
Jan_Wodnik
Użytkownicy-
Postów
1 051 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Jan_Wodnik
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 42
-
dziękuję i polecam się bardzo ale to bardzo uprzejmie.
-
po śmigusie dyngusie poziom wód wiślanych przybiera zazwyczaj alarmowe stany utopione marzanny mają gdzie popływać zaś uczeni w piśmie o czym porozmyślać no bo jakże to tak bez ładu i składu wilkanocna baba i bachorów stado utopiona marzanna i jajek bez liku zwykły durny bociek i dziecię w beciku nie da się ogarnąć wiosennych tajemnic ani dojrzeć ładu w żywiołu materii więc gdy wiosna nastaje analizy rzuć bierz na spacer dziewczę i pieśni jej nuć (vel zaspokój chuć) pozdro. JW
-
@Stary_Kredens uprzejmie przypominam że tu jest miejsce na wiersze i wierszyki. głębokie analizy politologiczno-społeczne odbywają się na innych forach.:) np poziom wisły a poziom dzietności w warunkach rosnącej popularności bocianów i wielkanocnych jaj..:DDD
-
@WiJa ja po prostu lubię buraczki... stąd ten mały dodatek. pozdro.
-
i buraczki.. alleluja!!
-
świat bez bocianów przestałby po prostu istnieć ! koniec świata! i kto by się spodziewał...
-
gdzie teraz jesteś
Jan_Wodnik odpowiedział(a) na WiJa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
niegłupie:)) Chyba pójdę polatać by spojrzeć z wysokości , a nuż się uda. Pozdr. -
płynie wisła wiosennieją niwy wróble tańczą czuć parującą glebę słychać szum robi się słodko w słonecznej mgle co ogarnia pejzaż morski nad falami śmieszki zawieszone jak cienkie proporce dają koncert wiosennego wrzasku zielenieją niwy wygląda trawa spod cegieł z bruzd ziemi pierwsze krokusy żonkile oraz swojskie bratki na ulicach pierwsze spódniczki i pierwsze łydki reflektor słońca omiata aleje a w parkach spaceruje miłość zaś matki z wózkami wołają - widzicie?! - znów będą bociany !
-
Rzeczywiście, nie kosztuje tyle co rolls royce - choć czasem tak smakuje. Ważny jest talent. Dzk i pozdrawiam, jak zwykle.
-
zakwas majeranek kiełbasa biała gar przepastny jak paszcza łasa lewiatana na soczystą swojskość w tych dniach gdy płyną ulicami kolorowe palmy i słychać radosne przyśpiewki co przypominają wszem i wobec o krokusowej przebiśnieżnej wiośnie gdy ptactwo drobne dokazuje donośnie i koty się kocą w wykrotach miasta dobra w nim moc co bieży z nagłowic i czarnolasu (niesie się szelestem lip bukszpanu i traw pierwszych co wychodzą z ziemi) na spotkanie z mesjaszem i wieszczem - więc pierwsza łyżka za to co za nami a kolejne za przyszłość i prześwietną pamięć
-
@Waldemar_Talar_Talar Cóż - baba i poezja to związek nierozerwalny powszechny i permanentny. Dzięki za słowo. pozdraiam.
-
@Marlett Lubimy. Wściekle lubimy - bezwzględnie i zawzięcie(!). Z lukrem. Dużo lukru.Gorące, z wiosennym aromatem. I rodzynki. Pozdr.:)))
-
Bez baby nie da rady , w Wielkanoc szczególnie. Pozdrawiam.
-
@Jacek_Suchowicz dzięki za koment literacki... to i ja sobie pozwolę: rubensoidalność baby zatopionej w lukrze karmi zmysłów pożar i świąteczne chucie pławiąc się w bogactwie orgii barw i smaków niesie urok świąt w wielkanocnym koszyku prócz tego wrażeń bez liku jak to z babą i jajami bywa... pozdrawiam
-
@Marlett toż to byłaby perwersja!!:DDDD
-
słodkość bab obfitych jest niepodważalna moim zdaniem...rubens zdaje się podzieliłby ten pogląd. btw dosłowność czytania bywa rozczulająca...
-
Paradoks ale rzeczywiście jest się z czego cieszyć, jakby sie wszystko wiedziało od początku nie zdając sobie z tego sprawy. pozdr.
-
pozdrawiam czule z ostrym przesłaniem.:))) nie tylko jak widać świątecznym, ale to dla mnie plus. dzięki wija , dobrego dnia.
-
pękata słodycz zatopiona w lukrze kusi krągłością i odświętnym strojem w pokoju niepokój miesza się z radością onieśmiela obrus - bukszpan i żonkile trzymają straż odświętną przy święconce obok palce lizać absolutność pyszna w aromatach cytryny rodzynek wanilii nawet rubens nigdy by nie przyśnił o rozkosznym smaku bab obfitych które do mnie w tę wielkanoc przyszły...
-
ręce stopy krew nic więcej te ręce stopy i ta krew co nie krzepnie mrok blask spacerek w niebie pamięć ran co kamienieją i się nie goją by wyzwalać gwoździami łaski i włócznią piękna
-
święte jadło
Jan_Wodnik odpowiedział(a) na Jan_Wodnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
kiedy babcia wypiekała chleb z własnej mąki i z własnego ziarna które dziadek mełł we własnym młynie nad rzeczką co wpadała do przepięknego stawu w którym pływały olbrzymie karpie i wodne ptactwo kiedy babcia piekła chleb we własnym piecu a służba pilnowała aby był w sam raz rodził się jezus znakiem krzyża na bochnach w ogrodzie kwitły krokusy w sadzie jabłonki i wschodziło słońce nad litewską krainą kilkadziesiąt kilometrów na południe od wilna z ziarna które dziadek mełł we własnym młynie rodził się chleb jak wiosna i chmury na niebie z białego pyłu co zalegał w spichlerzu tworzyły nieskończone stada fantastycznych stworów przyjaznych jak ten chleb wypiekany z troską z tej samej mąki dla ludu i na chwałę pana potem już były serniki mazurki wędliny suszone na piętrze dworku z modrzewia aby po chudym przednówku po słusznym poście nasycić zmarniałe ciało i ducha wzmocnić litewskim żurem na białej kiełbasie zieloną nadzieją oziminy za oknem wiosennym ćwierkaniem ptactwa w obejściu i ożywieniem zwierząt gospodarskich a w dzień pierwszy uczta wielka tak samo jak radość aż chciało się iść z panem w jasny chaber nieba i kornie służyć najczystszemu dobru -
Dużó Ciebie ostatnio:))) Dzięki. pozdrowienia.
-
święta droga
Jan_Wodnik odpowiedział(a) na Jan_Wodnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wyszedł Ci aforyzm. i to niezły. :)) Dzięki. Bywa że łaćzą się dwie przestrzenie duchowa i realna. To trochę o tym. Pozdrowienia. -
święta droga
Jan_Wodnik odpowiedział(a) na Jan_Wodnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
nie chcę rzekł lecz taka wola by ocalić najważniejsze oddam siebie i pójdę na czele ostatniej procesji ale czy coś potem będzie jak obiecał ojciec człowiek jestem choć mówią mesjasz więc zakładam drewniane belki na plecy jak alpejski plecak ruszam tam skąd nie ma powrotu tylko lot ku światłu albo nic co zwą proch lub pył cierniowej drogi * taka wola i inaczej być nie może słowo i wieniec kolczasty taki koniec jeszcze będę słyszeć plugawe języki ludzi szczerzących się jak stado demonów słabość ciała wstyd upokorzenie odwaga weroniki która twarz otarła szymon który pomógł pod krzyżem trzykrotny upadek jak trzykrotne zwątpienie w sens ofiary czy można ukochać zło w człowieku wybaczam choć z sercem pękniętym albowiem nie wiedzą co czynią * na wzgórzu czaszki miejsce jest osobne stoją krzyże jak pod gdańską stocznią dla niego i dla przestępców gdy przybyli tam przybili go gwoźdźmi krzyczeli pokaż żeś królem żydowskim on nic nie odrzekł przenosił się w cierpieniu ku nieziemskiej pełni * świt wieje morski wiatr lodowy ciepło i pierwsze liście na gałęziach drzew kwitną żonkile pęcznieje bez krokusy wyrosły i powoli więdną nic wróble ćwierkają zielenieje trawa nic ludzie chodzą z zakupami a tam wisi pan wisi pan i czeka na nas * moment jakby świat się zatrzymał hizop z octem by się wypełniło grot włóczni co przebija bok by krew poszła w świat lęk przejścia i pytania czemu niewinność co zdejmuje z siebie błoto by ocalać od zła * kiedy konał było cicho dzień senny wiaterek pierwsze żonkile pojechałem do sklepu po zakupy widziałem ruch jakby mniejszy niż zwykle za marketem na niebie krzyż kościoła pomnik jana pawła - tak to dzisiaj janie autobus wlókł się ciężko do domu ach jeszcze tulipany zając i baranek * gdy było po wszystkim zdjął go józef z arymatei złożył do groty ja zaś w ciszy czułem jak rośnie duch i wypełnia poranione wnętrze zaś nocą nie dało się zasnąć - przed oczami obrazek z dzieciństwa - dziadek z babcią na kolanach klęczą modlą się do matki ostrobramskiej przy łóżku na którym śpi teraz dziecko * droga musiała być wyłożona pierwiosnkiem by potem zarosnąć nieśmiertelnikami cierpienie do cna nasyciło krajobraz a miejsce kaźni to ogród różany gdzie nasze róże mają miejsce osobne przy krzyżu obok kamienia gdzie stała maria * przyleciały dwie synogarlice i ulga z najsampierwszej łaski nad domem zaświeciło słońce nadeszła wiosna której nie chcę końca proboszcz na jutrznię bije w dzwon pierwsze koty przechodzą pod płotem samochody zapalają silniki ludzie idą ze wzniosłością w oczach a w ciszy godziny jest On i kraj jak swojski dobrotliwy mocarz -
my ludzie (a może to nie ja)
Jan_Wodnik odpowiedział(a) na WiJa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
gdy rozum śpi rodzą się potwory, tak chyba można by podsumować te rozważania... czyta się z uwagą. pozdr.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 42