Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'śmierć' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Arsis

    Mamo...

    Źródło: https://www.piqsels.com/ Nie mogę chodzić, nie mogę się ruszyć. Spoglądam długo przez pękniętą szybę zamkniętego okna. I czekam, aż wstrząśnie mną znowu potworny ból, i czekam, aż… Zimny wiatr rozwiewa rdzawe liście, śmiertelny pył. Czuję, że ktoś za mną stoi. Kto? Kto kładzie mi z taką czułością dłoń na ramieniu? Kto tak czule szepcze mi do ucha? A porusza się w takiej ciszy, jak tylko może się poruszać anioł, co spłynął właśnie z nieba. Jawa to — czy sen? Czy to tylko dosięga mnie wiatr, co wciska się przez pękniętą szybę, pęknięty mur? Falują pajęczyny, wirują drobinki kurzu. Całkowita cisza, a w tej ciszy — nagłe skrzypnięcie podłogi. To matka stanęła obok z oczami pełnymi łez. Mamo, czy widziałaś tego anioła? Przed chwilą tu był… Znowu spoglądam przez pękniętą szybę zamkniętego okna. Dlaczego wciąż płoną chmury, a potem — stają się czarne jak noc, jak śmierć? Dlaczego wszystko jest tak przerażająco puste? (Włodzimierz Zastawniak)
  2. Arsis

    Dobranoc, mamo

    (mojej śp. mamie) … rozciąga się przede mną ― nieprzenikniona otchłań… … Stoję na samym brzegu… … … usypujące się kamienie… ― Wpadają z pluskiem ― do szumiącej rzeki… … … gdzieś… ― tam… Szalejąca nicość pokazuje swoją ― straszliwą potęgę… Wirują szare ― obłoki… … skłębione widziadła dojmującej pustki… … Nie umiem pokonać ― strachu… … ogromu ciszy… … … porwała ciebie fala mroku… pojmała… I już ― nie wypuściła ― ze skostniałego uścisku… … … mówią, że tam jest wieczny spokój pięknego lata… … … być może… Być może… … … być może… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-03-18)
  3. BPW

    Gorycz śmierci

    Jasność przygasła, Miłość wygasła. Idzie wielki test, Tylko kto nim jest?! Idzie dama w czarnym płaszczu, I krzyczy z daleka "ty leszczu!". Za te wszystkie grzechy które uczyniłeś, Za które nawet się ni zawstydziłeś! Jam skazuję Cię na mnie! Jestem twą zgubą i końcem! Twoim piekielnym kojcem! Ciemność już zgasi twoje pragnienie życia. A ty zapomnisz swe przeżycia! Bóg Wam początki daje, ale ja Wam je zabieram! On wam otuchy dodaje, ale i Wam ją pozabieram! Wy go sławicie! (w głosie słychać smutek) A mnie się boicie?! Nawet sie nie pomodlicie. Nawet słówka nie piśniecie! Ale pamiętajcie każdy początek jest początkiem końca! Nieważne jaka jest Wasza żądza!
  4. BPW

    Czarna dama

    Nadeszła, ciemność i mrok a z nią niepogodzenie i szok! Wcześniej hołd składali! O litość błagali! A teraz oszukać damę chcą Tą niby, tą złą... Ale i tak nadejdzie na Was kolej! Duszy nikt nie przekupi mojej! Żaden majątek! I żaden lament! Jedyne co zobaczycie to ciemność! Strach i smutek... Ale po mnie światło jasne! Rodzinę nową i ciało nowe... Jednak i tak zabiorę Wam wszystko! Co piękne i jaśminowe.
  5. Na granicy niebytu tańczymy na linie, urywamy karteczki z twarzy kalendarza. Śmierć zakuta w kosisko, powoli odhacza, w historycznych kronikach niesławą zasłynie. Dlaczego właśnie teraz, nie ma odpowiedzi, co chciałeś nam obwieścić, nad czym zastanowić? Kiedy znów rozkopiemy, namiastkę żałoby, patrzymy w nekrologi z maską na uwięzi. Zabieram tylko starych - Bóg i eutanazja, ale czy to czasami nie z ludzkiej poręki? Poczujesz mdłą różnicę, jak w płuca się wwierci i pod respiratorem krwią stwórcy zakasłam. "Panie któryś nam kazał, czcić ojca i matkę",** "ktoś kto żyje i wierzy, nie umrze na wieki".*** Wiesz dobrze przyjacielu, ktoś ci grób ukwieci, nikomu niepotrzebny, wieko słowem zasklep. Co chciałeś nam przekazać, ponawiam pytanie? Wiem, stwórco będziesz milczał, ktoś za ciebie wskaże... ...kierunek oczywisty - gdy umilknie kaszel. Cmentarze lęku pełne, a respons nie dla mnie. * - Czwarte przykazanie dekalogu. ** - Fragment modlitwy za zmarłych rodziców. *** - Ewangelia Św.Jana - Biblia - 11.26. "Bogowie wiedzą: śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami." - Safona.
  6. Myśli i ruchy Dolina śmierci Leży w długich cieniach Przestrzeni między górami Sinoniebieskimi …Cicho spokojnie – Tam jest już dawno - po wojnie … ob. aut. - M.Powałka pt. " Drapacze chmur"
  7. Upadek Aleksandra Macedońskiego Rozpoczynał się kolejny czerwcowy poranek w Babilonie. W bogato zdobionym pałacu. Pisał coś dobrze zbudowany mężczyzna. Na głowie miał czarne i krótką fryzurę. Krzesło i ława przy której siedział były wysadzone złotem. Na biurku leżał zwój papirusu i butla atramentu. Nie wiem co pisze ani nie wiem w jakim w języku. Jestem zaś pewien że robił to pośpiesznie. Nagle wylał atrament na materiał. Poirytowany wstał od ławy i prędko zaczął iść w stronę balkonu. Lecz nagle upadł. Upadek ten bardzo go osłabił powiadam. Ledwo żywy próbował wstać. Po krótkiej chwili poją że już nie wstanie. Więc zaczął opłakiwać nastały stan rzeczy. Nie zdoła już nic biedak podbić. Podłoga zalała się jego łzami, niczym Azja została zalana jego wojskiem. Lecz po chwili płacz ustal. Tak jak jego bicie serca. I tak zmarł Król Królów. Nie zdołali przyjść Egipscy kapłani na pożegnanie swego Boga. On sam nie zdołał ostatni raz ucałować swej kochanki i wtulić się w klatkę piersiową swego kochanka. Miłość znikła wraz z człowiekiem. Imperium upadło. Zostało podzielone i każdy ważny Grek dostał część. Lecz to nie zapobiegło to wojnom które nawiedziły tę ziemię po śmierci władcy. Świat stał się Chaosem. Nawet ja, dawniej członek służby Pana. Teraz piszę koniec jego historii. Dalej nie ma już nic. Ludzie o nas zapomną. A o nim będzie pamiętał wszystek ludzki na wieki. K. P 29.01.2021
  8. Zapukał jak za dawnych lat Nie pytał czy serce bije w takt Rak to mego ciała znak Skarbie ja w mogile Nie zapomnij mnie od tak
  9. Źródło: https://www.kwiatki.org/ Idzie pod wieczór ― przytłoczony ciężarem strasznej choroby… … chce się jeszcze napatrzeć ― na bezchmurne niebo ― na kołyszące się topole… Idzie do kobiety… ― wprost ze szpitalnego łóżka… ― … niemalże ― spod ― kobaltowej lampy… … … wszystko mu się plącze… Czy ją jeszcze zastanie? Co jej mógłby podarować? … Nic… ― … poza dwoma bukiecikami niebieskich fiołków ― kupionymi ― u starej kwiaciarki… … … tylko ― pół ― roku… Rok… … nie więcej… … Tyle przebytych dróg i bezdroży… ― syberyjskich łagrów… … … wyrwany ze szponów ― makabrycznej męki… … ze stłumionym ― chwilowo ― bólem… … śmiertelnie blady… … … tylko ― pół ― roku… Rok… … nie więcej… … … albo ― do końca ― tego lata… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-02-28) *** Inspirowane powieścią pt. ”Oddział chorych na raka”, Aleksandra Sołżenicyna.
  10. Wątpiciel

    Nie odchodź

    Wiem, jesteś tu po to, żeby zabrać kogoś z martwych. Pamiętam jak dopytujesz czy pójdę z tobą. Zbędne dowiadywanie. Tacy jak ja... trzeba to zrobić kiedy są młodsi. Tutaj jestem tylko sylwetką. Możesz kroczyć obok, patrzeć, ale nie masz wpływu. Możesz podać broń, ale walczyć muszę na własną rękę. Nigdy nie byliśmy razem, a już czuję, że cię tracę. Zamiast mnie ocalasz kogoś innego. Pozwalam, bo nigdy tak nie kochałem. Nie odchodź tylko tam, gdzie nie będę mógł za tobą pójść.
  11. Oliwier Mucha

    Bocian

    Żył sobie bocian- Jan Kowalski, bardzo kochał Egiptu piaski, Polska była jego narodem, on nigdy nie mówił ,,potem". Gniazdo zawsze zakładał w Warszawie, latał tam tylko w jednej sprawie, na całą stolicę ogłaszał, że do Polski nowych ludzi zapraszał. Jednak się spotkała go nieprzyjemna przygoda, otuchy nikomu nie doda, gdy spacerował sobie ulicą, spotkał się z Matką dziewicą.
  12. Traumą (nie) Umierania Przejście granic śmierci morze sitowia moc na językach.
  13. nie było tak miło jak obiecywali nikt nie słyszał szlochu nikt nie widział też łez a ból przedziwny nie zelżał po śmierci wyjdziesz z tego powiedzieli gdy leżałam martwa z pustym spojrzeniem i sercem nigdzie nie wyszłam ani też nikt nie przyszedł oprócz wiadomości o zgonie nie moim nie z miłości
  14. Zakochać się w śmierci, dlaczego by nie? Pustosłowie wierci, Belzebub też wie. Powiedz gdzie masz oczy? Życie zabrało. Czyżbym je przeoczył? miłość... ma ciało. Gdzie zgubiłaś usta? Wycałowałam. Afekt... kto go uzna? Zgasł senny majak. A gdzie bujne piersi? Zapytajcie rąk. One na uwięzi, przynajmniej ty bądź. Szeleszczące kostki, już nie klekoczą. Choć dźwięk jakże gorzki, truchtają boso. Działa na dwie strony, czyżby przylgnęła? Ona nie ochroni, trumienna cela. Uśmiechnij się do niej, choć może brzydka. Czuć jej zimne dłonie, gdzie wejdzie... czystka. Tanatos z Hadesem, oficjum w spółce. Nikogo nie wskrzeszą, wszyscy się módlcie. Jakże ja ją kocham, jest przeznaczeniem. Bierz gnaty... wynocha! Bo jak się spienię! Idź do sąsiada, pali i pije. Na pewno się nada, owiń go kirem. Ona robi swoje, czyści chałupy. Rajski boski projekt, jak chcesz... się uchyl. Choć chyba masz rację, losu nie zmienisz. Na głowę ci pacną, okruchy ziemi. Kochajcie się w śmierci, lekko będzie mrzeć. Bo jak nas nie starczy, mówią że jej też. Cóż to za pociecha, mroki nastaną. Zła... jak miłość ślepa, uzdrowisz zmianą. Słowo Twoje z nieba, uczy nas Panie. Że jest rzecz zbawienna, modlić się za nie.** Przyjmij tę ofiarę, Przedwieczny Boże. Bo nad nią wspanialszej, świat dać nie może** * trawestacja wiersza z 1463 r nieznanego autora, ** parafraza pieśni mszalnej na ofiarowanie za zmarłych. "Były dwie siostry: noc i smierć śmierć większa, a noc mniejsza noc była piękna jak sen, a smierć śmierć była jeszcze piękniejsza." - Konstanty Ildefons Gałczyński.
  15. Ogród, godz. 7:00:00 (wg. czasu Hiroszimy) – rozmowa ― Mamo, czy widzisz te piękne, lśniące motyle? ― Widzę, moje dziecko. ― Mamo, kilka dni temu śniłam, że zabiorą nas do przepełnionego brylantowym światłem nieba. ― Już dobrze, Maiko, jestem przy tobie. Teraz odpoczywaj. Musisz nabrać sił. ― Mamo… ― Tak, kochanie? ― Midori powiedziała mi, że mam ładne włosy. ― Bo jesteście dwiema kroplami tej samej wody. ― Uśmiechasz się, mamo… ― Jak mogłabym się nie uśmiechać do ukochanego dziecka. ― Mamo… ― Tak? ― Uwielbiam, kiedy mnie gładzisz po głowie, rozczesujesz kosmyki… (Nagle ― rozniósł się zza okna hurgot!) ― Ach, ten Kenji! Jeździ wokół domu na rowerku, który podarował mu przedwczoraj tata. Pewnie znowu straszy ptaki! ― Kenji, to łobuziak, ale jest dobrym dzieckiem. Twoim najdroższym bratem… „Enola Gay”, godz. 8:30:00 (7:30 wg czasu Hiroszimy) – przygotowanie Dwunastu ludzi wie, że za 46 minut ― odciśnie swoje piętno. Zmieni życie społeczno-polityczne… Dwunastu ludzi… ― a szczególnie, bombardier Thomas Ferebee. Ten dwudziestoczteroletni chłopak marzył o karierze baseballisty. Był nawet zawodnikiem Boston Red Sox. Jednakże los zdecydował inaczej. Od początku wojny zdążył już zaliczyć kilkadziesiąt lotów bojowych nad okupowaną Europą. Następnie wrócił do Stanów Zjednoczonych, aby prowadzić szkolenia pilotażu. Wiosną 1944 roku dołączył, jako major, do 509 Grupy Bombowej. Inicjator całego przedsięwzięcia, pułkownik Paul Tibbets, niezwykle starannie kompletował załogę mającą dokonać pionierskiego ataku jądrowego. Zatem, siedzi teraz, pochylony, obserwując uważnie krzyż celownika Norden, krzyż ― mający zdecydować ― o czyjejś śmierci… * Załoga ma pełne ręce roboty. Dowódca samolotu, pułkownik Paul Tibbets, oraz drugi pilot, kapitan Robert A. Lewis, uruchamiają automatycznego pilota o nadanym mu przez załogę wdzięcznym imieniu „George”. „Automatyczny, czy nieautomatyczny, musi być jednak nieustannie kontrolowany” ― myśli Tibbets, ustawiając pułap 1500 metrów, po czym zamyka oczy… ― głęboko wzdycha. Czuje całe zmęczenie ostatnich dni… Spogląda za siebie… Widzi pracujących przy bombie zbrojmistrzów: kapitana Williama S. Parsonsa i jego asystenta, podporucznika Marvisa R. Jeppsona. Parsons… ― zdejmuje bardzo powoli zabezpieczenia… ― podłącza przewody… ― Robi to delikatnie, jakby dotykał wrażliwego ciała pięknej kochanki… Tibbets zasłania dłonią oczy… Zostaje oślepiony jaskrawym blaskiem wschodzącego słońca, które ― niebawem ― eksploduje 250 metrów nad ziemią. Lecz ― teraz czeka spokojnie… ― zamknięte w trzymetrowej długości i siedemdziesięciocentymetrowej szerokości, pomalowanym czarnym matem walcu z kwadratowym, ogonowym usterzeniem, jakże charakterystycznym dla bomby. Nazwano ją „Little Boy”, czyli dosłownie „Mały Chłopiec”, ponieważ faktycznie przypomina swoim kształtem cherlawego chłopca, ale ― pozory mylą. Masa tego potwora przekracza cztery tony, choć sam ładunek będący przede wszystkim uranem U-235, waży jedynie ― 64 kg… 64 kg, które eksplodują z mocą ― piętnastu tysięcy ton trotylu… * O godzinie 8:40 (7:40 według czasu Hiroszimy) osiągają wysokość 9500 metrów. Podnoszą ciśnienie, włączają ogrzewanie… Na zewnątrz jest – 23 C º. Technicy pokładowi, sierżanci: Wyatt E. Duzenbury i Robert H. Shumard, studiując skomplikowane rysunki techniczne, trącają dla żartu siedzącego obok młodego radiowca Richarda H. Nelsona, ściskającego dłońmi pałąk milczących chwilowo słuchawek. Nawigator, kapitan Theodore „Dutch” van Kirk, radiooperator, porucznik Jacob Beser, oraz, sierżant Joe S. Stiborik, klną dosadnie, naprawiając szwankujący wciąż radar… Jest jeszcze tylny strzelec, sierżant George R. „Bob” Caron. Odizolowany od reszty załogi, przygotowuje aparat fotograficzny, aby móc wykonać serię, jakże ważnych zdjęć, będąc jednocześnie gotowym odeprzeć atak nieprzyjacielskich myśliwców… * Zniecierpliwienie narasta, a jego kulminację ma przyćmić jaskrawy potok brylantowego światła, przekraczający wszelkie wyobrażenia… Doświadczyli tej potęgi niecały miesiąc temu. Pustynię Jornada Del Muerto, co po hiszpańsku oznacza „droga umarłego”, rozjaśnił wybuch bliźniaczego prototypu „Little Boya”, nazwanego prześmiewczo „Gadget”. Teraz ― tego typu ładunek ― mają wypróbować bojowo ― unicestwiając tysiące ludzi… Thomas Ferebee ― wypatruje prześwitu… Chmury złośliwie zasłaniają cel… Powrót z bombą ― wykluczony, mimo że dowództwo dopuściło możliwość takiej awaryjnej opcji, gdyby pogoda uniemożliwiła zrzut. Zresztą ubywa im paliwa. Muszą, zatem ― znaleźć jakąkolwiek szczelinę, lukę, wyłom… „Enola Gay”, godz. 8:15:19 (wg. czasu Hiroszimy) – zrzut Kiedy powoli tracą nadzieję, pęka niespodziewanie biała, mgielna powłoka. Dostrzegają widły rzeki Ota, w samym centrum miasta, oraz ― przypominający literę „T” ― most Aioi, łączący oba brzegi rzeki i wyspę ― utworzoną przez dwa dopływy. Ferebee uznaje ten most za doskonały cel… Dowódca samolotu wydaje rozkaz zrzutu. Bombardier natychmiast odłącza celownik. „Sygnał radiowy się skończył” ― oznajmia krótko Tibbets… Rozchodzą się klapy podłogi… Puszczają specjalne uchwyty… Pierwszy ― bojowy ładunek atomowy ― opuszcza komorę bombową… Początkowo ― tnie ze świstem powietrze… Jednak mały, pomocniczy spadochron już wyciąga główny… Ładunek wyhamowuje… Spada teraz powoli, majestatycznie ― pod rozwartą, ogromną czaszą, dając czas załodze „Enola Gay”… Trwa to długo… ― niemiłosiernie długo… Samolot ― utraciwszy przeszło cztery tony ― podskoczył gwałtownie… Tibbets wyłącza „George’a”… Nurkuje… Kładzie maszynę niemalże na plecy… ― Ucieka zawczasu przed falą uderzeniową… Cała załoga zakłada spawalnicze gogle… Niczego nie widzą, ale niebawem ― dostrzegą coś więcej ― niż światło… Ogród, godz. 8:15:32 (wg. czasu Hiroszimy) - trzydzieści sekund do wieczności ― Mamo… ― Tak, córeczko? ― Opowiesz mi…? Chcę zapomnieć o bólu, choć… ― przez chwilę… „Kwiaty wiśni ― dojrzewają nie tylko w słońcu, dojrzewają również w wietrze, który otula je i głaszcze. A kiedy ― białe motyle ― spadną z nieba na ścieżki ogrodu, powstaną drgające refleksy w głębokiej trawie. Nim jednak do końca powstaną ― znikną na początku ― jak ― nasze głosy ― uśmiechy nasze…” Ogród, godz. 8:16:02 (wg. czasu Hiroszimy) – wieczność (Włodzimierz Zastawniak, lipiec, 2014) *** Bibliografia: Richard Rhodes (1986): Jak powstała bomba atomowa (przekład: Piotr Amsterdamski) Zysk i S-ka Wydawnictwo (2000)
  16. Źródło: https://pixabay.com/ Idę wolno ― długim korytarzem…― stawiając kroki w obskurnym świetle żarówek… Jak się tutaj znalazłem? … nie wiem… ... … kreski popękanego tynku… Falujące płótna ― pajęczyn… … Czarny prostokąt zamkniętych na końcu drzwi ― z wyżłobionym krzyżem ― zbliża się ― jak ― równoważna śmierci noc… … … w przerażającej ciszy ― rozchodzi się chrzęst ― rozbitego na podłodze szkła… Od moich kroków? … nie moich? … Śledzą mnie ― widma… … kłębią się i snują… ― wychodzą z ciemności… ― giną… … Kochanie…― … kiedy i ja umrę ― nie będzie ― nic? … … zamykam powieki wilgotnych ócz… … Idziesz skrajem łąki ― z przysłoniętą długimi włosami ― roześmianą twarzą… … taka oczywista… prawie ― dotykalna… ― jakby ― w ostatnim momencie jasności… … Chłodna klamka ustępuje ciężko ― pod moją dłonią… … skrzypią zawiasy z pogłosem echa… … Mam wrażenie, że stoisz obok ― trzymając bukiet uschniętych róż… … Kochanie…― … kiedy i ja umrę… ― nie będzie ― nic? (Włodzimierz Zastawniak, 2015-03-11) * Libera nos, Domine, de morte aeterna (łać.) – Wybaw nas, Panie, od wiecznej śmierci
  17. Kiedy ostatni raz ― trzymałam twoją dłoń… ― … była taka ciężka ― i zimna… … Pamiętam, że uchyliły się przed tobą wielkie i białe drzwi ― skrywające od zawsze ― największą tajemnicę… Poznałeś ją ― będąc już częścią mozaiki Wszechświata ― z wiarą we wszechmoc rozumu… … bez wiary ― w ciało… * Siedzę sama ― na ławce… … otoczona parkowym azylem… … Doszukuję się czegokolwiek ― w rozchwianych gałęziach… … w grze cieni na żwirowej alejce… ― w cierpkim zapachu wilgotnych kwiatów… … Uśmiechasz się do mnie ― rozgorzałym słońcem… … i mówisz ― stłumionym szeptem… … Pragnę wciąż ― o tobie pisać ― układać strofy… … wyżłabiać w kamieniu słowa ― na kształt ― twojego imienia… … … masz władzę ― przenosin ― w czasie… … Jesteś tu i gdzie indziej… … albo jesteś ― tylko pyłem ― drgającej jutrzni… … tęczową pół-obręczą… * Brama koło domu… … przeciąg milczenia… … … ogromne okna ― zaciągnięte ― ciężkimi storami… … Można się spodziewać przebiegającego kota, lecz ― to przemyka całe twoje dzieciństwo… … zbyt krótkie ― zbyt długie ― w cierpieniach… … Wszystkie nocne trwogi… ― zabawki porzucone w kącie… Koń na biegunach ― pokryty kurzem… … na ścianie ― pergamin ― wyblakły przez lata… … fotografia uśmiechniętej twarzy… … Szron przesłonił już szyby… … i coraz bardziej wypełnia pustkę ― wspomnienie twojego głosu… … rączek, co mnie radośnie ciągnęły za warkocz… (Włodzimierz Zastawniak, 2013-12-01)
  18. dmnkgl

    Teraz

    Weź teraz oddech i wyciągnij ręce- Pewne, spokojne, posłuszne ci w pełni. Co im rozkażesz to ich ruch wypełni. Spójrz na te dłonie. Czy trzeba ci więcej? Następny oddech. Słyszałeś w piosence Parę słów rzewnych o minionych latach O czasach przyszłych, wieczystych zaświatach. Masz dzień dzisiejszy. Czy trzeba ci więcej? Wydech i oddech, lecz zawsze w udręce Zawsze w obawie topora nad głową Gasnącej świecy nad mogiłą nową! Wszak teraz żyjesz. Czy trzeba ci więcej? Z oddechu w oddech. Z przeszłości uciekasz, Zmierzasz do jutra. Ty. Wędrowiec boży. Z chlebem powszednim wśród dzikich bezdroży. Ten oddech. Chwila. Ponadto nic nie masz.
  19. bez niczyjej winy padł od heroiny, lat osiemnaście miał, już dorosły, więc ćpał. Godzinę temu dostałem telefon z tą wiadomością. Żal:(
  20. dmnkgl

    Supernowa- sonet

    Gwiazda ginie w milczeniu, choć lśniła eony. Nabrzmiała i rozlazła zapada się tusza. Ostatni oddech gwiazdy z jej piersi wydusza... Wtem anioł śmierci pada na twarz oślepiony. Tak tańczą walc ostatni światła oceany Nim rozproszą się w różę tęczową i jasną. Nim zbywając ciążenie ostatecznie zgasną Pozostawią i zapach, i owoc różany. Owoc dotąd tętniący życiem w naszych żyłach, Ukryty w czarnym prochu i Mariańskim Rowie, W kołdrze liści jesiennych, granitowych bryłach. Tak się rodzi pytanie w czuwającej głowie Gdy kurtyna zakrywa gwiazd teatr o świcie: Tylko gwiazda umarła, abym ja miał życie? https://pl.wikipedia.org/wiki/Supernowa
  21. fregamo

    Ciało

    posiąść czyjeś ciało pożyczyć tchnienie zacisnąć dłonie na ustach udusić milczeniem później spenetrować przebijając wzrokiem rentgena posmakować krwi, potu by mieć odniesień wszechświat na końcu pokochać jak siebie, ciebie, nas ułożyć w łóżku przeznaczenia przyszłych dni blask gdy zgaśnie gwiazda zasnąć z mrugnięciem być chociaż raz pierwszym przywitać i pożegnać
  22. dmnkgl

    VII. Homo Advena

    A kiedy mnie położą w kołyskę dębową, Przykryją kołdrą piasku i postawią znicze, Niech zagrają mi raczej piosenki słowicze, I zatańczą oberka miast łkać nad mą głową. Nie dość, że raz się wyśpię, jak zawsze marzyłem, To nie będę się martwił o strawę i wodę. Aż otrzymam nareszcie nowe ciało młode, Bowiem Pan nie dopuści bym pozostał pyłem. Jeśli prostym uśmiechem można wzniecić radość, Jeżeli dobrym słowem można dźwignąć kogo, To jak będzie na nowej świętej ziemi błogo Kiedy Stwórca uczyni swemu słowu zadość. Jeśli w drobne uczynki jest wielkość wpisana, Jeżeli choć zepsuty człek świętym być może, To jak znaczne być muszą zamierzenia boże, Gdy staniemy się wreszcie podobni do Pana. Sam siebie nie rozpoznam, obdarzony ciałem, Niepodobnym niczemu co stąpa po ziemi. Pożegnam się na zawsze z obawami wszemi Bo ukaże się wreszcie kim zawsze być miałem. Więc kiedy mnie położą w kołyskę dębową, Przykryją kołdrą piasku i postawią znicze, Niech zagrają mi raczej piosenki słowicze, I zatańczą oberka miast łkać nad mą głową.
  23. Arsis

    Bikini

    (Z cyklu: Pacyfik – sen wiekuisty) *** … jaskrawe prześwity na mojej spalonej twarzy… Chwieją się w łagodnym wietrze liście … … kokosu… Wychodzę z cienistej smugi… … wchodzę w kobaltowy błękit nieba… … rozgorzałe słońce… Rozkołysane, oceaniczne … sanktuarium… … Spienione fale obmywają moją twarz, kiedy padam na kolana ze złączonymi dłońmi w gorączkowym, piskliwym szumie dokonującego się misterium czasu i oczyszczenia… … Otaczają mnie w tej pustce niewyraźne szepty, jakby modły klasztornych mnichów… Nabrzmiałe, sine usta… Poruszające się w swojej nagiej martwości… … zamglone oczy nieboszczyków… … Nabieram do płuc powietrze, te mikroskopijne, promieniotwórcze ziarenka, które od dziesiątków lat zmieniają ryby w niepodobne do samych siebie, pełne blasku ― groteskowe formy… …, które od dziesiątków lat… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-04-09) Bikini – atol na Oceanie Spokojnym, w archipelagu Wysp Marshalla. W latach 1946-1958 był wykorzystywany przez Stany Zjednoczone, jako poligon do testowania broni jądrowej.
  24. Arsis

    Malden

    (Z cyklu: Pacyfik – sen wiekuisty) *** Nie słyszę ptaków… Zagłuszane ― przez powtarzający się w regularnych odstępach czasu huk nacierających fal ― szybują … bezgłośnie… Gnana przez wiatr ciemna, pokreślona białymi kreskami nawała ― spiętrza się na brzegu… … obmywa moje stopy i dłonie… … znowu się cofa, odsłaniając … … błyszczące muszle, kamienie… Łykam chciwie kęsy słonego powietrza… … wypuszczam je powoli… Szarpią moją koszulą strumienie atmosfer, uderzają w twarz… Na horyzoncie wszystko się ze sobą łączy i jest nie do odróżnienia, uśpione snem wiekuistym… … nadciąga świt… … Mżą przytłumionym blaskiem cząsteczki tajemnicy, wypromieniowując z siebie resztki … … czasu… W powolnym przepływie obłoków zawarta jest jakaś niejasność… … w rozchwianej, wątłej trawie… … Pradawne mury, naznaczone przed laty niewyobrażalnym żarem nuklearnego spięcia ― wydzielają chemiczną, śmiertelną woń rozpadu… … muskam dłonią te szczątki, całuję, jakby to były zimne usta martwej … … kochanki… … do tej pory przeszywają mnie rozpalone igły morderczego promieniowania… Boję się wschodu słońca… Boję się, że wzejdzie tak, jak wtedy ― spopielając ziemię… … zagotowując ocean, rozpalając niebo… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-03-25) Malden – niewielka, bezludna wyspa w archipelagu Line Islands, na środkowym Pacyfiku, wchodząca obecnie w skład Republiki Kiribati. W latach 50-tych XX w. Wielka Brytania przeprowadzała w jej pobliżu (oraz w pobliżu sąsiedniej wyspy Kiritimati) testy z bronią termojądrową w ramach operacji Grapple. Na wyspie tej znajdują się również ruiny tajemniczych megalitycznych budowli sprzed około tysiąca lat.
  25. Arsis

    Mururoa

    (Z cyklu: Pacyfik – sen wiekuisty) *** Spieniona nawała naciera na … ląd... Przemyka po wilgotnych, gładkich kamieniach słońce i zsuwa się w daleki odmęt zarys … białego obłoku… Chłodny wiatr na twarzy, w rozwianych włosach… W nozdrzach intensywny … zapach soli… … nieskończone falowanie ginie w kobaltowym błękicie nieba… Zamyka się we mnie, tworząc jakąś nową rzeczywistość, nowe widzenie w migocie jaskrawych refleksów… … poza mną ― krajobraz skurczył się i poszarzał… … Jeszcze do tej pory wyczuwam ten ruch cząstek, to wirowanie atomów, których blask tak bardzo oślepiał i palił… … wwiercał się do mózgu… Czuję wciąż ten ból, odnajdując trop swojego dawnego wcielenia. … … zmieszane epoki, przeskakujące daty… Gładzę palcami zdeformowane przedmioty, popękane ściany betonowych bunkrów z rdzawymi, pionowymi smugami… … ciemno-brunatne bąble ― piętno nuklearnego piekła… Poskręcane, … … zbrojeniowe pręty… … Zatykam instynktownie uszy, lecz ― to tylko huk pędzących fal, które załamują się na opuszczonym, nasiąkniętym radiacją nabrzeżu… Wszystko umarło, zapadło w sen wiekuisty. Stało się przystanią dla zagubionych duchów, przepadających w dziwnej substancji czasu. Więc i ja ― nie mogę być żywy. … od dawna ― … … nie jestem żywy. (Włodzimierz Zastawniak, 2017-03-18) Mururoa – atol na Oceanie Spokojnym, wchodzący w skład Polinezji Francuskiej, w archipelagu Taumotu. W latach 1966–1996 był wykorzystywany przez Francję, jako poligon do testowania broni jądrowej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...