdrawiam również.
  6. Dziękuję za opinię :)
  7. jadą wozy kolorowetych co kreską się bawiliszaty przeto wciąż są płowejeszcze się nie odrodzilikwiecie dać nie rozwinięte!kropla gęsta w gardziel wpadadajcie palec - wezmą rękębiada, śmiertelnikom biada!gawiedź bura, nieświadomaczy komedia to czy dramatbutelka ich narzeczonateraz w kącie leży samapsy szczekają wciąż na marnena woźnicę, mości panałapią płaszcza poły czarnedalej jedzie karawana
  8. com zawinił ci ja pączek?że się rozwinąć chciałemczym splamiłem twoje licopostacią wczesnąpoczwarką bladąz workami pod oczamiczy już jako kwiat dojrzałyzapachem ulotnymktórym odurzyć się Typragnęłaśkto jest winny nosa twego?zadartego pod własny czubeki dlaczego się karmisz obrazami czyimiś!zamiast pędzlem swoimmalować duszękto ci ziarenkoa kto konewkęprzyniósł?na pewno nie jabo nawet rąk tedynie miałem
  9. letni poranekto bułka z miodembabcia czekającaw progu z ubraniemi uśmiechem twoimspacer swobodny świeże owoce na bazarkuwśród straganów błyszczącychciepłym wiatrempachnąceukochany obiad z dziadkiembez dziadka już taknie ukochanytrącący brakiemoczu i dłoni jegopelargonie na balkoniei mieczyki w ogródkuz pszczołami czekającymiodrobinę wytchnienia od pracyz namaszczeniem wąchanesen wśród poduszekwielu i ogromu snówo poranku następnymjeszcze piękniejszym i zdrowszymniż każdy poranek poprzedni
  10. Dziękuję za cenne uwagi
  11. No nie podpisałem się
  12. złoty klucz gęsi przeznaczonych do lotów otworzył mi drogę niebios zapraszajacym skinieniem głową które pojałem w lot eteryczną podróż rozpoczynając zwrócony na południe pomyślne wiatry od Mojry otrzymalem tchnieniem lazuru raczyłem się majacząc nieskończenie lecialem szybując tylko w dal oceanicznych przestworzy myśląc o wolności wyspach nieznanych dotąd przeze mnie upadkiem z wysokości wyższej niż najgłębsze myśli zanużony w tysiacach poszewek oszukane loty snuć począłem jedyne mi naznaczone
  13. Cieszę się, że przeczytałaś jeszcze raz. :)
  14. w katakumbach gdzie kości obracają się w pył brodzę pogrążony w histerii obracam się wraz z nimi na granicy ducha i materii zastanawiam się sunąc powoli kiedy odeszły zamierzchłe czasy znaki czarne oświecają mi drogę świadectwo przeszłej rasy sunę dalej, niespiesznie jestem w krypcie królewskiej wyśpiewując powoli przypominam burleskę walczyć nigdy już nie będę walczyć nie będą i oni choć stalowe po nich miecze ja drewniany dzierżę w dłoni
  15. powodowani cierpieniem cierpiętnicy palą dowody tożsamości co ranka w wannach, prysznicach nie na ulicy piją herbaty z jednego dzbanka a ja w tej wannie się pluszczę rozplywam się, szczerze zęby bobrze skrobiąc po głowie skórę łuszczęi jest mi tu tak źle, że aż dobrze macham wesoło swoim ogonem potem patrzę z pogardą w lusterko powtarzam sobie wanna jest tronemi zapominam czyszcząc futerko
  16. Dzięki, co do ostatniego wersu to sam mnie kole w oczy, pospieszylem sie.
  17. tam na pustej chmurce przykute miedzianymi gwoździamiw zamkniętej komórceleży ciało z gwiazdamito nie człowiek ani zwierzętak przysiąc wam mogęjak w Boga nie wierzęwidziałem tam nogęlecz czym goleń bezwolnaco ją trawi od środkaudręka powolnaniejednego schodkaniech mizerykordii ostrzezabłyśnie na wietrzeniech umrze powolnietak jak moje wiersze
  18. o czasie słów kilkaczy człowiek do wilkai owcypodobny jest bardziejmoże tak człek do człekajak rwąca jest rzekaco czasemsię zowie czasemjak ryba o ościo teraźniejszościzapomnija żyć będziesz wieczniebiało-czarna biedabo czasu się nie daabsolutniei wcale nauczyćnagłe rozważaniazegara tykaniadźwiękostry mi przerwałi marsz do poduszkipozbierać okruszkimyślizawieszonych w czasie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...