Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'list' .
-
https://youtu.be/jKdoHR8AXw8?si=8KxvZjn_Mv7dPIkA
-
Wybacz mi ciszę, Czasem jest milczeć lepiej, Gdy znów szarpią emocje, I nie wiesz gdzie twoje miejsce, A wszystko, co kochasz, Rozbija ci serce, jak wazon, A słowa przepraszam, już nic nie znaczą, znasz to? Był październikowy wieczór, Pisałem wtedy list, Teraz list-opad, Wiem, że list dotarł, Nie ważne co będzie dalej, Wiem, że już nic po nas, Dziś już wiem, że gwiazdy kłamią, Chyba dlatego zawsze chcieliśmy być ponad, Zawsze patrzyliśmy w niebo, Myślami na peryferiach spraw, Teraz patrzę na nie sam, Czekam, na jakiś twój znak, Wiem, że przyjdzie czas, na razie muszę zwalczyć te, Myśli jesienne, które kłębią się w głowie, By nie zatarły tych, szlaków po tobie, Życie to tylko moment, długo hodowałem fobie, Od zawsze walczyłem słowem, a dziś oddaje nim hołd.
- 7 odpowiedzi
-
12
-
- październikowy
- list
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
TAKIE SOBIE WYPOCINY, MOŻE WAM SIE SPODOBAJĄ (przepraszam a wszystkie literówki) Nim wzięłam z jej upiornych dłoni kopertę, moją uwagę przykuł uśmiech. Był on nadwyraz sztuczny jak usta cioci Beti. Na moje nieudolstwo w końcu otworzyłam i wyciągnęłam zdobiony list. - Wy jeszcze tego nie czytaliście? - zapytałam sarkastycznie z jak zawsze kamienną twarzą. - A jeśli to nie jest miła wiadomość? - przerwałam kładąc z impetem pustą kopertę na kawowy stolik. - A co jeśli będzie napisane, że dziadek Gerwazy zmartwychwstał? - podniesłam wzrok na moje ofiary. - Nie! - krzyknęli równocześnie ojciec z babcią, z lekka podnosząc się. A ja już miałam kolejny szantaż na języku. - Albo wezwanie do wojska. Ups! Czy ja to powiedziałam? Chyba tak, bo Pugsley spadł z sofy i zaczął się miotać. Tak jak zawsze dostawał wstrząsu na tę myśl. - Tylko nie wojsko! - krzyknął w opętaniu, drapiąc co popadnie. A ja drapałam struny nerwowe matki śmiejąc się głęboko w jednej komórce mózgowej. - Nie chcę znów na Sybir! - nie dawał nikomu do siebie podejść. - Weź głęboki wdech Pugsley! - zainterweniował wujek Fester. - Po prostu czytaj. - Odparła Matka, wskazując swoim długim palcem poskładaną kartkę papieru. Tajemniczą kartkę, która jest powodem mego niezadowolenia. Chyba muszę otworzyć puszkę Pandory. - A więc, - rozłożyłam list i zaczęłam czytać. - To zaproszenie. - zdołałam oznajmić przełykając ślinę. - Czytaj. - kazała. Pugsley popatrzył na mnie ze świeczkami w oczach. Wujek Fester poklepywał go po plecach. Kocham znęcać się nad nim psychicznie. Jednak zaproszenie nie może tyle czekać, prawna opiekunka chyba też. Zaciskała swoimi szponami krawędź wygodnej staroświeckiej sofy. A w diabelskim wzroku odbijał się płomień z kominka. Zaczęłam bez żadnego zaangażowania. - Dnia roku pańskiego, 20 grudnia 2022 roku, odbędzie się 139 zjazd rodzin Addamsow na gwiazdkę. - W głowie zaświtała czerwona dioda, wykrywająca kłamstwo. Bardzo dużo kłamstw. Kontynuowałam. - Wiedząc, że wasza rodzina zawsze odrzuca propozycje zaproszenia, prosimy o niezwłoczną odpowiedź czy i w tym roku też tak będzie. Podpisano, Ebenezer Addams. - skończyłam z zamiarem podarcia tej kartki, ale rodzicielka ostrożnie wyjęła ją z moich dłoni patrząc oczami chciwości. Na ten moment przychodzila mi tylko jedna myśl, a raczej słowo. Słowo na ten moment to CHIENA. - Nie, nie odrzucamy w tym roku zaproszenia. - podyktowała i napisała na odwrocie kartki. A ja udałam się w powrotną podróż po schodach. - Nie chcesz wiedzieć? - zapytała patetycznym tonem. - Tak, chce wiedzieć. - odwróciłam się. - I się dowiem 20 grudnia. - zakończyłam ciszą, stąpając do swojego pokoju. Pokój Wednesday: - Co robisz? - weszłam do swojego przytułku jak zawsze. Rączka zaczął nieopamiętanie klepać o krawędź wydrapanego biurka. - Ja cię nie straszę, tylko wchodzę do własnego pokoju. A ty masz ten przywilej przesiadywania w nim i ... - zerknełam na okładkę magazynu. - i masz przywilej przeglądania magazynów z kremami do dłoni. - Dokończyłam z rozczarowaniem w głosie. Dłoń zaczęła stukać palcami naprzemiennie w harmonijnym stylu. - Niczym się nie martwię. - Usiadłam na twardym łóżku o on przestał stukać. - Naprawdę niczym się nie martwię. Po prostu jestem lekko zdezorientowana. - stuknął serdecznym palcem. - No bo moja rodzicielka zepsuła mi plany na te święta. - wstałam, a rąsia sobie klepnął. - No jak to jak? Normalnie w te święta wyjeżdżamy. Szczerze powiedziawszy nie wiem gdzie, ale wiem po co. Wyjeżdżamy na mdławe rodzinne spotkanie. - rączka przewrócił się na drugą stronę. - Co proponujesz? - rąsia wstał. - Że niby ja mam ten nudny bal ożywić? Przecież wiesz, że ja jestem na wpół martwa, a cyrograf podpisałam w wieku trzech lat. - Z kim tak rozmawiasz? - usłyszałam zza drzwi Pugsleya. Stanęłam na środku mojego nadpalonego dywanu. - Z moimi jaźniami. Wszystkie zgodnie żałują, że nie zrzuciły cię z balkonu gdy miałam 4 lata. - odparłam patrząc się na Rąsie. - Acha. - ruszył się spod drzwi. - A ty co? ... Przeglądaj te swoje magazyny. - wskazałam na stos papieru. Rąsia coś tam machnął i się odwrócił tyłem. Życie jest zbyt uporczliwe, aby żyć. Grzebałam w szufladzie rozmyślając. Nie mam pojęcia czego tam szukałam, zawsze z uporczliwymi myślami pomagało mi grzebanie. Jednak szuflada pełna syfu nie jest w stu procentach odzwierciedlić zwłok kota. Gdybym wiedziała gdzie to jest poczytałabym o tym miejscu, i przygotowała się psychicznie. A może.. - Muszę się dowiedzieć gdzie to jest. - rąsia nawet nie drgnął. - cena jest wysoka. - dodałam a on nachylił się w moim kierunku. - Zrobię ci pedicure. - dłoń powolnie klepnęła trzy razy. - Nie szantażuj. Bo zrobię wszystko sama, a ty pedicure nie będziesz mieć. - określiłam granicę. Rąsia wstał, zeskoczył z biurka i popędził obrażony za drzwi. - Cholera. - popatrzyłam na otwarty katalog, który przed chwilą czytał Rączka. - A zatem muszę udawać dobrą córkę, aby uzyskać informacje. - zabolało. Z moimi relacjami międzyludzkimi to może być trudne. Nie lubię być lalką rodziców, lalki są słabe i ucina się im głowy. Co do czego, nie chce stracić głowy, bo to słaba śmierć. Podczas śmierci trzeba cierpieć, bo to śmierć. Rąsia wszedł i podał kartkę z napisanym adresem. Zaskoczona nie dowierzałam, że jest taki naiwny i za jeden pedicure jest wstanie tyle dla mnie zrobić. - Skąd to wziąłeś? - machnął - Tajemnica? Jak sobie to czytam to brzmi jak jakaś północ Kanady. - Rąsia stuka. - Mówisz że to jest północ Kanady? Przecież tam będzie noc polarna. - Rączka stuknął małym palcem o posadzkę. - Już ci robię te pedicure. - westchnęłam z niezadowolenia idąc po potrzebne przybory. Tak, mam przybory do pielęgnacji swoich paznokci. To, że jestem Addamsem to nie znaczy, że mam chodzić jak fleja.
-
Dzień dobry! Piszę do ciebie mój przyjacielu. Ponieważ zdaje sobie w pełni sprawę z sytuacji jaka nas nastała. Musieliśmy się rozejść, w pełni to rozumiem i szanuję. Dlatego też chce przyprawić ten akt konieczny o coś bardziej żywego. Z mieszanki Niemieckiego przypadku i Włoskiej perfekcji narodziło się pewnego dnia dziecko, które było jakże niezwykłe. Mowa tu oczywiście o tobie. Wychowany w krainie południa, znałeś jednak dobrze mroki północy. Chociaż dalej potrafiłeś powiedzieć że w życiu brakuje zimna. Trawa z daleka wydaje się zawsze zdrowsza. Tak mówią ludzie, znalazłem jednak dowód który obala tę tezę. Ty do którego adresuje ten zlepek słów sam w swym zdumiewającym pięknie jesteś potwierdzeniem mej teorii. Pamiętam to jak dziś. Ty też pamiętasz, chociaż wiem że będziesz to wypierać. Anioły z niebios najpiękniejsze do ciebie przybyły i pokazały ci całą prawdę. Niestety ty nie powtarzałeś ich gestów dobrowolnie. Bo myślałeś że sam do tego dojdziesz. Taki jest właśnie problem człowieka urodzonego do perfekcji. Spogląda na świat z góry lecz aby wspiąć się na sam szczyt musi się tam wdrapać. Nie czuję wstrętu do tego oczywiście. Podziwiam twe piękno z samego dołu schodów. Od twej wręcz bajecznej postawy do twego serca porównywalnego ze złotem władców Mali. Tylko przeszkadza mi fakt iż przed tobą są dwa schody które dzielą cię od Boskiej perfekcji. Nie popełniam tu bluźnierstwa. Jako iż Bóg stworzył nas na swe podobieństwo. Gdzie ty byłeś jego wzorcem najwyższej klasy w jego warsztacie. Nie myśl że mam ci za złe zakończenie naszej przyjaźni. Powód rozstania jest naturalny (nie śmiertelny) i wręcz genetyczny. Ciekawi mnie poprostu to że człowiek potrafi odrzucić to co dobre, naturalne i bez wad. Aby tylko uratować rzecz sztuczną, anarchiczną i niefunkcjonalną. Tak też cię żegnam serdecznie drogi przyjacielu. I życzę ci wszystkiego dobrego w świecie który jeszcze nie raz uświadomi cię, co możesz osiągnąć jeśli tylko będziesz tego chciał. Kamil.P 2.01.2023
-
0
-
- list
- przyjaciel
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wystarczy przywołać incipit Wersetów wewnętrznie rozdartych Strzelistych jak dachy bazylik Zatartych na kartach przed laty Wystarczy zabłądzić nad Tamtą Kopertą i dziełem przypadku Odemknąć, nadczytać i zamknąć Pochować Nadawcę w zanadrzu Powtarzać, że było przepadło Choć rozum odmiennie dyktuje Wpychają się zgłoski pod skórę I tak już w człowieku zostają
-
piszę list do cb smsem piszę wszystko co chciałem powiedzieć ale zbyt się bałem wszystko co nie umiało przejść przez moje gardło przechodzi przez palce i klawiaturę nie chcę się rozmyślić więc szybko wciskam wyślij wiadomość wysłana... stoję przed tb wirtualnie obnażony z wciąż bijącym sercem w wyciągniętej dłoni i duszą na ramieniu wpatruję się w oczy twojego awatara odczytałaś... czekam na cb na twoją odpowiedź na ukojenie dla serca lub cios jestem gotowy cały świat dookoła już zniknął istnieje tylko ten ekran w mojej dłoni piszesz...
-
SPOWIEDNIK PIĄTY Głupi KLECHO!!! NIE-NAWIDZĘ MĘŻCZYZN!!! NIE CIERPIĘ KSIĘŻY!!! NIE UFAM BOGU!!! Gdyby Jezus żył naprawdę i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia na 100% byłby KOBIETĄ napisałam tak gdyż moje doświadczenia życiowe skrzywdziły moje postrzeganie kobiecości czy rozumiesz co mam na myśli? z pogardą A. GŁUPIA BABO!!! SIOSTRO to Twoje myśli i po cholerę mam je rozumieć? to, że nienawidzisz i obarczasz TYM wszystkich dookoła ROZUMIEM!!! sam też nienawidzę LEKARZA gdy udaje, że LECZY NAUCZYCIELA gdy sra na to, jak NAUCZA POLICJANTA który jest większym GANGSTEREM niż sam AL CAPONE POLITYKA udającego KOMIKA zamknij oczy i wyobraź sobie KOBIETĘ „…krucze warkocze, ciało pachnące suknia jedwabna usta gorące pończoszki białe, małe motylki ponętne nogi błyszczące szpilki…” i weź dołóż do tego 100 kg drewna na plecy postaw przed nią górkę i każ jej tam włazić pozdrawiam Cię z całego serca SAMCZEGO SERCA a może smoczego SERCA
-
wciąż pamiętam jak moje piersi obrzmiałe łagodnie skrapiałeś pocałunkami a wokół kwitły jabłonie i zamykały nam oczy płatkami pokazałam ci niebo zielone pachnące lasu zapachem mówiłeś, że będzie pocztówką zamkniętą w świerszczy iskrach treścią w zielonych listach dziś echem się niesie męski ton przelśniewa postać z lustra i w ręku pomiętą kartkę mam choć przecież pusta
-
wciąż pamiętam jak moje piersi obrzmiałe łagodnie skrapiałeś pocałunkami a wokół kwitły jabłonie i zamykały nam oczy płatkami pokazałam ci niebo zielone przesiąknięte lasu zapachem mówiłeś, że będzie pocztówką zamkniętą w świerszczy iskrach treścią w zielonych listach dziś kładzie się echem wilgoć-klin języka w moich ustach a w ręku bez słów tkwi kartka pusta