Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

zak stanisława

Użytkownicy
  • Postów

    10 886
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez zak stanisława

  1. Fagocie, a jakby w ten sposób??? co ty na to, 'wydawa' się bardziej spójnie, ale miesie i tak :))))) cmoookeS
  2. woww, jakie poruszenie, dobrze, że każdy ma odmienne zdanie, jak ja w powyższym temacie ;p cmook kłaniam się nisko wszystkim komentujacym, miłego wykendu :))))
  3. oj, dobrze , dobrze, kij w mrowisko wtłoczon, :P Magneto, Lecterze, wasza racja, nad pozimy nie wylatywam, bo wena uciekła w żytko :P ot i wszytko:p Fisiu, Kasiu ,Adolfie cmook, i sorki za niedbałość w pisowni...[(bez zmian wiersz ma 5 lat :))] najmilszego dnia i wszystkiego :))))))
  4. tu nie chodzi o temat, tylko o to co zawiera:P z tematem niech historycy się zajmują pozdrawiam cieplo
  5. tak Marto, , dobrze że poparłaś Jacka, bo właśnie miałam to zrobić sie podoba:)))
  6. no cóż, nie ja będę młodych uczyć historii, hihi- smutne, a wiersz na podsumowanie tej historii :P
  7. stanowczo, wolę twoje opowiadania :)))) cmoook Emiluuuu!
  8. ha, niezle, nawet siespodobało za głowę się nie "łape" cmook
  9. myślę Kasiu, że bez się wtedy jest przerzutnia do horyzontu :) cmook
  10. i tak przewróciła się stara czy dobra? PRL-ka* malarze światła nowej epoki ołówek ślusarski za sierpień 21 w pośpiechu na sklejkach w mroku zmienił bieg? bez czerwonej farby najdziwniejszy obraz na świecie drogi do wolności dokument jak plakat "SOLIDARNOŚCI"
  11. Johnie Obojga Imion :0 znudziły mnie wiersze, dziwię się, że i tak długo wytrzymałam, malowanie znudziło mnie po 3 latch, wiersze nieco dłużej, proza... no cóż zobaczymy, teraz nie mam czasu na nic, sezon ogórkowy, goście, wakacje, uspokoi się trochę i powrócę... i nie wiem może do miszmasz:P to mi najlepiej pasuje:) buziaki pa miłego dnia :))))))
  12. i cóż nam zostaje? mieć twardą de, czy miękkie serce? amoże wypośrodkować? a jeśli tak to nie będzie o czym marzyć do czego tęsknić i z czego budzić się boleśnie. Wszystko w życiu jest potrzebne, ubarwia i dodaje rumieńców, nawet żal przestaje być żalem a staje się słodką tęsknotą... to staje się budulcem naszej osobowości...:)pokręconej i kobiecej zarazem :))) cmook Aniu
  13. Może i będzie. Kto wie, co wena przyniesie :) Ale z pewnością to byłaby już całkiem inna historia; w życiu na ogół, niestety, najbardziej romantycznie jest tylko na początku :) Dzięki, że wpadłaś do mnie - Ania Aniu, masz rację, ale to w większej mierze zależy od nas samych, jeśli potrafimy i chcemy podtrzymać romantyczność, (niestety mężczyżni nie są z natury romantyczni,) to my musimy zadbać o to, jakie będzie dalsze nasze życie, jeśli bardzo kochamy, zadbamy :)))) cmoook
  14. refleksyjnie, mnie wciagnęło, ostatnio tak mam, twoja refleksja mnie usopakaja, a spokój to swięta rzecz:P, taki własnie do poczytania i uspokojenia się, ech, ale namotałąm, :) cmook Tomaszu
  15. Aniu, będzie cd? może ogień ich rozpali? fajnie się zaczęło, romantycznie:) cmook
  16. HEHE I DOBRZE ŻE MOŻEMY POCZYTAĆ CO TEN MAREK WYPRAWIA PO PRACY :p a jak cię chwali- zauważyłeś? a może to siebie tak pod niebiosa:P pozdrawiam oba marki :)
  17. Emilu, ale masz temat... ciekawy, fajne opowiadanko, ale nie dla mnie te stymulatory, ja tam wolę żywca :P z resztą też nie mam problemu :P mimo dużej ilosci czasu:))))))hihihi cmoook
  18. Emiiiiilu, byłam w Warszawie!!!!!!!! wróciłam i jest ok!!! wygrałam z Ubezpieczeniem, złodziejską firmą :) dzieki za czytanie i TŁUSTY wierszyk cmoook
  19. kochani, zmieniłam trochę, dodałam conieco, żeby nie mięszać jak w wierszach, wklejam osobno:) z cyklu- prawdziwe opowieści Historia na dworcu Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu, w każdym życzliwym słowie i przyjaznym geście, w każdym pomocnym czynie. Autobus planowo zajechał na dworzec w Bydgoszczy. - Pół godziny przerwy- zakomunikowała zmiennik kierowcy, kobieta, hmm niczego sobie. - Od kiedy?- pisnęła starsza pani. - Od zaraz , proszę odliczać czas- zaśmiała się pani ‘kierowczyni’ i wyszła na papierosa. - Czy musi palić, żeby dorównać mężczyznom?- pomyślałam – ciekawe czy też klnie. Przez kilka minut siedziałam patrząc bezmyślnie w okno. Po drugiej stronie w zajezdni stały autobusy w równym rzędzie, jak do odprawy. - Chyba odpoczywają- pomyślałam z głupia frant. Parking ogrodzony siatką bronił dostępu niepowołanym.Za siatką była jakaśtam rzeka. - To Brda - powiedziała allena. - Albo kanał doprowadzający do niej - rzekłam byle co, aby coś na przekór tej pewniaczce. Do przystani dobijała barka. I dziwne, nawet nie byłam ciekawa jej przeznaczenia. A wszystko przez tę 'kierowiec' Przygniatało mózg pytanie: - Dlaczego chce dorównać mężczyznom, kobieta powinna zostać kobieca. A ona taka babochłop. Ogarnął mnie jakiś marazm. I nie wiem dlaczego przypomniały mi się słowa Kamila Baczyńskiego: „ prześpię czas wielkiej rzeźby z głową ciężką na karabinie”. Ni w pięć ni w dziewięć. Czas wielkiej rzeźby kształtuje się codziennie. tworzymy historię.Ja jestem tylko trzonkiem w rękach budowniczych, (jak pomyślę o tych tam szlag mnie trafia) w głowie gromadzą się jakieś fanaberie kosztem zdrowego odżywiania i nie ma z kim o tym pogadać i wtedy kiedy tak patrzę przez okno na rzekę, na kłótliwe wróble, które na przemian z gołębiami wydzierają sobie kawałek chleba a łabędzie coraz bardziej napuszone wypływają na głębię coś we mnie pęka coś iskrzy i coś sieję pod wiatr Dla nich nic nie znaczę. Podatki moje się liczą. Ale spać mogę z czystym sumieniem. Eeee tam, co mi się plącze po głowie. Przemogłam niechęć i wyszłam z autobusu. Szybkim krokiem na sztywnych nogach przeszłam na drugą stronę jezdni, oczywiście przy czerwonym świetle. Pędziłam jakbym uciec chciała przed własnymi myślami. gdy słowo nas mija w przeciągu minuty. zatrzymać należy pociąg do złudzeń ostatnio jakoś się czuję dziwnie dni rosną świercznie i mylnie interpretuję nos na szybie zaparowane szerokie pole do Popisu wronom drzwi na oścież i wszystko jak dawniej ugory uprawione unijnym łajnem wydadzą plon potężny ponadto jeszcze osy obsiadły drobne grona im też coś się należy jak nam żądło Przystanęłam przy jakiejś chińskiej restauracji. Zapach podrażnił nozdrza i żołądek. Teraz dopiero poczułam jaka jestem głodna. Koń z kopytami to mało! Zrozumiałam dlaczego czułam rozleniwienie. Brak insuliny. Śpiączka cukrzycowa. A przecież mam cukier w normie. Zresztą kto wie? Zawróciłam. - Zjem loda- pomyślałam. Żarełko w barach niezdrowe...dla kieszeni. Wstąpiłam do sklepiku. Łakomym okiem spojrzałam… na błyskotki … I kupiłam …naszyjnik. – A co tam, będę miała pamiątkę z Bydgoszczy. Usprawiedliwiałam niepotrzebny wydatek. Siadłam na ławeczce i oglądam szkiełka łączone z metalem. Założyłam na szyję – Ładnie się prezentował na czarnej bluzce. Bogato. ykhmmm. W pojęciu emeryta nie wolno myśleć tak samo a nawet podobnie – zabronione noszenie identycznych kłopotów wciąż przybywa szkiełek kamieni coraz więcej na plaży w gąskach uzurpatorów piachu i nagości gdy słońce pęka w szwach stara szafa nie ma czym się okryć nawet dziury na lekarstwo nie stać emerytów też widuję nagich do korzeni potykamy się o pokręcone poglądy wszyscy mają jakieś tam niektórzy inny rozmiar - zależnie od stopy życiowej moja mała na płaskim obcasie a uwiera 'małpa 'jak drzwi do lasu wyważyłam kamuflażem nieistotnych dywagacji to jeszcze nie najgorsze a wszystko przede mną nie ma tego co wyścielone i wyszło szydłem dobrych intencji zapiekło I znowu te pokręcone, głupie myśli :- Może coś się zmieni na lepsze, może dadzą godnie pożyć. Eeee nie. Oni tam na górze mają nas w głębokim poważaniu…- sama sobie zaprzeczałam. A feniks i tak nie powstanie z popiołów - zapachniałao pesymizmem. Dziwicie się? Tyle godzin w podróży? Do Londynu szybciej bym doleciała. Wierzby potrafią szybko odrastać. Siedmiogłowe. Pożerają wschody. Rodzą koty. Teraz. Podnoszą ciśnienie wczorajszej krwi. Zamknęłam parę słów nic nie znaczących na dobranoc Koziołek- Matołek i sen jawą. Zmieniam zegary szukając wskazówek na dobry czas wlecze się za mną. Przede mną rozgałęzienia sękate Średniowiecze pokoleń trwa. Powiedz że jest inaczej. - Bardzo panią przepraszam- usłyszałam za plecami miły głos - Czy mogę zadać pani jedno pytanie? Skotłowały się myśli i nie powiem wam o czym myślałam. - Ma pani coś do zjedzenia? Odwróciłam głowę. Przy ławce stał mężczyzna w nieokreślonym wieku, w białej nawet czystej koszuli, siwe włosy i zarost świadczyły, że przekroczył sześćdziesiątkę. W ręku trzymał torbę podróżną wypchaną papierzyskami. Jakiś żebrak, menel - spojrzałam z niechęcią. I aż mnie ścisnęło ze złości, mnoży się toto jak żaby po deszczu, nie przejdziesz ulicą, żeby jakiś nie zaczepił i nic tylko: - paniii daj dwa złote, daj na bułkę, a mnie kto da? Tyle lat pracy, studia, kursy dokształcające i co, bieda z nędzą. ( Jeść nie dadzą a srać pędzą- dodałaby moja mama) Zrównano mnie do poziomu. Nawet wyszumieć się nie mogę. Powtórzył : - Czy ma pani coś do jedzenia? - Nie mam – odpowiedziałam szorstko, wręcz niegrzecznie. - Bardzo, naprawdę bardzo panią przepraszam- Oddalił się taki biały, mały i przygarbiony. - Jakby dźwigał krzyż - przemknęło mi. Kurna, taki uprzejmy i nie wyglądał na menela. Może rzeczywiście był głodny? pokaż mi takie miejsce, gdzie sen nie jest snem, a życie jest jak sen w małych miasteczkach nie ma mostów odpowiednich dla psa z kulawą nogą z wyboru czy z pierwszego kontaktu do ostatniego balastu z prawdą której nigdy nie stać na słowa mówione prosto z mostu tutaj nigdy nie było w małych miasteczkach nie ma mostów które nie dzielą żałosnych i łączą półżywych w supermarketach kupiono- sprzedano do ostatniego wina zawsze leży po stronie najmniej sobie winnych pod mostem tylko szkło nie ulega rozkładowi Nie zaprzątałam sobie więcej głowy, wyjęłam szminkę super błysk i pomalowałam usta. Co chciałam uzyskać? Zmusić je do milczenia? Czy oszukać głód? Popatrzyłam na rzekę, na barkę cumującą, na baby żywo rozprawiające o niczym i weszłam do autobusu. Kanapka, którą ugryzłam, ugrzęzła mi jak jabłko Królewny Śnieżki .”Kubuś” smakował jak wiadro piołunu. Poczułam palący wstyd. Rozlewał się od żołądka po czubek głowy, kropelki potu wystąpiły na czoło nawet pod nosem zrobiło się jakoś mokro. Wybiegłam. Mężczyzna stał przy kiosku z żywnością. Sięgał do kieszeni. Zajrzałam mu przez ramię, w garści trzymał kilka żółciaków, rysy twarzy zaostrzyły się, usta wygięły w podkówkę. Dorzuciłam kilka monet. Zaskoczony złapał mnie za rękę chcąc pocałować. Wyrwałam się i uciekłam, słowa podziękowania i moje wyrzuty, biegły za mną aż do autobusu. Trzymały się durnej głowy nawet wtedy, gdy minęliśmy Toruń. Czułam się parszywie. Zlizałam błyszczyk. Zasnęłam. Śniłam o Cyganach. ( z głodu) Niby dlaczego czułam się odpowiedzialna za tegotam - białego- słowo żebrak nie przeszło... Stał wróblami podszyty, cały w bieli w nieśmiałym przygarbieniu nie liczył ani lat, ani plam na twarzy . Szary, jak kolor ulicy prawie przyklejony do przystanku , który nie mógł być jego gruntem pod nogami. Nie zauważali jedni, inni wciskali w uszy własną tolerancję niedoczytanych sumień. Pewnego dnia ktoś podarował mu torbę podróżną. W powrocie zobaczyłam cień wciśnięty w ławkę bez widoku na jutro. On, nigdy nie opuści swojego miejsca Warszawa przywitała mnie pogodnym niebem. Nareszcie przestało padać. Czekając na autobus prostowałam nogi po dziewięciogodzinnej podróży. Nadjechał mój docelowy 127. Było już ciemno, gdy dotarłam na miejsce . Pachniały lipy zupełnie jak na wsi. Marysia wyszła naprzeciw.I o mało nie zginęła w moim uścisku. Stół zastawiony jadłem rozmaitym, a ja nie czułam głodu. * Kawałek raju jest w każdym sercu, które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego, w każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem. Bóg włożył swoją miłość w nasze ręce jak klucz do raju.- powiedziała Helenka Kulczycka. - Od nas tylko zależy, co z tym kluczem zrobimy. Najchętniej wyrzuciłabym do morza jak i to gryzące sumienie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...