Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'wiersz gotowy' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 3 wyniki

  1. Ostatnia zima była za krótka, Więc tą, Wydłużmy powolnymi pocałunkami
  2. Chciałabym pojechać nad morze, Poczuć jego zapach, Usłyszeć mewy, Ten ostatni raz, Utopić się wnim, Tak jak topiłam się w jego ramionach, Znowu poczuć gorzki smak, Łez i morza, Ten ostatni raz
  3. Spętany jestem sidłami, każ mi. Przewracam się, między krzewami. Nie ma Boga z nami, w pustce pozostawieni sobie sami. Kiedyś okryci nadzieją wielkimi płatami. Teraz marny koniec nasz, zbliża się. Wielkimi krokami. Poniewiera mnie wiatr, miotając w odmęty ciemni. Stojący obok ludzie jak pachołki, są bierni. Kończyny diabła przeszywają powoli. Bycie tak wyalienowanym, że brak światła we własnej melancholii. Skłaniam się ku śmierci, nogę brudzę w grobie. Myśli czarne jak smoła w mej pustej głowie. Na dziewiątym piętrze, stojąc przy oknie, wdycham ostatnie opary życia. Beztrosko spadając sobie. Był to czyn wielkiego kalibru. Teraz po mnie ani słychu, bardziej widu. Kilka metrów niżej, na chodniku. Jestem Bogiem własnego przybytku, w którym ludzie wyżynają się, jak świnie, po cichu. Będę rzucać ich, jak te kamienie na szaniec, głupku. Jestem tego pewny, jest to ostatnie skinięcie, więcej wierszy nie będzie. Już czas zacząć przedstawienie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...