bardzo milcząco zapatrzeni w siebie
ukradkiem tylko przemycają słowa,
z wielkim namaszczeniem kołyszą myślami
co płyną z euforią w zadurzonych głowach
nad stolikiem z kawą zamarli na moment
w rozbłysłych źrenicach rozpalają ognie
serca tętnią wulkanem z płuc wyrywa się dzikość
nikt już tego nie cofnie
w szpony ust zanurzają białych zębów firmament
na kobiercach skór wydrapują swe imię
zazdrosnymi rękami próbują mordować czas -
jednak on ich wcześniej zabije ...
ORLEN Międzyzdroje 13/14 IV 2006