Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz_Biela

Użytkownicy
  • Postów

    4 300
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Tomasz_Biela

  1. No. Miałem na myśli ten wiersz. Płynie sobie spokojnie I bez zbędnych doniesień. I niech sobie płynie dalej. Pozdrawiam t.
  2. Podobnie zaczynałem pisać cokolwiek. Teraz się z tego śmieje I wstydze jednocześnie. Nawet zabawy słowem I skojarzeniem nie można tego nazwać. Pozdrawiam t.
  3. Waldku, przyzwyczaiłeś do tej lekkiej prostej liryki. Fajne, tak kolokwialnie pisząc. Zwłaszcza po nocnej zmianie, ale ide do Twojego kolejnego. Bywaj zdrów. Pozdrawiam t.
  4. Powycinałbym z tego niemal 80% niepotrzebnego. Emocje to nie wszystko, żeby powstało coś co zatrzyma. Ucz się wyrzucać z tekstu I tu znowu powtórze trywializmy I patetyzm. No chyba że to teraz modne. Tekst do sporego okrojenia I czytania 10 razy na głos. Pozdrawiam t.
  5. Nie moja poetyka I estetyka, a w dodatku kiedy w wierszu jest formuła 'wejdź we mnie' itp. to mnie cofa. Wiersz przyjemny - dla zakochanych nastolatków. Mdli od trywializmu I patetyzmu. O ile pamiętam kiedyś coś mi się spodobało. Albo trafiłem teraz na nudną historyjke. Pozdrawiam t.
  6. tutaj jest wschód przepiękny bo nasz niepojęty o każdej porze roku wszystko się zaczyna tutaj wtuleni w siebie jak jednojajowe bliźnięta wycieramy o łono kołdry nocny seks od strony sypialni słońce zaczyna rozsznurowywać rzęsę po rzęsie skalpelem promienia odcina powiekę od powieki chlapie na ciała jak olejek do masażu płynie każdego poranka płynnie po książkach półkach po ubraniach z barwami tańcząc pogo z kurzem po ścianach wślizguje się pod kołdrę jakaż to rozkosz tonąć zaczynamy w pokoju pełnym słońca pełnym Ciebie kochana maleńka pełna ostrych spojrzeń wybuchasz nowym dniem jak bomba pełna gwoździ jak słońce kruszysz diament rozgotuj we mnie gniew aż mięsem nie będzie sensu rzucać przytul się jest bezpiecznie i błogo na zewnątrz nie wychodźmy potop
  7. puenta jest inna po kilkukrotnym drapaniu się po głowie nie spodobało mi się to ale...odkryłem właściwie klucz wiersza. niech będzie. dzięki za czytanie. pozdrawiam t.
  8. to nie jest pochwała dla masakry, to uchwycenie problemu, który tyczy się naszego kraju i nie tylko naszego. to nie jest zgubny punkt widzenia również. to samodestrukcja, frustracja i słaby punkt podejrzewam niejednego kraju, mentalności ludzi. co niektórzy po prostu wariują, nie wytrzymują. co do kontrastu zrobiłem to w bardzo subtelny sposób. co do szacunku i wrażliwości; prawie nikomu nie życzę śmierci i złego, szanuję ludzi którzy szanują innych. a wrażliwy jestem i to czasami może nazbyt. dzięki za czytanie. pozdrawiam t.
  9. puenta zmieniona jest po wielokrotnym przemyśleniu. dzięki za czytanie. pozdrawiam t.
  10. oddech się szarpie niepokoi defibrylator przestaje działać kiedy matka uspokaja swoje narodzone dziecko kładąc rękę na szyi przestaje płakać niewinność już nie przeszkadza jest cicho i spokojnie można zapalić papierosa napić się wódki za ostatnie pięćset plus ostatnie pięć set na ulicach leżą omdlałe zebry nie mają siły wstać czarne punkty dla kierowców zielone światło pisk opon wrzask ludzi wołających o pomoc pod sutanną księdza jest już za mało miejsca na kolejny grzech w przychodniach i szpitalach gwar i tłok jak w barach doktor operuje na fazie a ty na swoją kolej do śmierci czekaj lamusie być może nadejdą czasy kiedy wyszkolony patriota zaparkuje samochód pod siedzibą sejmu wysiądzie ubrany w mundur wojskowy chwyci karabin I zacznie strzelać po kilku minutach sejm przestaje się kłócić milknie koleś wraca do samochodu podjeżdża pod pałac prezydencki I robi to samo jak miało miejsce w miasteczku Christchurch w Nowej Zelandii wszystko będzie szło na żywo z kamery zamontowanej na czole człowieka który dla ojczyzny zrobi wszystko być może nadejdą czasy kiedy każda zbrodnia będzie stream live takie wydarzenia będą biły rekordy oglądalności na You tube * być może nadejdzie taki czas kiedy fanatyk religijny chwyci maczetę w dłoń zacznie penetrować plebanie w poszukiwaniu księży pedofilów na pewno nadejdzie taki czas kiedy już nie będzie nas póki co samosąd mas wydaje się być najsurowszym wyrokiem bezeceństwo
  11. w oczach ich wszystkich kłębi się sierociniec i matczyna miłość najdrobniejszy smutek i największa radość każdy nasz gniew i szaleństwo więc dlaczego zabijasz zwierzęta jesteś chodzącą padliną sekcją zwłok gnijącą plamą krwi twój pit bul zaciska szczękę na gardle nie pozwala współczuć dobrze wyszkolony do zabijania bezbronny twój pit bul twój duch na którym robisz sekcję zwłok znęcając się nad zwierzętami jesteś niczym niczym pogrzebany kawał mięsa którego nawet wilki nie tkną
  12. Czytalem Twoich kilka tekstów. Proste czasami irytujace ale w ciekawy sposób przekazane interpretacja otoczenia. Przyjemnie się czytało. Pozdrawiam t.
  13. Dzięki wszystkim za uwagę. Natka Kruk - dziękuję za wnikliwe oględziny, zgrabnie to zrobiłaś, na chłodno. ja mam słabość do pewnych sytuacji i określeń. może kiedyś na priwie. dzięki jeszcze raz za słowo i pozdrawiam. pozdrawiam t.
  14. dzieciństwo upadło w pognitych owocach tyle soku tyle skwaszonych min kolana pękały jak truskawki w zębach zaciśnięte krople łez – ojciec zaciska w dłoni skórzany pas pachnie dzisiaj wypastowanymi lakierkami na wesele zasiadało się przy stoliku dla młodszych nie daj boże napić się wódki a jak już złapało się welon czy muchę to w przyszłości na pewno upijani upijamy innych weseli dopiero po utracie świadomości kiedyś cnotą była wspinaczka na szczyt drzewa sięgając nieba zajadaliśmy papierówki patrząc którą dziewczynę strzelić z procy w tyłek – takie końskie zaloty w kieszeni magazynek jarzębiny i wystrzały z rurek w południe czy wieczorem w tych czasach strzela się ostrą amunicją prosto w serce – bez ceregieli adrenalina wzrastała w polu pszenicy ciało puchło od biczów im głębiej i szybciej tym lepiej i więcej zebrało się kolb z szabru jabłka śliwki czereśnie a nawet kapusta smakowały lepiej niż swoje mięso z marketu nie mniej pewne jak kupowanie „kota w worku” z ojcem przywoziliśmy cztery prosiaki najlepsze było wtedy żarło z wyhodowanej własnymi rękoma świni smażonka w żołądku z rozkoszy smaku rozkwitała winorośl przytulona do muru domu spijając gorycz i żal w nim była ogrodem w raju teraz jest wycinanie lasów i żywicą plują nasze wygody wypalanie traw dla pastwisk krów i koni giną zwierzęta niedokarmiane powoli likwidujemy pomniki przyrody wycinając kawałek po kawałku nasze płuca jak płonące plastry miodu litry się przelewały na chlebie i z gorącym mlekiem w chorobie i zdrowiu miód był nektarem bogów tutaj zastępuje go nutella i ząb uwiera próchnica nie była kiedyś tak paskudnie słodka jak teraz mleczaki nie chcą wypadać od nadmiaru chemii pierwsze gry w klasy nie były szukaniem znajomych w Internecie wtedy jeszcze nie było to science fiction tamtych czasów misja na marsa usiekaliśmy lasem bawiąc się w podchody teraz zostaje nam zbieranie z tego odchodów zabawa w chowanego polega na uciekaniu z domu bez powrotu przed patologią bądź tak sobie żeby o nas nie zapomnieli przypadkiem wyzwiska skierowane w stronę rodziców to przecież zwykłe słowa kocham cię mamo kocham tato dziękuję za to i tamto pękły gdzieś w nas jak krwiak lód malinowy rozlewa się na ziemi przydeptywany przez przechodniów gry komputerowe przenieśliśmy na ulice wychodziło się grupą z pistoletami zrobionymi z patyków maczugami teraz ganiamy za mordercami z siekierą Gta na ulicach i osiedlach Quake w domach co tu jeszcze więcej dodać ledwo słońce wstawało i dzieciaki w „gumę” się bawiły już gumy nie potrzebują a jeśli to pęka cienka nić między przyjemnością a dojrzałością słońce nie musi wstawać leży rozwierając swe promienne nogi zabawa w „słoneczko” kiedy się rozwiera kończy swój żar wtedy gdy młodej dziewczynie błona się rozdziera I słońce krwawi płacze nad matkami księżyc blednie nie będzie lepiej jest smart fon i aplikacja „dzieciństwo” to wszystko
  15. witam Waldemar. wiersz lekki w ciężkim temacie, przewiewne słowa pozwalające przyzwyczaić się do tego co nas czeka wszystkich. pozdrawiam t.
  16. wbijam się w ciebie jak kometa w ziemię wwiercam wiertło jest wrzask łóżko trzęsienie oczu gwiazdy migoczą żyły tańczą jak szarfy oplatając bukiet ciał koniec jest bliski szarfy łaskoczą blizny droga mleczna rozpływa się strugami na twoim ciele tak moglibyśmy się kończyć tak moglibyśmy tańczyć na tej tafli rozgrzanego lodu w poczwarce żądz rozwijając pragnienia rozwijając zdarzenia bo zdarzamy się na co dzień zderzamy się słowem spojrzeniem dotykiem lewitując na oddechu pływając w pocie tonąc nadążamy kochać nadążamy się pieprzyć
  17. /Witam wszystkich którzy mnie pamiętają jeszcze i którzy mnie nie znają. Ale się tu pozmieniało. może na lepsze może nie. na pewno nowocześniej. tak czy inaczej dla niewtajemniczonych stare moje teksty można przeczytać szukając mnie pod Tomasz_Biela. zmienił się mail jedynie no i hasło sobie założyłem normalne. / Czasami będę zaglądał. Pozdrawiam. galopując coraz szybciej do tego biznesu dobija się puls dziecka w łonie matki to taktyka to bęben maszyny losującej dramat nie do przepłynięcia dziecka puls wyrzuconego przez okno cichnie tonąc w plamie krwi tonę razem z nim i nabieram powietrza w innym wrzasku i radość nie do opisania płacz matki nie milknie kiedy niemowlę zasypia między piersiami wydaje się jakby bezpieczne było już wszystko i co wściekłe i co niezrozumiałe już nas nie dotyczy tak tyka ten zegar a człowiek utyka alzheimerem pragnień nawet o tym nie wiedząc nie słysząc nawet jak głośno i chaotycznie tyka w nim taktyka przed śmiercią czy obchodzimy pierwsze urodziny i zamiast zdmuchnąć świeczkę wymiotujemy bez przyczyny czy ostatnim tchnieniem żegnamy się z sumieniem pozostaniemy kundlem w cieniu obrzydliwie bogatego cynicznego dupka który wie kiedy i jak się zachować trzymając nas na smyczy robi z nami co chce czasami jednak smycz przestaje szarpać * gdzie i kiedy czuliśmy się bardziej bezpieczni jak nie w łonie matki szczęśliwej matki gdzie było nam wygodniej jak nie w jej ramionach jej kochających ramionach
  18. @Taurus_Stratus słowotok, litania, która woła o pomoc w jakiejś konkretnej konstrukcji, o przekaz dający do myślenia. jakbym słyszał szemranie kogoś przez sen. zapomniałeś o dziale warsztat ? jak wielu tutaj zgromadzonych. Dział poezja współczesna to już nie to samo co kiedyś...warsztat również. stare dzieje minęły. ale wracając do twoich wypocin. wiersz to coś więcej. pozdrawiam t.
  19. @Hanna_Kumidaj bunt, złość, krew i żal nie wiersz. pozdrawiam t.
  20. @Waldemar_Talar_Talar wiesz że twoje wiersze to nie moje bajki, ale wielu mogą dać kopa do działania poprzez kolokwialny (nie obraź się) przekaz. trzymasz się swojego zarysu myśli, nie udziwniasz, ześlizgujesz w kolejności przez ciebie nadanej słowa po języku i tak zostawiasz, się chwali. pozdrawiam t.
  21. @Hanna_Kumidaj zlepek myśli, bez porządku. dłuta brakuje. pozdrawiam t.
  22. powroty sygnalizują brak dziennego światła przekroczenie prędkości powyżej huraganu nie budź przed czasem świtu bez nas nie będzie ciała sinieją wargi i inne części BR h+ / można skrócić na wiele sposobów. jest zamysł ale nazbyt rozszarpany. biorę fragmenty, bez całości. pozdrawiam t.
  23. zwięzłe proste i bez plątaniny. pozdrawiam t.
  24. witam. a to tu, to tam się podziewam. obowiązki. dzięki za komentarz. pozdrawiam.
  25. twój makijaż rozdziera powieki dobra i zła pękają szwy pokusa przestaje być grzechem nie zamierzam się wyspowiadać z twoich oczu nie dam rady wydłubać czarnej kropli łez jest wiele rozlanej ropy na morzu mnie jest o wiele więcej w tobie dookoła przerębel wyrzynam aż zemdlejesz bezpiecznie grzechy w nas tańczą do upadłego anioła przed sobą mam co rzeźbi niedoskonałe spojrzenia dłutem opustoszały krajobraz zamienią w baśń najbrzydsza szkarada pokocha odbicie w lustrze twój makijaż koloruje najgorszy dzień życia w najpiękniejszą noc wlatujemy jak stado nietoperzy przepłoszeni dniem nie chcemy być do końca wszystkiego pewni
×
×
  • Dodaj nową pozycję...