Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'gorycz' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 6 wyników

  1. Przyłapałam się na kłamstwie znowu takim czarnym, włochatym i miłym. Całkiem słodko zrobiło sie wokół po czym nagle odjęło mi siły... Pytam siebie: no po co, dlaczego- puszczasz bujdę , choć prawdę miłujesz? Przecież zaraz ci zrobi się głupio, i przed sobą sie podle poczujesz... Lecz to kłamstwo tak dźwięcznie zabrzmiało, wpasowało sie w gładką rozmowę. Ktoś uśmiechnął się do mnie uroczo, bo urzeklam fałszywym go słowem. Wszystko dobrze, to tylko kłamstewko, tak chlapnięte jak kleks nieznaczący. Więc dlaczego gdy o nim pomyślę, słyszę złego ów chichot rażący? Mogłam trzymać swą gębę na kłódkę albo chociaz spowolnić paplanie. Przecież wszystko jest lepsze niż łgarstwo, wiecej siebie zarazą nie splamię! Tak przyrzeklam i słowa dotrzymam, taki plan mam i święcie w to wierzę. A gdy słodkie kłamstwo nadleci, prawda mi się do naga rozbierze. Wtedy zwróci na siebie uwagę, chociaż może się słodko nie stanie, to jej nawet cukierka nie podam. Wolę gorzką i serio, nie kłamię.
  2. Nie umiemy się rozstawać... Wspólne ranki topimy w goryczy Przełykamy szybko czas, jak nasze śniadania aby przyspieszyć trzask klucza za plecami Zostajemy sami - zbieracze z darami nocy /// Pławimy się w bezczasie Tańczysz.. oddajesz lubieżności cienkiej jak pajęcza sieć Siedzę, patrzę… bohater z powieści o podłym barze dla wyrzutków Ubrany w dym z papierosa -Zaopiekuj się mną, nie zostawiaj dzisiaj samej... Patrzysz w oczy… nie wyczytamy tam tyle, ile chcielibyśmy Zakładasz łańcuch na swą szyję Wiem co mam z nim zrobić Jednak kręgu niewidzialnej soli nie przekroczy żaden demon W mroku ranka - jeźdźcy apokalipsy, nie śpią Kiedy zanoszę cię do łóżka oni czekają aż otworzymy oczy Nie umiemy się rozstawać...
  3. Pochowana w kroplach Łza nie spływa do nieruchomego serca ostatnia nawet .
  4. Rozmijanie W twarze Patrzę zastanowieniem Kim jestem? Raz znów Celów drogę Gubię swych… Staram się Nie wypaść Z rytmu Wiedząc, że Być Łatwiej Nie będzie
  5. Śniadanie zagryzam papierosem, a obiad kawą. Na kolację piję polską herbatę, wódkę. Wieczorami wznoszę wysoko dłonie, naga szukam guzów i modlę się do siebie. Siadam przed lustrem, ale nie mogę zobaczyć w nim żadnego odbicia. Nocą walczę ze smokami, by później bandażować poranione ręce i wymyślać niestworzone historie. Dzwonię do wszystkich swoich błędów o trzeciej nad ranem. Przepraszam, przeklinam i wyznaję winy. Zanim pierwsze promienie słońca spłyną ciężko po łóżku, unoszę się w górę, jako zupełnie nowy człowiek, by o poranku, drżącymi dłońmi, znów wyciągnąć zapalniczkę.
  6. Był raz sobie błazen, który na cesarskim dworze Rozbawiał gości, ale w zamian za uznanie Zawsze zapominali, aby mu zapłacić, Chodził w połatanym, wytartym ubraniu. Przetrwał już wiele pośród nawałnic zazdrości, Ciągle bawiąc ludzi, za miskę rozczarowania, Odzienie miało więcej łat z upływem wielu lat, Aż skupił na sobie niechętnych knowania. „Gorzki jest chleb błazna, bo nie masz znikąd szacunku”, Notował w swych Dziennikach Josef, tak się bowiem pisał, Za chudą pensję trefnisia musiał przezyć miesiąc, Ale jakże często prześwitywało dno w misie... Kiedyś więc nie przyszedł, jak zwykle, na salony, Wysłano zatem strażników, aby go przywiedli, I odkryli go w jego komnacie, martwego, Leżał na łóżku w szarawej, brudnej pościeli. Warszawa, 27 listopada 2020
×
×
  • Dodaj nową pozycję...