Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

joaxii

Użytkownicy
  • Postów

    1 150
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez joaxii

  1. To mniej więcej to samo, jak roztrząsanie kwestii "co było pierwsze: świt czy świtanie". Jeśli mówimy o dwóch nazwach tego samego, to mówimy o tym samym. A więc można uznać, że pytanie brzmi: co było pierwsze: miłość czy miłość, albo co było pierwsze: kochanie czy kochanie. Pozdrawiam, j.
  2. jest róznica powiedzieć: robie coś bo sprawia mi to przyjemnosć, czy UWAŻAM że sztuka odroznia MNIE od zwierząt - to jest właśnie pogląd, czy tam włąsne "widzimisie"... ale jezeli ktos mowi "sztuka odrózna LUDZI od zwierząt, czyni NAS wartosciwoymi, to takie zdanie musi juz byc czymś poparte... bo tu oczywiscie mamy bzdurną dyskusyjkę, ale takie patrzenie (rozciaganie własnych prywatnych przekonanń do rangi PRAWDY) jest cholernie szkodliwe... a przykładów chyba aż nadto ("wierzę w boga i jestem szczęsliwy - inni też bedą szczesliwi jezeli uwierzą - trzeba przekonac wszystkich zeby wierzyli a co z tego wyszło wszyscy wiemy :)) ) ) Po pierwsze: nie piszę "uwazam, że", ponieważ nie jest to tylko moja opinia, ale także dość znana teza naukowa. Parę obiecanych cytatów: "człowiek to wolność, a twórczość (kreatywność) jest kluczowym przejawem wolności, zatem człowiek = sztuka" (J. Beuys) "CZŁOWIEK: (...) Szczególnie jaskrawy jest kontrast między człowiekiem a innymi naczelnymi w sferze zachowań i trybu życia; zasadnicze osobliwości człowieka jako gat. są następujące: 1) systematyczne, na dużą skalę rozwinięte posługiwanie się narzędziami i wytwarzanie narzędzi, praktykowane wprawdzie przez niektóre małpy, zwł. szympansy, ale bez porównania niżej u nich rozwinięte; 2) posługiwanie się mową, systemem sygnalizacji głosowej, nie mającym żadnych odpowiedników w świecie zwierzęcym; 3) tworzenie kultury przez człowieka. Do najbardziej istotnych cech ludzkich różniących zasadniczo człowieka od zwierząt i stanowiących niejako istotę człowieczeństwa należą: zdolność do abstrakcyjnego myślenia (→ abstrakcja) i związana z nim zdolność do analizy i syntezy, zdolność do rekapitulacji (→ pamięć), do świadomego decydowania o swoim postępowaniu (→ wola) i do tzw. wyższych → uczuć. Cechy te, kształtujące się w społ. współdziałaniu ludzi, stanowią zespół charakterystyczny dla psychiki ludzkiej; rozwinęły się one w ciągu hist. procesu tworzenia przez człowieka tej rzeczywistości, którą w przeciwieństwie do przyrody nie przetworzonej (tj. takiej, jaką człowiek zastał) nazywamy kulturą." Encyklopedia PWN. "KULTURA [łac.], (...)w XIX w., oznaczano nim całokształt tak duchowego, jak i materialnego dorobku społeczeństwa; (...)dla jednych badaczy kultura jest kategorią niezwykle szeroką (tzw. globalne pojęcie kultury), obejmującą np. całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa, przekazywanych z pokolenia na pokolenie wierzeń i praktyk jego członków, przyjętych przez nich wzorów postępowania itd., podczas gdy dla innych kultura to jedynie wycinek owej całości (piśmiennictwo, teatr, muzyka itp.), do którego nie należą np. nauka czy technika. (...)" Encyklopedia PWN "Sztuka jest najbardziej intensywną formą indywidualizmu, jaką kiedykolwiek znał świat." Oscar Wilde. - to dla Oscara, który lubi cytować Wilde'a. Interesujący jest również artykuł Henryka Bienisza pt."O kulcie pracy i kryzysie sztuki" w Nowej Kulturze ( http://www.nowakrytyka.phg.pl/article.php3?id_article=176). Na szukanie dalszych cytatów nie mam czasu, bo musiałabym się wybrać do biblioteki (nie wszystko jest w internecie). Jeśli tak uważnie to wszystko przeczytać, łatwo dojść do wniosku, że sztuka jest czymś charakterystycznym wyłącznie dla człowieka, a więc jest czymś, co odróżnia człowieka od zwierzęcia. Powtarzam: sądzę, ze cała dyskusja powstała z nieprecyzyjnego okreslenia: sztuka jest nieutylitarna, nieużytkowa, natomiast - nie jest bezużyteczna. Takie poglądy zahaczają niebezpiecznie o totalitaryzm, gdzie jednostka nie ma znaczenia, o ile nie jest użyteczna dla społeczności. Pisał o tym Nietzsche (cytowany art. Bienisza), przerabiano to w komuniźnie (socrealizm jako jedyny słuszny kierunek w sztuce, brak poszanowania dla jednostki i indywidualizmu, traktowanie ludzi jako trybiku w maszynie, części masy ludzkiej). Jak się to skończyło - wiadomo. Pozdrawiam, j.
  3. Klaudiusz, to nie jest moje widzimisię, to zostało już jakiś czas temu powiedziane przez antropologów m. in. Dziś już nie mam czasu, jeśli mi sie uda poszukam właściwych cytatów w poniedziałek, jeśli Ci na tym zależy. Różnica między tą dyskusją a tą wyżej jest prosta - tamta dotyczyła znaczenia słów (jaka jest różnica między miłościa a kochaniem), które najłatwiej sprawdzić w słowniku. Dziwi mnie, że ludzie, którzy parają się pisaniem nie wiedzą o tym. Tu natomiast dyskusja dotyczy czegoś więcej, co więcej nie da się jej rozstrzygnac przy pomocy słownika. I na tym polega różnica. Pozdrawiam, j. PS. Nie twierdzę, że cokolwiek na tym świecie jest niepodważalne. Jeśli uważasz, że sztuka nie stanowi jednej z różnic pomiędzy ludźmi a zwierzętami - podaj przykład. To będzie dyskusja oparta na argumentach.
  4. No właśnie: BOGÓW... :)
  5. Tak mi się wydaje, że cała dyskusja wynikła z pomyłki, czy może błędu bodajże Oscara, któy pomylił znaczenia słów "użyteczny" i "użytkowy". Sztuka użytkowa raczej nie istnieje, co nie znaczy, że sztuka jest bezużyteczna. Vacker. żeby nie mnożyć argumentów: sztuka jest tym, co odróżnia nas od zwierząt. Życie bez sztuki to zycie zwierzęcia, nie człowieka. I nie ma tu znaczenia kwestia priorytetów w życiu. Jeśli komuś sztuka jest całkiem niepotrzebna, a do życia wystarczy mu żarcie i wygoda, to wiedzie życie zwierzęcia, nie człowieka. Oczywiście człowieczeństwa nie określa jedynie sztuka - nie wystarczy kochać sztuki, by być człowiekiem. Ale, żeby żyć pełnią człowieczego życia sztuka imho jest niezbędna. Pozdrawiam, j. PS. Vacker, nigdy nie ośmieliłabym sie porównywać z Twoją Mamą w zakresie poziomu dyskusji. Twoje porównanie zakrawa więc o zwykłą złośliwość.
  6. miłość ż V, DCWMs. ~ści 1. blm «głębokie przywiązanie do kogoś lub czegoś, umiłowanie, kochanie kogoś, czegoś; gorące, namiętne uczucie do osoby płci odmiennej; pot. także: stosunek miłosny, pożycie erotyczne» kochanie n I 1. rzecz. od kochać. kochać ndk I, ~am, ~asz, ~ają, ~aj, ~ał, ~any «darzyć kogoś miłością; być do kogoś lub czegoś bardzo przywiązanym, bardzo lubić kogoś lub coś; żywić do osoby płci odmiennej gorące uczucie połączone zwykle z pożądaniem» Źródło: Słownik języka polskiego PWN Myślę, że to wystarczy za wyjaśnienie. Proponuję, żeby znaczeń słów szukać w miejscach do tego właściwych, a nie tworzyc sztuczne problemy na forum. Pozdrawiam, j.
  7. To chyba żart. A co Hawking i Einstein mają do sztuki? To ludzie świata nauki i o nauce pisałem chyba wyraźnie. Coś takiego jak „użyteczność” jest jak najbardziej wymierne. W samym pojęciu ta wymierność się zawiera. Użyteczne tzn. prowadzi do pożądanego efektu. Do jakiego efektu prowadzi sztuka poza sztuką? Wszystko przez to, że człowiek mało wie o Wszechświecie i o sobie samym, nie za bardzo wie, czemu nadać rangę i jak hierarchizować, więc wymyślił sobie np. religię albo sztukę i nadał im fikcyjną rangę. To rytuał. Religia jest dla mas, a sztuka dla elit. Jakie narzędzia ma sztuka do pobudzania rozwoju? Co to za narzędzie, jeśli to samo dzieło może być ocenione przez każdego odbiorcę inaczej? A jeśli inna ocena to i inne wnioski. Poza tym emocje — jakimże są narzędziem? Emocje to coś cholernie zwierzęcego. Wrażliwość? Na co? Proszę o konkrety, bo samo hasło do mnie nie trafia. Inspiruje? Do czego? Do hołdowania sztuce, być może. Czyli koło się zamyka. Co to jest rozwój wewnętrzny? Slogany, koleżanko, slogany. Co do ludzi nauki: czytałeś kiedyś o "trzeciej kulturze"? Chciałam tylko dowieść, ze wątłosć cielesna nie ogranicza kreatywności. Sztuka inspiruje do rozwoju wewnętrznego - zaczynasz się zastanawiać po co żyjesz, co jest ważne, uczy empatii. To wszystko ukierunkowuje działąnia człowieka w innych, bardziej utylitarnych dziedzinach zycia. Nie należy mylić religii i sztuki - religia jest poniekąd narzucona tradycją, opiera się na niej, sztuka tradycji się wyłamuje. Moim zdaniem dzięki sztuce człowiek przestaje myśleć tylko o fizycznej sferze swojego istnienia, zaczyna rozwijać się wewnętrznie. Jaki z tego zysk? Sam sobie odpowiedz, dlaczego nie jesteś imbecylem żyjącym po to by się nażreć i nie napracować zanadto. Po co piszesz, czytasz, słuchasz muzyki? Po co myślisz i czujesz? Emocje są zwierzęce - tak, ale ludzie potrafią, a przynajmniej próbują je okiełznać, nie działają wyłącznie na ich podstawie, i to odróżnia ich od zwierząt. Zastanawiają się też nad tym, co się z nimi dzieje. Czasem działają wbrew swoim emocjom. Dlaczego?... Wrazliwość na drugiego człowieka, na przykład. Sztuka potrafi "przenieść" czowieka z jego własnego swiata do świata kogoś, kto nawet nie istnieje. To wzbogaca, bo odpowiadasz na pytania, których być moze nikt Ci nigdy nie zada. A jesli zada - będzie Ci łatwiej sobie na nie odpowiedzieć. Dzięki sztuce człowiek staje wobec wyzwań, emocji, pytań, z którymi nigdy by sie nie spotkał. Gdyby nie sztuka, pewnie nie istniałyby cywilizacje, ponieważ to właśnie dzięki niej (choć nie tylko) wybiegamy do przodu, zastanawiamy się co by było gdyby itd. A także łatwiej akceptujemy odmienność, obce kultury, dostosowujemy sie do nowych sytuacji. Nie zgadzam sie z twierdzeniem, ze dorabiamy teorię do rzeczywistości. Moim zdaniem właśnie dzięki sztuce człowiek jest tym, kim jest. Czy to dobrze, czy źle - trudno powiedzieć. Ale gdyby nie sztuka nie różnilibyśmy się od zwierząt. Działąlibyśmy "automatycznie". Sztuka jest przejawem samoświadomości, świadomości swiata (na bazie którego tworzy sie inne, fikcyjne światy i byty), a to pozwala lepiej znajdować się w świecie realnym. To coś, jak trening na sucho przed prawdziwym życiem. Mało?... Pozdrawiam, j.
  8. Vacker, nie zgadzam się. Cą potrzeby inne niż tylko "praktyczne". Sztuka np. służy rozwojowi wewnętrznemu, pobudza wrażliwość, inspiruje. Słabość fizyczna często idzie z siłą "duchową" - popatrz na Hawkinga, który zmienia widzenie swiata, czy Einsteina, "dzięki" któremu powstała najbardziej niszcząca siła istniejąca obecnie na świecie. Nie wszystkie wartości są wymierne, nie wszystkie przekłądają sie bezposrednio na "fizyczną" korzyść. Sztuka kształtuje wnętrze człowieka, istotę jego człowieczeństwa. To właśnie ona odróżnia nas od zwierząt. Czy w związku z tym mozna mówić, że jest bezużyteczna?... Pozdrawiam, j.
  9. 1. mozna - wlasnie to robie. 2. co widzisz, jestes w bledzie, bo wszystko co jest w mecedecie jest do uzycia, z wyjątkiem projektu zew. i wewnetrznego, ktory jest bezużyteczny i jak najbardziej jest sztuka. Do tego sztuka tworzoną przez ludzi po akademii sztuk pieknych:). to chyba zamyka rozmowe w temacie meroli. 3. obawiam się, że trudno obalic teze, ze sztuka jest bezuzyteczna. To proste. Nawet powiedzenie "sztuka użytkowa" go nie obala. Bo jednynie składa się z użytku i sztuki. Wysiłek włożony w "użytkowność", to żemioslo, a ten w "podobanie" jest sztuką.:) pozdrawiam A więc następnym razem, gdy weźmie Cię na czytanie poczytaj instrukcję obsługi akumulatora. Skoro nie czujesz potrzeby istnienia sztuki... Pozdrawiam, j.
  10. Pióro samo nie pisze. Natomiast wiersze po prostu przyplątują się, łażą za człowiekiem i zmuszają do cieżkiej pracy ;) Poza tym - "wiersze piszą mnie" może również oznaczać, że to one kreują mnie jako osobę :) Pozdrawiam i pozostawiam temat otwarty, j.
  11. To nie ja piszę wiersze, to wiersze piszą mnie ;) Oscar, jeśli uważasz, że sztuka jest bezużyteczna, to współczuję. Pozdrawiam, j. PS. Cynizm już nie jest dżezi. Podobnie jak dekadencja i nihilizm.
  12. Jasne. Tyle, że to nie ma nic wspólnego z poezją. Często promują grafomanię i wtedy jest to wręcz szkodliwe. Pozdrawiam, j. Ja wychodzę z założenia, że jeśli ktoś stara się cokolwiek zrobić ze słowem, to to już jest jakaś wartość. Na bezrybiu i rak ryba. Jeśli ktoś się podejmuje promocji pisania w jakiejkolwiek formie, to to już sukces. Reszta zależy od poetów — jeśli ich zadowala zwycięstwo w takim konkursie i na tym poprzestają, to sami są sobie winni:) Słowo to narzędzie - można z nim robić złe i dobre rzeczy. A ludzi przekonanych o własnym geniuszu, bo kiedys coś tam wygrali w podrzędnym konkursie mam czasami dość. Zwłaszcza, gdy obrażają sie, ze nie chcę ich zaprosić na Nadmorskie w roli gwiazd. Potrafią być zarówno nachalni, jak i bezczelni. Choć oczywiście każda inicjatywa jest ważna. Tyle, że czasem przynosi skutki odwrotne od zamierzonych. Pozdr., j.
  13. To prawda - p. Marian jest niesamowity. Podobnie jak szanowne jury. W tym roku był jeszcze turniej strzelecki (z łuku i kuszy) dla poetów i poetek na dziedzińcu zamku. A za gratulacje dziekuję bardzo, dygając pięknie :) Pozdrawiam i również gratuluję, j.
  14. No pewnie, że tak. Z pewnością gwarantuja dobry poziom folklorystyczno-humorystyczno-zadęciowy :) Z pewnością ci ludzie się starają i to jest ważne. Jasne. Tyle, że to nie ma nic wspólnego z poezją. Często promują grafomanię i wtedy jest to wręcz szkodliwe. Pozdrawiam, j.
  15. to jest folklor, to urocze i potrzebne:) No pewnie, że tak. Z pewnością gwarantuja dobry poziom folklorystyczno-humorystyczno-zadęciowy :)
  16. Jejku, można wymieniać godzinami... Najlepsze (kolejność przypadkowa): Tolkien - cały John Irving (też cały) Ian McEwan - cały, ze szczególnym uwzględnieniem Cement garden, Amsterdam, Comfort of strangers A lasy wiecznie śpiewają - Trygve Gulbranssen Dżuma - Camus Proces - Kafka Pratchett - cały A.A. Milne - Dwoje ludzi i Kubuś Puchatek oczywiście Hamlet - Szekspir Zbrodnia i kara - Dostojewski Beowulf - autor nieznany Wichrowe wzgórza - E. Bronte Solaris - Lem Kompleks Portnoya - Phillip Roth Zwrotnik Raka - Henry Miller Malowany Ptak - Kosiński Najgorsze: Anioły nie płaczą - nie znam autora - dostałam kiedyś od szefa na imieniny, dramat i żenada Pan Tadeusz - kicz absolutny Nad Niemnem - Orzeszkowa Wojna i pokój - Tołstoja a z zasady nie czytam złych książek, bo szkoda czasu :) Pozdrawiam, j.
  17. Byłam w Świdwinie - masz rację, Bezet. To dobry konkurs, z niesamowitą atmosferą, kompetentnym jury składającym się z poetów, charyzmatycznym organizatorem, towarzyszą mu warsztaty i wiele imprez towarzyszących. Poza tym - dobre, konkretne nagrody, zwrot kosztów dla laureatów, dwudniowa impreza i cały czas opieka organizatorów. Wspólne posiłki z jury, wspólny hotel, bardzo miła atmosfera i możliwość zawarcia wielu interesujących znajomości. Laureaci są wręcz rozpieszczani przez organizatorów. Do tego niesamowity Krąg Poetów - na baszcie zamku, wieczorem, świece, grzane wino i tylko jury, laureaci i ich poezja. Bez komentarzy, bez wstępów, każdy czyta jeden wiersz. A poziom konkursu - całkiem niezły. Są jeszcze inne konkursy, w których poziom jest wysoki. Czerwona Róża w Gdańsku (najstarszy konkurs poetycki w Polsce), Bieriezin w Łodzi, Rilke w Sopocie... Rzeczywiście, warto sprawdzić, kto jest w jury i kto wcześniej wygrywał. Konkursy, w których w jury jest pani Jadzia z biblioteki, burmistrz, radny i pani Stasia lokalna poetka okolicznościowa raczej nie gwarantują dobrego poziomu. Pozdrawiam, j.
  18. Nie powiedziałam, że są odniesienia do wojny. Powiedziałam, że jest wielowarstwowa. Dla mnie jest. Tolkien odcinał się od porównań do ówczesnej sytuacji politycznej - nienawidził polityki i wojen, nie dziwię się, ze wkurzało go doszukiwanie się tego typu porównań. Ja tam widzę wielowarstwowość postaci (nawet Gandalf powiedział o hobbitach, ze po jednym dniu masz wrażenie, że znasz je na wylot, a po wielu latach potrafią cię zaskoczyć), świata, historii, którą opowiada. Podziwiam mądrość tej książki, prawdę, często trudną do przyjęcia. Ta książka nie jest bajką - jest baśnią. I też nie do końca. Tolkien celowo powiedział to, co przytoczyłeś - nie chciał, żeby zrobiono z niego wieszcza (był bardzo skromnym człowiekiem, nie zapominaj o tym), nie chciał, żeby wciśnięto książkę w schemat "Sauron=Hitler". To zamykało by drogę do wazniejszych przesłań i wręcz umniejszyło by znaczenie książki. To miała być mitologia - objaśnienie świata, zbiór mądrości, przekazane w formie legend. I tym jest. Pozdrawiam, j.
  19. Sapkowskiemu niestety bliżej jest do czytadła.Tolkien jest dla tych, którzy szukają w prozie odrobiny poezji. P{odobnie jak poezja twórczość Tolkiena jest wielowarstwowa, wieloznaczeniowa, trudna w odbiorze. No, chyba, ze ktoś potraktuje ją jako bajkę o krasnoludkach. Władcę przeczytałam przez trzy dni i miałam wrażenie, że przenoszę się gdzieś do innego świata. Sapkowski przy nim to jak Christie przy Biblii. Pewnie - jest pisany trudnym językiem, ale to akurat jest dla mnie zaletą, bo stanowi dla mnie wyzwanie. Za to śpiewność, poetyka i bogactwo tego języka są powalające. Książka jest jak podróż, o której opowiada, i podobnie jak podróż ma momenty wartkiej akcji, ale również wyciszenia. Wszystkich, którzy nie mogą przebrnać odsyłam do "Imienia róży", o której to książce autor powiedział: kto nie jest w stanie przebrnać przez pierwsze 100 stron nie jest godzien, by czytać dalej. Tolkien stworzył cały świat dla swojej książki, stworzył mitologię, jego dopracowanie każdego szczegółu zapewnia książce autentyczność, której nie mają autorzy opierający swoje książki o świat realny ponieważ nie znają go do końca. Tolkien dla swojego swiata był Bogiem. Często drażni mnie w książkach, których akcja toczy się w czasach historycznych ukształtowanie bohaterów we współczesny sposób. Nawet, jeśli mówia językiem staropolskim (a nie mówią, bo niewielu by go zrozumiało, stosują tylko pewne ogólnie znane staropolskie zwroty) zachowują się jak ludzie współcześni. Są jak przebrani aktorzy. Nieautentyczni. Wystarczy porównać język Paska (tego od pamiętników) z jakimkolwiek współcześnie napisanym po staropolsku dziełem. Tolkien stworzył swój język, tak, aby był zrozumiały dla współćzesnych i nie bawi się w udawanie, że pisze po staroangielsku. Jeśli komuś przeszkadza archaiczność języka czy prowadzenia akcji - współczuję. Traci bowiem kontakt z wieloma genialnymi pozycjami literatury tylko dlatego, ze zostały napisane 100 lub więcej lat temu. Zostają mu pozycje współczesne lub czytadła. Będzie miał problemy z Poza tym, żeby nie było wątpliwości: uwielbiam Pratchetta, Piekarę. Niezła była Achaja Ziemiańskiego i Czarem i smokiem Pawlaka. To są niezłe czytadła. Ale nie wielka literatura. Za 100 lat nikt nie będzie o nich (może z wyjatkiem Pratchetta) pamiętał. Tolkien ich przetrwa. Pozdrawiam, j.
  20. Wiersz nie jest teorią. To tylko takie zastanawianie się peela nad istotą czasu, życia, no i w ogóle... :) Dzięki :) Pozdrawiam serdecznie, j.
  21. Poniekąd. Bo peel zawsze jest albo w niewłaściwym miejscu albo w niewłaściwym czasie. Nigdy nie trafia we właściwe miejsce o własciwym czasie :)
  22. Tolkien. Sapkowski wysiada przy nim, jeśli chodzi o tworzenie realiów. Jest za to łatwiejszy w czytaniu, bo napisany współcześnie, a więc stosuje tzw. "szybki montaż", taka literacka teledyskowość. Mistrz Tolkien jest lepszy konstrukcyjnie, językowo (styl, zwłaszcza w tłumaczeniu Skibniewskiej, no i oczywiście w oryginale). Nienachalność jezyka i fabuły, oraz całe "zaplecze" książki sprawiają, że nie widzę dla niego konkurencji. Pozdrawiam, j.
  23. Wskazówki maja rózne znaczenia :) Nie może być "i" - "by" wskazuje celowość działania, "i" - równoważność, równoczesność. Zatrzymujesz się, by trafić we właściwy punkt - to coś, jak wysiadanie na właściwej stacji. A na cyferblacie spotykają się nie wskazówki (bywają zegary bez wskazówek) tylko czas i przestrzeń. To jedyny punkt, w którym się, wg peela, spotykają. No a przecinków nie stosuję z zasady :) Ponieważ albo trzeba je stosować wszędzie, albo nigdzie, a czasami przecinek w konkretnym miejscu narzuca interpretację. Dzięki za wnikliwość :) Pozdrawiam serdecznie, j.
  24. :))) Hmmm, chyba mam deja vu :) Pozdrawiam, j.
  25. podobno czas się nie liczy. czas się numeruje żeby drgnienie firanki nie wyprzedziło ręki na klamce. żeby wiedzieć na którym rogu się zatrzymać by trafić we właściwy punkt przestrzeń i tak ma plany tylko na wczoraj na miłość jest czas tylko nie ma miejsca albo jest miejsce tylko nie ma czasu czas z przestrzenią spotykają się na cyferblacie. bez grawitacji wskazówek brak.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...