wracam do szarej rzeczywistości
będę próbował ją kolorować
dostrzegać barwy w czerni i bieli
nie stawiać kropki tylko przecinek
uśmiechem karmić każdą myśl
będę próbował
z wypłowiałego rozkładu jazdy
na przystanku moich marzeń
próbuję rozszyfrować godzinę przyjazdu
czy doczekam chwili
gdy nadjedzie autobus
na który czekam tyle lat
i wywiezie mnie
hen daleko
z krainy o nazwie
Samotność
bez pocałunków twych uczę się żyć
i nie chcę pamiętać dawnych krzywd
lepiej mi bez ciebie
kiedyś zapomnę jak smakuje twój głos
i na nowo poukładam życia wzór
bo lepiej mi bez ciebie
nienawidzę cię
i nie wiem czego chcę
ale wiem że już nie ciebie
smarujesz usta miodem
a gorzkie słowa spadają na stół
czy wiesz ile kosztują moje sny
obleczone bolesnym wspomnieniem
każdej nocy budzę się
lecz bez ciebie mi lepiej
bez ciebie lżej
na stolikach błyskają świece
głośnego bluesa kapela gra
patrzysz na mnie niezdrowym wzrokiem
pytając co tu znowu robię
spokojnie odpowiadam
że trudno przy tobie artystą być
ciężko razem żyć
siedzę w samotni
na szczycie schodów
przy opuszczonym strychu
poniemieckiej kamienicy
spoglądam przez wątłe okno
na zmęczone dachy
liczę chmury
w ręku tkwi ten sam od lat
notes z kwiatowym motywem
wypatruję poprawy
wiatru wytchnienia
szumu ulgi
przecież kiedyś musi nadejść
może z pierwszym dniem lata
jestem sam na sam z moimi myślami
smutek jak kropla drąży skałę
emocji nienazwanych
i szuka ujścia
wprost na papier wypłowiały