nim słońce wzejdzie w oddali zza drzew
i ciepłem rozbudzi znów ten ptaszyn śpiew
pędzę już przed siebie witam nowy świat
mijam wielu ludzi i na skwerach kwiat
*
męczę się ze sobą ,walczę z słońca blaskiem
o tak wczesnej porze każdy szmer jest wrzaskiem
oczy wpół zamknięte w głowie jeszcze noc
a ja przed się pędzę z radia płynie głos
*
kilka godzin jadę wstęga drogi mknie
droga wyboista a czas wlecze się
równy szum silnika poszum pędu kół
lekko się kołyszę raz w górę raz w dół
*
coraz bliżej meta, kres podróży wnet
marzę by na chwilę tu zatrzymać się
wysiąść z samochodu lekko zerknąć wstecz
patrzeć, co zrobiłem dobrze a co pewnie źle
*
niewiele zobaczę, bo droga się wije
sto zakrętów za mną, znaki jakieś, kije
widać tylko drogi sekund jakichś kilka
jadąc szybkim autem to jest życia chwilka
*
trudno zapamiętać całej trasy bieg
co zrobiłem słusznie a co chyba źle
lepiej w dwójkę jechać w taki trasy szmat
jeden patrzy naprzód drugi patrzy wspak
*
słońce już wysoko za szybami dzień
mój stary wóz rzuca na chodniki cień
setki ludzi mijam nikt z nich nie zna mnie
nikt na mnie nie patrzy , każdy snuje się
*
miasta pełne ludzi, drogi pełne aut
nieba pełne ptaków, dżungle pełne małp
życie pełne zmartwień, płoty pełne bram
w ręku kierownica a ja w wozie sam
*
pojechałem dalej chcąc poznać coś jeszcze
z drogi, co przede mną mam na plecach dreszcze
światło jednak widzę tam za lasem hen
cały ranek w drodze potem cały dzień
*
zachodzi już słońce rzuca długi cień
koniec drogi bliski skończył się już dzień
radio już zamilkło silnik ucichł już
łąka, krzyż i kwiaty ... wazon pełen róż.