Ja przez cały tydzień poszczę
prócz soboty i niedzieli
bo w weekendy pijam sporo
choć niektórzy by nie chcieli.
I nie jedno ale z dziesięć
się opróżni buteleczek
choć nie pijam ja z butelki
lecz z kufelka lub szklaneczek.
Żona zupkę upitrasi
na ognisku w żeliwniaku,
grillowane są mięsiwa
i upiecze się ziemniaków.
Wtedy właśnie takie piwko
z lodóweczki, oszronione
to poezja dla piwosza,
ono zawsze jest cenione.
Nawet zimą kiedy działka
snem zimowym drzemie błogo
my chodzimy na ognisko
bo jest miło i niedrogo.
Mamy w Parku Kasprowicza
taki lokal gdzie na dworze
cały czas ognisko płonie
(mówię o zimowej porze)
Tam kiełbaski można kupić,
piwo grzane, piwo z miodem
bo wiadomo, że Polacy
bardzo pitnym są narodem.
Lecz cóż ja Ci tu o zimie
miast się cieszyć letnim dzionkiem
piwa dzisiaj nie wypiję
ale strzelę pięćdziesiątkę.
Śledzik też się jakiś znajdzie
lub ogórek małosolny
a po wódce może wierszyk
wena strzeli mi frywolny.