Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Moja rabatka zapłonie w kwiatkach, Słońca złocieniem,wiosny promieniem. Jedne z finezją dotkną pasteli, Inne wypłyną spod akwareli. Ozdobne w liście, inne kępiaste, W tęczowych kwiatach,różą kolczaste. Tam łączka wrzosów, w fioletu cieniach, Będzie się mienić w słońca promieniach. Szałwia ,posłanek,wraz z makiem wschodnim, Z złotnicą żółtą ,Mikołaj Olbrzym. Rumian,dziewanna,zawsze wspaniała, Czosnek z ostnicą będzie rastała. Może utworzę ją z małych kwiatów. Pierwiosnków,bratków,innych bławatów, Pośród żonkili i tulipanów, Będzie rabatka u stóp kasztanów. Lilii grządeczka wprost roześmiana, Z boku frezjami poubierana. Maciejka, fuksja,i pelargonie, Rozchodnik wielki po drugiej stronie. Stokroć,nagiętek, zapominajka, Paszcza, lawenda po schódkach w rajkach. Żepich z niecierpkiem usiądzie w parach, Różne łubiny w długich falbanach. Józef Bieniecki
  2. A kiedy czas zapłacze w nas, Swoją żałosną nutą. Kolejnych wspomnień wróci czas, Jak gdyby był pokutą. I dobrych chęci tylko zew, Złych snów melodią spłynie. I wspomnień wzburzy w sercu krew, W jesiennej już godzinie. A złotych liści tylko czar, Babiego lata włosy. Kolejny Boga wzbudzi dar, Pożegnań ptactwa głosy. Na fali wspomnień zwiśnie myśl, We szkiełku mrużąc czasu. Bo czas już tamten,to nie dziś, To czas starego lasu. Szumi lub śpiewa starą pieśń, Opiera wichrom często. A myśli jego biegnie gdzieś, Gdzie szumi młodnik gęsto. Wtóruje dziś do śpiewu tak, Jak kiedyś tam,te ptaki. Bo to kolejny taki znak, Piękny- nie byle jaki. Józef Bieniecki
  3. Jesienny liść, Zbrunatniał już pod śniegiem. Wiosenny czas, Już deszczu przyniósł łzy, Kos pierwszy ptak, Wśpiewuje się pod niebem, A pierwszy liść, Na łozie z chłodu drży. U nieba bram, Wiatr dmucha w nowe żagle. A wieczny czas, Nie liczy który raz . Historię snów, Choć pozamiata nagle, Pomieszał znów, Jakby był na świat zły. W poświacie dnia, Powraca zapach ziemi.. Podbiału kwiat, Ziołami dał już znać. A ula brać , Z siostrami, ze wszystkimi, W tanecznym kroku, Z rozkoszą przez świat gna. A Stwórca Bóg, Wersety wierszy pisze. W koleje dróg, Akwarel spływa czar. Jednego z sług, W śpiew świata wpisał ciszę. Abyś ty mógł, Odzyskać piękna dar. Józef Bieniecki
  4. Całuję twoje zmęczone ręce, A łza się kręci w oku. Wdzięczności łzami załkało serce, W uczuciach mych potoku. Życia ołtarzem dzisiaj dziękuję, Twym kwiatem jest strojony. I tylko ja wiem,co serce czuje, Za piękne jego strony. Zazdroszczą pewnie ci aniołowie, Za dar matczynej troski. A żadne słowo nie wypowie, Bo Nieba przymiot Boski. Chciałbym znów żale swoje wylewać, Uścisnąć ci kolana. Po dziecięcemu trochę pozżymać, Rozumiesz ty kochana. Wrócić na książki dziecięcej strony, I baśni twej legendy. Pod płaszczem kryć się ,tarczę obrony, Szeptałaś iść którędy . Słowo dziękuję,trochę za małe, Przekroczysz wieczność,progiem, Rzekłem, nie będziesz za życie całe, Wstydzić przed Panem Bogiem. Józef Bieniecki
  5. Śmierć nadchodzi,klup,klup,klup, Trochę życia ,a już trup. Napisano:-"czas ucieka", Po klupaniu" wieczność czeka." Całe życie z Bogiem zżyma, Myślał ,że za nogi trzyma. Zaklupano,nie ma ciebie, Ciało -ziemia,dusza -nie wiem. Miałeś władzę i pieniądze, Popęd ,seks,noi ciągłą żądzę. A tu klup,już po tobie, Dusza nie wiem,ciało w grobie. Podzielili się na ludzi, Z pochodzenia,z małpy drudzy. Zaklupano,,noi jest, Człowiek -dusza,małpa -bies. Niejednemu będzie rzewnie, Po klupaniu, rzeknie pewnie. Nie wiedziałem o wieczności, I drugiemu pozazdrości. Winni będą zatem wszyscy, Nieznajomi,dalsi,bliscy. O klupaniu wprawdzie wiedział, O wieczności nie dowiedział. Józef Bieniecki
  6. Myślą sięgałem daleko, Iż się w Polsce zdarzy cud. Tu nad naszą Wisłą rzeką, Dziś daremny trud. Choć cud cudem, Życie trudem. Rząd dla siebie, A nie z ludem. Łza się w oku zawsze kręci, Gdy nie czyny,a są chęci. A gdy w drugą się kieruje, Nie zaczyna ,a już psuje. Uwikłani ,zaprzedani, Tylko w jedną,w drugą -ani. Spór z buławą gniecie wolę, Dla złodziei parasolem. Bieda dalej drąży świat, Idzie z ludżmi za pan brat. A władzunia po cichutku, Sieje grządki w swym ogródku. Strach pomyśleć co to będzie, Gdy się obcy tu dosiędzie? Dwa koguty w jednej grzędzie. Co to będzie? Co to będzie? Józef Bieniecki
  7. Tam pod lasem, zakopane, Chłopskie serce wierne. Polskie ręce spracowane, Silne ,choć mizerne. Pokolenie w ziemi leży Krzyż im przewodnikiem. Polsce się nie sprzeniewirzył, Choć miał życie liche. W polu deszcz go z wiatrem chłostał. Od dziedzica batem. I kuksańce życia dostał. A wróg zawsze katem. Wierny Bogu,Polskiej Ziemi, Słów nie zna - nie mogę. Chwyta broń wraz ze wszystkimi, Idzie w wojny drogę. Czas już spisał Waszą kartę, Polska jest z Was dumna. Przy mogiłach trzyma wartę, Bohaterów trumnach. Ziemia Matka-łzy wysuszy, Krwi przyjmując czarę. Bardzo płacze,często wzrusza, Przyjmując ofiarę. Józef Bieniecki
  8. Mój mały krzyż, Złożono na mych barkach. Nim wzniosą wzwyż. Przebierze bólu miarka. Przed bólem strach. W modlitwie mej ukorzę. Nim kości me, U Twego Krzyża złożę. Niech grzechów brud, Cierpienie krzyża kruszy. W ranach sumienia, Z podstawy świata ruszy. Brzydota zła, O pomstę piekła woła. Zło dobrze ma, Panosząc się dokoła. Twoja ofiara, Nie będzie w nas daremna. Odmieni serca, Pokorą kwitnie rzewna. Daj nam cierpliwość, Ludzkie udżwigać krzyże. Czas zmartwychwstania, By był nam coraz bliżej. Józef Bieniecki
  9. Zeschnięte kwiaty ,senne w wazonie, Relikty zeszłego lata. Wortycz z trawami sterczy w koronie, Poniżej piękno w kwiatach. Róże królowe skąpane w tęczy, Chryzantem liczne grono. U stóp rumianek bez płatków kłęczy, Najsłabszą kwiatów stroną. Zaschnięta w ludziach starości smutna, Choć się o wiele prosisz, Bogactwa w sercu nosisz. Zawsze obecna,nie okrutna. Zaschnięte piękno z czasem patyny, Nie odchodż z życia sceny. Józef Bieniecki
  10. Data za datą spada z kart, Historia nie nadąża. U wrót Przedmurza gzi się czart, Zgrzyty i szczęk oręża. Zaborów piętno,złym omenem, Noc okupacji-zmora. W każdej dziedzinie kładzie cień, W codziennych śni potworach. Przekornym losem,biczem srogim, Smaga jak w słupie Pańskim. Syzyfa pracą znacząc drogi, Narzuca świat pogański. Za swoje zbrodnie w piersi bije, Moje i moją ręką. Z niemocy ludzkiej prawda wyje, A żąda abym klęknął. Wy "mędrcy świata", wola wasza, W sercu zło, niechęć macie. Choć serce wasze jak Judasza. Naprawdę nas nie znacie. Józef Bieniecki
  11. Gdy noc cierpienia słońce przysłania, Myśl błądzi w cieniu końca. Nadzieja w Krzyżu ,Jezusa Pana, Śle jasny sygnał słońca. Nadzieję chociaż ból już podeptał, I łzy się kręcą w oku. Sumienie cicho ,módl się wyszepta, Bez niej już ani kroku. Bólu-ty zawsze na drodze stajesz, Śmierć i kalectwo hojnie rozdajesz. Po tobie rany cicha istota. I bez różnicy biedak,król ,rybak. Miażdżysz chorobą w żelaznych trybach. Ból,krzywda,żal ,sromota. Józef Bieniecki
  12. Napisz proszę i przyślij nadziei okruszek, Troszkę wlej w moje serce,w skołataną duszę. Wiosna śpiewa wokoło,w kalendarza kartach, Dla mnie póżna jesień,brudna, nic nie warta. Tak mało, a wiele.Promykiem nadziei, Czasem dawnym powracaj dobrych czarodziei. Nostalgicznej pamięci powróć dawną świetność, W imię starej przyjażni,odmień obojętność. Dwoje małych gołąbków grucha sobie zgodnie, Niosąc w życiu przed sobą wspólnoty pochodnie. Chwilę sobie obcy,teraz tworzą parę, Mierząc w drodze czas życia wspólnoty zegarem. On grucha ,jest szczęśliwy,ona jak przystało, W narzeczony ukłonach oddaje się całą. Gniazdko pewnie uwiją,potomstwem pocieszą, Chociaż zgodą bez końca życiową nie grzeszą. Szepnij słówko jedyne,już wyciągam rękę, Siedem róż czerwonych,uniżenie klęknę, Tylko jedno,akt zgody,a po cóż się droczyć ? Lepsza zgoda z miłością,nie po grudach kroczyć, Na niebie dwie gwiazdki,jedna do mnie mruga, Stoją blisko,ja jestem to ta właśnie druga. Nie zamierzam spadać,choć my Drogą Mleczną, Wspólnotową,życzliwą,w drodze nieba wieczną. Tu na ziemi zacznijmy,aby w nieba kwiatach, Po czasie nam pisanym,odpocząć ,w zaświatach. Józef Bieniecki
  13. Zastygłe w pięknie myśli,akwarelą słowa, W misternym kolorycie,wieczne od początku. Inne puste w wyrazie, w sensie -pustomowa, Tłem są sztuki upadłej,służące wyjątkom. Wszystkie w księgach wyschnięte.A pośród nich suche, Niosą w sobie przesłanie w zastygłej pamięci, Czasem zżółkłe,bezbarwne,ze starości kruche, Wspomnień chwilą powrócą by nostalgię święcić. Myśli forma choć różna lub innym przekazie, Wyrzeżbiła ,obrazu pozostawia kliszę. Odstawiona na półkę,we wieczności ciszę. Wyobrażnię pobudza w właściwym wyrazie. I powraca jak wicher,gdy adres właściwy, Uczuciem pobudza,tym pierwszym prawdziwym. Józef Bieniecki
  14. Wy,którzy posła cieszycie mandatem, Kneblem wyborcom zamykacie usta. Suwerenności dziś jesteście katem, A arogancji was zjada rozpusta. Idiotów zmowa w politycznym tyglu, Totalitarnym zarażacie trądem. Zamiast żałoby,zachciewa się figlów, I targowicką pokazali mordę. W radosnym pędzie,w niewoli ramiona, Naród oddacie pod Niemca buciory. Wasze sumienie niech nigdy nie skona, Bóg Miłosierny nie ulży wam w doli. W masońskiej służbie,w bagnie ateizmu, Wy na kolanach i w zdrajcy koronie. Obłudy ,kłamstwa,w objęciach cynizmu, Docześnie siedzisz na haniebnym tronie. Ja z serca życzę,co wam się należy, Niech wam Bóg wiary nigdy nie odświeży. Przez was nasz Naród poniesie ofiary, Byście doznali całowiecznej kary. Józef Bieniecki
  15. Ciepłe spojrzenia, noszę w sercu, W objęciach duszy myślą pieszczę. Tęsknym wieczorem zawsze wracam, I myślę głośno-spojrzyj jeszcze. Szeptane słowa,milczeń mowa, Mowy gorącej słów tysiące. Bzami pachnąca ,jaśminowa, Westchnieniem nocy gorejące. Myślą tęsknoty wracam kołem, Tulę pamięcią me marzenia. I jesteś w sercu gdy cię nie ma, Bo ja słoneczne mam wspomnienia. Niech jednocząca nić uplecie, Z łąkowych kwiatów ,życia wianek. By zaplątało gorejące, Dwa serca w sobie zakochane. Serce przy sercu,wspomnień czara, Bukietem wina ukołysze. Ja ci mój talent złożę w darach, Słów kilka wiersza ci napiszę. Józef Bieniecki
  16. W przestrzeni serca ,czas i pora, Aby wyrazić co ja czuję. Bo z obfitości usta mówią, Że ja od zawsze cię miłuję. Nie kryję faktu ,czas ku temu, Aby komnaty,serca bramy, Otwarte były ku wszystkiemu, I wykrzyczały,że kochamy. Chcę z tobą razem czuć i myśleć, Wzajemnie dusze swe otworzyć. Nocą ,na jawie,czasem przyśnić, I wszystko dobre stokroć mnożyć. I nie udawać, nie unikać, Puścić korytem życia rzeki. Połączyć to co się dotyka, I życiem chodzić całe wieki. A w sercu ,tajnych zakamarkach, Intymny kącik ci wyszukam. Jako posłaniec takiej misji, Do twego szczerze będę pukał. Józef Bieniecki
  17. Rok czas zamyka,wielu dróg, Nowym się czasem skrada. Chcę by w tej drodze stał mój Bóg, Polaków zmiękła zdrada. By czasem rządził,tak jak był, Układnie w mych zamiarach. W oddechu każdym moim żył, A życiem była wiara. Gdzieś u podnóży,Nieba stron, Odnalazł świat daleki. Wierzył,że tworzył tylko On, I poszedł z Nim przez wieki. Poznawał piękno,Jego świat, I Jego był oczami. I dla każdego był jak brat, Wychwalał Go wierszami. W jesieni życia,szedł przez czas, Cieszył się życia blaskiem. I każdą chwilą cieszył w nas, Każdą zaś noc żył brzaskiem. Nawet w ugorach pól i łąk, Dał widzieć swoje piękno. Bym nad ugorem serca kląkł, Tam gdzie już serca miękną. Józef Bieniecki
  18. Czy wypada -nie wypada, Stefcio brednie opowiada. Warcholstwo czuć na milę, Kto wie po co?.I za ile? Tacy to się wszystkim szczycą, On-wykręca opozycją. Gdy na dupie gumy poczuł, Wejść do dupy chęci zoczył. Zdrajca-wydał swoje dziewczę, Jak w spowiedzi-i coś jeszcze. I nie tylko,wszystkich sypał, Na dwa fronty-to niewypał Wielki przekręt nad przekręty, Sfałszowane czyni wstręty. I medialny heros -blady, Ojciec ,przechwał, chamstwa,zdrady. Przeszłość swoją przeinacza, Kłamstwo wytrych-w wybielaczach. Z moralnością nic wspólnego Jak dziewczęta z publicznego. Typek chamski ,drętwe słowa, I do tego pustomowa. Józef Bieniecki
  19. Nad oknem moim jest jaskółcze gnizdko, Małe spoiste,przykryć można garstką. Jeszcze chwil kilka,małe zaczną chwilić, Mama i tata na przemian się silić. Jeść ,będą piskać,rodzice w ukropie, Raz strzałą w niebo,to w gniazdko przy stropie. Biegiem błyskawic w tą, znowu z powrotem, Nie straszna słota,pokona spiekotę. *** Obok w szczelinach gniazdują cimelki, Rejwach, ćwirkanie,ruch bez przerwy wielki. Gospodarz ziaren rozsypał bez liku, One przy jednym ,tłuką się wśród krzyku. Jako przekupki na targu w jazgocie, Myślą o kłótni,mało o robocie. W końcu to ziarnko najsprytniejszy zdzierży, Reszta ćwirkając dumna że zwycięży *** Kogut na nodze,grożnym okiem wodzi, Pewnie mu jakaś niecna myśl przychodzi. Zachłysnął pianiem,bałamuci kury, Okiem świdruje i nasrożył pióry. Przysłowie mówi,nie ten, który pieje, J budzi wszystkich,kiedy jutrznia dnieje, Ten co już w jajku piać sobie poczyna, Już wtedy jego wybiła godzina. *** Indyk bulga do współbraci, Odbulgują mu kamraci. Choć nie wiedzą o co chodzi, On z przekąsem-jeszcze młodzi. Może łączność sprawdzał z nimi, Raczej ostrzegł,że dziewczyny, Wszystkie jego ,się nie ważą, Czasem na nie nie powłażą. *** Długie nogi ma nasz bociek, By z żab nie miał ze sto pociech. Gdyby one tak zechciały, By go na śmierć załechtały. Dzób też długi,pewnie po to, By nie musiał klękać w błoto. Ropuch gdy się o ,tym dowie, Będzie pukał się po głowie. *** Słowik,w sobie ma ten czar, Iż miłości posiadł dar. Niby to kochankom śpiewa, Strumień łez wylewa z drzewa, Zapatrzony w zakochanych, Swej miłości zdziera rany. Nauczony doświadczeniem, Woli cieszyć się westchnieniem. *** Pani sroka jak przystało, Nie cieszy się u nas chwałą. Ocenili tak biedactwo,, Za złodziejstwo i cwaniactwo. Kłusownicze ma zapędy, Gdzie obecna -trupy wszędy. Więc zakazy jej nie chronią , Możesz jej pogrozić bronią. Józef Bieniecki
  20. Trele zakończył Max maleńki Maleńki puszek,sercem wielki, Chociaż napewno,nic nikt nie wie, Myślę go spotkać kiedyś w niebie, On dziś popiskać poszedł Panu, Swoim świergotem według stanu, Bo tam przy tronie,w złotej klatce Będzie przymilał Bożej Matce, Swobodnie fruwa dziś po Raju Siada w kalinie przy ruczaju, I z Aniołami wspólnym chórze, Ma powodzenie w solu duze, Gdy śpiewa mały nasz solista, Gra mu aniołów blisko trzysta, Każdy na harfie mu przygrywa, A On maleńki - śpiew,spiewa. Cóż muzykalny był tez w domu, Choc łezkę ścieram po kryjomu, Wiem,że u Boga tam w niebie Wszyscy czekali też na Ciebie Maksiu, Chociaż mi szkoda ,niech zostanie, Tam jego szczęście - me kochanie . Józef Bieniecki
  21. Płacze deszczem zziębnięta,jesień smutna,szara, Wszystkie cuda przyrody zaległy na marach. Chłody pierwsze i mrozy ,siąpi deszcz i plucha, Prawie cała przyroda dała Bogu ducha. Do snu w końcu sposobiąc,nie uległy wszystkie, Ku,rzadkiemu słoneczku wypinając listkiem. Kwiaty czasem się zdarzą,astry,chryzantemy, Szałwi i stokrotek,schylonych ku ziemi. Niepozorne,drobniutkie,nawet przymarznięte, Odtajane kwitną,niebem uśmiechnięte. Wszechobecna szarzyzna,taka byle jaka, Weseli owocem w wielu drzewach ,krzakach. Paciorki rokitnika,berberys czerwony, Lub w czerwonych kuleczkach w ogniku rzucony. Kalin i jarząbów,czerwienią się grona, Irys ,głogów korali,czerwień rozogniona. Szmaragdową zielenią cieszą się iglaki, Jodły,świerki i sosny ,i jałowca krzaki. Ptaków liczne rodziny po Kraju rozsiane, Też przez chłody zostały jak zdziesiątkowane. Większość z nich odleciała,dotarła do celu, Ale mamy przyjaciół skrzydlatych też wielu. Obciążona zimą cała brać skrzydlata, Jedne u nas zostają,a druga przylata. Pól spiżarnie i lasów, w stopniu dostatecznym, Obdarują pokarmem ,w poziomie bezpiecznym. Przydomowe karmiki,nie żałują chleba, Poprzez ludzi w pokarmie ,darowanym z Nieba. Większość zwierząt zasypia,zimowe zapasy, Sposobiły im pola i bogate lasy. Często śniegiem pokryte,jak w leśnej chłodziarce, Wystawione na mrozy i na wiatru harce. Służą wszystkim bogactwem,głód stawia na próbę, Dobre chęci oddalą,każdą głodu zgubę. Józef Bieniecki
  22. Grzmij Boże grzmij. W rękę knut lub kij. Niechaj świat ten wyzamiata, Armia Aniołów skrzydlata. Pomsta woła już do nieba, Cięgów, batów nam potrzeba. Niech pokornych też dosięga , Twoja rózga i potęga. Świat Sodomy i Gomory, Z piekła rodem grzmią potwory. Ryczą dobru prosto w twarz, To już piekła przednia straż. Chichotu upiorne echo, Deprawacja poklask grzechom. Taniec brzucha,krzyk chocholi, Lży ,oskarża i niewoli. Sztukę podli raka piętno, Słowem,pieśnią beznamiętną. Malarz poszedł też w zaparte, Cyrograf spisując z czartem. Filozofii dół-utopie, Sączą krew i rany ropie. Myślicieli mierne zera, Odwieczny historii kierat. Józef Bieniecki
  23. Nade mną Turbacz z zachmurzonym czołem, Wokół gniazdowo dzikie Gorce kołem. Twarz zasępiona,lasów bokobrody, Łysina wierchu opłukana chłodem. Odkryty golec,część drzewem cieniony, Pięknym widokiem cieszy wszystkie strony, Dostęp do wierchu,karkołomny ,trudny, Wysiłek,widok nagradza przecudny. Cała ta przestrzeń pokryta górami, Wstęgą wzgórz ciągnie,piętrząc kopułami. Doliny ,pola ,wiją się rzek pasma, Na widnokręgu w mgłach polnych przygasła. W obliczu Tater,wijąca wężem,to Raby Kotliną, Tu nowotarską otula doliną, Od spiskiej ziemi,Dunajcem burzliwym, I kamienieckim potokiem ruchliwym. Tulą lub dzielą Beskidów krainy, I chociaż różne ,jak piękne dziewczyny, W krasie,potrafią zaskoczyć ,uwodzić, Tu w tych przypadkach chce się po nich chodzić. Połacie lasów,przez pól szachownice, I wartkie rzeki ,strumienie -krynice, Po wiatr od Tater,który tchnieniem Bożym, Z nieodgadnionych spływa nam przestworzy.... itd. Józef Bieniecki
  24. Na kaskadzie wód krople-perełki, Ożywają w świetle słońca, za dnia. Chociaż strumień płytki i niewielki, Czas południa rozpali pochodnia. Na jedlinie szmaragdów poświata, Rozjaśniła półmrok lasu, knieje, Na przełomie tak wiosny i lata, Zachwyt świata po prostu,truchleje. Już zmierzch szary rozjaśnia jutrzenka, Dniem nadziei przypłynie skrzydlata. Jej błękitna w haft złota sukienka, Oczy cieszy,z tą chwilą pół świata. Świecy światło promykiem zamruga, Ciepłym blaskiem ogrzeje spojrzenie. Chociaż nocka jak sadza i długa, Miłym ognia ogarnia płomieniem. Światło bije dziś z twego oblicza, Chociaż lat nam przybyło tak wiele. Czas kolejny znów roczek odlicza, Promieniują spełnione w nich cele. Ciemnej nocy, opończy atrament, Dnia promienie pochowały lica. Tylko Boga niebieski firmament W świetle lampy zadniało księżyca. Józef Bieniecki,
  25. Chodż moja piękna,moja duszko, Ty też przyrody czujesz drżenie, Znowu pozostań dobrą wróżką, I bądż ponownie mym natchnieniem. Piękno poezji lasu czytasz, I w każdym liściu zawieszona. Chociaż nie mówisz i nie pytasz, Jest jak jej Stwórca,nieskończona. U tamtych brzezin jest kalina, W baldachach kwiatów wonią dycha. W patosie chwili,jak dziewczyna, Zabrzmi jej wyznań-pieśni cicha. Akompaniament pieśni śpiewnej, Połączy serca,w wspólnej myśli, Nocy upojnej,i wylewnej, W każdej na jawie nocy przyśni. Księżyc już muska nas promieniem, A ja,z gwiazd nieba ci wybieram. Las podsłuchuje nas z westchnieniem, Serce przed tobą me otwieram. Tak zostaniemy do jutrzenki, Lato już w pełni ,całej krasie. Puki co księżyc pełny,wielki, I zakochany słowik,w transie. Serce przy sercu,warg pieszczoty, I oddech lasu,w cudzie lata. I ust upadki i ust wzloty, I serca,które w jedno wzlata. Józef Bieniecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...