jesteś splotem jakby odbijającym słońce kwiaty
łapiącej za ręce za ramiona ostre źrenice i oddech
jaszczurki
całujesz cicho a usta łaskoczą
dotykamy się sercami
tęsknota przeciąga w słodką grudkę
po miękkim wnętrzu rozpuszczasz wilgoć
wpadam twarzą w łubin
kojącym kolorem jest miłość
a jak spojrzę zakochane okrągłe oczy
gdy przyciskasz do ust ciepłe jagody
skóra miękka skąpana w mleku
z czułością tańczę
chcę mówić cicho
zachwycona delikatnym zapachem
wypijam morze aromatu
kiedy zapędzasz się
ciepło opływa rękę
spłoszonym powietrzem
jak woda odbita od kamienia
faluje spojrzenie
i oddech zmienia w muszelkę
dla naszej pamięci
Chciałabym, aby trwał poranek,
gdy zahaczasz muśnięciem o rzęsy.
W oczach występująca z brzegów woda,
a my obejmujemy się w jej szumie.
Całujesz jak świerszcz cykający
w kwiatach. Patrz - słońce.
Lubię o poranku budzić się,
oddawać serce, rozgniatając puch w dłoniach,
co do drobinki, oddechu.
A ty ciepłym woskiem sklejasz drzewa,
nakrywam usta i całuję długo.
Mam ochotę na czułość,
na kawę z mlekiem, słodki chleb z malinami.
naśladuję kwiat delikatnie
chwytam księżyce
spadające z gałązki
jak rosa
w milczeniu zdejmuję
tylko w białej koszuli i kolorowej bieliźnie
błyszcząca z radości
kiedy oddychasz ze mną
ciepło
Jesteś uległy jak bursztyn, który płonie.
Najpierw cicho, potem srebrnym świstem dobiegasz, żyłki
niczym struny.
Zrobiliśmy słońce, że mrugnięcie radosne.
Dla ciebie bardzo bym chciała rozciągnąć oczy.
Przyklejasz się, włosy w buzi,
w zmieniających pozach rozkwitam
rozetą.
jeszcze gałązki niekwitnące
improwizuję
jakbym chciała zatrzymać płatki w dłoniach
jakby biło tam serce
a myśli się rozpływają
miękkimi baziami głaszczesz policzki
bzem w który wtulam twarz
twój zapach wgryzł się
uczę się
tańczę na łyżwach
przenosząc twoje ruchy
ułożenie nóg i ramion niczym wodna lilia
przysiadają wysepki lodu
kiedy oczy drżą
z wyciągniętymi rękami
zastygasz we włosach
w ukłonie pokazuję pachnący i błyszczący kwiat
idę za szelestem i ruchem
jak chłód wpełza w trawy
ogrzewam ciepłem
z gałęzi liści mchu miękkim futrem
nie kładziesz u stóp
bierzesz między siebie
żeby oddać
od wędrowania rysy różowe płatki nić łączącą
z tobą
chciałabym tak bardzo napisać
przy kilku słowach marzną palce
resztki lodu i mgły zabrał płatek
jak wachlarz
pieścisz zimowym słońcem
łagodne rysy
woda na śniegu
a w sercu odbicie
śpiewam wyraźniej w deszcz