Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

John_Maria_S.

Użytkownicy
  • Postów

    539
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez John_Maria_S.

  1. No, i masz babo placek ! Prezydent, włączył się w tą całą aferę (pogodził się z Donkiem ?) i atakuje Niemców ?! Chodzą słuchy na mieście, że może wypowie im...wojnę. Oni mieli swoją radiostację w Raszynie w 39r...my będziemy mieli " Jankowi i Nelli, kapelusz pogięli ". I prawidłowo...jest pretekst.
  2. //wiadomosci.wp.pl/gid,88875,title,Wybuchowy-plaszcz-Rokity-eksplodowal-w-Lufthansie,galeria.html
  3. Tak się składa, że oglądałem wczoraj relację, z "napaści" na polskich dyplomatów wraz ze swą kuzynką. Właśnie, kończy kurs na stewardesę we Wrocławiu. Była zszokowana, że ktoś na takim poziomie (niedoszły premier i doradca prezydenta), nie wie o tym, że każda klasa ma swoje szafki !!! Chodzi o ewakuację. Określiła Janka, bardzo krótko " BUC ". A mój sąsiad dodał "krakowski buc" (jakby tylko w Krakowie, było dużo buców). Ja bym nie był taki ostry. Uważam, że każda linia lotnicza, powinna mieć malutkie pomieszczenie (najlepiej dwie duże szafki), w którym państwo Rokitowie, mogliby śmiało powiesić swoje płaszcze i...kapelusze. Wystarczy trochę dobrej woli i parę metrów. W innym wypadku, te napaści na pana Janka " ze względu na moją polskość "...mogą się powtarzać. Apel, powinna wystosować koalicja rządząca a podpisać prezydent. Parlament europejski, na pewno, zaakceptuje ten apel.
  4. Przed chwilą oglądałem konferencję prasową Ministra Sprawiedliwości. Uśmiałem się jak za dawnych czasów!!! Kapitalna. hee heee. A ja się martwiłem swoimi kredytami...nie nadaję się na ministra...heee. Przepraszam, ale w tym kontekście moje pytanie o moralność, jest bez sensu. Wybaczcie. Pozdrówka.p.s. podobno Czuma wziął już pożyczkę z sejmu ( 20tys). Ten gość podoba mi się. Totalny luzak. :)
  5. to prawda. Ale w twoim przypadku to wada raczej. Moim zdaniem ty ze swoimi problemami jesteś żałosny. To jest, tylko temat na forum. To, nie tylko mój problem. To problem, tysięcy chorych na raka, którzy czekają, na to, że ktoś będzie wiedział, jak się nimi zająć w tym ciężkim momencie. A większość z nich nie ma pieniędzy, na "prywatne" leczenie. Może, te tysiące złotych, można by spożytkować z korzyścią dla nich, zamiast nowego basenu dla pana profesora.
  6. Ban. Drogi tosterku. Świetny, ten twój komentarz. Każdy jednak, mimo doświadczenia ze służbą zdrowia, jest od czasu do czasu naiwny. Pewnie myśli...teraz będzie inaczej. Myślałaś, że jak złamałaś nogę, to pan doktor, zamiast siedzieć na kawie na oddziale, zaraz zbiegnie do ciebie ? To nie ten serial. Ten jest na dwójce...w Leśnej Górze. Pozdrawiam. p.s. Nie zwracaj uwagi na nią. Pewnie ma brata lekarza. Tak się zacietrzewiła, że zapomniała o przecinkach.
  7. Nie jestem naiwny...pracowałem w służbie zdrowia rok czasu. :)
  8. Prawie 2 mln zł - tyle w ciągu zaledwie 3 lat zarobiło ośmiu lekarzy z ursynowskiego Centrum Onkologii na prowadzeniu szkoleń dla lekarzy rodzinnych. Z raportu NIK wynika, że rekordzista dr Janusz Meder w ciągu 3 lat zarobił ponad 600 tys. zł. Drugi na liście uplasował się dr Grzegorz Luboiński, który zainkasował prawie pół mln zł. Czy to moralne? Z drugiej strony, nauka wymaga jednak funduszy i ci najlepsi...cenią się wysoko. Jak powiedział, bodajże Luboiński w programie "Teraz MY", że musiał przyjeżdżać....w soboty i niedziele !!! I to jest jakieś wytłumaczenie. :):)p.s. Jak patrzę, co wyrabia mój lekarz pierwszego kontaktu, to myślę, że takie szkolenia ...to chyba lipa.
  9. Podobno Talibowie chcieli za Polaka 500 tys., nasz rząd dawał 200 tys. Jakby zebrać po parę procent z ich diet, to może by starczyło na resztę?
  10. Chcę tylko zaznaczyć....to ja pierwszy wiedziałem, że Waldek-Strażak, to...przyszłość Polski. I na tym forum, jako pierwszy zauważyłem jego niesamowite zdolności..menadżerskie (!!!). Nie ładnie, podkradać czyjeś "zdobycze". Ale...all is ok. Pozdrawiam Maszę lub Paszę (sułtańską, ewentualnie..rolniczą )
  11. Większość ludzi na tym portalu ...nie jest ekspertami. To widać, słychać i czuć. Te bzdury, które tu wysłuchuje, jednak mnie...nie ranią. Podobnie myślałem w latach 80-tych. Zajebać poprzedni system...to była nasza idea. Powywieszać wszystkich na drzewach..ale system był mądrzejszy, i przewidział to. System pracował nad tym....zwłaszcza nad Polakami. Wcale mnie nie dziwi, że 80 % Polaków w komunie to...kapusie. To samo mówią o nas w Pradze i Budapeszcie. Podobnie w Londynie...niestety potwierdza to J. Kaczyński. Nie lubię profesorów,( takich jak Panowie K., takie dupki uczelniane ), ale z ich raportów wynika to samo....że co drugi członek zarządu Solidarności pobierał kasę z ...S.B. Nie wyłączając samego....Lecha.W....naszej ikony ( bardziej znany na zachodzie jak ...Chopin). Szanuje Jarosława K., za jedno....mogę w końcu zobaczyć, kto donosił na mnie, tak, że przez 25 lat nie chciano mi dać mi paszportu...bo kto mnie lał po "gębie", to wiem ! Oni, jeszcze żyją...i to nieźle !p.s. A co na to Lech Wałęsa ? Pewnie z Tuskiem piją browaru !!!
  12. Trochę to ...nie na czasie. Już tyle czasu, po wyborach. Rozumiem Stanisławo, że jesteś jeszcze w euforii po zwycięstwie "Świetlanej przyszłości". Akurat, ja interesuję sie polityką i powiem ci, że za jakiś czas podobne teksty będą w drugą stronę. To pewne !! Pamiętam jak Wałęsa był we Wrocławiu ( w latach 80-tych ), jak krzyczeliśmy ..LECHU, LECHU. Powiedz, ile obecnie jest ludzi, którzy wierzą, że jeden człowiek mógł obalić system komunistyczny ?! System, który mordował miliony ludzi we wschodniej Europie, nie bał się Zachodu ani Ameryki...przestraszył się niedouczonego robotnika ???? Widocznie ten system szukał sposobu, żeby się wtopić w rzeczywistość świata. I udało mu się to. Większości mordercom i ich poplecznikom nie spadł włos z głowy !!!! Ba, mają zajebiste emerytury, o których uczciwy człowiek może pomarzyć. Więc nie sadź farmazonów, że twój Tusk jest bez skazy, bo jak tysiące zwolnionych ludzi z fabryk, nie będzie miało co włożyć do garnka...to pójdą mu podziękować...za drugą Irlandię. Pozdrawiam.
  13. ....odjechali, bo śpieszyli się na skoki. Małysz skakał :) No, właśnie. Przeważnie zaczynam z myślą, że to będzie dramat i zero śmiechu...a tu masz, znowu wyszedł ...chichot. Pozdrawiam również. ::))
  14. Dziękuję, Marcepanku. Prześlę ci za to czekoladkę z marcepankiem. O,sorry...z orzechami. Pozdrawiam. ;))
  15. Człowiek, który świeci ? Pewnie nie ma ubezpieczenia, nie mówiąc już o kasie. To lekarka "nowej generacji". To tylko w serialu "Na dobre i na złe", odwożą ubogich do domu. Prywatnymi autami !!! ( nie dbają nic, a nic o tapicerkę mercedesa ). Piękny serial ;). Pozdrawiam. p.s. Mam korzenie z kresów, stąd może ci kresowiacy.
  16. Miłości takiej, że świat nie widział, zdrowia takiego, co nikt nie słyszał. Pieniędzy tyle, że nie wiesz ile, a wszystko to w radosną chwilę. ¦ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ¦ _$$$$$____$$$_____$$$____$$$$$ $$$$$$___$$$$$___$$$$$__$$$_$$$ $$__$$__$$$_$$__$$$_$$__$$$_$$$ ____$$__$$$_$$$_$$$_$$$_$$$_$$$ ___$$___$$$_$$$_$$$_$$$_$$$$$$$ __$$_$$_$$$_$$$_$$$_$$$__$$$$$ _$$$$$$_$$$_$$$_$$$_$$$___$$$ $$$$$$$__$$$$$___$$$$$___$$$ _________$$$$_____$$$$__$$$ ________________________$$ A wszystkim twórcom życzę, by w Nowym Roku...ktoś poznał się na ich talencie i wypromował ich, na wielkie światowe wody. Wszystkiego dobrego !!!!
  17. wiersz o trwałości więzów małżeńskich pomimo wszystko:)) *** Pozostało serce Zadrżały dwa świerki i jabłoń zimowa, kiedy się paliła altana Jaśkowa. Żarzyły się ścianki, podłoga i daszek, choć serce pękało bezradny był Jasiek. Rumowisko, zgliszcza i deski zwęglone, z gruzu wystawały szczapy osmalone. Pozostało serce na spalonej wiśni, które Jasiek wyrył dla swej żony Kryśki. Ostatnio edytowany przez marianna ja (2008-07-03 16:36:51) Może to ci odświeży pamięć.
  18. P o d z i ę k o w a n i e dla Stokrotek w rosole Marianny ja Edis-Samary Fanaberki Myślątka HAYQ za udział w konkursie "Wiersz dla młodych małżonków" Ze względu na brak zdecydowania u kolegi (dla niego były owe wiersze), postanowiłem wyróżnić wszystkich uczestników jednakowo, za sympatyczne i koleżeńskie podejście do tematu. Nagrodami będą oczywiście wyroby rękodzielnicze. Każda osoba otrzyma wiadomość na prywatnym kanale. Jeszcze raz dziękuję. ::::)))))) Czuwaj
  19. Powiem ci szczerze, że dziwne to...nawet jak na ciebie ( co się czepiasz dzieci? hee! ). Ciekawy jestem next story. Pozdrawiam. p.s. Mam wrażenie, że pisałaś to na haju :). To komplement (nie obraź się). Witkacy, też był często na haju.
  20. Nostalgia mnie złapała. Fajny taki korowód. Czasem, marzy mi się, że utworzę taki łańcuch ludzi, którzy będą szli i śpiewali "piękne piosenki". Ale...w dzisiejszych czasach (laptopy, plazmy, maile..), pewnie niewielu by poszło. A szkoda...również, że takie krótkie. Pozdrawiam.
  21. Dylemat pozostał. Czy telefon 112 pomoże nam, "śmiertelnikom", czy też bedziemy "olewani", tym razem przez wszystkich naraz. A, że mam tendencje do komicznych zakończeń...widocznie taką mam "opcję". Pozdrawiam. Cieszę się, Basiu, że ci się podobało. Do usłyszenia i pozdrówka. :)
  22. For Paweł Gryszko….the best manager in Eindhoven ! Telefon 112 Nadjechali, prawie wszyscy jednocześnie. Karetka pogotowia z wyjącym sygnałem rozbryzgała brudny śnieg na boki. Zahamowała nad samym rowem. Tuż za nią nadjechał policyjny radiowóz. Policjanci wyskoczyli szybciej od obsługi karetki. – No ładnie i to akurat, jak są skoki w telewizji – gruby policjant spojrzał się na coś leżącego w rowie. Wydobywał się z stamtąd jakiś niebieski blask, jak świecący neon w nocy. Światło lekko drgało ale wyraźnie było widać, że wydostaje się z leżącego ciała. Za moment, stał już przy nim jego kolega. Był dużo młodszy od niego. – Ja cie….zaraz kończymy służbę, za piętnaście minut! – wyrzucił z siebie to zdanie z ogromnym wyrzutem w głosie. Patrzył się w to samo miejsce co jego partner. – Co się dzieje panowie? – lekarka pogotowia dołączyła do stojącej pary. Tuż za nią stanął sanitariusz, kierowca nieco z tyłu, palił papierosa. Światła karetki świeciły na ich sylwetki. Cienie tworzyły różnorodne rysunki ich postaci. – To…to nie jest nasza gestia – mundurowy rzucił wyraźnie spojrzenie w stronę lekarki i sanitariusza. – Co pan za bzdury opowiada!!! Ja jestem od leczenia ludzi, a nie od badania UFO ! A takie.. – nie zdążyła zakończyć bo nagle rozległ się ryk strażackiej syreny. Do stojących samochodów dołączył ogromny czerwony pojazd. Z wozu wyskoczył oficer w pełnym uzbrojeniu. – Gdzie zagrożenie? – prawie wykrzyknął do nachylonych postaci. Policjant świecił latarką prosto do rowu. – A ło… masz pan tu zagrożenie, jak cholera – przyświecił celniej w stronę jakiejś postaci leżącej w śniegu. Strażak nachylił się nad zwałami śniegu. – Co to ma być? I to, jak… akurat mam koniec służby – westchnął do siebie i odwrócił się do pozostałych. – Badała go pani? – zwrócił się w stronę lekarki. Ta zrobiła zdziwioną minę do wszystkich. – A co mam niby badać? Przecież nie wiadomo co to jest. Świeci i tyle! – odpowiedziała wzburzona – niech policja najpierw sprawdzi co to jest – zakończyła swoją odpowiedź. – Policja? A co policja ma do tego? To trzeba sprawdzić….może jest napromieniowane? Albo, nie wiadomo co – zakończył również swój wywód. Odsunął się od grupy i kiwnął na swojego młodszego kolegę. Ten zbliżył się do niego. Zamienili kilka słów szeptem a po chwili odezwał się młodszy policjant. – To Straż Pożarna musi zbadać osobnika pod wzg….wzg.. – zająknął się przez chwilę – pod względem …zagrożenia ogólnego! – wydukał w końcu o co mu chodziło. Zadowolony spojrzał na swojego przełożonego. Ten w milczeniu tyknął głową. – Zaraz, zaraz. Proszę państwa, dostaliśmy wezwanie z Centrum Dowodzenia i o ile wiem, mamy wspólnie pracować a… – nie zdążył dokończyć. – Szanowny panie strażaku! Za 10 minut kończę dyżur i ….gówno mnie obchodzą pańskie dyrektywy. Nie zbadam pacjenta dopóki nie będę miała pewności, że to jest …człowiek – przerwała mu brutalnie lekarka. Mężczyźni spojrzeli się na siebie wyraźnie zbulwersowani wypowiedzią lekarki. Już mieli zaprotestować, kiedy uprzedził ich sanitariusz. – No właśnie i zaczynają się skoki – wtrącił się do dyskusji. Starszy policjant zdjął czapkę i podrapał się po głowie. – Cholera, zaraz skoki….niech to trafi szlag – nałożył czapkę i nachylił się ponownie nad postacią leżącą w śniegu. Z miejsca gdzie leżało to coś, unosiła się wyraźnie błękitna poświata. Śnieg obok znaleziska był również błękitny. Całość wyglądała jak postać z bajki. – Proszę państwa! Musimy coś zaradzić tej sprawie i to bardzo szybko! – uniósł się do góry i powiedział to bardzo donośnym głosem. Lekarka spojrzała na niego jak na denata. – Genialna myśl! Sam pan na to wpadł? – wyrzuciła ironicznie z siebie. Policjant nie zareagował na tą uwagę. Zdjął po raz kolejny czapkę z głowy i podrapał się po głowie. Potem spojrzał na wszystkich obecnych a po chwili zwrócił się do lekarki i do oficera straży pożarnej. – Czy mogę państwa prosić na bok…na chwilę. – zrobił tajemniczą minę, która w światłach karetki wyglądała dosyć śmiesznie. Lekarka i strażak spojrzeli się na siebie i po chwili odeszli na bok z policjantem. – Powiem krótko, bo czas nas goni. Jesteśmy tu sami, nie ma żadnych świadków, do zabudowań jest daleko…jesteśmy właściwie w szczerym polu – zrobił małą pauzę a po chwili kontynuował – kto nam udowodni, że znaleźliśmy to „coś” w ogóle? – teraz zamilkł całkowicie. Było słychać jak trzy osoby oddychają głęboko. Para z ich ust wydobywała się na zewnątrz. Lekarka odezwała się pierwsza. – Jak to, chce pan oszukać pracodawcę? – A tam zaraz pracodawcę, nie mamy odpowiedniego sprzętu ani przeszkolonych pracowników. To w końcu jest prowincjonalna Polska. – A co z tymi, którzy zgłosili tego leżącego? – teraz dał znać o sobie strażak. – A widzi ich pan tutaj? – zapytał retorycznie – no, właśnie. To pewnie przejeżdżający turyści, którzy teraz balują gdzieś na dyskotece. Jutro rano zapomną o całej sprawie…będą mieli kaca. – A pan nie będzie miał kaca moralnego? – lekarka oddychała głęboko. – Pani doktor, nie zna pani życia? Przecież jak teraz weźmiemy się za to „coś” to skończymy służbę nad ranem. A ile kłopotów z protokołami, podpisami itd. A potem tłumaczenie się u szefa „ a po co się pani za to brała, przecież nie mamy środków dla zwykłych ludzi a co dopiero dla jakiegoś …ufoludka” No nie jest tak? – No trochę to pan ma rację – lekarka dała do zrozumienia, że to wyjaśnienie trochę ją przekonało. Jej sumienie jakby wyciszyło się częściowo. – Co więc pan proponuje? – przerwał im strażak. – Zasypmy to coś i jedźmy do swoich jak to pani powiedziała….pracodawców. Wcześniej zgłosimy brak ofiary czy pacjenta i to wszystko. Proste jak…. – Przez śnieg będzie świecił dalej, może go znowu ktoś zauważyć – strażak wyraził swoje wątpliwości. – A co to, nie ma gołej ziemi. Tam pod drzewem nie ma nic śniegu a łopaty straż chyba ma? – szybko rozwiał wątpliwości strażaka. Strażak nie odpowiedział tylko patrzył się na lekarkę. Wyraźnie szukał u niej aprobaty do tej propozycji. – A co z resztą obsługi ? – lekarka wskazała ruchem głowy stojących trochę dalej kierowców i sanitariusza. – No chyba pani wie, z kim pracuje. Ja mam zaufanych ludzi, a poza tym każdy chce dzisiaj obejrzeć skoki – po raz pierwszy uśmiechnął się. Lekarka i strażak nie odezwali się. – No cóż, rozumiem, że się państwo zgadzacie. To co, panie sikawkowy, wyciągacie łopaty a ja wam dam jednego człowieka i kończymy ten cyrk – zakończył i nie czekając na ich reakcję poszedł w stronę swojego auta. Lekarka i strażak przez chwilę spojrzeli sobie w oczy. – Ja, to tam….. ale wy lekarze…. – uśmiechnął się głupkowato. – Co niby ? – No…ta wasza przysięga, tego no…Archimedesa, że musicie niby pomagać ludziom – patrzył się na lekarkę z wyraźną dezaprobatą. – Kogo? Boże, z kim ja muszę pracować. Na Archimedesa, to pan żeś sam przysięgał, albo na swoje sikawki. A mogłam pracować w Warszawie ! – wyrzuciła z siebie wściekła i spojrzała na niego, jak na pacjenta bez prezentu. Strażak wzruszył ramionami i poszedł w kierunku swojego wozu bojowego. Lekarka głęboko westchnęła i również skierowała się w tym samym kierunku. Przy samochodach zaczęli się kręcić ludzie, a po chwili kilka osób z łopatami skierowało się pod stojące nieopodal drzewo. Mężczyźni zaczęli kopać łopatami zmarzniętą ziemię i ładować ją do worków. Worki przenieśli do rowu i po chwili wysypali całą zawartość. Szybko wyskoczyli z pobocza i skierowali się do swoich pojazdów. Odjechali prawie równocześnie. Z daleka było widać jeszcze światła ich lamp, kiedy z drugiej strony jezdni, również z rowu wynurzyły się jakieś postaci. Jedna niska ale szeroka a druga wyższa ale bardzo wąska. Postaci przebiegły na drugą stronę i zsunęły się do rowu. – Musieli my tyle czekać, zmarzłem na kość – odezwał się głos szczupłej sylwetki. Druga postać rozgrzebywała coś w śniegu. – A na cholerę ty dzwonił na ten telefon! Zbiegło się ich tu, jak psów w naszej wsi – kobiecy głos był wyraźnie wzburzony. Nie przestawała coś grzebać – zara by chcieli dokumenta, ubezpieczenia…a wiesz jak ociec…ino gorzałka. – A bo ja chciał zobaczyć, czy to prawda, że one wszystkie….tak będą ..no razem… no, wie mama – przykucnął obok niej – Ot, durny ty. Narobił żeś, zbiegowisko. Dalij jazda, Bier się do roboty, bo ociec ducha wyzionie – nie przestawała grzebać w ziemi. Jej współrozmówca zabrał się ochoczo do pomocy. Chwilę tak pracowali w zupełnej ciszy. – O matko jedyna, a co on tak świeci? – wykrzyknęła niska postać. Odsunęła się od leżącego i zrobiła znak krzyża. Znów niebieski blask rozjaśnił ciemność. – No właśnie, żem mówił, że jakiejś światełko od taty….coś tak dziwnie świeci - kobieta po chwili odważyła się zbliżyć do leżącego. Przyglądała mu się chwilę w ciszy. Niebieski blask rozświetlał całą sylwetkę a zwłaszcza twarz. – Czyżby Najwyższy go powołał? – cichutko zapytała jakby sama siebie ale po chwili ta myśl szybko jej przeszła – a któż tą cholerę by wziął…chyba Belzebub! – zapewniła samą siebie na głos. Złapała leżącą postać za odzienie i zaczęła nią szarpać. – A wstawaj, ty cholero jedna! Ile będziesz leżał w tym śniegu – rozległ się trzask obijanej twarzy – a kto będzie obrabiał świnie? – znów trzask przerwał ciszę panującą dookoła. Osoba leżąca zaczęła wykonywać jakieś ruchy rękoma a po chwili jakiś odgłos zaczął się wydobywać z rowu. – Co…hm mm co..co to – postać zaczęła się intensywniej ruszać. – O! Tatuś jus żyje – uradował się syn. Razem z matką zaczęli podnosić go z ziemi. Miał na sobie pełno ziemi, patyków i kamieni. – Oj, matko…łeb mi pęknie…jak tu zimno, cholera jasna – pocierał sobie głowę rękoma, cały czas trzęsąc się. Żona z synem cały czas otrzepywali go rękoma. – Tatuś…a co ty tak…świecisz cały czas…tak na niebiesko, hę? – młodzieniec nie wytrzymał z ciekawości. – Ja? A co …świeci. – zaczął przyglądać się sam sobie a po chwili wyjął z kieszeni ortalionowej kurtki jakieś zawiniątko z drutami. Momentalnie zrobiło się niebiesko naokoło. Wszyscy troje patrzyli się zdziwieni na jego ręce z których rozchodził się blask. On sam przystawił je sobie bliżej oczu. – Zara…zara – myślał intensywnie patrząc się na niebieskie światełka w ręku – aaaa…coś se przypominam….byłem u Staśka w sklepie i żeśmy wypili i …a już wiem – zakończył zadowolony, że znalazł rozwiązanie. – U Staśka, żeś się tak spił, ty opoju jeden – przerwała mu kobiecina. – No i żem kupił lampki na choinkę!!! – prawie wykrzyknął zadowolony, że mu wróciła pamięć. Całą trójka wyszła na drogę, którą oświetlały lampki w ręku ojca. – Tatuś a jak one tak świecą bez …prądu? – chłopak zrobił zdziwioną minę. – Normalnie…to są akumulatorówki! – wyrzucił z ogromną dumą w głosie – nikt takich we wsi ni ma…ino my! – syn patrzył na ojca z ogromnym podziwem. – Osiem godzin my ładowali ze Staśkiem! Dlatego tyle wytrzymało – zakończył spoglądając z zadowoleniem jakie wrażenie odniosła jego wypowiedź. Dopiero po chwili otrzymał cios w głowę i usłyszał wrzask – Aż ty cholero jedna! To tyle godzin, żeś gorzałę chlał ze Staśkiem a ja tu sama została w oborze…Osz ty cholero jedna, opoju…….. Głos kobiety rozchodził się jeszcze przez chwilę aż zniknął gdzieś na szosie a wraz z nim niebieskie światełko, które rozświetlało drogę.
  23. When silver snow pada z nieba And the children są happy jak trzeba, When ślizgawka on the street, And we all prezenty need, Then you know, the wydarzenie: It is coming Boże Narodzenie. All uptown streets are zapchane People jeżdżą jak pijane, Tesco, Auchan, Hypernova, White heat nearly zawałowa Shopping all stuff choinkowy Wigilia mood już gotowy :))) Pogodnych Świąt wish you Jurek
  24. //74.53.40.115/intro.php?user=823201
  25. Widziałem ten "otwór" do butelek w Realu, ale nigdy nie udało mi się oddać butelek z powrotem. Widocznie jestem typowym Polakiem:)Większość zostawiałem mojemu gospodarzowi. Najbardziej podobało mi się to, że tam skoszoną trawę zawozi sie do firmy i wrzuca do kontenerów, albo w sobotę za miasto wywozi się różne manele i wywala do różnych kontenerów. Trawę również. A jaki przy tym porządek, kierunki na parkingach. Londyn przy Hanowerze to wyglądał jak duży śmietnik...wszędzie worki ze śmieciami przy domach. Jakiś gruz, kartony (remonty)...fakt, że w większości w dzielnicach hinduskich, ale i tak nie podobało mi się u Angoli.....reasumując. Wszystko jest sprawą indywidualną!!! Jednemu jest dobrze w Puerto Rico, a drugiemu w Jokohamie. Pozdrawiam. p.s. Gorzej jak 90% mieszkańców mówi, że jest im źle w Puerto Rico...wtedy trzeba zmienić ...premiera z prezydentem :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...