-
Postów
539 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez John_Maria_S.
-
"ale niech mi Hania powie, kto kiedykolwiek zabronił używać w wierszach słowa "kurwa"..............podobno Gomułka ale nie dał rady poetom. Jeden widzi świat "kurewsko" inny zaś..."błękitnie". Generalnie świat jest...kurewsko błękitny! Pozdrawiam. P.s. Świetny komentarz O.A.
-
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mała dygresja......pracując obecnie z kobietami (jedynak) stwierdziłem, że moje opowiadanie jest bardzo autentyczne. Tak jak obecnie kobitki bluzgają i są agresywne...to moje story jest pestką. :)) -
No, no....niezłe. Krótkie ale treściwe. Zastanawiałem się czy można wymyśleć taki kawałek ....bez żadnego doświadczenia życiowego w tym temacie. Wyszło mi, że można. Jak ktoś ma wyobraźnie, to...wszystko można. Pozdrawiam autora.
-
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przypadkowo, to można wejść w kałużę. Nie życzę sobię, żeby ktoś buszował po internecie za moimi znajomymi!!! A za głębokie buszowanie...podlega pewnym sankcjom. To jest dobra rada........ -
Krótka bajka o sukcesie
John_Maria_S. odpowiedział(a) na UFO utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To nie jest prowokacja. Lubię takie klimaty w prozie....ba, kiedyś czytałem tylko takie. Nawet próbowałem pisać, ale "ściągało" mnie na "twardą prozę". Tak, że fajnie mieć.....taką opcję w sobie. Pozdrawiam. p.s. Nie piszę z przekory....tylko szanuję swoje zdanie. -
Krótka bajka o sukcesie
John_Maria_S. odpowiedział(a) na UFO utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo dobre! Wreszcie znalazłem taką "lekką prozę poetycką", której tak mało jest na orgu....a którą uwielbiam. Fajna historyjka.....i taka ekologiczna. Kiedyś śmieci naszej cywilizacji po prostu nas zasypią...Pozdrawiam.p.s.Krótkie a jakie sympatyczne w odbiorze:) -
"Dobra robota. Sama przyjemność w czytaniu. Zdania świetnie wyważone. Moim zdaniem, sporo potrafisz. Pozdrawiam serdecznie" .................dziwne, że taki erudyta i tropiciel błędów jak Don Cornellos dał tak wysoką ocenę?! Nie zauważył żadnych błędów? Dzieło idealne? Nie sądzę. Wystarczy się wczytać: 1} "Przekradałam się ukradkiem do"- a można się przekradać oficjalnie przy wszystkich? Wystarczyło "przekradałam się.." 2} "Irena niewidzącym wzrokiem zapatrzyła się"- a można widzieć niewidzącym wzrokiem? 3} powykręcanych konarach"- lepiej pasuje "skręconych". Powykręcane to są raczej ręce... i.t.d.....................poza tym sama fabuła o...no właśnie o czym? O czym jest to story? O kurach? O miłości babci? O morderstwie? Serio, jak mam je polecić koledze? Czytałem kiedyś jakieś twoje opowiadanko i było niezłe....to niestety, jak ja określam "jest bez jaj"...mimo obecności kur. Pozdrawiam. p.s. Widzę, że superlatywy (za każdym razem) wypisują ci jedne i te same osoby....to do niczego nie prowadzi. Sprawdzone.
-
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ania! Chciałem ci powiedzeć, że w tej opowiastce są elementy....s-f.....nigdy nie wypiłem u ciebie ciepłego piwa!!! Ba! było super schłodzone! Pozdrówka. p.s. Nie mówiąc o.....Niemirnoffie !! -
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję za tą wspaniałą opinię...starałem się jak mogłem.....Pozdrówka i :).....aa...witamy w klubie poezji i prozy! Napiszesz coś? Czekam z niecierpliwością. -
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję za odwiedziny Ufoludkowi ! Życzę ci wspólnego oglądania meczów z mężem. Pozdrawiam. p.s. Co do uwag Cornellosa...to kilka jest rzeczywiscie o.k, natomiast jak ja mam zmieniać "hamulec ręczny w nogach" na podstawienie haka (co w tym śmiesznego?) to musiałbym nie stosować przenośni, porównań...i moja bohaterka zamiast walić o bruk, waliłaby o ...betonową kostkę kładzioną na piasku...gdzie tu wyobraźnia? Czyli musiałbym zmienić całkowicie swój styl pisania (bez sensu)....jeśli ktoś chciałby zmieniać moje pisanie aż w tylu punktach ( to pewnie dopiero początek jego szukania) to niech napisze swoje idealne...albo zapisze się do Agencji Detektywistycznej........heh!heh!kratki ściekowe znajdują się na jezdni...heh!heh! Don Cornellos ...to na bank jest...Rutkowski! A może mijała kogoś i na chwilę stanęła na jezdni...przecież to jest opowiadanie a nie ...proces sądowy..ale jaja. -
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Beenia....dzięki za taki wspaniały komentarz!. Jeżeli czujesz się chwilami jak Adaś Miauczyński...to super. To mi wystarczy. Dzięki. Pozdrówka:). p.s. Często staram się zachować w moich story....zupełną powagę i dramaturgię. Obiecuję sobie...żadnych jaj i dowcipów.....i nie mogę!!!! Wiecznie coś dopiszę śmiesznego! Widocznie to Miauczyński wychodzi ze mnie !! Heh!heh! -
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Do Joasi, Kamila i Ani......chciałem zaznaczyć, że jest to ostatni dzień, przed zmianą trybu życia mojej bohaterki. A więc jest to apogeum jej "zabiegania", wszystkie te niedogodności życia kumulują się w tym dniu. Jak by to brzmiało, jeśli Justyna nad swoim urwanym obcasem mówiłaby....."ale nieszczęście, ale nieszczęście" zamiast "ja pierdole, ja pierdole"...kto by uwierzył, że ta kobieta jest....wkurzona. Chyba nikt. Niestety, wulgarne odzywki (generalnie staram się unikać) podkreślają czasem dramaturgię sytuacji! Jedno wyrażenie zastępuje całą masę opisów.p.s. Zeby nie było tak feministycznie pozwoliłem sobie stanąć trochę w obronie...chłopów i zacytowałem na samym końcu (przewrotnie)....przeciętną ...teściową, która w takich przypadkach tak właśnie.....mówi "mówiłam ci nie wychodż za niego"..to już standard! Pozdrawiam Do Don Cornelosa.......podziwiam twoją energię w tropieniu błędów!!!! Rzeczywiście, wiele z nich wymahają poprawki, ale nie wszystkie. Dzięki za te wyłapania. Wydaje mi się, że straciłeś więcej czasu w wyłapywaniu tego wszystkiego...niż ja na pisaniu.:)....masz zdrowie! „Zaczęła coraz intensywniej walić nim o bruk.” – Zajrzyj do słownika pod hasłem „bruk”. Lepiej: wychyliła się w kierunku betonowego (metalowego)kosza na śmieci i waliła..... ... ............nie zajrzałem do słownika, ponieważ bruk to określenie potoczne, które często używają poeci, pisarze. Znam jego znaczenie. Pozdrawiam -
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Witam cię również....taki był sens tej opowiastki. Miała śmieszyć i pokazać życie współczesnej kobiety. Kobiety zabieganej, zmęczonej i potrzebującej trochę czułości. Wszystko to wyłapałaś...jesteś czujna.:) Pozdrawiam. p.s. Wulgaryzmy są ciągle obecne w naszym codziennym życiu...nie można ich ominąć, niestety. Jesteś odważną nowoczesną kobietą, skoro nie bałaś się napisać to co myślisz. Brawo!....myślę, że twój men nie będzie oglądał meczu przy tobie!..heh! -
1/2 dnia z życia kobiety
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Z zaległą i wielką dedykacją dla Ani Wożakowskiej „Woży” z miasta Wrocławia....jednej z pierwszych „silnych” kobiet w mieście Wysoka blondynka około 30-tki w okularach szybko przebiegła przez czerwone światło na drugą stronę ulicy. W rękach trzymała dwie reklamówki wypchane niemiłosiernie do „ostatniego bólu”. Na jej bladej twarzyczce ukazał się malutki uśmiech, kiedy zobaczyła nadjeżdżający autobus z przeciwka. Jeszcze bardziej przyśpieszyła i już wiedziała, że będzie na przystanku przed nim...kiedy nagle poczuła się tak jakby ktoś zaciągnął w jej nogach hamulec ręczny. Jakaś siła zatrzymała ją w miejscu....reklamówki „rozjechały” się na boki a ona sama znalazła się nagle na kolanach. - Jezu - nie wiedziała, jaka siła zatrzymała ją tak nagle. Podniosła się momentalnie do góry, ale nadal nie mogła uwolnić prawej nogi z niewidzialnej siły, która ją trzymała. Autobus otworzył drzwi i po kilku sekundach ruszał powoli zamykając je. - Hallo!- krzyknęła w stronę autobusu, ale po sekundzie zorientowała się, że to było bez sensu. Kierowca pojazdu, który właśnie ją mijał wyszczerzał zęby w wielkim uśmiechu i spoglądał na nią przez szybę zamkniętych drzwi. - Kurwa, baranie jeden...zatrzymaj się! - nie wytrzymała nerwowo i wydarła się na całą ulicę. Znowu szarpnęła nogą, ale..”.siła” nie puściła. Spojrzała się w dół....obcas jej wspaniałej ciżemki tkwił w kratce ściekowej. Zaczęła szarpać nerwowo nogą.....i nagle poczuła ulgę. Obcas jej prawego buta został...między szparami kratki! - Ja pierdole, ja pierdole - mruczała pod nosem patrząc się na kawałek drewna tkwiący w kratce. Nie zważała zupełnie na zacinający deszcz. Dopiero po chwili podeszła do porozrzucanych rzeczy i zaczęła zbierać je do reklamówek. Kiedy skończyła, kuśtykając weszła do budki na przystanku. Usiadła na ławeczce i zdjęła lewy bucik z nogi. Patrzyła się przez chwilę na niego a właściwie na napis od wewnętrznej strony. Coś tam, coś tam i ....Mediolan. „ Włoskie gówno” przeleciało jej przez głowę a po sekundzie już zaczęła uderzać jego obcasem o bruk. O dziwo...obcas nie chciał się oderwać. Zaczęła coraz intensywniej walić nim o bruk. „ Jeśli nie możesz kogoś pokonać musisz się do niego przyłączyć” i w związku z tą zasadą chciała wyrównać siły z prawym bucikiem. Ale obcas nie reagował....nie, nie,... te żarty, to nie z Justyną. Wstała i wzięła ciżemkę w rękę. Podeszła do metalowej kantówki wykańczającej zabudowę plastikowej szyby i ....zaczęła walić z całej siły obcasem o jej kant. Ale o dziwo...obcas nie reagował. „ Nie, kurwa!, tylko ja mogę mieć takiego pecha”. Mruczała pod nosem nie przestając walić butem o bok budki. Nie zauważyła, że w międzyczasie w budce znalazła się para w średnim wieku z nastolatkiem u boku. Małolat był wyraźnie zaciekawiony tym, co pani w płaszczu robi w drugim końcu budki. Wyrywał się rodzicom, którzy lekko wystraszeni cofali się w drugą stronę. A tymczasem Justyna kontynuowała swoje dzieło. „ Kurwa mać...wszystkie obcasy świata już by się urwały...ale ty skurwysynu oczywiście się nie urwiesz, bo masz taką ochotę....co za chuj cię kleił w tym pierdolonym Mediolanie...” Ostatnie uderzenie było tak mocne, że „bity” obcas w końcu się urwał i poleciał na środek budki. „Wreszcie” przeleciało jej przez głowę. „Będę mogła iść równo do domu”. Usiadła wygodniej na ławeczce i zamyśliła się. Torby przytuliła do siebie. - Proszę- wyrwało ją momentalnie z zadumy. Podniosła zdziwione oczy na osobę, która przerywała jej chwile malutkiej siesty. Przed nią stała starsza pani w wełnianym berecie, z parasolką w ręku. - Proszę. To pani odpadło.- Kobieta wyciągnęła dłoń, w której leżał urwany przed chwilą obcas. Justyna patrzyła się na starszą panią błędnym wzrokiem, jakby jej słowa nie docierały. - Na Sienkiewicza jest dobry szewc, sklei pani. Weżmie najwyżej ze 12 złotych.- skończyła wyraźnie zadowolona z dobrego uczynku. Małolat z budki był wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją. Justyna schowała nieszczęsny obcas do kieszeni płaszcza i znów się zamyśliła. „Dlaczego tyle nieszczęść spotyka mnie? A nie na przykład moją sąsiadkę albo...mojego teścia albo...”. Z zadumy wyrwał ją odgłos hamującego autobusu w zatoczce. Podniosła się szybko chwytając obie reklamówki w dłonie. W środku panował duży ścisk, ale Justyna lubiła ten, jak nazywała go w myślach „ stan kołyszącej grawitacji”, albo „wrocławską Wańką-wstańką” . Polegało to na tym, że nie trzymając się żadnego uchwytu przechylała się ze ściśniętym tłumem na każdym zakręcie pod takim kątem, że prawa fizyki traciły swoją wiarygodność. Śmieszyła ją ta sytuacja, ale jednocześnie sprawiało jej przyjemność to „tańczenie z tłumem”. Dziwne, ale właśnie tutaj czuła, że jest scalona ze społeczeństwem, że wszyscy ludzie są braćmi..... jakaś kosmiczna moc (przyciąganie?) powodowała, że ściśnięta w tym tłumie odstresowywała się po całodziennej pracy. Nie przeszkadzał jej nawet smród spoconych albo przemokniętych ludzkich ciał. W powietrzu unosił się zapach niepranych skarpetek, brudnych koszul, niemytych zębów....to nic, to nic....tańczyła dalej z tłumem...tak mi dobrze...w uszach zaczęła jej grać niesłyszalna dla innych muzyka.....to nic, że pan obok dmuchał jej w twarz świeżo wypitym tanim winem, a zapach czosnku dolatywał z przodu pojazdu....to nic, to nic.....deszcz nasączył wszystkie nieprane kurtki, płaszcze...już wie czego jej brakowało we Włoszech na wakacjach!? Tego! Muzyki Chopina, polskiego wiatru, polskich przekleństw i...zapachu zmoczonych wrocławskich pasażerów! O Boże, jaka jestem szczęśliwa...chociaż przez chwilę.... Zduszone reklamówki, które ściskała w rękach zaczęły ocierać się o jej podbrzusze...zaczynała czuć coraz bardziej...świeżo kupiony toster ...samoistnie zaczęła pocierać nim o swój brzuch...w górę i w dół...i znów w górę i w dół ...sztywne opakowanie tostera wyraźnie sprawiało jej przyjemność. Gruby mężczyzna z tyłu popchnął ją mocno. - Przepraszam panią, ale nie mam się, czego przytrzymać- był wyraźnie speszony. - Nie szkodzi- odpowiedziała odruchowo.....”naciskaj, naciskaj...jeszcze...mocniej” czuła, że za chwilę nie wytrzyma. „ Tak, tak kochany, tak mi rób...o Boże, Arek nigdy mi tak dobrze nie zrobił” czuła, że traci zmysły....autobus zahamował tak nagle, że wszyscy polecieli do przodu. - O, Boże!- prawie krzyknęła na cały autobus. Poczuła, jakby toster znalazł się w jej brzuchu. Starszy pan spojrzał w jej stronę z wyraźnym zrozumieniem. - No właśnie ...Boże, jak oni jeżdżą- patrzył się na jej przymknięte oczy. Czuła, że coś pociekło jej po nogach.....oczy miała cały czas przymrużone. Kierowca otworzył szybę i głośno kłócił się z kimś na zewnątrz. Po chwili ruszył i dojechał do zatoczki na przystanku. Justyna przepchnęła się do drzwi i w końcu wysiadła. Skierowała się na drugą stronę ulicy w stronę swojego domu. Rzuciła okiem na swój prochowiec w okolicy krocza. Widniała tam duża mokra plama. „ W końcu padał deszcz” uspokoiła swoje myśli. Czuła się odprężona. Weszła do swojej klatki i stanęła koło windy. Nacisnęła guzik windy, ale światełko nie zapaliło się. - Co jest? - powiedziała sama do siebie i powtórnie nacisnęła guzik. Znowu to samo. Nic. Z góry usłyszała tętniący hałas jakby stado bawołów biegło przez centrum miasta Po chwili zobaczyła zeskakujących małolatów po schodach koło windy. Ostatni z nich zatrzymał się na chwilę i zaczął wiązać swoje adidasy. To Kamilek...syn doktora Dąbrowskiego spod szesnastki, kulturalny chłopczyk. - Kamilku, winda nie działa?- spytała grzecznie chłopca. Skończył wiązanie buta i spojrzał się na nią. - Nie wiesz, co się stało?- patrzył się na nią jak na przybysza z Marsa. - A co się mogło stać? Zjebała się!- odpowiedział krótko i pobiegł za swoimi kolegami. „ No tak...znowu zadaję głupie pytania”. Wyciągnęła telefon z kieszeni płaszcza i otworzyła klapkę. „ W koncu Arek może podnieść dupę i zejść na dół” już miała naciskać numer. - No nie!- wyrwało jej się, na całą klatkę schodową. Patrzyła się na klawiaturę jak na coś niesamowitego. Telefon był rozładowany. Wzięła znów reklamówki w ręce i zaczęła iść po schodach. - To tylko szóste piętro!- dodała sobie otuchy na cały głos i przyśpieszyła. Po kilku przystankach na półpiętrach stanęła wreszcie przy drzwiach swojego mieszkania. Nacisnęła dzwonek i oparła się o ścianę. Czuła, że reklamówki przecinają jej dłonie na dwie połówki. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich...Arek. - No wreszcie!! Gdzie ty byłaś? Przecież kończysz pracę o 16.! I to dzisiaj.- był wyraźnie niezadowolony. - Obcas mi się złamał...wiesz te buty, co kupili.. - nie zdążyła zakończyć. - Jezu! I to akurat jak gramy z Portugalią! Ty znajdziesz zawsze czas na jakieś babskie zakupy. Tato jest!- powiedział to takim tonem jakby chodziło, co najmniej o Prezydenta. - Zrób coś do jedzenia..w lodówce tylko zupa i pasztet!- jego ton wyjaśnił wszystko. - Zaraz coś wam upichcę- zrzuciła torby na ławę w kuchni. - A...jak ty wyglądasz? Nie mogłaś wziąć rano parasolki? O Boże..- wyszedł do pokoju. Popatrzyła za nim a po chwili zaczęła wyciągać zakupy z toreb. Zdjęła mokry prochowiec i powiesiła go w przedpokoju. Wróciła do kuchni. Z reklamówki wyjęła toster i ...patrzyła się na niego przez chwilę a następnie pogłaskała opakowanie i położyła go na środku stołu. Nie rozpakowała go. Podeszła do szafki i wyjęła z niej napoczętą butelkę Finlandii. Wlała całą jej zawartość do szklanki. Wyszło 3/4 pojemności. „ Boże...marzenia się spełniają...pamiętam jak byłam małą dziewczynką. Oglądałam radzieckie filmy, a tam Stachanowcy walili takie ilości wódy...bez zagrychy!!! Wujek Kazik (w którym się podkochiwałam) powiedział wtedy: „Jeśli wytrzyma to, to jest prawdziwym mężczyzną”....zapamiętałam to na całe życie. Zawsze chciałam to zrobić, ale brakowało mi odwagi! Pomóż mi teraz!!!” Przechyliła jednym haustem całą zawartość szklanki. Zdjęła okulary z nosa a drugą ręką trzymała się za usta. Źrenice zaczęły rozszerzać się i po chwili wyglądały jakby zostały zakropione przez okulistę. Nalała Coca-colę do tej samej szklanki i popiła. Po chwili chuchnęła na głos.” Bez zagryzania” jestem wielka! Poczuła jak ciepło rozchodzi się po jej ciele. Usiadła na krześle i patrzyła się na stół. Do kuchni wbiegł Arek. Otworzył lodówkę. - Justynko, wsadź tą zgrzewkę kochanie do zamrażalnika ...bo ja już nie zdążę - wskazał jej głową czteropak koło ławy, a sam zaczął wyciągać piwa. - Aha...byłbym zapomniał. Tato przywiózł chipsy z Dortmundu. Mówię ci, coś kapitalnego...u nas takich nie dostaniesz. Wiesz, że tato zawsze znajdzie coś najlepszego. Spróbuj!- nasypał jej garść chipsów do metalowej miski na stole. Wielką torbę z pozostałością chipsów ścisnął w ręku i zajął się piwami. „Tato, z tatem, o tacie...ależ wiem kochanie, od ośmiu lat wiem, że twój tata ma wszystko najlepsze i robi wszystko lepiej ode mnie....czekam tylko na moment, kiedy mi powiesz, że twój tata robi loda lepiej ode mnie!.” Arek wyszedł do pokoju ściskając piwa na swojej klatce piersiowej. Justyna przez chwilę patrzyła na miskę na stole...”naści piesku, naści” przyszło jej momentalnie do głowy. Spojrzała jeszcze na toster, wstała od stołu i poszła w kierunku pokoju. W pokoju panował smród dymu papierosowego i oparów piwa. Wokół stołu walały się aluminiowe puszki. Obaj mężczyźni gestykulowali rękoma wpatrzeni w telewizor. Co chwilę coś wykrzykiwali na głos. - No nie!!...kurw..ja pierd...jak on mógł tego nie strzelić!!!!!- łysiejący starszy nie zwrócił uwagi na wchodzącą Justynę. Ona tymczasem podeszła do barku, wyjęła stamtąd butelkę wódki i postawiła na stole. -Jezu..nie zasłaniaj mi teraz ...Justyna!- Arek przesunął głowę w prawo. Justyna odsunęła się trochę w bok. Nalała znów 3/4 szklanki i przechyliła jednym haustem. Po chwili popiła piwem ze stołu. Tym razem alkohol nie zrobił już takiego wrażenia na jej organizmie jak poprzednio. Spojrzała na obydwóch mężczyzn i wyszła do przedpokoju. Ubrała się w ten sam mokry płaszcz i podeszła do kubła w kuchni. Wyjęła stamtąd buciki, które wrzuciła tam po przyjściu do domu. Patrzyła się na nie z czułością lekko kołysząc się. -Jesteście piękne! To dzięki wam zrobię w końcu to, co powinnam zrobić już kilka lat temu!- skończyła monolog i ubrała buty bez obcasów. Weszła do pokoju i wzięła wódkę ze stołu. Stanęła za nimi z butelką w ręku lekko się kołysząc. - Mężu drogi...chciałam ci powiedzieć, że jesteś skończonym palantem!- wyrzuciła na cały pokój. Arek pochylił się w stronę telewizora. - Jaki faul!..jaki faul, ten sędzia to idiota!- wykrzyknął jeszcze głośniej. Ojciec jej męża próbował wlać piwo do szklanki, ale nic nie poleciało. - Justynko, przynieś dziecko piwo z lodówki- powiedział to takim tonem jak zawsze. - No problem- odwróciła się i zataczając poszła do kuchni. Podniosła z podłogi czteropak i weszła z nim do pokoju. Rzuciła nim na stół aż szklanki podskoczyły. - No nie! No nie....jak można tak podawać !- teść Justyny wymachiwał rękoma w stronę ekranu. - Co za idiota...jak można tak podawać- nie przestawał się wydzierać. Justyna odkręciła nakrętkę z butelki i pociągnęła głęboki łyk wódki. Patrzyła na swojego teścia z góry. - A twój ojciec....to zwykły alfons..ugania się za nastolatkami...po knajpach. Oczywiście...najlepszych...heh!heh!- uśmiech zawitał na jej twarzy. Zaczęła się kiwać coraz bardziej. Upuściła nakrętkę, którą trzymała w prawej ręce. - Świetne podanie! Widziałeś tak trzeba grać, tylko tak- słowa Justyny wyraźnie nie dochodziły do nich. Spojrzała na nich z góry i odwróciła się. W progu pokoju rzuciła na głos. - Idę się rżnąć całą noc ..do Mietka ..Piotrowskiego!- prawie wykrzyknęła. - COOO!- okrzyk jej mężczyzn był wyraźnie mocniejszy od poprzedniego. - Co?- znowu zabrzmiało głośno. „Wiedziałam, wiedziałam...heh!heh!..! Wszyscy tylko nie Mietek, twój najlepszy kolega...mężczyźni to małe dzieci. Wystarczy spojrzeć się zalotnie na innego i już dostają kota. Albo lepiej..kiedy się wraca późno z pracy, niby ukradkiem schować majtki do kieszeni szlafroka...heh!heh!...to dopiero jazda! A wiec dopiero Mietek...że sobie o mnie przypomniałeś” Odwróciła się w drzwiach i spojrzała z tryumfującym uśmiechem na swojego męża. - Co to jest? To piwo jest CIEPŁE ! – wyrzucili z siebie równocześnie jak bliźniaki jednojajowe. Justyna patrzyła na nich szeroko otwartymi oczami. - Gdzie ty trzymałaś to piwo !!!!!!!!!!!! – wykrzyknął do niej z ogromnym wyrzutem w głosie. Justyna nadal patrzyła na niego nie mrugając przy tym ani razu. Po chwili zrobiła mocny łyk z butelki i powiedziała spokojnie ale dobitnie..... - W CIPIE – odwróciła się i trzaskając wyszła z domu.... * * * * * ...........słyszysz? no, to teraz masz...nie słuchałeś mnie, to teraz masz....a co ci mówiłem zaraz po waszym ślubie? Masz ją krótko trzymać! Trzeba było dać jej po gębie w noc poślubną...tak, tak..tak robili nasi dziadkowie i dziadkowie ich dziadków! I to się zawsze sprawdzało...kobieta musi czuć władzę...z resztą one to lubią. A ty co? Tato, jest równouprawnienie...teraz są inne czasy...jakby nie ja, to byś gotował i prał jej gacie. Boże gdzie ty miałeś oczy! Przecież mówiłem ci, że to nie jest materiał na żonę, ale ty swoje...zakochałeś się...no to teraz masz. Na szczęście mam znajomego adwokata...najlepszy w mieście!!!...................no i weż to pierdolone ciepłe piwo ze stołu!...zrobiła mi to na złość..nigdy mnie nie lubi.....Gooooool!!!, Gooooool!!!! Hurra!...srał ją pies...Gooooool!!!!!!!! Podziękowanie dla zespołu Farben Lehre...za inspirację! -
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję za odwiedziny i listę niedoróbek...może następnym razem będzie lepiej. Pozdrawiam. p.s. Nie sądzę, żeby to był Anioł. Anioły mają raczej ogolone twarze...:) -
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To miło, że ci podoba to opowiadanko....mieszkasz koło Wrocławia?... chyba nie w Dolanowicach? heh! toby było dopiero...zbieg okoliczności. Pozdrawiam również ciepło.:) -
Zyczenia świąteczne
John_Maria_S. odpowiedział(a) na Minea Elizejska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
//pl.youtube.com/watch?v=P_NpxTWbovE&feature=related -
...Ja mam to samo. Faktycznie działa ta cała kolejność, tylko pytanie? Kiedyś wchodziło się jednym naciśnieciem a teraz? W bok, do tyłu, w przód... a co z tymi "nowymi", którzy chcą np. wejść w czyjeś wiersze? Też będą się męczyć?
-
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzięki. Poczekamy na oficjalne ogłoszenia....nie wiem czy dostanę jakąś pamiątkę..heh!. Nie jadę...za daleko, za dużo rabanu. Pozdrawiam -
kapelusz z rondem
John_Maria_S. odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Droga Stasiu! Jesteś poetką! ....to widać ...słychać...i...czuć. Pozdrawiam.:) -
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pozdrowienia dla pani Teresy i pani Judyty z Londynu. Proszę sie nie przejmować tymi "komentarzami". Twórcy to ludzie wrażliwi, pobudliwi i bardzo emocjonalnie podchodzą do tych wszystkich spraw. To normalne. Pozdrawiam. -
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję Marcie za to, że mnie odwiedziła. Pozdrawiam. Cieszę się, że ci sie podobało. Dziękuję również UFO...za konstruktywną krytykę (jasne...wszyscy popełniamy błedy...jesteśmy amatorami) oraz "jasne spojrzenie" na sytuację kobiet w rejonie Dolnego śląska.:) Pozdrawiam..........jest jeszcze miła informacja dla tych , którym się to opowiadanie podobało....ale o tym to next time.Pozdrówka -
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
po co miałabym być mężczyzną? wydaje mi się że zgubiłeś "z";] kilkanaście lat to dobry termin ale nie na taaakie;] plany. pozdrawiam - Adelka ........................................................nie "z" tylko mały....ogonek. -
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
.................................................................................cieszę się, że ci się podobało. Nie, nie miałem jakiś specjalnych zamiarów, co do głównego motywu. Po prostu domyśliłeś się wszystkiego. Pozdrawiam. p.s. Akurat te "nieliterackie" cytaty to....słowa starszej wiejskiej kobiety...myślącej bardzo prosto. -
Diamonds and rust
John_Maria_S. odpowiedział(a) na John_Maria_S. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
......................To ciekawe..większość znajomych kobiet!!! powiedziała mi, że to fajna historia o miłości i się wzruszyły (nawet bardzo, niektóre) i że to potwierdza, że pieniądze i władza to nie wszystko. Miłość zwycięży zawsze. A ty wyskakujesz z ....mam pomysł...napisz sobie bardzo życzliwe opowiadanie o kobietach. Przedstawisz je tam jako anioły chodzące po ziemi, a meżczyzn jako potwory. Bo ja piszę o ludziach a nie o rodzajach!!!! Pozdrawiam. p.s....pewnie będą pisać do ciebie..wkurzeni gays. Nie czuję się wyższy nad kobietami ale też nie niższy!