Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'legenda' .
-
Raz podniesie habra a czasem też bratka Lubi zbierać kwiaty ta piękna Agatka Wianuszek zielony skromnie zdobi skronie Mogłaby ta nimfa zasiąść i na tronie Lecz nie myśli o tym z zaświatów jej siła Kto ją zauważy temuż też mogiła Biega wieczorami w zwiewnej sukieneczce Przez zamglone łąki po wąskiej kładeczce Tam gdzie boso stąpi lilja wzejdzie zaraz A gdy już przebiegnie cichną ptaki naraz Bielutkie ramiona prawie świecą w mroku Pukle ciemnych włosów splecione w warkoczu Tak się stało w maju przed kilkoma laty Za późno przybyły silne ręce taty Gdy ją wydarł rzece duch uleciał w łąki Nie chciał do Światłości nie chciał znieść rozłąki Kowalskiego syna serce jej kochało A kiedy wyjechał to nie zapomniało I w rozpaczy w gniewie zawiodło Agatkę Po piaszczystym brzegu na nadrzeczną kładkę @goździkPodziękowania!
-
Ballada Słuchajcie mojej ballady dziatki, I wy słuchajcie młodzieży. Śpiewały waszym ją babkom matki I wam ją śpiewać należy. Gdy bogiem było słońce nad nami, Puszcze jak morza zielone, Biły w widnokrąg liści falami Buczyną, wiązem spienione. Gdy chleb pszeniczny był wagi złota, Gdy świat się kąpał w piosence, Gdy kiedy kogo naszła ochota Na przełaj gnał ku jutrzence. Za tamtych wiosen, razu pewnego Mrok nocy przecięła łuna Z słupa światłości, rdzawobiałego Niczym od ciosu pioruna. Cisza zapadła aż do świtania. Co zaszło z ludzi nikt nie wie. Matka wyjść dzieciom z chaty zabrania. Kto mąż, się zbiera przy drzewie. Był to prastary dąb rozłożysty; Własność samego Peruna. W jego pobliżu stanął słup krwisty, To tam zrodziła się łuna. Co odważniejsi podeszli ludzie I patrzą co to za dziwy. Ci będą świadczyć potem o cudzie, Bowiem to był cud prawdziwy. Jak gdy najgorszy koszmar się ziści Niemożnym zdaje się stanie, Tak widząc drzewo bez żadnych liści Padali na twarz poganie. I wielki lament był w zgromadzeniu, I rozpacz, zgrzytanie zębów. Uległa boska włócznia stępieniu, Więc usechł najstarszy z dębów. Biada ci ludu, po stokroć biada! Sam jesteś, nikt cię nie dźwignie. Czekać ci tylko, przyjdzie zagłada Pochylisz czoła malignie. Drzewo runęło zrywając ziemię, Szponami uschłych korzeni. Znów się zatrzęsło słowiańskie plemię, Głaz wielki w ziemi się mieni. Ma krzyż wyryty na szorstkim czole A obok dziwne litery, Płytkie wgłębienia w obwodu kole Ozdobne niczym rajery. "Bogowie z nami! Ach sława, sława!" Kto żyw gna ziemię odwalać. Chwila, pod gruzem zgina się trawa, By już kamienia nie kalać. Wtem ptasia chmara pikuje z góry I szturmem osiada skałę. Ucztę tam mają skrzydlate chóry, Trzewia od jadła zbolałe. Widząc to starzec, brany za mędrca, Co w bogów miał wstęp dziedziny, Zdrowy na ciele, przykładny żerca, Wyjaśniał owe terminy. "Po stokroć sława!" Tu dźwignął laskę, "Widzicie te niebożęta? Są zdane tylko na bogów łaskę A karmi je skała święta." "I my z niej czerpmy! My braci miła! Niech nikt z nas głodny nie chodzi. Że ją nie ludzka ręka zrobiła, Pokarmem zawsze obrodzi." Po czym pochwycił jedno ptaszysko I złożył z niego ofiarę. Opuścił w pełni strach zbiegowisko Choć drzewo runęło stare. I tak od tamtej pory bywało, Bogom pogańskim na chwałę, Że kiedy komu czego zbywało Przynosił tę rzecz na skałę. Z tego zaś brali ludzie ubodzy Składając Potęgom dzięki, Że nie są dla nich zanadto srodzy, Że głodu nie znają męki. Każdą równonoc przy głazie czczono Oraz każdego Kupałę. Śpiewano hymny, zioła palono Wieczory i noce całe. Minęły wieki, dni i dekady, Zanim z dalekiej krainy, Przybyły straże Nowej Armady, Pawłowe nadeszły syny. Chcąc Duchem Prawdy natchnąć ciemnotę, Nie rozłupali kamienia. Nie poruszyli nawet o jotę Zmienili nic z przeznaczenia. Tyle że święta były już inne, I inne hymny śpiewano. Nie ucierpiały żebraki gminne, Bo im jałmużnę składano. I tak jest dotąd, dziateczki moje Że na pobliskiej polance Która na oścież ma swe podwoje, Lśni kamień całej Głupiance. A rzeka Świder płynie jak drzewiej, Wiosny tak samo czekamy. Gdy przyjdzie nowe, może być lepiej O stare ważne, że dbamy. *** Niechaj czytelnik sam już poduma O czym to świadczy jeżeli, Już od stu laty Głupianki duma, Ozdabia kościół w Kołbieli.
- 7 odpowiedzi
-
4
-
- mała ojczyzna
- słowianie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czcij bohaterów, którzy oddali Krew pieśni swoją co wołali, "Wygramy bój, wygramy bój, Nie pójdzie na marne syn twój!" Ciemność goni ich, Nie oszczędza los, Ktoś zadać może ostateczny cios. Czcij bohatera, pana uwielbienia, Męża narodu i syna cierpienia. Miecz zakrwawiony, głowa wciąż w chmurach, Usłyszą o nim nawet w wielkich górach. Wino, chwała, sekrety i kochanki, To dla tych co staną z wrogiem w szranki. Zawzięci i uparci, Bardziej niż siebie, Bronią dusze tych co dawno są w niebie. Czcij bohatera, pana uwielbienia, Męża narodu i syna cierpienia. Być herosem gotowym na rzeź, Wolności, dobra dla wszystkich chcieć. Żyć na zawsze jako historia, To jest właśnie Twoja wiktoria! Strach duże oczy ma, Lecz kruszy go jak zimowa kra. Czerwienią splamione zwycięstwo, Oto jest właśnie jego męstwo. Tłumy idą za nim, Nie wybaczą mu tych win. Słodycz się wylała, A ona zawołała, Najpiękniejsze imię...
-
Freya opowieść nordycka
Justyna Adamczewska opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Freya – bogini nordycka Freja (także Freyja, Freya, Frøya, staronord. Pani) – bogini nordycka należąca do wanów asgardzkich, bliźniacza siostra Frejra. Była bóstwem wegetacji, miłości, płodności i magii. Ponadto patronowała wojnie, 1/2 poległych wojowników podlegała jej władzy na polach Fólkvangr (reszta należała do Odyna – w Walhalli). Jej mężem był Od (letnie słońce), córkami Hnoss ("skarb") i Gersimi ("klejnot") w blasku poranka - ruszyła zimną zorzę dłoń pieści kota wiatr włos rozwiewa - biała suknia spokojna światłem bogini łkają gałęzie - zabierając porządek magicznej wojny całość jest równa - dotyk Pitagorasa cud wegetacji na rękach złoto - dogania kamienny czas twardej miłości tło drążą skały - migotanie krasnala dane zamkowi letnie słońce Od - czystym Skarbem Klejnotem rodziną Frei mijają lata - szron jest ozdobą bogów zawsze tak będzie