Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leokadia_Koryncka

Użytkownicy
  • Postów

    1 398
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Leokadia_Koryncka

  1. Dziękuję za czytanie :) Sama nie wiem, co lepsze :) Pozdrawiam.
  2. W dużym ogrodzie. Codziennie ogrzewam biedulę ciepłym spojrzeniem, bo przecież farelki pod nią nie załączę, a przydałby się jakiś wynalazek do ogrzewania drzew i krzewów, w tak syberyjskie mrozy - 30 dziś rano. Cieplutko :)
  3. Przepraszam, to jest przemyślany tekst, dla myślących:) Dziękuję za czytanie, pozdrawiam.
  4. W mojej okolicy panowało przekonanie, że oczy panieńskiego dziecka mają złą moc. Jak ono spojrzy wiosną na pole, to nic nie wyrośnie, jak popatrzy na psa, pies się rozchoruje, musowo na wściekliznę. A najgorzej, jeśli spojrzy człowiekowi prosto w oczy, wtedy taki nieszczęśnik powinien czołgać się ku cmentarzowi. Nie wszyscy w to wierzyli, niektórzy się śmiali, ale dla pewności schodzili z drogi. W naszej wsi było kilkoro takich dzieci, ale głównym podejrzanym był Pawełek. On i jego matka, przezywana Nóżką, mieszkali na uboczu i rzadko się ich widywało. Dziecko rosło więc spokojnie. Dopiero gdy Pawełek zaczął chodzić do szkoły i uganiał się z kolegami po okolicy, zaczęły się awantury. Wywoływała je pani Klotylda, której duży sad graniczył z małym warzywnikiem otaczającym dom panny Nóżki. Otóż pani Klotylda kazała chłopcu chodzić do szkoły inną drogą, tak, żeby nie przechodził koło jej sadu, bo zauroczy. Nóżka jej na to, że droga jest publiczna i dziecko nie będzie nadrabiało trzech kilometrów. Klotylda szczuła Pawełka psami. Innym razem pobiły go jej dzieci kijami do krwi. Po obdukcji, w obejściu pani Klotyldy pojawiła się policja. Przez jakiś czas był spokój, później wszystko zaczęło się od nowa. Atakowała Pawełka, gdy coś w jej zagrodzie chorowało. Padło kilkanaście kur, wiadomo, bękart spojrzał. Innym razem zastrajkował koń, wiadomo, panieński syn. Mijały lata, Paweł już był pełnoletni. Wtedy ciężko zachorował mąż pani Klotyldy. Jakoby kilka dni wcześniej spotkał w lesie Pawła, który na niego dziwnie popatrzył. Wkrótce, nie wiadomo dlaczego, spłonęła stodoła panny Nóżki. Wtedy jej syn wybrał się w odwiedziny do pani Klotyldy, choć nigdy dotąd nie był u niej nawet w ogrodzie. Wszedł do jej domu bez pytania. Nie tknął go po drodze żaden z dwóch groźnych psów, które luzem biegały po obejściu. Młody człowiek szedł, a jego oczy ciskały skry gniewu. Klotylda akurat siedziała przy stole. Złapał ją za ramiona, postawił przed sobą i spojrzał jej w oczy, nieruchomo, bez mrugnięcia. Klotylda próbowała odwracać swoje, wtedy ściskał ją do bólu i mówił; patrz mi w oczy, ty ścierwo! Po paru minutach takiego mocowania się chłopak zawyrokował. Nie minie tydzień, a ciężko zachorujesz, jeśli nie zostawisz nas w spokoju. A następnym razem umrzesz. I wyszedł. Do dziś nikt nie wie, czy to był przypadek, ale jeszcze tej samej nocy Pogotowie przyjechało po panią Klotyldę. Pękło jej jelito, jednak przeżyła. Pawłowi już nigdy nie dokuczała, na jego widok uciekała i chowała się w najdziwniejszych miejscach. Jednym z takich miejsc, było psie lokum(buda)w obejściu sąsiada Serafina. Pół wsi się zleciało i nadziwić nie mogło, jakim sposobem Klotylda, która miała na czym siedzieć i czym oddychać, potrafiła zmieścić się w psim domku. Co prawda, był to domek wilczura, który widząc co się dzieje, zerwał się z łańcucha i dopiero po trzech dniach powrócił do gospodarstwa. Pani Klotyldy nie udało się wyswobodzić z psiego lokum, dopiero Paweł wpadł na pomysł. Rozebrał budę i ledwo żywą Klotyldę na własnych rękach do jej domu zataszczył. Do cna zdziwaczałą Klotyldą, zaopiekowała się miastowa córka. Pawła powołała armia. A dzieci panieńskie nadal się rodzą. Czy to coś złego?
  5. Wald, z rana byłam u jarzębiny. Ona rumiana od mrozowego szczypańca, pomimo tego, szkoda. Milutko i cieplutko :)
  6. Jolaś, skoro dwoje tak sądzi, to już coś :) Czytam, czytam i ten "mam sposób na zachwyt" - "po lecie naniosę na blejtram"... I tak mi bez lustra:) Dzięki za zaglądkę. Buziole dla Jole :)
  7. pusty śmiech też ma swój wyraz, ale na szczęście jest jeszcze "za pięć dwunasta". serdecznie pozdrawiam :)
  8. Jolaś, ale z Ciebie potulna myszka :) wiersz zatrzymał, więc pluszczę + i lecę pilnować kota :) buziaki, Leośka.
  9. są artystki, co dają przed daniem, ale są i takie, których przed daniem nie ugryziesz :) wszystkie są artystkami - na bank. pozdrawiam :)
  10. Zatrzymał mnie wiersz na dłuższą chwilę refleksji, tak podobnych to Twoich, w pięknych/choć smutnych/słowach wyrażonych. Nie można przejść obojętnie, więc nie przechodzę, bo ja też "nie mogłabym". Serdecznie pozdrawiam...
  11. Ty zawsze trafiasz :) PS. Cieszy mnie, że sanki, narty, bałwanki i inne fikołki, skoro śnieg w Wrocławiu :) U nas śniegu po krok:) Serdecznie, Leo.
  12. gdyby nie "durnoty" i walę tynki nasze życie zleciałoby na smutasach bez uśmiechu krzynki wtedy zmarszczki tu i tam... :) uśmiechnięty, a uśmiech staje się towarem deficytowym, zatem plusik i pozdrowienia z Małopolski :)
  13. Bolku, dzięki za czytanie, plusik, i (zawsze) wierszowy komentarz. Serdecznie pozdrawiam :)
  14. Emm, dziękuję za wyłowienie i za plusik. Serdecznie pozdrawiam :)
  15. Oxyvio, bardzo ciekawa interpretacja, i pewnie tak było... Dziękuję za "podobasię", serdeczności przesyłam :)
  16. Zapachniało malinowym chruśniakiem, ale w bardzo odpowiedzialny sposób. Lubię maliny :) Bardzo smakowity wiersz. Pozdrawiam :)
  17. E tam, widzę, że nie miałeś żadnego problemy z dosłowną interpretacją wiersza, co mnie ogromnie cieszy :) Dziękuję za czytanie i konstruktywny komentarz. Serdeczności bez ości :)
  18. Nawet dla tak chwilowego szczęścia, jesteśmy zdolni do poświęceń. I to jest sedno tej kruszyny, Grażynko :) dziękuję, również serdecznie pozdrawiam...
  19. dziękuję za miłe słowo o mini :) serdecznie pozdrawiam... Leo.
  20. WiJa, zastanowię się nad twoją propozycją. mnie nie przeszkadza pierwszy wers, uważam, że nie bruździ pozostałym. dzięki za pobycie :) pozdrawiam...
  21. a ja za Tarunią - "a to" - jest śliczności! smutek nie musi się czernić i tak jest w tym utworze. pluszcze, cieplutko pozdrawiam... Leo.
  22. bardzo mnie cieszy Twoje tu wejrzenie, Madziu. zobaczymy, co nam przyniesie wiosna - być może osuszy. dzięki :) pozdrawiam, buziam...
  23. nikt nie płacze jednym okiem, ale o tym wszyscy wiemy :) dziękuję za czytanie, pozdrawiam :)
  24. jeszcze się pysznisz wkrótce jesień cię sponiewiera zmarszczonymi rubinami nakarmi niebieskie a złoto wryte w listowie rozwieje mam sposób na zachwyt po lecie naniosę na blejtram od korony po stopy będziesz dumna z rąk zanurzonych pomiędzy smakami
  25. płynęła po policzku by rozpoznać siebie problemy zostały w zamęcie spadła w rój kolorów szczęście rozbłysło na kilka sekund przestała się martwić o istnienie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...