Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'mama' .
-
Nie mam już dzisiaj gdzie do Ciebie pójść, i nic mi już nie napiszesz. Chociaż tak czekam że zadzwonisz znów, to Ciebie już nie usłyszę... Tak mi zniknęłaś, nigdzie Cię nie ma, z uporczywością okrutną. Lecz wypatruję i nasłuchuję, może pojawisz się jutro… Wybacz mi mamo, bardzo mi ciężko, zawsze tu byłaś i blisko. Nagle po cichu gdzieś odpłynęłaś, tęsknota zabija wszystko... Ale iść muszę drogą samotną, ciągle na klęczki upadam. Ty gdzieś w niebiosach w wiecznej radości ja świat na nowo układam. Przepraszam mamo, że wciąż zastygam, paląc Ci świeczki na grobie. Uwierzyć trudno bo pełnią żyłaś, pustka została po Tobie. I dzień i w nocy łzy ciężkie płyną by drążyć w sercu jak w skale. Pędzą tygodnie, lecą miesiące, a czas nie leczy mnie wcale. Może już nie chcę odpychać bólu, skoro tak wiernie jest ze mną. Lecz wszystko Bogu oddaję wierząc, że nie jest nadaremno. * Święto Wszystkich Świętych 2024r.
- 10 odpowiedzi
-
7
-
Marzyła cały dzień, Żeby się położyć, Teraz cały ten czas, Wieko nad nią ciąży. Pięć cyprysów uformowanych na kształt pięciu wdów wbijały wzrok w ziemię. W dole już leżała jej trumna, zwykła i skromna, zupełnie jak jej dusza. Pudło z ciałem leżało tak nisko, że wydawało się, że mgła tworzy tam całun. Nie padało. Tak jak chciała. Do wzroku tego, gdzie litości dała, I do tego, że na jej skroni znamię, Że życia nie miała, Tęskno mi, Panie. Za dłońmi co delikatne skarcenie, Podarowała mi za wczasu tanie Rady, co serca drgnienie, Tęskno mi, Panie. Każdy co kilka słów uronił łzę, ja natomiast co kilka łez wydusiłem słowo. Nie było ono dobre, ani też złe. Było odpowiednie. Tak jak chciała. Żałuję tych dni Co mogłem, a jednak zrezygnowałem, W koszmarach jako nadzieja się śnisz, Do domu nie zawsze wracałem. Wychowałaś jak uczyć, Jak należycie traktować damę, A ja dumnie nie zawstydzę się, Że miałem mamę.
-
Znowu pachną dzikie kwiaty bzu miodem i wiosenną miłością i choć czuję, to nie cieszy nic oddycham i płonę żałością. Wciąż zamieram blednę dzień po dniu ze smutkiem dzień i noc w objęciach, już zupełnie brakuje mi słów to cierpienie nie do pojęcia. Gdybym mogła uratować Cię jakąś walką, nieziemską siłą to bym była zażarta jak lew i nic tego by nie zmieniło. Lecz Ty znikasz, co dzień mam Cię mniej choć kurczowo trzymam za rękę ta bezradność jest niczym mój cień, czuję, że moje serce pęknie. Jeszcze wczoraj śmiałaś się i moc z twego ciała, duszy tryskała, a dziś płyniesz w jakąś mglistą dal, ja stoję jak skruszona skała. Gdybyś Boże podarować mógł jeszcze parę wiosen mej mamie... Lecz ja godzę się na wolę Twą choć jak gałąź dusza się łamie. Znowu pachną dzikie kwiaty bzu i skowronek śpiewa radośnie, a ja płaczę i brakuje tchu, ta wiosna wygląda żałośnie.
- 10 odpowiedzi
-
15
-
- cierpienie
- smutek
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Raz młodzieniec mistrzowi taki problem zgłosił, - Moja żona i matka ledwo co się znoszą. - Jeśli nie wiesz po której należy stać stronie, to ci powiem. że wsparcia udziela się żonie.
-
Ile kroków zrobiłem? Usiadłem na kamieniu milowym. W ciszy wspominam przeszłą drogę, By nie zapomnieć za chwilę. Mama. Gwiazda Polarna nieba. Jest przy każdym moim kroku. Uczyła wierzyć Bogu. Więcej mi słów nie trzeba. Dzieciństwo. Zdarte kolana i wyobraźnia. Nieśmiertelna ciekawość. Nigdy człowiek nie miał dość. I miłość. Też była ważna. Młodość jak kliper herbaciany Przez burze i flauty Kochając szanty. Smutek leczyła mama. Potem cały świat. Otworzył się piękny. Serce biło i kochało jak szalone. Jedną po drugiej traciło żonę. A później mroczne zabiły bębny. Zanim czerw uderzył zrywając aorty, Dotknąłem nieba, słuchałem Boga, Dwa serca otuliła miłość błoga, Razem zwiedzaliśmy wielkie świata porty. Wtedy uderzył. Wszystko w pył. Kosmos był. Żył. Policzyć je było najprościej. Tyle zrobiłem kroków. Wszystkie były ku Bogu. Pół kroku mi tylko brak do miłości.
- 1 odpowiedź
-
- resume
- droga życia
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Złote pióro Złote strony Ludzkie strony Każde strony bliskie Tej osoby czystej Dziś przechodzą czyściec Wywalone liście Fraktale spadły z drzewa Nic więcej już nie trzeba A.K.B
-
Zapakuj mi garnki proszę, może złotych kropli z łyżkę. Zapakuj też proszę, czerwone symbole dojrzałości, pomidory z tych ogrodów. Zapakuj mi garść odwagi, bo tych widm mi drogi wrą. Spakuj mamo krzaki jagód, bym nie czuł, a widział. Pomidory, wspinaczka po kościach altan. Symbol zdarzeń, tych ostatnich. Niech czerwień tuli do snu, Niech czerwień wyprawi do życia. Boję się, że zgniją wszystkie, zduszone lasem płytkowym. Wiatrem szarpią włosy, clematisy więdną z wolna. Spakuj odrobinę ciepła, tu od morza mrozem ciągnie. Brata mam, to jedna dłoń ku górze. Tu muszę się ciągle bić, pisać prace. Zdawać sprawozdania, protokoły myśli składać. Tu muszę być taki piękny, włosy przystrzyżone, karmię się, tym co słone.
-
Tata- zwykly tata Wielka mi strata. Jedyne czego nie sknocil To faktu, ze mnie spsocil. I to jego najwiekszy jest wyczyn, Wiecej do dumy nie widze przyczyn. Nie dojrzal jednak do ojca roli, Od gaworzenia ze mna inne rozrywki woli. Wazniejsza wolnosc, swawola, dziecko zrozumie ze to nie byla pora... Nie pora na butle, pampersy czy bajki, wolalby z kolegami pod blokiem fajki. I czas mu tak mija, a ja sobie rosne. Rosne i patrze. Patrze i slucham. Slucham jak mama placze do babci ze ciezko bywa, a on jak juz jest to odpoczywa. Gdy wola mnie czasem to biegne radosnie choc on chce tylko oznajmic zalosnie ze znowu wazniejsze sa sprawy inne , robi mi w sercu malutka blizne. Blizne na bliznie wykraja powoli, a dotyk mamy jak masc wszystko goi. Mama przytuli, poczyta bajki i pojdzie ze mna do kolezanki. Nauczy kolorow, pozniej literek, gdy mam ochote zrobi deserek. Tak wlasnie swiat ten jest zbudowany, kontrast w rodzinie jest zachowany. Pamietaj jednak mamo i ojcze, dziecko ma glowe i umie ocenic kto dobro niesie, a kto powinien sie zmienic.
-
Maminsynek W tę sobotę, znów, niestety Stach nie pójdzie na balety, bo mu mama nie pozwala z rudą Izą się zadawać. To kobita nie dla niego; że ją kocha – i co z tego? trzeba działać pragmatycznie jej uroda - kiedyś zniknie a charakter ma paskudny synku, bądźże rezolutny i zaufaj swojej mamie, która nigdy cię nie skłamie. Odpuść sobie rudą pindę. Przecież wkoło są też inne i czarnulki, i blondynki płowe, siwe i szatynki. Przecież rude, to fałszywe Jak ja widzę tą jej grzywę, mam ochotę ją podpalić. Synku – co innego zalicz. Stach dla disco zrobi wszystko dał więc spokój z rudą Izką i zakochał się w tej Gieni, którą mama bardzo ceni.
-
...i przed północą preludia Pana Chopina
befana_di_campi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Twój płytki oddech cykaniem pasikonika w moim pokoju Obudzisz się – Mamuś? Kropla za kropelką zamiast medykamentu kapią do miareczki łzy Drżą bezradne ręce - - - - - - - - - - - - - - - - - - A Ten Który zatrzymuje wahadła serc bandażuje mi znowu przedziurawioną duszę