Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

zak stanisława

Użytkownicy
  • Postów

    10 886
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez zak stanisława

  1. SZKOŁA SOBIE, ZYCIE SOBIE, NIESTETY....przerwy są niewskazane!!!!!!!hihi
  2. alleno, wielki dzięki,podreperowałaś moje ego :p cmoook
  3. Aniu, dzięki za podpowiedz, ale Word nie wybija interpuncji, a z nią zawsze miałam kłopoty :P cmoook ide do poprawki :)))
  4. Emilu, jesteś suuuper, dzięki !!!! ale nie zadaję się z Wilczymi.....
  5. oooo dzięki alleno, ale gafa i sie ciesze że mię tu znalazłaś :)))))
  6. sie zaczytałam.... ech, życie, pięęeknie piszesz Johnie obojga imon:))) cmoook
  7. Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu, w każdym życzliwym słowie , przyjaznym geście i w pomocnym czynie. Autobus planowo zajechał na dworzec w Bydgoszczy. - Pół godziny przerwy- zakomunikowała zmiennik kierowcy, kobieta, hmm niczego sobie. - Od kiedy?- pisnęła starsza pani. - Od zaraz , proszę odliczać czas- zaśmiała się pani ‘kierowczyni’ i wyszła na papierosa. - Czy musi palić, żeby dorównać mężczyznom?- pomyślałam – ciekawe czy też klnie. Przez kilka minut siedziałam patrząc bezmyślnie w okno. Po drugiej stronie w zajezdni stały autobusy w równym rzędzie, jak do odprawy. - Chyba odpoczywają- pomyślałam z głupia frant. Parking ogrodzony siatką bronił dostępu niepowołanym.Za siatką była jakś rzeka. - Chyba Brda - powiedziała allena. - Albo kanał doprowadzający do niej. Do przystani dobijała barka.I dziwne, nawet nie byłam ciekawa jej przeznaczenia. Ogarnął mnie jakiś marazm. I nie wiem dlaczego przypomniały mi się słowa Kamila Baczyńskiego: „ prześpię czas wielkiej rzeźby z głową ciężką na karabinie”. Ni w pięć ni w dziewięć . Czas wielkiej rzeźby kształtuje się codziennie. Ja jestem tylko trzonkiem w rękach budowniczych, ‘ciosaczy,’ nic nie znaczę…Ale spać mogę z czystym sumieniem. Eeee tam, co mi się plącze po głowie. Przemogłam niechęć i wyszłam z autobusu. Szybkim krokiem na sztywnych nogach przeszłam na drugą stronę jezdni, oczywiście przy czerwonym świetle. Pędziłam jakbym uciec chciała przed własnymi myślami. Przystanęłam przy jakiejś chińskiej restauracji. Zapach podrażnił nozdrza i żołądek. Teraz dopiero poczułam, że jestem głodna. Koń z kopytami to mało! Zrozumiałam dlaczego czułam takie rozleniwienie. Brak insuliny. Śpiączka cukrzycowa. A przecież mam cukier w normie. Zresztą kto wie? Zawróciłam. - Zjem loda- pomyślałam. Wstąpiłam do sklepiku. Łakomym okiem spojrzałam… na błyskotki … I kupiłam …naszyjnik. – A co tam, będę miała pamiątkę z Bydgoszczy. Siadłam na ławeczce i oglądam szkiełka łączone z metalem. Założyłam na szyję – Ładnie się prezentował na czarnej bluzce. Bogato. - Bardzo panią przepraszam- usłyszałam za plecami miły głos - Czy mogę zadać pani jedno pytanie? Skotłowały się myśli i nie powiem wam o czym myślałam. - Ma pani coś do zjedzenia? Odwróciłam głowę. Przy ławce stał mężczyzna w nieokreślonym wieku, w białej nawet czystej koszuli, takiego samego koloru włosy i zarost świadczyły, że przekroczył sześćdziesiątkę. W ręku trzymał torbę podróżną wypchaną papierzyskami. Jakiś żebrak, menel - pomyślałam z niechecią. Powtórzył pytanie. - Czy ma pani coś do jedzenia? - Nie mam – odpowiedziałam szorstko. - Bardzo panią przepraszam- Oddalił się taki biały, mały i przygarbiony. - Jakby dźwigał krzyż - przemknęło mi. - Kurna, taki uprzejmy i nie wyglądał na menela. Może rzeczywiście był głodny? piesdomni pokaż mi takie miejsce, gdzie sen nie jest snem, a życie jest jak sen w małych miasteczkach nie ma mostów odpowiednich dla psa z kulawą nogą z wyboru lub pierwszego kontaktu do ostatniego balastu z prawdą której nigdy nie stać na słowa mówione w oczy prosto z mostu tutaj nigdy nie było w małych miasteczkach nie ma mostów które dzielą żałosnych i łączą półżywych w supermarketach kupiono- sprzedano do ostatniego wina zawsze leży po stronie najmniej sobie winnych pod mostem tylko szkło nie ulega rozkładowi Nie zaprzątałam sobie więcej głowy, wyjęłam szminkę i pomalowałam usta.Co chciałm osiągnąć? Zmusić je do milczenia? Czy oszukać głód? Popatrzyłam na rzekę, na barkę cumującą, na baby żywo dyskutujące o niczym i weszłam do autobusu. Kanapka, którą ugryzłam, ugrzęzła mi jak jabłko Królewny Śnieżki .”Kubuś” smakował jak wiadro piołunu. Ogarnął mnie palący wstyd. Rozlewał się od żołądka po czubek głowy, kropelki potu wystąpiły na czoło, poczułam je pod nosem. Wybiegłam z autobusu. Mężczyzna stał przy kiosku z żywnością. Sięgał do kieszeni. Zajrzałam mu przez ramię, w garści trzymał kilka żółciaków, rysy twarzy zaostrzyły się, usta wygięły w podkówkę. Dorzuciłam kilka monet.Zaskoczony złapał mnie za rękę chcąc pocałować. Wyrwałam się i uciekłam, słowa podziękowania i moje wyrzuty, biegły za mną aż do autobusu. Trzymały się myśli nawet wtedy, gdy minęliśmy Toruń. Czułam się parszywie. Zasnęłam. Śniłam o Cyganach, jakbym to ja była winna, tylko czemu? Biedzie? Chęci żebrania? Braku perspektyw? Słowo żebrak nie przeszło mi przez usta. SÓJKA Stał wróblami podszyty, cały w bieli w nieśmiałym przygarbieniu nie liczył ani lat, ani plam na twarzy . Szary, jak kolor ulicy prawie przyklejony do przystanku , który nie mógł być jego gruntem pod nogami. Nie zauważali jedni, inni wciskali w uszy własną tolerancję niedoczytanych sumień. Pewnego dnia ktoś podarował mu torbę podróżną. W powrocie zobaczyłam cień wciśnięty w ławkę bez widoku na jutro. On nie opuści swojego miejsca. Braku perpektyw. Warszawa przywitała mnie pogodnym niebem. Nareszcie przestało padać. Czekając na autobus prostowałam nogi po dziewięciogodzinnej podróży. Nadjechał mój docelowy 127. Było już ciemno, gdy dotarłam na miejsce. Marysia wyszła naprzeciw. Stół zastawiony, a ja nie czułam głodu. Kawałek raju jest w każdym sercu, które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego, w każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem. Bóg włożył swoją miłość w nasze ręce jak klucz do raju. - Helena Kulczycka
  8. ooo to jaaaaaakby coś z Wilczej... tabletki przeciwbólowe, :P czyć nie? Emiluuuuu mi sie widzi :) cmoook
  9. jesteś niesamowity,usmiałam się, jakem nie czyniła od dawna:P no dobra na wszystko sie zgadzam, po zagraniu Baby Jagusi na przedstawieniu u Maćka Talika I Michała Krzywaka :) no i.....tradycyjnie BYWAJ!:))))
  10. Pyro, pomyliłeś, to raczej na poezja niz proza :P cmook
  11. EMIIIILUUU! JAK TY PIĘKNIE POTRAFISZ MÓWIĆ, JESTEM POD WRAZENIEM. POZWÓL żE PRZYTOCZE W KTÓRYMŚ OPOWIADANIU TWOJE SŁOWA O GRĄŻELACH I KACZEŃCACH, bardzo nie rozbawileś, tym uroczym, lirycznym słowem cmoook
  12. Sylwestrze, twoja bajka posiada taki morał że choćby w mordę lej, zostanie uwzględniony, mądzre gadacie, Sylwestrze, mądrze :P kupuje wiersz razem z komentarzami Jacka i twoim cmook
  13. 'czasem chodzę po bezdrożach ujrzeć puste ścieżki bez nas puste ślady na piasku' ta zwrotka jest jakaśtakaś :))) czasem idę na bezdroża ujrzeć.... lepeij by brzmiało :p
  14. sorry, podoba mi się twój zamysł, więc pogrzebałam w tym melonie :P - uwielbam, melony oczywiście :P cmoook
  15. jest tak wieloznaczny, że każdy moze odnależć siebie i swoje emocje, cmook Nato
  16. myślę , że kiedyś złożysz wszystko w całosc i poczytamy sobie w tomiku, hę? cmook tereso!
  17. tereso, jest to jakaś pociech, cieszę się że tobie przypadl do gustu, miłego dnia, cmook
  18. tak samo pomysląłam, taka inwersja nie potzrebna i nie dodaje uroku, a wrećz przeciwnie, śiwtnie, Beo, zabiram te winogronowe paprotki :) cmook
  19. wcześniej wydrukowana wersja widzę, że jest już nieaktualana :)) zmykam do domu, wpadnij pokrytykować moją radosną twórczość ;) pa bea poprawiłam to o czymn wspomniałaś:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...