Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'erotyk' .
-
Bezradność/Wrażliwość
NotatkiSamotnosći opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Znów leżę w samotności Nikt mnie nie zostawił, on wciąż jest blisko Ale ja myślę o swojej przeszłości Patrzę na kochanka, rękę trzymam nisko Dotykam jego dłoni, trzymam ją bezpiecznie Wcześniej tak nie było, kiedyś tego nie miałem Dotyk, miłość , ciepło , zgoda, zaufanie To było czymś czego zawsze chciałem W przeszłości jedyne co dostawałem Dotyk bez zgody, ciepło prawie nie istniejące Teraz tak wiele dostaje, nigdy się tego nie spodziewałem Nareszcie powstają, moje granice tak przyciągające Siadam do pionu własne ramiona trzymam Mój piękny wstaje, spogląda na mnie znajomo "Czy coś się stało?"pytanie zadaje, obietnicy dotrzymam "Znów uzależnienie..." Mówię, pozostając nieruchomo Dłoń czuje na karku, "Nie martw się mój drogi..." Wzrok podnoszę na chłopaka wiedząc co to znaczy "Przepraszam...." Odpowiadam, pocierając dłonią o nogi Całuje mój policzek, wiem że nikt tego dobrze nie przetłumaczy Obejmuje delikatnie chłopca mego Cichym głosem się zwracam " czy tutaj mogę?" "Pewnie" słyszę po chwili, jest w tym coś intymnego Przysuwam się bliżej niego , spoglądam na podłogę Jego palce z moimi się splatają Drugą dłonią własnego uda dotykam On mi daje pewności, moje własne ruchy pytają Powoli, ostrożnie na własne pozwolenie czekam Gdy już je dostanę, moja własna ręką wyżej zawędruje Zacznę lekko, delikatnie on mi odwagi dodaje Dłoń chłopca mego ścisne, mocniej ją przytrzymuje Walczę z samym sobą, myślę o tym co właśnie dostaje Po chwili zatrzymuje, rady już nie daje "Przepraszam..." Mówię ze szklanymi oczami "Nie martw się piękny..." Trzymać mnie nie przestaje Łzy kąpią po twarzy, nie radze sobie z własnymi potrzebami Mój chłopiec mnie tuli, w jego objęciach zostaje Dłoń trzymam wciąż mocno, nie puszczam nawet na chwilę Kochanek wstaje, drugą swą dłoń mi podaje Czeka aż wstanie mówiąc że moment mu umilę Idę z nim w stronę kuchni, ręki nie puszczam Myje swą dłoń, on czarną herbatę parzy Daje mi kubek, już widzę ile dla niego oznaczam Robi co ja kiedyś, wiem jaką miłością mnie darzy "Kocham cię mocno..." Mówię przez łzy ostatnie "Ja ciebie też." Mój chłopiec odpowiada Całuje mnie on w policzek delikatnie Czułość, piękną przeszłość nam zapowiada -
diaboliczna gardziel sidlącego pożądania nie oderwę się od twojej skóry podróż językiem z tych poza widzialne na najwyższym wibrysie doznaniem nagiego ciepła eteru ciał mastki śliny
-
zdejmuję futro jak Bianca na rozdaniu nagród Grammy jesteś lepszy niż Kanye przykładasz koronkę do ust z uśmiechem kota z Cheshire pochłania cię mrok i mrok porywa blask do tańca i wszystkie zmysły w słodkim wygięciu języka szept wiatru przechodzi w krzyk cichnie muzyka a ty oblizujesz palce
-
płaczę choć ciemność już w kłębek zwinięta rozkołysałeś mnie całą szczęśliwie choć w pewnym momencie wstyd przyjdzie i zgaśnie pode mną twój miodny płomień to w oczach się zdąży zakręcić na prześcieradło krew spłynie i biel nas oślepi przesłodka nie będziesz wiedział że żyjesz
-
myślę o tobie opuszkami językiem upojona wrażeniem intymnego smaku w czerwieni warg niekończący się pocałunek dochodzę we śnie tuż po brzasku po przebudzeniu na żywo orgastycznie mokra jesteś pod dolnymi powiekami w ustach wzdłuż ud w moim za tobą szaleństwie
-
blask Księżyca orientuje ćmy zmylone blaskiem ognia giną twoje źrenice dłonie ramiona na przedpolu świata po jasnej stronie w mroku karta magiczna i ascendent Skorpiona miękną znikają kształty to najcięższe zapatrzenie dusze kochających nigdy nie tracą połączenia od zawsze znamy swoje ciała odbite echem starego wcielania nie zatrzymasz pożądania było tu przed nami płoną języki pocałunków dochodzisz w ustach ciepły
-
spróbujmy zobaczmy dzisiaj wcale nie chcę być perfekcyjna nie musimy przeszklić się w kryształ starczy ślina trochę dymu z zapiecka stęchły zapach półmroku przy domowym ognisku smołą nocy mnie smaruj w podkołdrzanym ukropie póki się nie roztopię a później możemy wspomnienie zapisać na czystej pościeli albo na zawsze wyrwać splamioną kartkę z zeszytu
-
dniem pełga pręży wije nocą ogniem przejmuje sięgasz po mnie w drżeniach bierzesz do końca po łzy rozkoszy skrzę się tobą wykradamy rąbek baśni na ranach blizny w bilznach skrzydła
-
za tobą w niebyt zwyczajnie overdose zimowa ofiara wierzących prosto barwi krwią wodę mokradła wierzbowe liście w popielniku i chleby pokładne na nic tuż przed zaśnięciem karmiczny stan otwiera uda dotykam się tobą żywy sen wspólnego ciała po przebudzeniu orgastyczne upojenie mózgu płoni całą skórę na przesileniu świat zawsze wraca do równonocy
-
miłość podobnie złoto nie znajdują ziemskiego rodowodu nad fioletem jesiennego wieczoru przepływam strugą myśli ubrana jedynie w kolczyki z chalcedonu przez płynne godziny nocy dotykamy swoich ciał całuję ramiona dłonie w wężowych drżeniach niskiej energii śnię twój zapach spotykamy się intensywnie zbliżeni w niewidocznych pomiędzy nie musisz być od zawsze jesteś
-
Słuchając drogowskazów Choć kierunek zmieniają Podziwiam krajobrazów Urodę... Zamknięte mając Oczy, choć dotykiem widzę... Zachwycony dolinami Tam, gdzie podmuch liże Lekkimi muśnięciami Między pięknem a pięknem Kroki swe stawiać drżące Kiedy wreszcie przyklęknę Na łące słodko pachnącej Mały chochlik rozbudzony Wychynie z ciekawością A wysoko śpiewne tony W zmysłach się rozgoszczą By rozkosz rozpalona Na szczyt bez pośpiechu Szła... Wyraźna i słona W spełnienia uśmiechu
-
z mojego stanu deficytów ludzkiego zwątpienia po twoje męskie wycofanie duszna zmysłowa więź żywego snu z czasów które nigdy silne wrażenie schedy szlachetnego zwyczaju posyłania dziewic do namiotu wojowników wszystko to przestraja mnie w coś nieziemskiego nie mogę walczyć istnieliśmy zanim cię spotkałam zmylone nici splotem świat w granicach ciała
-
pragnę hormonów pełna strażnica całego ciebie ciała same się dla siebie rozpuszczają z koła podbiegunowego do drugiego biegnę bierzesz mnie jasno chciałbym cię pocałować nawet nie wiem jak dławiący oddech ociera o nierzeczywistość kocham się w tobie sobą bezbrzeżną
-
odkąd jestem częścią ciebie utknęłam między nami wypełniłeś mnie do stóp srebrna łyżka czarna sól choć próbuję myśleć światła niewidoma smuga zmierzchnica rozstawiła późne skrzydła w naszyjniku jeden koralik do marzeń pacyficzny port wiecznego trwania na wietrze ześrodkował nas świat rozpędzona krew otwiera wnętrza dźwigam pocałunki dotyk napletka i siebie
-
głaszczę w matni napięcia pieszczę twardniejesz w miękkich brzegach rozkoszy nieujętej tajemnicą mowy ciała pięknieję w kształtach nie upuść mnie nic nie pamiętam
-
jesteś do miłości samorodny rzucę za tobą łunę zaklęć by zobaczyć cię jeszcze gdy drzewa nie będą miały liści łopoczą tasiemki próśb zwróciłeś twarz w samą północ mojej tęsknoty staromyśli wiary umyknęły przedwcześnie domykając cykl jesteś piękny gdy przywierasz mierzymy wzrok i oddechy
-
zostanie nam tak niestety cała śnię twój zapach kwiatem płomieńczyka dotykam nadgarstków na skórze ud noszę wrażenie ciebie znów znikniemy w pokoju nierzeczywistości uwikłani w ekstatyczne drżenia życie to tradycja ludowa pragnę tylko miłości
-
Dziwna miłość. Driada albo Wspomnienie
befana_di_campi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Motto: "..pokrywka wznosiła się coraz wyżej i wyżej i zaczęły spod niej wychodzić świeże piękne kwiaty dzikiego bzu, a potem na wszystkie strony wystrzeliły duże gałęzie; rosły coraz wyżej i wyżej i przemieniły się w najpiękniejszy krzew [...] Ach, jakież to były kwiaty! Jaki zapach [...] "Tak, tak - powiedziała dziewczynka w gąszczu drzewa - niektórzy nazywają mnie Bzową Babuleńką, inni driadą, ale naprawdę nazywam się Wspomnieniem... " (Hans Christian Andersen) To nie ty - to bez (dziki) gwałt mi zapachem zadaje Więc też w ramionach twoich Cieniu oszalały któremu na miejscu twarzy tyka cyferblat (bez wskazówek) ja się zatracam i gubię niby jakaś głupia co powraca - szuka - - odnajduje swe dziś i przedwczoraj i nas bez siebie i nas w sobie samych naszych nienazwanych pragnień w dzikiej woni bzu - Bynajmniej. Nie czarnej- 4 odpowiedzi
-
6
-
- erotyk
- poźna wiosna
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
nucę ciebie na koloraturę rdzę mi kładziesz nucę ciebie kręgosłupem na kości miednicze schodzi dosięgnę na pewno mój cień tam leży rozskrzydlasz milczeniem miłość wpół do śmierci i to udawanie że tak jest dobrze noc polarna splotła mi warkocze joik przez wody płodowe krew spienił nie rozumiem nie dusza spragniona pierwotnie a wystarczy twój zapach dotyk zarostu na twarzy i koniuszek języka
-
roztęsknieniem ożywam w zmysły dziksze jeszcze czekaniem maleńkich szczęść tkliwych drżeń naszego życia osobno przenikanie noc nad Odrą bosa cała tobą oddycham cicho nie gasnąc więź niespełniona jak w żywicznej kropli pierwsza gorący podmuch między ciała ciasno o diament
-
myślę o tobie całym ciałem w strunach wszechświata wspomnienia starego prawa inna prędkość światła i zasady fizyki nieliczone w akta zwyczajnie nie było szkiełka i oka dałeś odwagę zbliżeń zbrodnię rozkoszy zbierasz się w neuronach sumą ukierunkowanych strumieni elektronów dla mózgu to zsyłka naprzemienna depresja ekstaza zająłeś mnie na sto lat żyję i umieram jednoczesnym oddechem dochodząc nawet w myślach
-
W samolocie, w pociągu, w tramwaju, w autobusie siedzi jako dżentelmen zawsze na jednym miejscu; gdy widzi kobietę — wstaje, żeby ona mogła usiąść
-
odlot posenny dreszcz ekstazy niby we śnie w odległości czerwieni warg pod różowiejącymi srebrem powiekami tylko nam znany bród na skórze arabeski doznań ciepły brzuch meandruje pocałunki niżej i niżej dotykaj
-
Ach, spójrz na te łąki pierzem traw bujnie pokryte dojrzyj soczyste poziomki skąpane w słońcu, deszczem umyte. Kropelka rosy ślizga się po skórce odbija Twe lico łaskotane wiatrem a za Tobą, na niedużej górce dojrzysz mnie, gdy na Twój widok osłupiały padłem. Ujrzyj ten błękit dziurawiony chmurą pod nim las olch i topól - otoczony wiosną. Pragnę, by każdą Twą chwilę ponurą zamienił w spokojną i radosną. A gdy w zdumieniu twarz odwrócisz zaskoczona mym widokiem wiarę w miłość mi przywrócisz boś Ty moim jest prorokiem! Kryjesz pod rzęsą i wzrok, i cień uśmiechu a ja pukam do niego, gotowym poznać Cię, bez pośpiechu.
-
1
-
kiedy cię spotykam staję się magiczna bo ty jesteś kocham się z tobą kochać wczoraj jutro zawsze przemoknięta dryfuję miastem nic nie widzę czuję tylko ciebie strzela ramiączko stanika opuszczam więzienie ciała czerwień ust na policzki rozlana obłęd zapachu przymyka oczy zsunięty napletek rośniesz w moich dłoniach ustach skończymy w płomieniach