Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'zwierzę' .
-
Czasem, spacerując po łąkach oraz lasach. Potrafię ujrzeć jak żyli nasi przodkowie tysiące lat temu. Zamykam oczy i otwiera się przede mną inny świat. Nastaje poranek w pewnej dolinie górskiej w południowej Europie pokrytej mała warstwą śniegu. Gdzie znajduję się tymczasowa posiadłość pewnego klanu. Z wielkiego okrągłego namiotu wykonanego ze skór wielkich bestii. Wychodzi paru mężczyzn, wyruszają oni na grupowe polowanie, na daleką podróż aby upolować jakąś olbrzymią zdobycz. Z przodu tej grupy idzie facet około czterdziestoletni. Nosi on długą czarną brodę oraz bliznę która dzieli jego poważną twarz na pół. To lider tej grupy. Wybrany przez nich nie przez szereg nierealnych obietnic, a dlatego że to silny oraz mężny człowiek. Zdolny do zaprowadzenia grupy do szczęścia oraz dobrobytu. W międzyczasie kobiety zostają z dziećmi w namiocie. Przynoszą drewno na opał, zbierają zioła, suszą skóry. Ale nie są one słabe, nie raz muszą polować na króliki, jelenie czy renifery. Zostaje też z nimi ktokolwiek bardziej poważniej ranny. Dbają oni o rannych i chorych, bo wiedzą że kiedy już będzie lepiej to oni im pomogą. Ich przodkowie przebyli setki kilometrów. Starcy opowiadają młodszym o dalekich oraz gorących ziemiach pełnych egzotycznych zwierząt. Sami ich nie widzieli choć im też lata temu starsi opowiadali. Niektórzy członkowie plemienia są lekko inni od reszty. Jaśniejsi, czasem rudzi. Z lekko większymi głowami oraz grubszymi kośćmi. Są to dzieci stałych bywalców tej rodziny oraz ludów które zastali w tym regionie, ludzi innych lecz w istocie rzeczy takich samych. Ich różnice są niewidzialne dla reszty, pomocna dłoń to pomocna dłoń i nieważne że może być krótsza. I tak patrząc na naszych dalekich pra dziadków i pra babcie. Po wielu mileniach ewolucji mogę stwierdzić że staliśmy się zupełnie jak ten starszy mamut którego nasi przodkowie oddzielali od reszty stada aby upolować. K.P 02.08.2023
-
Już nic nie chcesz ode mnie. Odchodzisz. Pomału, po cichu, niepostrzeżenie... Gaśniesz. Choć ptaki nie zamilkną, kwiaty nie zwiędną, a Syzyf swego głazu wtaczać nie przestanie, bo ty umierasz. Taka cisza nastanie, którą tylko ja usłyszę
-
Wchodzi sobie świnka do korytka. Wolno. Nieśmiało paluszkami. Potem brzuszkiem, Potem kopytkami. Tarza się. Mruczy, i Uśmiecha. I szepcze sobie z wielkim zamarzeniem: Ja też bym chciała być jedzeniem.