Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'eksperyment' .
-
Bawi się szara ma końcówka Kutas Paznokieć Mokro Bordo czerwone A żelazo na niem Boję się Na bordzie Czerwone kocham! Ale mokro... Paznokieć Paznokieć jak oczy! Jak oczy niespokojne Szpieg niebieski Patrzy trzema oczami Chypie, bomba łepi... Ale ja wysunięty I ktoś obok Dobrze? Ostatnie dni… Most! Pod mostem!? Mak... luksus, prestiż... Bakalie drogie Mrożący liść zielony. Ja też! Bracia? Zerwij! Nie zerwij! Kurwa Majestatyczna Jak pieprz syczuański Źródło zdjęcia: https://depositphotos.com/pl/photos/mokre-ławki.html
- 1 odpowiedź
-
1
-
Nie dotknij mnie Przyśnie czar Odległości Spokoju Bordo Czerwone Mokre Przechodzi po ramionach Karku Gardło Gardło! Napełnij gardło!... Włosem Paznokieć Żelazo Kocha żelazo Jak neon z boku Ona Księżniczka w zamku A ja - w zielonej powłoce Smok? Może.
-
1
-
- szaleństwo
- obłęd
- (i 10 więcej)
-
Mam burdel we łbie Burdel we łbie Kaszana jest We łbie We łbie jest Źródło obrazu: https://soxx.pl/wydarzenia/malarstwo-abstrakcyjne-na-czym-polega/
- 3 odpowiedzi
-
1
-
- zabawa
- eksperyment
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
nasndowanequdiocnrdnoiqwnercfwrektrvg tf Wysłano eqwc]lktr sbsl Wysłano vfq3ewl Wysłano ascrckw4ej]eo bvbijwrvwktc]qvweqvt Wysłano crfkwv4e Wysłano azfc\aerqeniav Wysłano cqwvw kmr ot vw4vekrl Wysłano
- 5 odpowiedzi
-
2
-
- ekspresja
- eksperyment
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy ktoś z Was to zna, czytał lub ma? http://www.ha.art.pl/wydawnictwo/nowe-ksiazki/5205-wiersze-za-sto-dolarow.html Nigdzie nie mogę znaleźć zdjęć wnętrza książki, a chciałbym zobaczyć jak to wygląda, jak to brzmi. Pomożecie.
-
Raz. Oko, przerwa, oko prim – te otwieram. Usta – zamykam. Godzina piąta, minut czterdzieści pięć i sześć sekund. Setnych nie liczę, bo nie umiem. Nie umiem. A może umiem, ale wolę myśleć, że nie umiem. Zadaj mi pytanie: dlaczego wolisz myśleć, że nie umiesz? A ja ci odpowiem (o ile zapytasz): ze względu na zasadę banalną, pozwalającą zachować pozory zdrowia sfery psyche. Dla własnej higieny i spokoju – życie w absolutyzmie niewiedzy jest stężałe, gotowe do podania na stole pani/pana X. A ludzie naprawdę lubią galaretki. (tylko zadaj mi pytanie) Dwa. Mam pół godziny dla próżni zamkniętej we współczesnej enigmie. Ręka – szafka – przenośne urządzenie telefoniczno – multimedialne. 050399. Napisała, napisała, nie odpisała, zalała. Szkoda, że nie wylała, do wylewów mam szczególny respekt. Trzy – i na tym koniec, dalej już popłynę. Dbam o zdrowie. Nie mogę powiedzieć, że się ubieram długo, w skali światowej to czas średni. Z resztą – opcja lisie futro z poliestru versus futro - poliester z pandy to nie są jakieś wybory nieosiągalne, łatwość decyzji jest i była – ja wolę rude, temperamentne. Moja atencyjność w stanie dobrym, krzyczę. Dodaję fiołkową pomadkę ze złotą folią spożywczą, skład ma znośny. I wybiegam, bo już mi się nie chce tak siedzieć i tak myśleć jak teraz, w tym miejscu, w którym zawsze się myśli tak. A nie inaczej. Proszę, świadectwo dnia powszedniego - spacer pośród betonowych palm w otoczeniu tysiąca żuków. Ha, śmieszni ci oni, idą i się obijają o siebie, biegnąc do bistro po kolejne fekalia. Tak, oni zahaczają o margines przed którym tak bardzo się bronią. A ja maszeruję, wręcz środkiem, słyszę marsz i idealnie lecę w jego rytm – mi nie grają żałobnego, mi grają uwspółcześniony Bauhaus. I po prostu zmierzam, trochę prosto, trochę pod kątem, może czasem nawet pod prąd. Ale gdzieś mam cel, jakiś na pewno, więc jak dalej iść nie będę, to go nie znajdę. Nie umiem ukrywać, nie będę ukrywać. A może umiem. Ale na pewno nie będę. Bo znowu obiegnę planetę dookoła i tak biegając nabiorę rozpędu i przyjdzie taki moment. Przyjdzie taki moment, że się nie zatrzymam. Może warto się zatrzymać, zatrzymując maszynową krew, kartonowe życie. Albo jeszcze lepiej – po prostu się wykrwawić. Rozlać do szczytu piękna i obrzydliwości i wpaść w dół, a potem wykiełkować z siłą niepojętą, zburzyć betonowe palmy, zgnieść żuki. Nieustannie się rozrastać. Bo chciałabym być taką Demeter, płodzić urodzaj, rodzić naturalnie, bez cesarki. I przywrócić słodki porządek, słodki zapach. Zapach słodki to przykładowo zapach gnijącej padliny. Piękno to też ferment. I właśnie – to jest dowód, że nie błądzę, bo cel mam. Plan działania też, wyskrobany atramentem w kolorze żółtym na wycieraczce od strony wewnętrznej. Więc wracam, biegnę, chciałam złapać autobus, ale oczywiście ta małpa to sam w sobie malkontent. I już jestem tak blisko, jestem nawet dużo bliżej. I co? I ja widzę ich i oni mnie widzą. Tak samo jak wczoraj, widzę lampy, słyszę dźwięki aparatu. I koniec. Uspokój się, idź spać. Wstajesz po piątej.
-
- abstrakcja
- dziennik
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Łyżwy Suną ostrza, skrzypi lekko skuta lodem tafla. Powoli, relaksacyjnie zatacza kręgi. Powoli, relaksacyjnie zatacza szersze kręgi. Powoli, relakaksacyjnie wolniej zatacza szersze kręgi. Powoli, już dawno na szczęście zakryła wspomnienia lodem. Jest wyciszona, gdzieś umiarkowany wstrząs, ale przecież nie stopnieje tafla lodowa. Kap...kap...”Jest dobrze, to małe kropelki wody” Kap...kap...”Spokojnie to zwykłe strużki łez „ Kap... kap... „To... ulewa krwi z nieba!!!” Tafla zapiszczała pod nowymi ostrzami, pęka lód, barwi się czerwienią. Ostro szybko, finezyjnie, już jest obok. Chwyta ją, jadą dalej. Szok, ale... Nadal jest piękny, białe włosy, skóra...te zielone oczy... Odurzona patrzy... Odurzona wdycha... Uderzył odór, słodki, ostry. Cwał trwa. Upadła, już pamięta. Ich ostatnie, romantyczne spotkanie. Swój cichy, zawstydzony chichot. Namiętny, głęboki pocałunek. Ból, szok, smak krwi, wypluty obok język, jego dzikie spojrzenie, jego chory chichot...