Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Polman

Użytkownicy
  • Postów

    1 375
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Polman

  1. W hurtowni słów słów jest wiele... A tych biorą najwięcej... I trafiają one potem na ekrany, by nas ogłupić i byśmy stali się manekinami. A może trzeba żyć jak Grzegorz Markowski z Perfectu... Nie używać Internetu i telefonu komórkowego. Bardzo trafny tekst :-) Pozdrawiam :-)
  2. Bardzo dziękuje Janie za Twoje jak zawsze bardzo trafne i wartościowe uwagi. Przyznam, że otworzyłeś mi oczy na pewną kwestię. Kiedyś dokładniej przyjrzałem się temu wierszowi Pani Szymborskiej: Nic dwa razy Autorem utworu jest WISŁAWA SZYMBORSKA Nic dwa razy się nie zda­rza i nie zda­rzy. Z tej przy­czy­ny zro­dzi­li­śmy się bez wpra­wy i po­mrze­my bez ru­ty­ny. Choć­by­śmy ucznia­mi byli naj­tęp­szy­mi w szko­le świa­ta, nie bę­dzie­my re­pe­to­wać żad­nej zimy ani lata. Żaden dzień się nie po­wtó­rzy, nie ma dwóch po­dob­nych nocy, dwóch tych sa­mych po­ca­łun­ków, dwóch jed­na­kich spoj­rzeń w oczy. Wczo­raj, kie­dy two­je imię ktoś wy­mó­wił przy mnie gło­śno, tak mi było, jak­by róża przez otwar­te wpa­dła okno. Dziś, kie­dy je­ste­śmy ra­zem, od­wró­ci­łam twarz ku ścia­nie. Róża? Jak wy­glą­da róża? Czy to kwiat? A może ka­mień? Cze­mu ty się, zła go­dzi­no, z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem? Je­steś - a więc mu­sisz mi­nąć. Mi­niesz - a więc to jest pięk­ne. Uśmiech­nię­ci, współ­o­bję­ci spró­bu­je­my szu­kać zgo­dy, choć róż­ni­my się od sie­bie jak dwie kro­ple czy­stej wody. Właśnie w tym wierszu zauważyłem tenz układ rymów tylko w dwu wierszach. Dwa wiersze w zwrotce są nierymowane. Nie zauważyłem, że Pani Szymborska rymuje wiersz 2 i 4. (A ja 1 i 3). To daje autorowi bardzo dużą elastyczność i forma tak nie krepuje. Ty Drogi Janie otwierasz mi na to oczy :-) To rzeczywiście jest ważne. Bardzo dziękuje. Człowiek się całe życie uczy a głupi umrze :-) Janie ja nie mam Tobie czego wybaczać :-) Ja Janie mam prośbę! Pisz do mnie jeszcze (zawsze jak coś tam nowego naskrobię). Serdecznie pozdrawiam i dziękuję.:-)
  3. To wersja końcowa. Dziękuję za wszelkie uwagi :-)
  4. przed bramą hurtowni słów przed świtem staną tłumem znów dzień potrzebuje słów będą im krzykiem, szeptem a słowa drżą o swój los z kim dzisiaj będą, oj z kim… gdzie dzisiaj trafią, oj gdzie... czym dzisiaj będą, oj czym… a może dziś będą z kimś kto zrodzi wokół nas zło a słów mu potrzeba dziś by dobrem nazywać zło może trafią na ekran by je wysiać dla władców jako nasiona prawdy albo nasiona kłamców może będą tym szeptem co przychodzi ostatnim otulonym już mrokiem dotknąć czułym wyznaniem a słowa drżą o swój los z kim dzisiaj będą, oj z kim… gdzie dzisiaj trafią, oj gdzie… czym dzisiaj będą, oj czym…
  5. Witaj :-) Czy w tych miejscach , gdzie wytłuściłem "i" jest niezbędne? Podobnie te dalsze wytłuszczone. Pozdrawiam :-)
  6. Przebiegła zjawa, krew w żyłach rozgrzeje, w omamionym sercu gniew ogromny zrodzi. Niepokoju czerstwe ziarenko zasieje, i nikt spod jej jarzma się nie wyswobodzi. Popatrz, w tym fragmencie wyrównałem rytm. Wiersz jest jedenastozgłoskowy, średniówka po sylabie piątej. Ja staram się unikać takich fragmentów: „w omamionym” „i nikt” To tylko takie moje prywatne uwagi. TY możesz pisać inaczej. A to ten fragment: Przebiegła zjawa, krew w żyłach rozgrzeje, omami serca, gniew zrodzi ogromny niepokój ziarnem podstępnym wysieje - nikogo kto od jarzma jej swobodnym Powodzenia i pozdrawiam :-)
  7. Jesteś wolnym człowiekiem w wolnym kraju i na wolnym portalu. Jeśli piszesz na tym portalu, to rozumiem, że zapraszasz do dyskusji. Jako takie zaproszenie odebrałem Twój tekst. I napisałem słowa moim zdaniem uczciwe tylko o tym tekście. One były kierowane w stronę tego konkretnego tekstu. I mam prośbę do Ciebie, abyś te słowa tak odbierała. A moim zdaniem portal poezja.org ma zdecydowanie najlepszą postać patrząc od strony informatycznej i organizacyjnej, w porównaniu z portalami o podobnym profilu. (ukłony dla Mateusza :-) ). I nigdzie indziej się nie wybieram. Moje słowa oceny są wyrazem troski o niego. Ten portal to super rzecz i dbajmy o niego. Apeluje o więcej ocen merytorycznych, a nie typu Och... Ach... A ten wiersz to Tuwim "Zadymka". Pozdrawiam :-)
  8. Droga Anno. Gdyby człowiekowi wszystko wychodziło, to w skoku wzwyż byłaby tylko jedna próba a nie trzy :-) Napisałaś wiele pięknych wierszy, które czytałem, ale ten moim zdaniem, prostego człowieka jest to prostu słaby. Takie słowa troszeczkę bolą. Ale w mojej opinii są uczciwe. Takiej uczciwości strasznie mi brak ostatnio na forum. Jego poziom jest dramatyczny. Moim zdaniem tylko w oparciu o uczciwość można się doskonalić. Popatrz na ten wiersz o zimie. Pewnie go znasz. Zrozumiesz mnie bardziej ;-) Senność gęsta jak śnieg i krążąca jak śniegZasypuje śnieżnemi płatkami sennemiBezprzyczynny mój dzień, bezsensowny mój wiekI te ślady bezładnych moich kroków po ziemi.Jeśli chcę, mogę spać - jeśli chcę mogą wstać,Siąść przy oknie z gazetą z zeszłego tygodnia,Albo iść w senność dnia - wtedy inny, nie ja,Siedząc w oknie, zobaczy dalekiego przechodnia.Czy to dobrze czy źle: tak usypiać we mgle?Szeptać wieści pośnieżne, podzwonne, spóźnione?Czy to dobrze czy źle: snuć się cieniem na tleKołującej śnieżycy i epoki przyćmionej?Śnieg pierzyną mi legł, wiek godziną mi zbiegłW białej drzemce, puszystym, przyprószonym spacerze.Bezprzyczynny mój dzień, bezsensowny mój wiekSkładam wierszom powolnym w ofierze. Pozdrawiam :-)
  9. https://www.polskieradio.pl/7/173/Artykul/2166108,Wislawa-Szymborska-dla-poety-najwazniejszy-jest-kosz-na-smieci
  10. Tak, wiersz ma drugie dno. Dwie pary koni u sań, a więc sanie są ogromne, wiozą cały świat. A śniegu coraz więcej. Nie widzimy, że grozi nam lawina! Nasz los jest przesadzony ! Można, prawda? Ale do czego to prowadzi? A ten wierszyk jest o tegorocznym czy zeszłorocznym śniegu? "Nawet jeśli ktoś się tutaj do czego przyczepi to mam to gdzieś. Klimat ekstra." A to jest naprawdę ekstra!
  11. Przed chwilą wróciłem z bajecznego koncertu Pani Stanisławy Celińskiej. Pani Stanisława jest genialna. Śpiewała dwie piosenki o słowach. Ja, jako „hurtownik słów” czułem wtedy coś szczególnego… Pierwsza była piosenka „Słowa”: A potem o najważniejszym ze słów - o słowie „wybacz.” Pozdrawiam :-)
  12. Rzeczywiście "bo" nie jest poetyckie. Pozdrawiam
  13. Zawsze fascynowała mnie potęga instynktu przetrwania gatunku. Skąd to się w istotach żywych wzięło? Kto w nas to wsadził? Płodzimy dzieci nie patrząc na to, że przeraża nas świat. Aby to wszystko miało odrobinę sensu, musi temu towarzyszyć wzajemna miłość. Inaczej wszystko jest bezsensem. Piszesz, gdy masz o czym. To zdecydowanie lepsze od dużo a o niczym. Pozdrawiam :-)
  14. proponuję: bo ja też jestem człowiekiem Pozdrawiam
  15. @8fun Bardzo dziękuje. Pozdrawiam:-)
  16. Nadchodziło lato 1980 roku. Zbliżały się przedostatnie już wakacje Michała. Pod koniec roku akademickiego uczelniany związek studencki organizował giełdę turystyczną, na której można było wykupić pobyt na zagranicznych obozach studenckich. Michał postanowił po raz pierwszy w życiu pojechać na wakacje. Do wyjazdu namówił kolegę z roku. Razem stanęli w długiej kolejce. Rozważali dokąd pojechać. Podczas studiów wielokrotnie wyjeżdżali w pobliskie Beskidy, gdzie dnie spędzali wędrując wzdłuż tamtejszych szlaków a niezapomniane wieczory w chatkach studenckich pijąc grzańca i śpiewając studenckie ballady. Tak zrodził się sentyment Michała do gór. Michał namówił kolegę na wyjazd w Góry Harzu, do Wernigerode. Obóz miał się rozpocząć w ostatnim tygodniu lipca i trwać jeszcze przez pierwszy tydzień sierpnia. Uczestnicy obozu mieli spotkać się przed wyjazdem we Wrocławiu. Lato tego roku było piękne. Uczestnicy obozu spotkali się na dworcu we Wrocławiu. Dalej już wspólnie pojechali pociągiem. Byli to studenci z całego kraju. Wesoła gromada radosnych, młodych ludzi. Miejsce do którego przybyli było pełne uroku. Pobyt był dobrze zorganizowany. Odwiedzili wiele pięknych i znanych miejsc. Jeden z dni przeznaczony był na zwiedzanie położonego o dwie godziny jazdy Weimaru. Pojechali całą grupą podstawionym autobusem. Michał wiedział, czym jest Weimar dla narodu niemieckiego i dla kultury europejskiej. Wiedział, że to miasto klasyków i intelektualistów. Wiedział, że będzie w miejscach gdzie żyli i tworzyli Goethe, Schiller, Liszt, Bach. Był słoneczny letni dzień. Autobus dotarł do celu. Michał z grupą wyruszył na spacer uliczkami Weimaru. Dotarli do Frauenplan 1. W tym miejscu znajduje się Dom Goethego. Weszli do oryginalnych wnętrz, w których znaczną część swego życia spędził poeta. W jednym z pomieszczeń stanął przed łożem, miejscem śmierci Goethego. Człowieka, od którego pochodzą jedne z najpiękniejszych słów tyczących ludzkiego bytu i relacji miedzy nami. Po coś dał nam tę głębokość wejrzeń, Co przeczuwa kształty przyszłych zdarzeń, Zamiast wierzyć błogo, bez podejrzeń, W miłość i w ucieleśnienie marzeń? Po cóż dałeś nam uczucia, losie, Byśmy serca swe zgłębiali spojrzeniami I śledzili w dziwnych spraw chaosie, Co naprawdę jest pomiędzy nami? Ach, tysiącom ludzi wolno nie czuć, Nie znać własnych serc i błądzić sobie Tu i ówdzie, i bez zbędnych przeczuć Grzęznąć raptem w męce i w żałobie, Póki jakiś ranek ich nie zbudzi Zorzą szczęścia nieoczekiwaną; Tylko nam, nieszczęsnych dwojgu ludzi, To pospólne szczęście odebrano: Kochać, nie pojmując się nawzajem, Widzieć w innych rzeczy, których brak im, Wielbić majak, co się wydał rajem, Brnąć w nieszczęścia, które są majakiem. Szczęśliw ten, kto żyje złudnym śnieniem, Szczęśliw, komu obca przeczuć waga; Dla nas z każdą chwilą i spojrzeniem Snów i przeczuć razem moc się wzmaga. Powiedz, znasz zamiary losów skrytych? Powiedz, czym tak mocno nas złączono? Ach, tyś była w czasach już przeżytych Moją siostrą czy też moją żoną. Aż do dna zgłębiłaś mnie tajemnie, Znałaś nerwów mych najsubtelniejsze tony, Rzutem oka mogłaś czytać we mnie, Dla śmiertelnych oczu niezgłębionym. Chłodząc krew mą wrącą i upartą Kierowałaś dzikim pędem moim, Brałaś mię w ramiona, pierś rozdartą Sycąc znowu zdrowiem i spokojem. Cudnie lekkie więzy nań rzuciwszy, Dzień po dniu igraszką zapełniałaś. Gdzie jest dzień od tamtych dni szczęśliwszy, Kiedy wdzięczny za to, co mu dałaś, Czuł, jak serce koło serca wzbiera, Czuł, jak dobrze mu pod twoim wzrokiem, Jak ze zmysłów ktoś zasłonę zdziera, Jak się krew ucisza krok za krokiem. Teraz już wspomnienia tylko wioną W sercu, które przez niepewność i udrękę Czuje w sobie tamtą prawdę niewzruszoną, Nowy stan przyjmując jako mękę. Duszom naszym brak po jednej części, Dzień nasz ciemny jest o każdej porze. Lecz ten los gnębiący nas, na szczęście, Zmienić jednak nas nie może Michał był w miejscu dla niego niezwykłym, magicznym. Gdy zakończyli zwiedzanie centrum Weimaru, szef grupy zaprosił wszystkich do autobusu. Ruszyli dalej. Michał spoglądał na oddalające się Frauenplan 1. Po zaledwie kilku minutach jazdy autobus zatrzymał się. Wysiedli. Michała przeszył dreszcz. – Gdzie ja jestem? Michał rozglądał się wkoło oszołomiony. Nigdy potem świat tak go nie zdziwił i nie zszokował. Byli w miejscu o nazwie Gedenkstätte Buchenwald. Był to teren hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Buchenwald, miejsce gdzie zamordowano 50 000 niewinnych ludzi. Po latach korzystając z funkcji pomiaru odległości na googlemaps sprawdził odległość w linii prostej dzielącą Frauenplan 1 od Gedenkstätte Buchenwald. Zobaczył wynik - 6830 metrów. – 6830 metrów dzieli niebo od piekła, 6830 metrów dzieli człowieka od upadku jego godności – pomyślał wtedy Michał. W drodze powrotnej usiadł zamyślony przy oknie autobusu i wpatrywał się piękno krajobrazu okolic Weimaru. Piękno tego miejsca było udziałem ich wszystkich. Byli synami dumnego narodu niemieckiego. Narodu o wielkiej historii i wielkiej kulturze. Narodu, któremu ludzkość zawdzięcza tak wiele. Wszyscy oni pili tutejszą wodę, spożywali dary tej ziemi.. A mimo to jedni z nich pisali tu ponadczasową poezję, komponowali genialną muzykę, pisali traktaty filozoficzne a inni zbudowali tu obóz koncentracyjny, miejsce gdzie przemysłowo zabijano ludzi. Dla Michała Weimar stał się najbardziej wymownym obrazem wolnej woli danej człowiekowi. Michałowi miło mijał czas. Uczestnicy obozu stanowili zgraną lubiącą się paczkę. Za dnia zwiedzali, wędrowali po górach, wieczorami miło spędzali czas na parkiecie miejscowej dyskoteki. W te wakacje królował przebój Sun of Jamaica. Jednego z wieczorów, do grupy z którą stał Michał, podszedł kierownik obozu. Głosem pełnym emocji powiedział: – Słuchajcie, Niemcy mówią, że w Polsce coś się dzieje. Podobno są masowe strajki. Pojawiły się postulaty o utworzenie niezależnych związków zawodowych. Rozpoczęły się dni pełne emocji. Kierownik każdego kolejnego dnia dostarczał nowych wieści o wydarzeniach w Polsce uzyskanych od niemieckiego kierownika obozu. Michał cieszył się, że system pełen obłudy i niesprawiedliwości zaczął się kruszyć. Stracił do niego resztki szacunku, po wydarzeniu, które zaszło na drodze w kierunku Lublina. W wakacyjne sobotnie popołudnie szli spokojnie drogą przez sąsiednią wioskę na wiejską zabawę w tutejszej remizie strażackiej. Nagle zatrzymał się obok nich nieoznakowany samochód osobowy. Wyskoczyło z niego dwu cywili, chwycili będącego w tej chwili z brzegu kolegę, wepchnęli go do samochodu i błyskawicznie, bez słowa odjechali. Kolega wrócił do domu po kilku dniach. Nie był w najlepszej formie fizycznej. Nie chciał rozmawiać gdzie był i co z nim robiono. Bardzo bał się. Michał z ciekawością obserwował reakcję na polską grupę niemieckiej obsługi. W oczach kelnerek zauważył wyrazy sympatii. Obóz dobiegł końca. Michał pożegnał się i wsiadł do pociągu do Lublina. Dotarł na miejsce wczesnym rankiem. Wysiadł z pociągu, wszedł na teren dworca. Dookoła pełno tu było bialo-czerwonych flag, na ścianach wisiały wielkie plakaty. Atmosfera była nadzwyczajna. Dwa tygodnie temu wyjeżdżał z szarej i umęczonej Polski a wrócił do tak nadzwyczajnie zmienionej, pełnej nadziei ubranej w bialo-czerwone barwy. – Jeszcze Polska … – pomyślał Michał. Niezwykłym zrządzeniem losu narodziny tej nadziei dane mu było oglądać z perspektywy, z kraju, który czterdzieści jeden lat temu swoją agresją sprowadził tyle nieszczęść na jego ojczyznę. Było to jego drugie szczególne przeżycie na dworcu kolejowym w Lublinie. Kilka lat wcześniej, około północy, gdy oczekiwał na pociąg, którym miał pojechać by rozpocząć studia, z głośników hali dworcowej usłyszał po raz pierwszy głos Edmunda Fettinga i melodię Krzysztofa Komedy z filmu Prawo i pięść. Wtedy wyruszał w nieznane. Tamta chwila była ważna dla niego, ta chwila była ważna dla niego i jego ojczyzny. Od tamtego czasu minęło 39 lat. Jest teraz styczeń 2019 roku. I znów Michała szokuje odległość. Tym razem nie musi już korzystać z funkcji pomiaru odległości na googlemaps. Sceny te ogląda zdumiony własnymi oczyma. Dzieją się one w Gdańsku, tu gdzie wiał wiatr wolności, który odmienił świat. Michał patrzy na Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 roku. Powstał on na placu przed bramą Stoczni Gdańskiej ku pamięci ludzi, którzy złożyli ofiarę własnego życia za wolność Polski i lepszy los Polaków w 1970 roku. Dziś Michał patrzy na morze płonących zniczy ułożonych w kształt serca u stóp tego monumentu. To ku pamięci Prezydenta Gdańska Pana Pawła Adamowicza, który został zamordowany w wolnej już Polsce, ręką wolnego Polaka, który jako człowiek wolny posiadł ten dar, by sam kształtował swój lepszy los. Prezydenta, który przynosił w latach osiemdziesiątych te dary jemu i każdemu Polakowi. Obrazowi temu towarzyszą odgłosy. Odgłosy dobiegające z dwu wrogich obozów, w których trwają przygotowania do walki. Choć mówią tym samym językiem, nie rozumieją się. Gotują miecze do walki. Przed Michałem, gdy to widzi i słyszy, staje scena ewangeliczna: Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?” Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: „Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?” A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz”. W ewangelicznej scenie potrzeba było Boga, by powiedział to boskie zdanie: - Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. Michał zastanawia się, czy znajdzie się dziś w jego kraju człowiek, który wypowie to zdanie w imieniu Boga: - Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy uderzy mieczem. Michał zastanawia się, czy te słowa usłyszy uczciwy grzesznik, który jako pierwszy schowa miecz do pochwy? Ta odległość szokuje Michała. To zaledwie kilka metrów… Michał dziś może tylko powiedzieć: - Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie… - Dziękujemy Panie Prezydencie…
  17. Ty już szykuj swoje skronie Wawrzyn dzierżą nasze dłonie.
  18. Tobie Don nie wystaje deska Ty masz tam buławę wieszcza :-)
  19. Chirurgiczna robota. Proponuję stanowisko Dyrektora Kliniki dla Poetów z Wystającym Ego. Dobrze płatne, pacjentów ni zabraknie :-)
  20. Była heblowana ale z gwoździem :-)
  21. Jak ja połknę deskę z płotu, to się wcale nie wymądrzam, bo mnie brzuch boli, ale rzeczywiście wtedy nie mam polotu - święte słowa A też taki z tekstu wniosek, że pilot lata na drzwiach od stodoły a poeta na desce z płota :-)
  22. Dzięki, bo już się oglądałem, czy czy za mną nie chodzą wielokropki :-) Pozdrawiam :-)
  23. Autorem utworu jest AGNIESZKA OSIECKA Ta nadzieja... Co mnie zabija, to nadzieja, jej wątły krzyk i śpiew, i szept, - ściga mnie po wsiach, knajpach, kniejach, wzywa na szlaki szczęść i bied. Gdybym umiała - choć w niedzielę - jak starzec, co nie pragnie już, na ławce zasiąść po kościele, i nie śnić snów, nie wróżyć wróżb... Gdybym umiała się zatoczyć jak pijak, co pod auto wlazł, zabłądzić, zemdleć, zamknąć oczy, zapomnieć tamten brzeg i las... Gdybym umiała, choćby w kinie, gdy serce nagły przetnie ból, pomyśleć sobie: \\"Nic to, minie... Przed nami jeszcze tyle ról\\"... Gdybym umiała, choć dla sportu, wśród naszych dawnych, ślicznych plaż nie drętwieć jak na sali tortur, dlatego że ten brzeg - nie nasz? ... Gdybym umiała... Lecz nie umiem... A w końcu to zwyczajna rzecz... Choć widzę jeden - dwa w rozumie. Nadziejo, Chmuro, nie idź precz. Autorem utworu jest JULIAN TUWIM [O wielki Boże et cetera...] O wiel­ki Boże et ce­te­ra, Cóż to się ze mną sta­ło na­gle, Że "duch" "sam sie­bie" już nie"zbie­ra", Że opu­ści­łem na­gle ża­gle. Tak mi coś...psia­krew, brak­nie sło­wa, Tak mi się "po­ziom" du­szy zsu­nął... Że gdy­bym wie­dział, gdzie się cho­wa, To­bym jej w pysk z prze­kleń­stwem plu­nął... Ju­lian Tu­wim bar­dzo zły! w ostat­nich dniach czerw­ca 1912 roku
×
×
  • Dodaj nową pozycję...