zak stanisława
Użytkownicy-
Postów
10 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez zak stanisława
-
świetne, Fan, naprawde świetne
-
‘Gadaliśmy o Kandinsky’m ’
zak stanisława odpowiedział(a) na Marcin Katulski utwór w Warsztat dla prozy
przeczytałam jednym tchem to coś dla mnie ale zakończenie jest .... mało obiecujące;) jak ma se wsadzić w dupę te ziólka , skoro ją uśmierciłeś:P pozdrawiam ciepło -
MOCNE POSTANOWIENIE Gdy zbliża się ranek otwórz drzwi w nieznane chwytaj każdą chwilę, masz ich tylko tyle na ile zasłużysz nie zmarnuj żadnej Nim wstanę , rozgrzewam mięśnie przygotowując je do całodziennej wędrówki. Fik-mig, mostek na łokciu, dwa obroty w lewo, dwa w prawo i myk. Wstaję. Zaparzam kawę. Upajam się zapachem , łykam dwie kromki z czymkolwiek , popijam tabletki i siadam przy stanowisku pracy. Klik, kilik wpadam w odwiedziny do znajomych, przyjaciół z NK, na forum i tak mija dopołudnie. Wieczorem przy myciu przyglądam się swojej figurze i włos się jeży. O, nie, od jutra zaczynam jazdę na rowerze, jedną kromkę na śniadanie, spacery, słowem więcej ruchu. I tak mijają dni, tygodnie… Ale dzisiaj z mocnym postanowieniem, wsiadłam na swoją stacjonarkę i pedałuję, aż udka się trzęsą. Kuba otworzył dziób ze zdziwienia i zaczął zanosić się śmiechem, wydawać przeróżne dziwne dźwięki przechodzące w gwizdanie i pytania- co to? Jak to? Co to? I znowu zaczął zanosić się śmiechem i krzyczeć – fikoł, fikoł.No i rowrzeszcał się aż uszy przewracały się na lewą stronę. Tego już za wiele. - Zamknij się, bo pójdziesz do łazienki! Wrzasnęłam. Na chwilę się uspokoił, a potem :– spadaj, fikoł, fififikoł i zaczął zawodzić- ojejojejejejejejej Ojejoejej…fiu, fiu,fikol... - no dobra Kubuś, nie pójdziesz do ciemnicy, tylko nie śmiej się z pani. Zamilkł i zaczął gwizdać melodię krakowiaczka i jakiś swój miks, a potem naśladował wilgę. Kochane papużysko. No i przechwaliłam zaczął się tak drzeć, że skończył pod kapturem w ciemnicy. Ale do rzeczy. Siedzę na tym rowerku i przebieram nogami patrząc jak galareta ud trzęsie się po każdym ruchu. To ciało jest napędem życia, któremu mózg nadaje ruch, wytycza kryteria. Podobno wystarczy intensywnie myśleć o ćwiczeniach, żeby schudnąć. Może usiądę pod lipą i zacznę intensywnie myśleć o ćwiczeniach brzuszków, bo jak na razie zasiadłam z leniem na jednej ławce. Czy to na pewno lenistwo? ławka pod lipą zrzucała lipa kwiecie na ścieżki splątane perzem mleczem babką z mapą gotowa do odlotu siedziałam jak ta sroka kwiecie bez zawiązków owoców nie będzie wesoło nie zagwiżdżę stojąc na drabinie nie zaszyję dziury do nieba zapachem lipy mogę upajać się Z reguły życie nie składa się z wielkich poświęceń i obowiązków, ale z małych rzeczy; wśród nich okazywana codziennie radość i życzliwość potrafi zdobyć i zaskarbić sobie czyjeś serce. Czy ja zaskarbiłam? Jak to jest ze mną?. Mam właściciela i numer przynależności. To dlaczego czuję się zagubiona pośród moich włości. Pomyślałam:- widzisz Boże i nie grzmisz. Zagrzmiało! Co prawda gdzieś daleko, ale Bóg odpowiedział na moje wołanie. W przypływ rozważań zanurzam rozpaloną głowę. Sięgam do korzeni, żeby tylko mózg mi nie wypłynął, bo i tak nic to nie odmieni. Zbiegam ku białym plamom. Rozproszyły się w pamięci. Kreślę i wytyczam szlaki, niech przebłyskują nasłonecznionym złotem, póki słońce sączy się w gałęzie. Nie drżę przed porażką pojedynczej zdrady lecz przed tym, co karmi dnie i noce beznamiętnym fałszem papierowej głupoty.Lata mijają a ona coraz bardziej obrasta w tłuszcz. Ta głupota oczywiście, dokarmiana uczciwie przybiera na wadze , nie mając na uwadze kompleksów. Ptaki przestały śpiewać, grzmoty nasilają się. Pomiędzy nimi cisza. lubię taką ciszę która deszczem w okna puka najbardziej szalonym pomysłem usypia rozum na kilka dobrych chwil przywłaszczam sobie ten czas wydzielony na przyszłość lepiej zajrzeć do worka z kotem niż kupić funt fantazji w nadmiarze bez oszczędzania na zaproszeniu letnich pokus basen schłodzonego wina w miłości nie ograniczaj się w niczym niech biodra układają kanapę w miękkie kształty Ech, kanapa wystawiła żebra, nie jest już taka miękka, starzeje się razem z nami. Gdy zagości w tobie starość, bądź dla niej wyrozumiały - słyszałam gdzieś takie słowa. Muszę tę myśl zalogować w pamięci, w internet życia wpisać. A co będzie jeśli hasło zgubię, lub zapomnę? Prawda będzie po mojej stronie, tylko trudno do niej będzie dotrzeć. Nie wpisuję się jeszcze w rejestr zażaleń, ale czy mam dużo czasu? Bilet, który dostałam od życia trzymam na dnie szuflady, był kilka razy stemplowany, nieznacznie lecz widocznie. z nutką melancholii przytoczę wiersz, ktory skąś zapamiętałam: Zanim mróz siwy utrze mi nosa wejdę w mroczne, zaułki, rudozłotych refleksów pozazdroszczą wszystkie wiewiórki. Świat dyskretnie zasłania się mgiełką, aby nikt nie zobaczył, jak ziewa, a ja wiem, że iść muszę daleko tam gdzie kiedyś odeszła nadzieja. W ciepły blask twoich oczu ją wplączę aby nigdy nam już nie uciekła, i wrócimy do domu na wiosnę i nie będzie już więcej pożegnań. Głowa mi pęka. Przeszkadzają nawet okulary na nosie i spódnica między nogami. Jak złej tanecznicy. Suche usta nie nasiąkają deszczem. Huśtawka nastroju,nastroje na huśtawce, huśtawka pogody. Rano chłód, w południe żar, aż kwiaty mdleją. A teraz grzmot za grzmotem. I na dodatek sroka znowu drze się za oknem. Tegoroczne lato składa się z upałów, omdleń i powodzi. A usta nadal suche! Drink doprowadził do kołowacizny. Zamykam okno- duszno. Otwieram okno – grzmi, aż dom w posadach drży. I jeszcze błysk po oczach. Nie popiszę, kark dokucza, drętwieje. I jak tu być wyrozumiałym dla starości. Promyk błyskawicy Przedarł się przez liście lipy Wpadł do mojej głowy Wypalił do polowy Wiatr dmuchnął w liście odgarnął gałęzie sypnęło pachnące kwiecie A sroka nadal drze się Deszczem zadudnił parapet Szeleścił pisany papier Ogród dziś zlewałam rano Teraz deszcz robi to samo Z rynny to już nie ulewa To cała wodna kaskada, Spada, opada , spowiada Huknęło, gdzieś bardzo blisko OOOO! znowu się błysło Aż kolki w palcach dostałam w strachu mało nie zemdlałam Ciach, zabiłam komara Co szparą się wkradł i na moim nosie siadł. Trach, zamykam okno, bo robi się mokro i dudni za głośno I już po burzy. Jak szybko przyszła tak też odeszła, nie czyniąc szkody. Niebo w kałuży się mruży. Ostatnie krople wsiąkają w ziemię, kot wysoko stawia łapki, wchodzi między krople. No tak, miałam pojeździć, chyba tylko na okrągło. Dojrzewa we mnie postanowienie postawienia wszystkiego na głowie. Główkuję jakby tu nic nie robiąc uzyskać super figurę . Inne kobiety nie muszą bo stara się Mąż mówi, że jestem nienormalna i normalnie każe mi kupić łyżworolki dla psychicznej równowagi wrzeszczę na papugę, ona wrzeszczy na mnie akceptuję co niezbędne za szafą zagram w zielone albo w serso przycinając rondo kapelusza skoro nie mogę nic zmienić zamienię koło od roweru na ławeczkę pod lipą W zapachu złudzeń poczuję smak nieba pod stopami. Są w życiu takie chwile, gdy nic nie wychodzi, gdy wszystko leci z rąk. Na drodze wciąż same trudności, a tobie brakuje sił, bo uleciały z młodością. Lecz nie martw się żyj teraźniejszością , nie martw się o swoje jutro, bo jutro ma dość zmartwień. Ja się nie martwię. Mam mocne postanowienie. Lecz: Gdzieś w zakamarkach duszy, skrycie Dziecięce wspomnienie się chowa. Chciałabym przeżyć moje życie, Tak jeszcze raz całkiem od nowa Bym mogła wrócić do tamtych chwil Żeby, jak dziecko być szczęśliwa I nie pamiętać, że płyną dni. W dawnych marzeniach się ukrywać Istnieje na tym świecie jeden człowiek, którego musisz tak naprawdę dobrze poznać i zaakceptować. Również wtedy, kiedy go całkowicie nie zrozumiesz... Nie rozumiesz jego postępowania, jego wyborów... Dlaczego on robi to, a nie tamto, dlaczego raz tak odczuwa, a kiedy indziej zupełnie inaczej. Jest to człowiek, z którym musisz żyć na co dzień. I dopóki go nie zaakceptujesz, jego wad słabostek, ułomności. Nie polubisz. A jeśli nie polubisz jego, nie polubisz świata. Ten człowiek siedzi w twojej własnej skórze. To ja. Gdzie jestem Ja? zamknięta w szklanej kuli moje serce kocha i wątpi toksyczne uczucie zagubionej kobiety w świecie obłudy, fałszu i zakłamania Pewien człowiek, który był wciąż smutny i nie potrafił odnaleźć w życiu radości, usłyszał podczas przechadzki w parku śpiewającego cudnie ptaka: - Zazdroszczę Ci - powiedział, stanąwszy pod drzewem - Musisz być bardzo szczęśliwy, skoro tak pięknie wyśpiewujesz swoja radość. - Ale ja nie dlatego śpiewam, że jestem szczęśliwy - odpowiedział ptak - jestem szczęśliwy, dlatego że śpiewam. Liczy się chwila, która trwa. Nie pytam co to jest szczęście, nikogo, bo każdy ma swoją regułę, warto być szczęśliwym bodaj przez minutę, oczyścić duszę z zakłamania i fałszu zgryzot i zazdrości. Być szczęśliwym mimo mijającego czasu. Nie liczyć mu zmarszczek i plam na rękach. A czas płynie w jednym kierunku .Z przeszłości zostawia wspomnienia. Biegnie bez wytchnienia. narzuca swoje warunki. Po co? Dla kogo? Wyznacza bariery uczucia. Nie wiemy jaki los nam zgotuje, od niego wiele zależy, Czy jest czas słońca, czy pora gwiazd? Nie daje nam możliwości wyboru . Ale ja mam... mocne postanowienie.
-
Biała kartka. <Prolog>
zak stanisława odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no proszę, Baśka pisze!!! i to niezle, a jak zagmatwałaś zakończenie, szok, myśłam ze chodzi o chorobę a ona o książce mi wciska, bestyja jedna :) cmook Basiu, miło było ! -
nie umiem krytykować, bom nieobeznana w tych stronach, ale opowiadanie misie, szczególnie opis słońca przeciskającego sie przez liscie jabłoni :P
-
domek w lesie- czyli miszmasz poetyckoprozowaty
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
mówisz, że żyję na księżycu a jestem przecież córką ziemi zdeptana niczym dróżka dobrej energii w drzewa cieniu mówisz:- jesteś z innej planety odległej od ziemskich spraw wielu przyrosła czołem morenowo do jezior rynnowych, grążeli trendów nowomodnych unikam wszelkich gromadzeń pończosznianych wraz ze swoim aniołem stróżem bujam się między obłokami luzakiem na boso po trawie w przyjaźni z bocianem, gołębiem lub w objęciach kochanej lipy upozytywniam się dogłębnie wszystko inne tu nie na miejscu życie płynie starym korytem jak Wisła pradawnym Słowianom wtedy gdy nas nie było przy tym Powietrze stało się ciężkie i wilgotne. Jaskółki nisko krążyły nad ziemią. W powietrzu słychać było śpiew ptaków- jak w raju - powiedziałby tato. Komary i muchy cisnęły się do oczu , meszki cięły w głowę. Pot ciekł strużkami po twarzy.Końska mucha zostawiła takiego bąbla, że przez tydzień będę się drapać. Chyba, że wypróbuję leki z bożej apteki. Podobno ziele podagrycznika zmiętolone aż puści soki , należy przłożyć na bąbla, mocno wtrzeć i zniknie. Nic mnie nie będzie to kosztowało, pełno tego chwastu rośnie pod płotem, uprzykrzony, trudny do wytępienia, a leczy podobno podagrę, stąd nazwa.Wczesną wiosną dodawałam młode listki tegoż do białego barszczu, nadawał zupie ciekawy smak i aromat. - Będzie burza, skoro tak muszyska tną – pomyślałam- trzeba zbierać narzędzia i zmykać do domu. - Cholera, znowu nie mogę dokończyć pielenia, działka jak broda Marka. Z oddali dały się słyszeć grzmoty. Przetaczały się po niebie i cichły, by od nowa rozpoczynać koncert. Od wschodu niebo zasnuło się szarością. Pamiętam z czasów dzieciństwa, gdy zbliżała się burza, tato wbijał siekierę w pieniek ostrzem w kierunku zbliżającej się nawałnicy. - To przegoni burzę- mawiał. Mogłabym zrobić to samo, ale lubię burzę. Od pewnego czasu. Inny dzień, inne lata. Stałam w deszczu przemoknięta i szczęśliwa. Obok ty. Wynosiłeś bagaże z samochodu. Las śpiewał deszczem i grzmotami, raz po raz niebo przecinały siekiery błyskawic. Robiło się jasno jak w kościele na Boże Narodzenie. W blasku ujrzałam domek w stylu zakopiańskim, dach kłaniał się ziemi .Wyglądał przytulnie i zachęcał do wejścia, szczególnie, że niebu rozpruł się parasol. Domek jakby czekał na nas. w oddali... słychać tajemne mruczenie lasu melodie pulsują w skroniach. jesteś. już jesień. winorośl kładzie się cieniem na werandzie, drzewa płoną. Nie muszę wędrować. tutaj wszędzie blisko. tylko do siebie nie jesteśmy zapisani między wersami. gamy barw łamią pamięć. A ja już w bieli. Szaleństwo doskonałe, wyczuwalne myślisz że można je oswoić - jestem zaczynam wierzyć ; nie jest za późno, by nauczyć się przycinać dzikość winną. - Masz piorunochron? - Zapytałam - W pogotowiu – spojrzałeś na mnie w taki sposób, że oboje parsknęliśmy śmiechem. - Zaraz go zainstaluję. Poczułam dziwne dreszcze, ogarnęły głowę powodując zawrót i mroczki w oczach, potem ślizgiem przesunęły się w stronę brzucha - łaskotanie motyli- przemknęło mi przez głowę. Miłe uczucie. Twarz płonie, jak po szklance wybornego wina, którą jeszcze możemy wznieść. Zataczam się pijana marzeniami, brnę w grząskim błocie, pełnym niespełnionych snów i sekretów ulewy. nie zbuduję arki nad obcym potokiem żywiołowość deszczu wyrastała poza nas wypełniając powietrze oczekiwaniem teraz przymierze potem obiecana RADOŚĆ nad lasem rozleniwienie toczyło tysiące beczek z winem po brzegi wartko płynące strugi taplałam się pełna niespodzianek mam dużo czasu dla siebie na udach w mokrej sukience to pestka - zerwałeś mnie wiśnią z dojrzałej ciszy często całowaliśmy się na mokro pod niebem a łozówka i tak odleci w lipcu W chacie panował półmrok i specyficzny zapach opuszczonego domu. - Dawno tu nie zaglądałem - powiedziałeś otwierając okno. - Może lepiej nie otwieraj- szepnęłam ze strachem- powiadają, że w czasie burzy nie wolno otwierać okien…. - Słyszysz, burza ucicha, nawet przejaśnia się. - A niech ci będzie, otwórz. * Przez otwarte okno wdzierał się zapach żywicy, z dołu świeżo parzona kawa. Śpiew drozda akompaniował krokom, gdy radosna i lekka schodziłam po skrzypiących schodach zmumifikowanych lakierem, pod prąd zapachom. Paliłeś sierpniowe słońce zbyt chłodne. Kominek zapraszał wesołym ogniem. Spod sufitu werandy dojrzała winorośl puszczała się każdą dziurą kapało w poustawiane naczynia. Lawirowałeś po kuchni, jak po marszałkowskiej w godzinach szczytu dusząc się własnym oddechem. . * Z kawą podałam dłoń. Zacisnąłeś tuląc policzek zbyt gwałtownie wybiegłam w deszcz. Mokra twarz ma swoje uzasadnienie. Na przyszłość * Budzisz się przed świtem bym nie dojrzała wyrazu twoich oczu . Kolejny raz w zbyt ciasnych butach przemierzamy dawno wydeptane ścieżki. Bąble przekłuje życie. czy zostanie rana, to zależy od nas. Nie zabłądzimy, za rękę wiedzie nas poczucie odpowiedzialności. - I jak piorunochron? zapytałeś z błyskiem w oczach. Mmmrrr, zamruczałam kocio przeciągając się. - Jestem barrrrdzo głodna. - Na ławie są kanapki i kawa, ja już zjadłem, nie chciałem cię budzić, tak smacznie spałaś. Przyglądając się jak pałaszowałam kanapki z serem i pomidorem powiedziałeś: - Wyglądasz jakoś inaczej, wyładniałaś, może to burza tak cię nastroiła? - - Raczej wyładowanie po burzowe. Piorunochron zadziałał jak należy i wyzbyłam się strachu - powiedziałam przekornie. Roześmialiśmy się z odprężeniem. Prosiłeś bym została. Tak dużo miałeś do zaoferowania, tak mało zdążyłeś dać. Miałam zobowiązania. Czy były aż tak ważne? Dziś próżno roztrząsać wyorane żale. Zarosły perzem mijającego czasu. Czasem w nocy budzę się zadając odwieczne pytanie :- co by to było gdyby… Nie umiem odpowiedzieć. Czy dobrze jest jak jest? Nie wiem , nie przekonałam się jak mogło być. Myśli zaczesuję do tyłu kiedy złapiesz trzymaj do utraty zamarzenia wiatr skołysze w druidowe sny trwam zioła posłaniem w złotą niszę zagłębiam wszystko inaczej Następnego dnia umarła nadzieja . I cała ta historia jest tylko wspomnieniem, który kiedyś odcisnąłeś mi na ustach. Dziś nazwy są mapą do ciebie. Mam cię odmierzyć biciem zegara Żale kołysać w chwilach zwątpienia Zatopić oczy w starych obrazach Czy krwi upuścić w odległy temat W linijkach wiersza skrywam pragnienia co błądzą ze mną w zgubnych manowcach Przysiadłam w kącie, mam urojenia Bo szukam drogi w worku wędrowca Echo powtarza jazgot kukułki Ponaglający w różowym brzasku Na wpół przytomna w swojej głupocie kompas znalazłam z upływem czasu Własna wolna wola czyni człowieka wielkim lub małym. Jedni czekają na okazję, inni ją tworzą, a szczęściarz to - taki człowiek, co daje szansę swojemu szczęściu. Ja nie dałam. Teraz tęsknię.I codziennie myślę, co robisz w chwili gdy siadam błądząc z myślami o tobie. powiedz jak wygląda twój napięty grafik na trzycztery łatwo się przeliczyć zaczynasz od początku gdy czas zajęczy a pies z kulawą nogą goniąc po miedzach oznacza przejścia dla pieszych trudno przebić się na nowy świat mówisz zbudujemy tam gdzie kiedyś żółciły się wrotycze i nawłoć trzęsła pióropuszem iskry nadziei bo widzisz domy są potrzebne żeby nie leżały odłogiem nasze myśli bez poczucia odpowiedzialności za naturę naturalnie dzielą (w)los mnożąc napięcia bo tak trzeba bo musi się rozrastać molochowa nieświadomość że kiedyś zabraknie zieleni zielenieję Dzień rozlał sie powodzią, błoto bryzgało spod kół. Odwoziłeś mnie na Dworzec Zachodni. W lustrze widziałam twoją skupioną twarz. Na moment otworzyłeś usta,chciałeś coś powiedzieć. Ale ścisnąłeś tylko mocniej kierownicę. Woda bryzgała spod kół. Milczeliśmy. Napięcie rosło. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak rozładować sytuację. W końcu przerwałeś gniotące milczenie :- Zastanów się, więcej pytał nie będę, nie ponowię prośby. tu na rozstaju dróg lato jeszcze się waha. wjechaliśmy w korek na marszałkowskiej pod obstrzałem czujnych oczu wymieniliśmy swoje na nie - jasności szukam i miejsca mówię oczami nie rozumiesz nie skleję tego co nie chce się zrosnąć bezdechem wyświadczam przysługę powietrzu zmieniam go w obłok o dwunastej trzydzieści czasu warszawa- centralna wyparowało nasze my nie umiem być nigdzie na stałe Zamurowało mnie. Myślałam, że sprawa zakończona, a ty cały czas gryzłeś temat. Cóż mogłam powiedzieć. Czułam silny ból. Nie mogłam oddychać. Rdzewiałam. Każdego wieczoru zamykam oczy, by otworzyć je dla ciebie.I tak przemija kolejna pora roku, kochanie na włosach przysiadła szadź i choć przybyło zdumiewa taniec kotki na rozgrzanym dachu w galopie konika na biegunach w skrawku nieba w porannym mleku gdzie ten raj Pisałam listy raz na tydzień, potem raz na miesiąc aż przestałam. Teraz piszę wiersze. Pełno pana w moich wierszach i dziwię się, że nie wpadł pan jeszcze na siebie przemierzając wzrokiem rachunki za energię zużytą do granic wytrzymałości. Zapytajmy siebie o miłość, która jest w stanie samą siebie dać. Jeśli jej nie ma. Zamknijmy usta, żeby oddech nie spłoszył serca. * Dzwonisz do mnie często, długo rozmawiamy, wyobrażam sobie, co w tej chwili robisz, jak się zachowujesz, jednak rozmowy niewidoczne utrudniają zebranie skojarzeń list wycisza. Siadam więc i piszę.Nie list. Nowy wiersz. Może się kiedyś spotkamy? Jakimś cudem... na wzniesieniu cudów albo w dolinie niezapomnień w zmierzchu pachnących wiciokrzewów może o świcie gdy sen rosą spłynie - spotkamy się by wymienić ba(K)terie słoneczni będziemy nienagannie sentymentalni kochany poruszasz głębie dotykiem wspomnień moja mokra sukienka lgnęła wtedy do ciała dziś suchego jak popiół z gorzkich migdałów nasze całowanie otwierało świat po-dwoje w nas ligustry zasłaniały uda mi się na nowo zawinąć w liść rzepy uda? jutro przypomnij nasze wczoraj Dziś mija dziewięć lat. Dziewięć spotkań wakacyjnych. -
Posłowie Jacka w tomiku czysta poezja
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Stef podaj adres przyśle ci tomik, bo tam jest o tobie :PPP cmoook -
nikt nie żyje wiecznie, a wydawałoby się..... cześć Jego pamięci :((((
-
w stronę światła
zak stanisława odpowiedział(a) na teresa943 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ladnie lirycznie, sie podoba tereso. robisz postepy cmook -
galopem przed
zak stanisława odpowiedział(a) na Konopia z Filipin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
istny galop, dobrze oddane Ł===== -
Mówiłam
zak stanisława odpowiedział(a) na Biedronka Wielokropka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
cała prawda i niestety prawda, kusi nas bogactwo sam wiersz, warsztatowo niezle. pozdrawiam -
wg mnie to nie jest hayq, sorry
-
świetna miniaturka:)))) raczej, chyba :P
-
oczywiscie TOMIK, śuper sprawa!!!!! pozdrawiam ciepło
-
podziękowania najserdeczniejsze
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Forum dyskusyjne o portalu
moje panie, kłaniam się nisko, pozdrawiam i dziękuję, jakby co można przeczytać, jeszcze kilka mam :PP\hihi -
twojej
zak stanisława odpowiedział(a) na Alicja_Wysocka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
swietnie zabieram :))) wszystko cmook -
****
zak stanisława odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
oj, Jacku, nawet nie wiesz jak to prawda trafiłeś w dziesiatkę. Zabieram. cmoook -
Najlepiej by stała się stałość
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
niestety... Basiu pozdrawiam ciepło -
osobiście czuję lekki niedosyt, za mało seksu i krwi. zróbcie coś w stylu grindhouse następnym razem zróbcie, zróbcie, może i ja poczytam... bo ostanio za wczesnie kładę się.... a lecą żurawie to cuuudny film, moich lat mlodości :))) buziole dla sbanofanych bpanującego :))))
-
Najlepiej by stała się stałość
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tak tez zrobię, co weszło juz w zwyczaj :) dzięki Jacku, ściskam -
Kalendarz z krecikiem
zak stanisława odpowiedział(a) na PACKA utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
PACKO, SMUTNY OBRZAZ ROZTACZASZ, cmoook -
on cierpliwie napiera a ona uparta jak cholera
zak stanisława odpowiedział(a) na Kamertonka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
zaskakujący, masz ci los, ach ten sen,nie mógł zmorzyc plki:))))) -
Najlepiej by stała się stałość
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tak mówisz, może cos z tym zrobię, niech poleży.... mam czas buziaki miły Lapssotko:)))) -
Najlepiej by stała się stałość
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
bardzo dziękuję za życzliwe słowa, ale mam troche wątpliwości, ... stąd dwie wrsje pozdrawiam ciepło -
podziękowania najserdeczniejsze
zak stanisława odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Forum dyskusyjne o portalu
dzięki alunko!!!! A ja tak bardzo chcę mieć Twój Stasiu tomik ...gdzie go kupić?! Ania aniu, podaj adres, wyślę ci z dedykacją,każdy dostaje inną, coby nie miał nikt do nikogo:))) cmook