Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

B.A.C. Stork

Użytkownicy
  • Postów

    111
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez B.A.C. Stork

  1. To niesamowite... szpica aktywistów wyznaczyła sobie szczytny cel... chce piszących sylabicznie i rymowo przerobić na swoje podobieństwo! To jakby od Tycjana wymagać aby malował jak S. Dali. Dobre, a jakie odważne i z tupetem. Pamiętam kiedyś S. Dali przed kamerą malował obraz. Na wielkie rozpięte na ziemi płótno wylał kilka wiader różnokolorowej farby, a potem uwiązawszy się na linie jeździł po niej rowerem... w taki sam sposób powstają wiersze naszych zazdrosnych o wyżyny mistrzów. Ja się nie piszę na wasz styl, sorrki. Jako jedna z niewielu, pani Maja mimo, że nie lubi rymów dostrzega realne pozytywy tego wiersza... i do takich obiektywnych wpisów naszych mistrzów siana zachęcam... bez chwalby i obelgi... to doprawdy tak niewiele, a jednak tak bardzo wiele...
  2. Nie wydedukowała p. Ewa, że są tacy, którzy lubią sylabiczne rymowanki...? Swoją drogą uważać nierymowane wiersze za jedynie słuszne jest grubym nietaktem... Pozdrawiam.
  3. Panie Tomaszu... bo te satyryczne i dobrze czytające się wiersze, tak czy siak są wierszami współczesnymi... co prawda odbiegają od awangardowych, ale z uwagi na brak wyodrębnionej grupy awangardy z konieczności zamieszczane są razem... Pozdrawiam.
  4. Poszedłem do lasu, Pooglądać misia, Patrzę, a za krzakiem, Kuca panna Krysia. Spięta jakaś taka, Niby przestraszona, Rusza się dziwacznie, Lekko w przód schylona. Pozycja kobiety, Wzbudza podejrzenia, Zaś ruchy miarowe, Dają do myślenia. Pragnąc znaleźć scenki Szybkie rozwiązanie, Dyszę nieco szybciej, Poprawiam ubranie. Dudni we mnie serce, Jak kowalskim młotem, Depcząc leśne trawy, Kładę je pokotem. Skradam się ostrożnie, Od tyłu zachodzę, A tu jeżyn ściana, Stoi na mej drodze. Dość szerokim łukiem, Obchodzę przeszkodę, Dla spragnionych oczu, Szykuję nagrodę… Pod stopami trzeszczą, Wyschnięte patyki, Boję się przepłoszyć, Krysi instynkt dziki. Jestem coraz bliżej, Oddech mi zapiera, Zaś umysł mężczyzny, Przez gąszcz się przedziera. Choć jeszcze nie widzę, Co się w krzakach dzieje, Dojrzeć piękną scenkę, Wielką mam nadzieję. Stąpając cichutko, Do krzaka docieram, Rozchylam gałązki, Poza nie spozieram… Gębę rozdziawiłem, Ujrzanym widokiem Stoję więc jak wryty, Ze spuszczonym okiem, Oto panna Krysia, W ciuch odziana cała, Klęcząc wśród krzewinek Jagódki zbierała… Morał z tego wiersza, Płynie czystą strugą, Myśli niesprawdzone, Maja prawdę drugą. B.A.C. Stork
  5. B.A.C. Stork

    ****

    Dzisiaj śniłem o przyjacielu, O takim prawdziwym... Jakich na świecie niewielu. Chciałem go bliżej poznać, Zabrać do swojego domu, A potem ukryć przed światem I nie oddać nikomu. Zanim się obudziłem, W śnie po ulicach biegałem, W różnych miejscach byłem, Każdemu w twarz zaglądałem, A gdy już z sił opadłem I przycupnąłem w cieniu olszyny, Postać dostrzegłem, a może zgadłem, Oto zmierza ku mnie przyjaciel jedyny. Patrzył wzrokiem troskliwym I uśmiechał się bardzo mile. Choć nie jestem człowiekiem cnotliwym, Pragnął poświęcić mi każdą chwilę. Gdy ochłonąłem z pierwszego wrażenia I chciałem powstać na powitanie, On nie znając nawet mojego imienia, Natychmiast ujął mnie pod ramię... Nagle krajobraz w śnie posiwiał, Stracił ostrość w blasku słońca, Potem rozmył barwy...jakby odpływał... Oddalał się, oddalał...aż zniknął do końca. B.A.C. Stork
  6. Pani Jolu... może pani wpis będzie początkiem końca aroganckiej tendencji w tym miejscu...? Pozdrawiam i dziękuję.
  7. Panie Jacku Sojan.... miło jest czytać obiektywny wpis... dzięki.
  8. Wiem, wiem... gniot, grafomania i nic nie warte bazgroły, ale nie martwię się, w dziale "P" jest jeszcze dużo miejsca... Pozdrawiam
  9. Mój pradziad był pastuchem, Bynajmniej nie elektrycznym, Pasał barany wełniaste, W systemie ekologicznym. Mieszkał w chałupie sosnowej, Przykrytej słomianą strzechą. Drzwi zamiast kłódką zamykać, Podpierał spróchniałą dechą. Chałupa złączona z oborą, Stała pospołu na wzgórku. Deszcze ją siekły rzęsiste, Wiatry smagały w podwórku. Owieczki jak i barany, Zwierzęcą mają naturę, Jedne kochają niziny, Zaś drugie wyżyn strukturę. Wełniaki krnąbrne jak licho, Pasał ci pradziad, oj pasał. Pilnując pola przed szkodą, Ze stadem po łąkach hasał. Gdy biedak strudzony pracą, Pichcił potrawę w saganku, Sprytne barany ukradkiem, Zżerały kartofle na ganku. Myślały przy tym naiwnie, Że mogą rządzić bezkarnie, Nie brały wszak pod rozwagę, Że skończą swój żywot marnie. Dziad znosił owczą ekspansję, Baranią zuchwałość i szkodę, Myśląc jak wyleźć z opresji, Skubał w zadumie swą brodę. W końcu się miarka przebrała, Baranów znieść już nie może, Dobywszy z szuflady osełkę, Naostrzył rzeźnickie noże… Teraz ma spokój w chałupie I baran się z niego nie śmieje, A kożuch z nichże uszyty, Zgarbione plecy mu grzeje. B.A.C. Stork
  10. Nie bardo wiem czemu służy pańska wypowiedź i jaki ma cel. przecież niczego panu nie zarzucam… wyraziłem tylko własne zdanie na temat stopniowania wierszy. Aby to podkreślić napisałem „Moim zdaniem to pojęcie względne…” Pan ma niezbywalne prawo do swojego zdania , a ja do swojego. W drugiej części również nigdzie nie napisałem, że to pan wnosi postulaty o likwidację czy zmianę działów… jedynie na podstawie wpisów odniosłem się ogólnie do problemu sporu jaki istnieje na forum… Pozdrawiam
  11. Szanowni Państwo W zasadzie zgadzam się z tym co pisze pan Duks oprócz tego, że jest poezja dobra, gorsza, słaba, zła… Moim zdaniem to pojęcia względne i nieprawdziwie oddające rzeczywistość ponieważ co dla jednego jest dobre dla drugiego jest złe… Trzeba zrozumieć, że to odbiorca klasyfikuje stopień uznania społecznego, a nie konkurencyjni poeci. Bo cóż to znaczy dobry wiersz? Napisany zgodnie z panującą modą, trendem? Awangardowy , może o miłości, o wzniosłych czynach, pełen heroizmu? Patetyczny, albo taki którego treści nie zrozumiemy? A może napisany zgodnie ze sztywnymi regułkami? Dla mnie poezja jest przejawem serca i duszy dlatego uważam, że wiersze pisze się wnętrzem, a nie głową i trzymającymi w rygorze ścisłymi formułkami. Dlatego nie należy kasować działów, ba uważam, że trzeba je rozwinąć. Żeby jednak to zrobić, przede wszystkim trzeba rozumieć definicję nazwanych działów… jeśli się tego nie rozumie powstają konflikty. Moim zdaniem podział na dział początkujących i wprawnych poetów już sam w sobie budzi kontrowersje i rzuca kość niezgody pomiędzy piszących. Początkujący to taki, który dopiero zaczyna… a przecież są tacy w tym dziale, którzy piszą od wielu lat. Dobrą stroną tego działu jest podział na kilka kategorii w których każdy piszący może odnaleźć swoje klimaty . Natomiast dział poezji współczesnej zawłaszczyła grupa piszących awangardowo… ba wręcz uzurpuje sobie wyłączność. A przecież „poezja współczesna obejmuje swoją terminologią także inne techniki pisania… Dlaczego więc nie stworzyć tak jak w pierwszym, w tym dziale dodatkowych kategorii?. Dlaczego nie dodać tam poddziałów: miłosne, batalistyczne, obyczajowe, polityczne, banalne czy dla młodzieży, bajki itd… czy się to awangardzie podoba czy nie są to wiersze współczesne! Ci którzy piszą od wielu lat i mają duży dorobek literacki dobrze władają piórem właśnie z tych powodów wybrali ten drugi dział a nie pierwszy. Co do zagadnienia kultury i sposobu wypowiadania (pisania)komentarzy czy jak wolą inni krytyki do wierszy nie powiem słowa bo w tej sprawie w innym miejscu powiedziałem już co myślę na ten temat… Pozdrawiam wszystkich piszących.
  12. Brawo panie Krzywak. Do całego arsenału negatywów dorzucił pan jeszcze dwulicowość. Nieco wyżej był pan zachwycony tym fragmentem mojego wiersza, a teraz degraduje go pan do rangi "gniota"? Och gdyby tak można było tego terminu używać do niektórych ludzi... Na skutek niezwykle wąskiego postrzegania postawionego przeze mnie problemu jak i chorobliwej mani unikania merytorycznych odpowiedzi uważam, że wyczerpał pan już swój czas do prowadzenia dalszej dyskusji. Jałowej dyskusji do której nie jest pan zdolny wnieść konstruktywnych myśli i choćby namiastki kulturalnej energii. Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas, za "uprzejmości" i danie mi możliwości zdobycia bogatego w nowości doświadczenia na płaszczyźnie komunikacji z człowiekiem. Pozdrawiam. Życzę spokoju i pogody ducha.
  13. Panie Krzywak Jeśli posługuje się pan fragmentami moich wierszy proszę opatrywać cytaty informacją kto jest autorem wiersza... np. tak: Morał z tego wyrósł Nader oczywisty, Samiec tylko w stadzie Bywa zajebisty. cytat z wiersza B.A.C. Storka Reszta tendencyjnie powyrywana z szerszego kontekstu dla osiągnięcia kamuflażu i własnych potrzeb... nic nowego... wręcz właściwe pańskiemu stylowi... dobranoc.
  14. Panie Krzywak już nam pan pokazał swój kunszt, erudycję i błyskotliwość intelektu więc nie męcz się pan przy kleceniu tych obłędnych, pełnych błędów gramatycznych odpowiedzi… (nie zarzucam Libry Send kłamstwa) albo (z osobami którzy widzą…)koń by się uśmiał. Umiejętność słuchania jest wielką sztuką, pisanie i mówienie kulturą człowieka… pan jednak nie słucha, nie pisze, ani nie mówi kulturalnie tylko warczy na wszystko co się rusza. Czego się pan boi? Ja nie aspiruję do pańskiego stołka tylko zabiegam o kulturalne zachowanie, merytoryczne odnoszenie się do wierszy i miły klimat w tym miejscu. Każda forma agresji jest przejawem strachu, stąd wynoszę, że się pan boi…czego? Może mądrości? której panu niestety brakuje. Z przykrością musze stwierdzić, że nie jest pan dla mnie partnerem ani tym bardziej adwersarzem w dyskusji… zwłaszcza merytorycznej. Pański intelekt nie obejmuje mojej myśli zawartej w postach kierowanych do pana publicznie dlatego nie ma pan żadnego argumentu, który można przeciwstawić mojemu widzeniu problemu zaistniałego na tym forum. Zarzucam panu stronniczość, poniżające traktowanie osób piszących, damski i poetycki szowinizm, łamanie regulaminu tego forum co najmniej w kilku punktach, a pan w każdej odpowiedzi, wręcz z uporem maniaka ironizuje mój ”długaśny” wiersz (mam dłuższe, 100-u zwrotkowe w ilości 22 sztuki jakby pan był zainteresowany w drodze wyjątku udostępnię) i wyrwane z jego kontekstu słowo „bąblowanie”… jakby to on był przedmiotem sporu, a nie termin „Poezja współczesna”. Jak się pan czuje stojąc pod pręgierzem wyliczanki słownikowej PWN Pani Libry Send? Dostał pan publicznie po łapkach więc może porzuci pan arogancję na rzecz pokory, szacunku dla innych ludzi i zgłębiania podstawowej wiedzy. Życzę owocnych postępów w tym kierunku… Narka.
  15. Ja chyba śnię… szczypię się już 10-ty raz i dalej tkwię w amoku prawd, mądrości i wysnuwanych pseudo argumentów p. Krzywaka. Czytam kilka razy z rzędu wpisy pod moim postem , szukam merytorycznej odpowiedzi i co widzę? Brak zrozumienia czy raczej logicznego pojmowania postawionego tematu, przepychanki, maniacki upór, arogancję, docinki, wypaczanie cudzych wypowiedzi i ich sensu, damski i poetycki szowinizm i całą gamę pokrętnych inwektyw kierowanych pod adresem autora wierszy pisanych inaczej niż awangarda surrealistyczna, a nawet dadaistyczna. Panowie i panie korzystajcie z szarych komórek należycie, odrzućcie złość, zacietrzewienie i antagonizmy na rzecz logiki i zrozumienia postawionego tematu bo tu nie chodzi o osobę autora nielubianych wierszy, ani o jego wiersze bez względu na to jakie są i czym są. W moim poście chodzi o przyznanie się do niewłaściwie wykorzystywanego pojęcia „Poezja współczesna”. Panie Krzywak jeśli ma pan problem ze zrozumieniem sensu tego terminu to zmuś się pan do przejrzenia materiałów źródłowych i poczytaj pan na ten temat. Sama korzyść z tego wyniknie bo nie będzie się pan ośmieszał publicznie jako ignorant. Kto wie może dzięki temu, uda się rozwiązać problem z zamieszczaniem wierszy klasycyzujących w dziale „poezja współczesna” zawłaszczonym być może na skutek nieznajomości znaczenia terminu przez miłośników awangardy. Pojęcie „poezja współczesna” obejmuje obydwa kierunki więc każdy ma prawo umieszczać w nim obojętnie jak pisane wiersze! Przyznaję szczerze, że liczyłem na pana mądrość i zaangażowanie w położeniu kresu zaistniałego i zatwardziałego sporu, ale się przeliczyłem. Pokazał pan swoją klasę i mądrość zarzucając kłamstwo pani Librze Send, która jako jedna z niewielu rozumie doskonale temat mojego posta jak i cały sztucznie nakręcany problem. Żeby jednak nie odchodzić zbytnio od meritum sprawy powtórzę jeszcze raz: Wystarczy uznać szersze pojęcie terminu „poezja współczesna” i ten dział podzielić na dwa poddziały, a) dla współczesnej awangardy, b) dla piszących klasycyzująco… Jestem przekonany, że wtedy nikt nie będzie burzył spokoju tym, którzy są współczesną awangardą i odwrotnie… Zatem potraktujmy spór jako pewnego rodzaju doświadczenie z którego wszyscy wyciągną dla siebie korzyści. Moim zdaniem wic polega nie na tym kto kogo mocniej opluje tylko na mądrości i zdecydowanie zdrowym kompromisie.
  16. Te słowa głównie kieruję do p. Krzywaka Jak się domyślam oprócz J. Sojana, kładł pan cegiełki pod fundamenty tego forum, a więc także formował pan zasady w nim obowiązujące. Mniemam , że tworząc dział poezji współczesnej miał pan jakąś wiedzę, cel i zamysł. Rozumiem, że opatrując ten dział nazwą „poezji współczesnej”, celowo wprowadzone zostały: pewnego rodzaju segregacja i ograniczenia np. dla prozy, bajek i tego wszystkiego co nie jest współczesną poezją. Jak zatem pogodzić fakt stosowania niemających nic wspólnego z merytoryczną krytyką, uszczypliwych, drwiących, czasem wulgarnych uwag kierowanych pod adresem autorów piszących poprawną techniką rymiczno-sylabiczną o treści satyrycznej, miłosnej, ulotnej czy patetycznej? Z mojej wiedzy wynika, że termin „poezja współczesna” jest upięty w grupy i konkretny przedział czasowy obejmujący okres od 1939 roku (według niektórych osób od roku 1918)do chwili obecnej ponieważ nikt nie ustanowił granicy zamykającej ten okres. Na tej podstawie słusznie uważam, że w dziale „poezji współczesnej” ma prawo zamieszczać swoje utwory każdy kto żyje i spełnia kryteria określonego przedziału czasowego. Idąc dalej tym tokiem rozumowania myślę, że szykanowanie i zwalczanie piszących inaczej niż pisze grupa założycielska wraz z swoimi sympatykami jest łamaniem ogólnie przyjętych zasad jak i regulaminu tego forum. Z mojego punktu widzenia zamiast sobie dowalać, czas najwyższy pogodzić się z faktem istnienia w dziale ”poezji współczesnej” dwóch niezależnie stojących obok siebie grup czyli tych, którzy stanowią współczesną awangardę i tych, którzy piszą hołdując formom klasycznym do których skromnie zaliczam swoja osobę. Uważam, że tworząc ten portal, na skutek przeoczenia, niedopatrzenia, braku wyobraźni i braku tolerancji nie stworzono przejrzyście tego działu na skutek czego dochodzi do ciągłych przepychanek i nieuprzejmych przytyków… a można było tego uniknąć tworząc dwa odrębne działy i byłoby po sprawie. Tak czy siak należy wreszcie zrozumieć, że w dział poezji współczesnej wchodzi poezja klasycyzująca i poezja awangardowa, a to znaczy, że idą niezależnie obok siebie, a idą obok siebie dlatego bo tak stanowi definicja określająca znaczenie hasła „Poezji współczesnej”. Mając na uwadze powyższe pozostaję w nadziei, że doczekam odpowiedzi i stworzenia takich podrozdziałów jeszcze za mojego życia. Pozdrawiam. B.A.C. Stork
  17. Nie przypominam sobie abyśmy razem polowali na latające pekari albo choćby żuli farbę… świetna jest olejna…próbowałeś? No cóż, bezczelność to brak poszanowania człowieka i nie tylko… poza tym nie mogę uwierzyć, że to napisałeś… wszak poezja nie zna granic i wszystko jest w niej możliwe… a tak na marginesie zmiany geologiczne i wielkie migracje to częste zjawisko w dziejach Ziemi… kiedyś na Syberii pasały się mamuty…
  18. Nie myślałem, że doczekam takiej chwili... muszę zgodzić się ze zdaniem p. Mithotyna. Osobiście brakuje mi tylko głosu trąb pełzających słoni...
  19. Pewnie tak skoro uwielbia pan zapach gnoju... na wszelki wypadek życzę smacznego... niestety nie pozdrawiam...
  20. Nie mam chęci do roboty, Ani w domu, ni w przemyśle. Czasem myślę całkiem serio, Żem stuknięty na umyśle. Wielką niechęć mam do pracy, Rankiem kocham długie spanie. Kiedy sąsiad mknie do firmy, Ja uwielbiam bomblowanie… Gdy dobijam do dziewiątej, Dumam nad tym co się dzieje. Zjadłbym pyszną jajecznicę I na kawę mam nadzieję… Ale leń mnie przykuł w łóżku, No i mocno trzyma w pasie, Brzuch mi skręca, głośno kusi I w jelitach gra na basie… Jakże zjeść mam pyszne danie, Jakże wchłaniać zapach kawy, Kiedy nie chce mi się usiąść, Do kuchennej starej ławy... Nie mam chęci do roboty, Ni samotnie… ani w tłoku. Często patrzę się na pracę… Jakbym bielmo miał na oku. Przeleżałem do południa, Oknem zapach do mnie wnika. Obok ludzie pichcą obiad, A mój brzuch dostaje bzika. Och jak zjadłbym nóżkę z kury, Z groszkiem marchew zasmażaną. Gdyby ktoś mi podał strawę, Świeżym koprem posypaną. Ale nie zjem… bom leniwy I do sklepu mam sto metrów. Musiałbym założyć spodnie, No i starą parę getrów… W Supersamie szukać trzeba, W ladzie – chłodni ręce mrozić, Potem wybrać asortyment… I do kasy wózkiem wozić. Może skuszę młodszą siostrę, By zakupy mi zrobiła… Och jak byłoby cudownie, Gdyby obiad upichciła. Jednak siostra nie upichci, Wszak lenistwo ma po maci. Dba o linię… a więc pości… No i wcina wszystko z naci. Od tej naci ciała nie ma… Istny szkielet miast dziewoi. Żaden chętny do jej ręki, Długo przy niej nie ustoi… Siostry piersi diabli wzięli, Lecz zostały jej brodawki… Każdy facet na ich widok, Miast podniety czuje drgawki. Zapach drażni coraz bardziej, Kotleciki pachną z karku… Trudno przeżyć leniuchowi, Kiedy pusto w jego garnku. Nie mam chęci do roboty, Chociaż głód mi skręca kichy. Zjadłoby się chleba z szynką, Albo zupki talerz lichy… Idę tedy, acz wolniutko… Do kuchenki pichcić strawę, Przeszukałem cały kredens I wiekową z drewna ławę. We wiaderku są ziemniaki, A w szufladzie Chińska zupka. W zakamarkach mojej szafki, Z kukurydzy leży chrupka… W mej lodówce puste półki, Toć poszukam w zamrażarce, Żeby jednak coś w niej znaleźć, Muszę szukać przy latarce… O ja biedny, nieszczęśliwy… Skromny żywot pędzić muszę, Mięso znalazł żem zmrożone… Jak ja lody jego skruszę…? Nie mam chęci do roboty… Tyrać w kuchni mi się nie chce, Może zdołam dziś przemówić, Do rozsądku siostrze Ewce…? Ciężka sprawa to – nie przeczę, Mięso dla niej nie istnieje… Trudno jednak nie próbować, Kiedy z głodu człek się chwieje. Grucham tedy – nawet słodko, Hej siostrzyczko moja miła… Mam ci w kuchni bryłę mięsa, Może obiad byś zrobiła…? Chętnie wesprę Cię przy garach, Będę radził co masz robić… Szczyptę soli, ziarnko pieprzu, Z mą potrawą przysposobić. Potem wespół, przy stoliku, Będziem mieli ucztowanie, Nasycimy puste brzuchy I na jutro coś zostanie… Ja nie jadam mięsa świni, Nie jem flądry ani kaczki… Mogę dać Ci do spożycia, Garstkę kopru i buraczki. Chyba zdrowo Cię rypnęło, Mówię do niej zawiedziony. Mam jeść trawę i badyle… I przed Tobą bić pokłony…? Sama wcinaj wszelkie liście, Smaż kotlety z kory sosny… Zimą gotuj barszczyk z siana, Może przetrwasz tak do wiosny? A gdy złapiesz nie daj Boże, Jakąś fałdkę na szkielecie… Pij herbatkę z ziół kruszyny I siedź ciągle na klozecie. Ja wysiadam z tej karocy, Kocham nieco lepsze jadło. Bać nie musze się panicznie, Że obrosnę w tłuste sadło. Wszakże leniuch mój kolega, Nie pozwoli mi na zbytki, Boć obżarstwo bezzasadne… Budzi we mnie instynkt płytki. Żwawiej kręcę się po kuchni, W końcu muszę coś wymyślić, Może frytki mógłbym schrupać, Albo placki z pyr upichcić…? Nie mam chęci do roboty, Ani z rana, ni z wieczora… Tarłbym placki, ciąłbym frytki, Gdyby inna była pora… W końcu jakoś lenia zmogłem, Pod czajnikiem gaz zapalam. Wody w nimże nagotuję I catering precz odwalam... Mam ci zupkę, niby chińską, Ale z czego…? Któż to wie. Nic lepszego nie wymyślę, Choćby nawet i we śnie… Przy tym daniu nic nie robię, W talerz wody muszę wlać… A gdy zupkę już wychłepczę, Pójdę z siostrą w karty grać. Z każdym daniem jest robota, Na kucharza nie mam kasy… Pustką świeci ma lodówka A ja chciałbym zjeść kiełbasy. Chyba przyjdzie mi na starość, Jak osłowi w żłobie jeść… Kto mi jadła weń nałoży, Wszak mi ojciec zmarł i teść. B.A.C. Stork
  21. Nie mam chęci do roboty, Ani w domu, ni w przemyśle. Czasem myślę całkiem serio, Żem stuknięty na umyśle. Wielką niechęć mam do pracy, Rankiem kocham długie spanie. Kiedy sąsiad mknie do firmy, Ja uwielbiam bomblowanie… Gdy dobijam do dziewiątej, Dumam nad tym co się dzieje. Zjadłbym pyszną jajecznicę I na kawę mam nadzieję… Ale leń mnie przykuł w łóżku, No i mocno trzyma w pasie, Brzuch mi skręca, głośno kusi I w jelitach gra na basie… Jakże zjeść mam pyszne danie, Jakże wchłaniać zapach kawy, Kiedy nie chce mi się usiąść, Do kuchennej starej ławy... Nie mam chęci do roboty, Ni samotnie… ani w tłoku. Często patrzę się na pracę… Jakbym bielmo miał na oku. Przeleżałem do południa, Oknem zapach do mnie wnika. Obok ludzie pichcą obiad, A mój brzuch dostaje bzika. Och jak zjadłbym nóżkę z kury, Z groszkiem marchew zasmażaną. Gdyby ktoś mi podał strawę, Świeżym koprem posypaną. Ale nie zjem… bom leniwy I do sklepu mam sto metrów. Musiałbym założyć spodnie, No i starą parę getrów… W Supersamie szukać trzeba, W ladzie – chłodni ręce mrozić, Potem wybrać asortyment… I do kasy wózkiem wozić. Może skuszę młodszą siostrę, By zakupy mi zrobiła… Och jak byłoby cudownie, Gdyby obiad upichciła. Jednak siostra nie upichci, Wszak lenistwo ma po maci. Dba o linię… a więc pości… No i wcina wszystko z naci. Od tej naci ciała nie ma… Istny szkielet miast dziewoi. Żaden chętny do jej ręki, Długo przy niej nie ustoi… Siostry piersi diabli wzięli, Lecz zostały jej brodawki… Każdy facet na ich widok, Miast podniety czuje drgawki. Zapach drażni coraz bardziej, Kotleciki pachną z karku… Trudno przeżyć leniuchowi, Kiedy pusto w jego garnku. Nie mam chęci do roboty, Chociaż głód mi skręca kichy. Zjadłoby się chleba z szynką, Albo zupki talerz lichy… Idę tedy, acz wolniutko… Do kuchenki pichcić strawę, Przeszukałem cały kredens I wiekową z drewna ławę. We wiaderku są ziemniaki, A w szufladzie Chińska zupka. W zakamarkach mojej szafki, Z kukurydzy leży chrupka… W mej lodówce puste półki, Toć poszukam w zamrażarce, Żeby jednak coś w niej znaleźć, Muszę szukać przy latarce… O ja biedny, nieszczęśliwy… Skromny żywot pędzić muszę, Mięso znalazł żem zmrożone… Jak ja lody jego skruszę…? Nie mam chęci do roboty… Tyrać w kuchni mi się nie chce, Może zdołam dziś przemówić, Do rozsądku siostrze Ewce…? Ciężka sprawa to – nie przeczę, Mięso dla niej nie istnieje… Trudno jednak nie próbować, Kiedy z głodu człek się chwieje. Grucham tedy – nawet słodko, Hej siostrzyczko moja miła… Mam ci w kuchni bryłę mięsa, Może obiad byś zrobiła…? Chętnie wesprę Cię przy garach, Będę radził co masz robić… Szczyptę soli, ziarnko pieprzu, Z mą potrawą przysposobić. Potem wespół, przy stoliku, Będziem mieli ucztowanie, Nasycimy puste brzuchy I na jutro coś zostanie… Ja nie jadam mięsa świni, Nie jem flądry ani kaczki… Mogę dać Ci do spożycia, Garstkę kopru i buraczki. Chyba zdrowo Cię rypnęło, Mówię do niej zawiedziony. Mam jeść trawę i badyle… I przed Tobą bić pokłony…? Sama wcinaj wszelkie liście, Smaż kotlety z kory sosny… Zimą gotuj barszczyk z siana, Może przetrwasz tak do wiosny? A gdy złapiesz nie daj Boże, Jakąś fałdkę na szkielecie… Pij herbatkę z ziół kruszyny I siedź ciągle na klozecie. Ja wysiadam z tej karocy, Kocham nieco lepsze jadło. Bać nie musze się panicznie, Że obrosnę w tłuste sadło. Wszakże leniuch mój kolega, Nie pozwoli mi na zbytki, Boć obżarstwo bezzasadne… Budzi we mnie instynkt płytki. Żwawiej kręcę się po kuchni, W końcu muszę coś wymyślić, Może frytki mógłbym schrupać, Albo placki z pyr upichcić…? Nie mam chęci do roboty, Ani z rana, ni z wieczora… Tarłbym placki, ciąłbym frytki, Gdyby inna była pora… W końcu jakoś lenia zmogłem, Pod czajnikiem gaz zapalam. Wody w nimże nagotuję I catering precz odwalam... Mam ci zupkę, niby chińską, Ale z czego…? Któż to wie. Nic lepszego nie wymyślę, Choćby nawet i we śnie… Przy tym daniu nic nie robię, W talerz wody muszę wlać… A gdy zupkę już wychłepczę, Pójdę z siostrą w karty grać. Z każdym daniem jest robota, Na kucharza nie mam kasy… Pustką świeci ma lodówka A ja chciałbym zjeść kiełbasy. Chyba przyjdzie mi na starość, Jak osłowi w żłobie jeść… Kto mi jadła weń nałoży, Wszak mi ojciec zmarł i teść. B.A.C. Stork
  22. Na szczęście demony odeszły do przeszłości... pozdrawiam
  23. I Stork panie Heniu... i Stork. Pozdrawiam
  24. Jestem zdecydowanie umiarkowanym sympatykiem chrześcijaństwa, jednak uważam, że są pewne rzeczy z których szydzić nie można. Kpienie z ostatniej wieczerzy to tak jakby współcześnie mówić o naszych matkach i żonach "ladacznice". Tekst mówi o ostatniej wieczerzy, a to czas kiedy nie było skażonego wiekami, zachłannością i zakłamaniem kościoła katolickiego. Tak więc powoływanie się na krucjatę morderczej świętej inkwizycji panie Krzywak jest mocno chybione. Czytając pana wpisy widzę, że uwielbia pan przytaczać teksty innych autorów, przywołuje pan nazwiska mędrców, pisarzy et cetera, et cetera... czy to nie trąca snobizmem... nie stać pana na własne i przemyślane mądrości...? Konsekwencją tego jest brak argumentów do zdrowej krytyki... dlatego najczęściej na tym portalu poetyckim miast odnosić się do meritum pisanego inną niż wolna techniką wierszy, beszta się i miesza z błotem osobę autora... Moim skromnym zdaniem wycieranie sobie ust moją osobą poza moimi plecami jest niegodne poety i pisarza. Nawet takie działanie rozumiem ponieważ kilka tygodni wcześniej nie potrafił pan panie Krzywak odnieść się do mojej odpowiedzi na pańską drwinę o cytuję:"odpisie tego który pisać nie umie"... dlatego proszę o krytyczne odnoszenie się do moich wierszy, ich sensu, techniki sylabicznej, patosu, archaizmów i mądrości czy naiwności pod moimi wierszami... pozdrawiam.
  25. Napisałem takich wierszy więcej...nawet myślałem o wykorzystaniu kabaretowym jednak brak doświadczenia w tej materii zatrzymał mój pomysł w miejscu... A może Pani L.C. ma coś do zaproponowania...? Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...