Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rihtik Stempelek

Użytkownicy
  • Postów

    1 953
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Rihtik Stempelek

  1. Gosiu.. Tak jak piszesz bywa i właśnie dlatego, miast sami się rozgrzeszać by praktykować nadal dokładnie to samo grzeszne postępowanie, mądrze robimy uwzględniając najlepiej jak potrafimy słowa, utrwalone w 1 liście Jana 2, 1; 2 : Dzieteczki moje, piszę to do was, żebyście nie popełniły grzechu. Ale gdyby jednak ktoś popełnił grzech, to mamy wspomożyciela u Ojca: Jezusa Chrystusa, prawego. Godny uwagi jest kontekst tej nauki, pozwalający wniknąć w jej doniosłe znaczenie... Życzę ci powodzenia w staraniach by nie grzeszyć i zarazem niepowodzeń w popełnianiu grzechów :) także tych odbijających się na liryce...
  2. :) Uczył Morcin Marcina :)
  3. Dziękuję Agnieszko... niezmiennie życząc piękna w życiu, którego nieodłączną częścią niech będzie twoja twórczość...
  4. Mi..miło tym bardziej Małgosiu.. że w słowie i Słowie - jak piszesz czytanym (Objawienie 1, 3) znajdujesz ukojenie... Warto czynić jak piszesz - szczególnie psalmiczna liryka na to zasługuje - masz Księgę Psalmów w przekładzie Czesława Miłosza? Nadal życzę nie tylko ciepła słonecznego... :)
  5. Kaliope.. sobie a muzom i jak czytać tobie także... :) staram się jam umiem - staram się jak potrafię. Nie obawiaj się naprowadzać na te arkana które winienem posiąść :) Dziękuję także za to, co bez słów się obywa... :) i tym razem wzajemnie z serdecznością :)
  6. Ogólnikowe tezy niczym nie poparte odpowiadają widzimisię Szanownego krytyka70 i na szczęście nie stanowią o być albo nie być moim i mojej twórczości, której zapewne wiele brak do takiego poziomu artyzmu jaki zadowalałby większą liczbę jej odbiorców. Ponieważ nie istnieje kryterium jednoznacznie dyskwalifikujące moją twórczość, więc ośmielam się ją publikować, m.in. po to, aby rzetelne i konstruktywne (uczące) odniesienia do niej pomagały mi dostrzegać CO i JAK mógłbym poprawić. Najwyraźniej jednak komentarze Szanownego krytyka70 nie tylko mnie w tym nie pomagają... Epitety w miejsce argumentów i dowodów ukazują, że... nie tylko ja się nie mylę, w moich odniesieniach do nękających komentarzy. Niemniej nie zmieniam życzeń już złożonych... Miłość do życia jakby światłem (co błyszczy nieustannie), stąd na mieliźnie nie osiadłem płynę więc nieustannie... przy twoim rozbuchaniu stylistycznym który uwidacznia się w komentarzach tuszę że poszperawszy we własnym słowniku swobodnie mógłbyś co najmniej dziesięć zamienników (odpowiadających zapotrzebowaniu /abab/) wyszukać - być może estetyka by zyskała, być może wiersz jakoś schludniej, i profesjonalniej by wypadł; a w takiej sytuacji czytelnik ma prawo pomyśleć, że autor pokpił sprawę; że być może się nie przyłożył; pozdro Dziękuję tomku87... nie tylko za rzeczowość twojego komentarza. Ktoś minie namówił do zamiany poprzedniego słowa nienagannie na powtórzenie - jako artystyczny środek wyrazu niosący tę myśl, że jak miłość nie ustaje, tak i ja winienem nieustannie. Nie tylko twój komentarz uświadamia mi, że skłonny jestem podążać za meritum przesłania kosztem artyzmu wypowiedzi.. Wierzaj mi, nie zamierzam nigdy pokpić wyrażania prawd nie tylko o sobie wszak, nie tylko... Życze ci jak najlepiej w życiu i tworzeniu :)
  7. zakamarki duszy chowią śmiechy płacze i wzruszenia na gałęzi postać sowią wspominaną od niechcenia wielu przebywa w pamięci niczym w grobie zachowanych nawet pomimo niechęci ciągle jednak wspominanych dla mnie i Boga są żywi powstaną pewnej godziny prawda ta niechaj nie dziwi krew zmyje ich wszelkie winy poznawaniu prawd i piękna oddadzą się Boże dzieci twórcza ogarnie ich wena Boża obietnica nęci nie kłamie wszak Ojciec z nieba - do szczęścia i róż potrzeba :)
  8. Raduje mnie Ewo nie tylko twoje zainteresowanie... Tym bardziej życzę wszystkiego, co prawdziwe i piękne w twoim życiu i zajmującej twojej twórczości...
  9. Małgosiu... Jak dowiesz się z tego, co pisałem w reakcji na komentarz bazyla prost, po prostu przejawiam miłość agape i posłuszeństwo naukom Mistrza, w którego ślady mam przywilej wstępować... na tyle udolnie, na ile pozwalają mi moje warunki. Moje zaangażowanie w twórczość także z tego wynika... Masz słuszność (niestety), że większość nie chce wiedzieć i to raczej nie dziwi tych co proroctwa treść znają - zdajesz się nalezeć do tych, do których Słowo ma przystęp... Cieszą mnie twoje upodobania... Z użyciem środków artystycznych do oprawy tego co prawdziwe i piękne bywa różnie. Sztuka adekwatnego ich użycia stanowi o pięknie dzieła. Jak dla mnie bywają zachwycające utwory rymowane jak i białe... Tych drugich, które urzekłyby mnie nie jest tak wiele jak tych rymowanych - nawet norwidowa biel nie każda mi podchodzi... Ale cóż z gustami się nie polemizuje... Pozdrawiam cię i życzę piękna w życiu i również w twoich utworach...
  10. Szanowny bazylu.. prost..o pisząc nie pojmuję skąd wzięło się u ciebe skojarzenie przesłań mojego utworu i zacytowanych tekstów biblijnych z holokaustem i jakąś jego dziurą... Myślisz, że holokaust wyniknął z tego, czego naucza Pismo Święte!? Nie pojmuje tego... Nie pojmuję też skojarzenia związanego z żelazno-władczym sposobem bycia o którym uważasz, że jest potępiony w Polsce, tak że nawet rzeźnikom trudno... - nie wwiem, co się pod tym kryje. Zapewniam, że jestem zaskoczony twoimi odniesieniami.. Ponieważ zależy mi abyś nie tylko ty wiedział co autor miał na myśli, więc nadmieniam, że - pierwsza strofa właściwie powtarza prawdę biblijną, że najdłużej z Ojcem przebywał Jego JEDNORODZONY Syn Boży, który w swoim przedludzkim bycie nosił imię LOGOS (Słowo - Ew. wg Jana 1, 1-8). Wobec tego z wszystkich stworzeń Syn najwięcej wie (zna) o Ojcu, a będąc na Ziemi jako Syn Człowieczy, oznajmił, że wówczas NIKT nie wiedział o Ojcu tyle i tego co wiedział Syn, skłonny niektórym ludziom objawiać Go. Z wypowiedzi tej do dziś bije prawda, że BEZ SYNA CZŁOWIECZEGO właściwie nie można poznać Ojca, także w tym znaczeniu, że Syn jest obrazem Boga niewidzialnego, do tego odzwierciedlającym sposób postępowania Ojca i Jego podejście do wszystkiego. Stąd niejednokrotnie Jezus Chrystus powiadał, że to czego naucza, włąsciwie nie jest przez niego wymyślone... Ponieważ Jezus wiedział, że ludzie są skłonni do wykrzywiania wszystkiego, nie wyłączając tych nauk, które ogłaszał, skutkiem czego de facto doszło do zaistnienia tylu jakoby chrześcijańskich wierzeń (religii), więc znamiennie, proroczo zaznaczał, że w istocie nie każdy, kto o sobie będzie twierdził iż jego Panem jest Jezus, będzie uznany za Jego ucznia (naśladowcę), co jest tożsame z tym, że w istocie takiej osobie Ojciec nie został objawiony przez Syna. Oczywiście nie ja, ani NIKT z ludzi o tym zawyrokuje... To Pan powie: "Nigdy was nie znałem! Odstąpcie ode mnie, czyniciele bezprawia." Aby tego nie usłyszeć, nalezy RZECZYWIŚCIE dać posłuch słowom: "kto słyszy te moje słowa i wprowadza je w czyn, zostanie przyrównany do męża roztropnego, który zbudował swój dom na masywie skalnym" - dogmatem niepojetym jest dogmat o jakoby trójjedynym bogu, o którym nie ma mowy w treści Pisma Świętego. Został on wydumany przez szereg ludzi na przestrzeni wieków i akomodowany przez tzw. chrześcijan, którzy wypowiedzi z nim związane kwitują hasłem "wielka TAJEMNICA wiary" Przez ów bałamutny dogamt wielu pogrążyło się w odmentach ateizmu, cynizmu, filozofii - czyli w w fałszywości... Jakże to smutne, że jakoby krzewienie wiary w Boga doprowadziło do tego, o czym w przedmowie do Księgi Psalmów w przekładzie Czesława Miłosza, napisał Józef Sadzik: "korzenie współczesnego ateizmu sięgają wielu teologicznych traktatów"- str. 13. (ISBN 2-85316-024-6) - nie mnie przyszło do głowy, że za tym co się dzieje wśród ludzi w związku z Jezusem Chrystusem i Jego ewangelii oraz objawieniami Ojca (których Jezus dokonał), to sprawka Złego, w którego mocy, póki co, leży cały świat ludzki - 1 Jana 5, 19. Jak wiadomo, Szatan przybiera postać anioła światłości, a swoich świadomych i nieświadomych sługusów czyni jakoby prawymi sługami, nie od dziś - w czasach gdy w Palestynie działał Jezus, byli nimi uczeni w Piśmie, faryzeusze, sadyceusze, a nawet kapłani i wielu członków sandhendrynu - Ew. wg Jana 8, 8-59 i Ew. wg Mateusza 23, 1-35. KTOKOLWIEK dziś wykazuje cechy Szatana i jego dzieci z 1 wieku n.e. , to wędruje po manowcach, samemu błądząc i drugich w błąd wprowadzając - 2 Tymoteusza 3, 12; 13. Środkiem zaradczym na to jest rada i wskazanie zawarte w kolejnych wersetach - 2 Tymoteusza 3, 14-17. - rezultatem i dowodem niepoznania Ojca są słowa formułki modlitwenej, klepanej przez wielu: Boże choć cię nie pojmuję, jednak nad wszystko mi łuję". Ze względu na taki stan rzeczy zaistniał mój utwór, który gdyby dotarł choć do jednej osoby i doprowadził ją do zreflektowania się skutkiem czego taka osoba pozna Ojca na podstawie tego co o Nim objawiał Syn, to... jego napisanie i opublikowanie miało sens, a nawet jeśli nie, to chociaż dałem świadectwo prawdzie, że: "[u]Nikt nie wie[/u] kim jest Ojciec, tylko Syn oraz ten, komu Syn zechce go objawić". - jak wyraził to Jezus w swoje prześmiertelnej modlitwie (Ew. wg Jana 17 rozdział) Jego Ojciec i On sam życzą sobie, by Ich poznawać; ba, dadzą życie wieczne temu, kto się Nimi interesuje, tj nabywa o Nich wiedzy. Niestety, nie wszyscy to pojmują i nabywają wiedzy m.in. poprzez studium biblijnych nauk. Nazbyt wielu to nuży, lub jeszcze gorzej... Reasumując, prawdą podkreśloną też tytułem utworu jest, że NIKT NIE WIE kim jest Ojciec, tylko Syn oraz ów, komu Syn Ojca objawi, poprzez nauki jakimi Go objawiał i to, w jaki sposób żył i działał będąc na Ziemi. Powrót do źródeł chrystianizmu jest z wszechmiar słuszne... http://religia.onet.pl/publicystyka,6/straznica-swiadkow-jehowy-religia-nr-34,40628.html
  11. światło słoneczne stanowi o dniu grzeje serdecznie
  12. Ogólnikowe tezy niczym nie poparte odpowiadają widzimisię Szanownego krytyka70 i na szczęście nie stanowią o być albo nie być moim i mojej twórczości, której zapewne wiele brak do takiego poziomu artyzmu jaki zadowalałby większą liczbę jej odbiorców. Ponieważ nie istnieje kryterium jednoznacznie dyskwalifikujące moją twórczość, więc ośmielam się ją publikować, m.in. po to, aby rzetelne i konstruktywne (uczące) odniesienia do niej pomagały mi dostrzegać CO i JAK mógłbym poprawić. Najwyraźniej jednak komentarze Szanownego krytyka70 nie tylko mnie w tym nie pomagają... Epitety w miejsce argumentów i dowodów ukazują, że... nie tylko ja się nie mylę, w moich odniesieniach do nękających komentarzy. Niemniej nie zmieniam życzeń już złożonych...
  13. Kaliope.. ja to pod adresem podmiotu wiersza twojego - nic chcę cię publicznie obnażać - wg konwenansu nie należy utożsamiać podmiotu(ów) wiersza z jego autorem :) Chętnie bym coś więcej, ale naprowadź proszę, jak mógłbym choć ulgę przynieść dobrym słowem :) Życzę ci anabiozy zdaje się już tylko dręczącego uczucia, aż do kolejnej wiosny... :) która nadejdzie ! :) Wspominanie odeszła smutno uśmiechnięta wspominam dotąd ten jej uśmiech z oczami miękko zmrużonymi dość długo żyłem jakoby mnich w eter wciąż słałem me wołania odpowiadało jeno echo wyblakłe oczy z niewyspania widziały zjawę w snach daleko nastała potem któraś wiosna pięknie zakwitła nowa róża która oplotła ramionami w woni jej serce wciąż się nurza czemu aż dotąd mnie nachodzi nostalgia rzewna niesłychanie czemu wspomnienie tak uwodzi czyż nie na zawsze to rozstanie http://www.youtube.com/watch?v=bCfPL61VgaU&feature=related
  14. Kaliope.. wczytuję się i współczuję podmiotowi, wiedząc z autopsji jak trudno ten etap przeżyć inaczej, szczególnie gdy padały słowa zapadające w głąb duszy. Nie wiem czemu, nasunął mi się song: http://www.youtube.com/watch?v=ZFpI3G_iqQ4 Wiesz.... że, jest jak już wiele razy pisałem :)
  15. Dziękuję za pozytywny odbiór i... życzę dość czasu dla siebie i liryki :)
  16. Piszę z potrzeby duszy, wyrażając zgromadzoną wiedzę i refleksje. Mam na względzie napisanie tego przede wszystkim samemu sobie. Sporo dumam nad sensem nie tylko żywota, ale i uczuć, z których najświętsze miłością jest zwane. Mawia się, że nie jedno jej imię i że z nikąd przychodzi, nie wiedzieć czemu. Chyba kulturowo uwarunkowane jest to, że skłania ono do poświęceń, mimo iż egzekwowanie tychże jest właściwie jej obce. Obserwuję, że w związku opartym na miłości, samowolne przysługiwanie się osobie kochanej, miewa na celu podtrzymanie relacji. Nie jest więc zupełnie bezinteresowne, tym bardziej, że wynika z potrzeb obdarzającego miłością. Klasyczne przejawy tego uczucia kształtuje biologia, wychowanie, kultura, religia, a nawet czas i miejsce oraz nieprzewidywalne i nie dające się kształtować przypadki najdziwniejsze. Statystyki zdają się wskazywać, że połowa ludzi na świecie żyjących w związkach łączy miłość, a drugą połowę wiąże w pary przyjaźń, rozsądek, kultura, konieczności przeróżne, czy choćby tylko i wyłącznie zaspokajanie fizjologicznych potrzeb. Prawdą bywa, że ekspresja siebie w związkach opartych na miłości uszczęśliwia, co wręcz na samolubstwo zatem zakrawa. Cóż zatem definiuje miłość? Jaki jest jej wzorzec? Zdolność do metamorfoz tego uczucia i ogrom jej przejawów, sprawia że zdaje się zanikać niekiedy lub przeistaczać li tylko w przyjaźń jakąś - bo na przykład: Czym się różnią zakochani w sobie od przyjaciół serdecznych? Odpowiadam sam sobie: Niewątpliwie sposobem ekspresji tego co do siebie czują! Także stopniem intymności, namiętności, wiary w siebie nawzajem Upowszechnił się pogląd, że: każda miłość jest inna i niepowtarzalna, jak ludzie którzy się nią darzą. Mimo to, a może właśnie dlatego rozważam za Mickiewiczem: NIEPEWNOŚĆ Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę, Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę; Jednakże gdy cię długo nie oglądam, Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam; I tęskniąc sobie zadaję pytanie: Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie? Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu W myśli twojego odnowić obrazu? Jednakże nieraz czuję mimo chęci, Że on jest zawsze blisko mej pamięci. I znowu sobie powtarzam pytanie: Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie? Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale, Abym przed tobą szedł wylewać żale; Idąc bez celu, nie pilnując drogi, Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi; I wchodząc sobie zadaję pytanie; Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie? Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił, Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił; Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem, Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem. I znowu sobie powtarzam pytanie: Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie? Kiedy położysz rękę na me dłonie, Luba mię jakaś spokojność owionie, Zda się, że lekkim snem zakończę życie; Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie, Które mi głośno zadaje pytanie: Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie? Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał, Wieszczy duch mymi ustami nie władał; Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem, Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem; I zapisałem na końcu pytanie: Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie? No cóż! Wygląda mi na to, że miłość do wypadkowa szeregu składowych, nie zaś ich pochodna - w ujęciu właściwym dla techniki. Przyjaźń, intymność, przychylność itp. w różnych kompozycjach i nasileniu zdają się sprawiać, że w swych przejawach miłość tak się przeobraża. Potrzeba bliskości psychicznej i fizycznej, zaangażowanie, potrzeba stałości, gotowość do wyrzeczeń dla dobra wspólnego, wydają się być korzystne, wręcz sprzyjające temu uczuciu. Trudno jednak mierzyć i wyznaczać proporcje owym składowym; a jeszcze trudniej miłość w zastanym świecie pozbawić zaangażowania i intymności, w której namiętność rozkwita a komunikowanie się koi. Podłożem tego wszystkiego jest dobra wola - wybornie sprzyjająca akceptacji wzajemnej, a nawet odmiennych upodobań, poglądów, dając poczucie, iż jest się potrzebnym, ba pożądanym - uszczęśliwia to właśnie niewymownie. Zaangażowanie w siebie, splatające odrębne dwa życia w jedno, fascynuje jako idea związku małżeńskiego, która została przedstawiona jeszcze w Edenie. Wiem że rzeczownik miłość to uczucie, zaś czasownik kochać dotyczy tego jak uczucie to jest przejawiane. Słowo Boże przedstawia w superlatywach miłość opartą na zasadach, jako dobrowolne i bezinteresowne uczucie. Przedumałem te wyrażenia, chyba podobnie jak William Barclay, gdyż jak on uważam, iż miłość wierna zasadom wiąże się z umysłem. Nie jest uczuciem które spontanicznie rośnie w sercu (jak to może się dziać w wypadku miłości filia). Uczucie to wiąże się emocjonalnie z zasadami, którymi świadomie kierują się pobożni w życiu. Tak pojmowaną miłość w języku greckim reprezentowało słowo agape. Znamiennie używający go kojarzyli je przede wszystkim z wolą (sic!). Wobec tego agape wskazuje na ujarzmienie czegoś, na zwycięstwo, wyczyn. Cechę tą podkreśla okoliczność, że normalnie nikt nie pała miłością do swych nieprzyjaciół. Miłowanie ich wymaga ujarzmienia wszystkich naturalnych uczuć i skłonności. I właśnie agape jest siłą pozwalającą miłować nawet to, co nie wzbudza ciepłych uczuć, kochać nawet tych ludzi, których nie lubimy. Ktoś zauważył, iż łatwiej powiedzieć, czym miłość nie jest, niż czym jest. Uważam że jest to stwierdzeni prawddziwe, gdyż dziewięć cech wymienionych w poemacie o miłości zostało wyrażone zdaniami przeczącymi, a tylko siedem za pomocą zdań twierdzących (sic!) Po raz kolejny, zanim przystąpiłem do zredagowania tej wypowiedzi, w zadumie snułem rozważania na osnowie owego poematu. Oto co tym razem dostrzegłem w odniesieniu do miłości biblijnie zdefiniowanej: nie jest zazdrosna - uważam, że aby to przeczenie miało wyłącznie pozytywny wydźwięk, to zazdrość musi oznaczać nie tolerowanie współzawodnictwa o względy osoby kochanej. Pozytywna zazdrość ma prawo stać na straży wzajemnego oddania nie chełpi się, bo wówczas stawiałbym siebie wyżej od osób kochanych nie nadyma się wynosząc się nad osobę darzoną miłością, lecz wręcz przeciwnie uważa ją za lepszą od siebie. W efekcie pomiędzy tak miłującymi jest jednomyślność i zgoda, jako przeciwieństwo kłótliwości i wyniosłości. Bez pokory nie da się uważać osoby kochanej za lepszą nie zachowuje się nieprzyzwoicie również w odniesieniu do zastanych norm prawnych i obyczajowych, zasad współżycia społecznego, etykiety, gdyż świadczyłoby to o lekceważeniu odczuć i uczuć oraz praw innych. Chodzi to też o to, by pod wpływem tak pojmowanej i przejawianej miłości postępować taktownie. Wypływające z takiej miłości zainteresowanie pomyślnością osób kochanych, powstrzymuje od wszystkiego, co nietaktowne lub nieprzyzwoite, co mogłoby urazić nie upatruje własnych korzyści - zapewne w sytuacji, gdy trzeba dokonać wyboru czyje dobro postawić wyżej. Jakże istotne znaczenie ma ta zasada w sytuacji, w której występuje sprzeczność interesów, co nie należy do rzadkości w tym stroju lutni, w którą wplątany duch każdego z nas (Norwid). Wówczas kierowanie się tak pojmowaną miłością, pozwala dać pierwszeństwo osobie nią darzonej nie daje się rozdrażnić, wymaga to panowania nad sobą i brania poprawki na to, że w tej lub innej dziedzinie, pod tym czy innym względem każdy bywa przeczulony!... By kochać wg tej zasady, należy trzymać się w ryzach w obliczu zła, bo przecież o wiele częściej mam z nim do czynienia, niż z dobrem, bywa że także od osób które kocham i które mnie kochają nie prowadzi rachunku krzywdy - nie oznacza to, że nie trzeba zwracać żadnej uwagi na doznaną krzywdę lub niesprawiedliwość. Trzymanie się tej zasady skłania jedynie do tego, by się non stop nie gniewać ani nie chować urazy. Wymaga to autentycznego przebaczania oraz zapominania o problemie, gdy tylko zostanie rozwiązany lub zdefiniowany, wyjaśniony. Lekceważenie tej zasady, to najlepszy środek pozbawiania samego siebie radości z życia, której i tak mi nigdy za wiele. nie raduje się z niesprawiedliwości - patrząc na to co mnie otacza, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że najprościej, najłatwiej i najwięcej radości zdaje się dawać niesprawiedliwość w najróżniejszych jej odmianach. Uważam to jednak za postępujące wynaturzenie rodu ludzkiego. Do radowania się z tego co nikczemne, uzdalnia samolubstwo, którego najłagodniejszym przejawem jest myśl: "dobrze że nie mnie to spotyka" nigdy nie zawodzi - w znaczeniu że jej nie zabraknie, nie tylko we mnie, ale i dla mnie - w przeciwnym razie: "wróćmy znów do snu", najlepiej śmiertelnego! Miłość agape nigdy nie zawodzi także w sensie kierowania się wymienianymi zasadami. Myślę też, że dzięki niej można satysfakcjonująco sprostać każdej sytuacji i każdemu wyzwaniu jest wielkoduszna - niedoskonałość moja i innych sprawia, że bez wielkoduszności, to znaczy bez cierpliwego znoszenia siebie nawzajem nie da się żyć nawet w najlepiej dobranym związku. Im dłużej żyję, w coraz gorszych warunkach bytowych, tym bardziej się o tym przekonuję. życzliwa - poprzez chętne śpieszenie z pomocą. Już sama gotowość do tego, jest taka ujmująca. się raduje prawdą - gdyby spersonifikować prawdę i miłość, to zdaje się że prawda i miłość idą w parze i obyć się bez siebie nie mogą. Dochodzenie prawdy tak o sobie samym jak i o osobie kochanej bywa niełatwe, ale satysfakcjonujące. Pewnie dlatego i w tym aspekcie miłość odczuwa radość z ustalonej w końcu prawdy. Ponieważ jednak kontekst wskazuje, że w poemacie o miłości prawdę przeciwstawiono niesprawiedliwości, więc kryje się w tym także myśl, że miłość raduje się sprawiedliwością, a w szczególności z jej zwycięstwa wszystko znosi - uważam, że znosi w znaczeniu iż zakrywa, tzn. nie ujawnia błędów popełnionych przez osobę darzoną miłością. Złota reguła dyktuje z tą samą intensywnością, z jaką podejmuję starania by nie były znane błędy które popełniam, podejmować starania, by nie ujawniać błędów tych wszystkich, których kocham. Chociaż errarum humanum est, to jednak z uwagi na poczucie godności będącej w mym odczuciu reliktem utraconej doskonałości, obnażanie i eksponowanie dostrzeżonych błędów i słabości, niszczy poczucie godności. Wiem, że bez niej byłbym niezdolny do kochania siebie i w konsekwencji, także osoby która godności mnie pozbawiła. Miłość zakrywa mnóstwo grzechów, nie zliczając ich po mimo, że "znów to samo". Niemniej gdy popełnianie błędów staje się patologiczne, to wówczas ujawnienie ich odpowiedniej osobie (np. psychologowi) jest przejawem miłości. wszystkiemu wierzy - zapewne w znaczeniu pozytywnego nastawienia, a nie naiwności. Dlatego nie daje pochopnie wiary sensacyjnym, nieprawdopodobnym, a nawet prawdopodobnym doniesieniom. W tym miejscu nie mogę się oprzeć, by nie napisać, iż nie możliwe jest rozbudzenie w sobie wiary bez tego nastawienia. Jeżeli siłą woli udaje mi się ujarzmić sceptycyzm, do jakiego skłaniają codziennie doznawane kłamstwa, a także doświadczenie życiowe wskazujące na to, że co prawdą było, już nią nie jest, to zaczynam wierzyć. Powinno się tak postępować dotąd, dokąd nie ma niezbitych dowodów, iż jest się umyślnie (szczególnie z podłych pobudek) oszukiwanym. Niechęć do naiwności sprawia, że przejawiam krytycyzm, jednak nie chcę podchodzić do wszelkich informacji nazbyt krytycznie, niejako "na wszelki wypadek", by nie dać się oszukać - takie nastawienie, paradoksalnie grozi to samooszukiwaniem! Uważam, że prawdziwa miłość (agape) nie może być pozbawiona czujności, tak samo jak ufności wszystkiego się spodziewa, pozostając w pozytywnym nastawieniu do przyszłości. Dzięki wytężeniu siły woli zgodnie z tą zasadą, zacząłem pokładać nadzieję ukształtowaną Bożymi obietnicami. Co do ludzkich tyle razy się rozczarowywałem, że chyba z nadmiernej ostrożności sam ich innym i sobie niemal nie składam. Trudno mi sobie z tym zahamowaniem poradzić, pomimo iż wiem, że bez nadziei rolnik nie zaorałby gleby i nie posiał ziarna, a w konsekwencji umarłby z głodu. Okoliczność ta ma jednak tą dobrą stronę, że unikam rozczarowań i ich nie powoduję; bywają bowiem one następstwem wzbudzenia i pielęgnowania nierealistycznych oczekiwań. W myśl tej zasady miłość żywiona jest nie tylko ufna, ale też pozwala widzieć przyszłość i spodziewać się po niej tego co dobre wszystko przetrzymuje - pewnie dlatego wszystkiemu wierzę i wszystkiego się spodziewam siłą woli pokonując skłonność do niewiary i nieufności, oraz znosząc nie jedno w "niemoim" świecie, jaki zastałem nieoczekiwanie przez innych i siebie. Miłość agape to potęga - pojąłem jej moc oddając sie lekturze książki Viktora Frankla pt.: "Człowiek poszukuje celu". Na przykładzie więźniów hitlerowskich obozów koncentracyjnych, autor pokazał, że ci którzy nie umieli określić sensu swego istnienia, czuli się samotni i tracili chęć do życia. Stwierdził w niej, że pobyt w obozie nie zdołał podkopać poczucia własnej wartości u tych, u których jej źródłem były rzeczy wznioślejsze, głównie natury duchowej. Napisał m.in.: "Gdy cierpienie nabiera znaczenia, na przykład znaczenia ofiary, w pewnej mierze przestaje być cierpieniem (...) Człowiekowi najbardziej zależy nie na tym, by doznawać przyjemności lub unikać bólu, lecz by widzieć celowość własnego istnienia. Toteż gotów jest nawet cierpieć, ale tylko wtedy, gdy widzi, że to na pewno ma sens". Zauważył on jeszcze, że jeśli cierpienie ma sens, można je nie tylko znieść, lecz nawet czerpać z niego radość: "Niejednemu męczennikowi na stosie mógłby pozazdrościć szczęścia król zasiadający na tronie" - stwierdził znamiennie. Cóż zatem? Otóż posłuszny wymienionym poglądom staram się wsiewać w glebę swego umysłu nasiona tego, co szlachetne - one to sprawiają, że mojemu życiu przyświecają szczytne cele. Staram się nie zostawiać miejsca nasionom negatywnych myśli i ponurego uczucia samotności, które doskwierać może nawet, a może przede wszystkim w tłumie. Miewam momenty, że to co robię wydaje się nierealne. Wówczas powtarzam sobie niczym mantrę: "Tam, gdzie hodujesz róże, (...) oset wyróść nie może". Tak podchodząc do siebie i życia, staram się mieć z niego satysfakcję, "bo nierad bym smucić, Ani przed sobą kłamstwa rzucać cień, By skryć, jak czego nie można odrzucić, By uczcić, czego wyciąć trudno w pień" (Norwid). Dlatego tak bardzo potrzebowałem i potrzebuję, aby poza mną istniała Istota lepsza ode mnie, będąca uosobieniem miłości, Na niej zawisa mój światopogląd i stosunek do obecnego życia. Wierzę więc że istnieje i sprawi cuda, których rezultatem będzie dosyt miłości.
  17. Małgosiu.. mi..miło, że dostrzegasz, a zarazem przykro, że w najbliższym czasie.. miałabyś jej nie zaznawać... Ponieważ, nie wszystko na tym świecie dzieje się przypadkowo, więc być może twoja obecność i aktywność w tym serwisie sprawi, że w jakiś sposób i w jakiejś mierze jednak... A może już odczuwasz jej miłe ciepło... nie tylko poprzez kontakt z liryką, ale tez ze Słowem adekwatnie dotykającym strun twojej duszy... Życzę ci tego... serdecznego uczucia - daje mu wyraz Autor Biblii :) , stąd odwzajemnić Mu się je staram... i Jego wzorem okazywać stosownie KAŻDEMU, nie wyłączając ciebie :)
  18. Szanowny kufelku.. Dziękuję, że rozważnie i odważnie wypowiadasz się mając na uwadze mądrą tolerancję, także wobec twórczości lirycznej. Życzę jak najwięcej satysfakcji z życia i twórczości :)
  19. Cieszy ta nuta :) i nie obca mi ta walka. W gruncie rzeczy dochowywanie wiary się z nią wiąże - w moim postrzeganiu nie istnieje bezwysiłkowa samoistna wiara, której biblijną definicję zapisał apostoł Paweł w 11 rozdziale listu do Hebrajczyków, ilustrując jej definicję zawartą w pierwszym wersecie, tym o czym dalej pisał - 12 rozdział to wnioski z owych rozważań. Podoba mi się też twoja ars... :)
  20. :) Powodzenia w duchowym boju :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...