Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jan Januszewski

Użytkownicy
  • Postów

    152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Jan Januszewski

  1. Katedra ze szmaragdu i złota grecki krzyż i lampa Alladyna. Pala D’Oro i porfir w mroku cherubiny o skrzydłach z kamienia. Idą fratres ze świecami w rękach w górze kontrapunkt siedmiu chórów. Dźwięki psalmów i łuki arkad - kłótnia muzyki z architekturą. Wokół placu pięciolinie kolumn klucz dzwonnicy pod stopą anioła. Dzwonu śpiew co jak statek płynie - na pokładzie zwłoki Apostoła. Dotykam cienia lorda Byrona opartego na skrzydle i lasce. Tu jak diament świecił Sansovino Musset serce zostawił na zawsze.
  2. Hm... Nie wypada mi przytaczać komentarzy z innych portali, mogę tylko powiedzieć - jeden by tak drugi by tak... :) Ponadto -tekst jest wspominkowy, a więc obowiązuje pewien dystans do tego co było.
  3. Szczerze mówiąc nie kojarzę żadnego tekstu Cohena z moim. Ale może rzeczywiście coś w podświadomości tkwiło :) Co do "tak było" - pewnie że wiersz to nie sprawozdanie i gdybym nie widział powodu, nie wstawiałbym opisu koloru tapczanu. Tym powodem było to, że brązowe liście kojarzą się z jesienią. A przecież wiersz jest o jesieni. Jesieni miłości... Uważny czytelnik być może potrafi to wychwycić. Przecież nie mogłem wyjaśniać łopatologicznie, o co chodzi. A tak w ogóle to bardzo lubię w wierszach "grać kolorami" - to u mnie częsty chwyt stylistyczny. sęk w tym, że właśnie stosuje Pan swoistą łopatologię w wierszu :) to stwarza wrażenie przegadania. Czy zniknięcie owych brązowych liści i całego tapczanowego fragmentu naprawdę zdezorientowałoby "uważnego czytelnika", ze to jest "odchodzenie"? a co do "uważnych czytelników", to zawsze mnie zastanawia, co sobie u licha myśli autor, kiedy mniema, że czytelnicy nie są dość uważni, by jego "autorskie przesłanie" przechwycić ;) może to jest tak, że potrzeba po części uważności czytelniczej, jak i autorskiej, nie sądzi Pan? ;) co do Cohena - "bardzo lubię" wystarczy, spodziewam się, że Pan nie kojarzy tekstu, skoro nie wychwytuje niuansów cohenowskich. przelazło po Panu i jest podobne :) jak sądzę rozpoznałby Pan piosenkę Cohena jednak, gdyby Pan ją usłyszał? (skoro Pan pisze "strzał w dizesiątkę" i "lubię") to oznacza, ze pański mózg, bez udziału świadomości zaangażowanej, kojarzy jednak. to tak ogólnie w kwestii mechanizmów pamięciowych :) Mz jeśli chce się w sposób naturalistyczny namalować słowami obraz, trzeba dbać o szczegóły i dlatego m.in. znalazł się tu tapczan i brązowe liście. Oczywiście i ten i wiele innych fragmentów możnaby opuścić bez szkody dla "widoczności" samego tematu. Można słowami "malować" też inną techniką, podobnie jak malarze mogą to samo namalować w różny sposób. Ja wybrałem w tym wierszu naturalizm - jeśli ktoś akurat tego nie lubi, to już nie mój problem. Nie jest moim celem zaspokojenie gustów wszystkich. A co do "uważności" czytelniczej" - autor musi liczyć się z czytelnikiem, ale czytelnik winien to odwzajemnić autorowi uważnością. Szczególnie, jak chce wchodzić w polemikę... Co do mechanizmów pamięciowych i roli podświadomości - zgadzam się z Tobą. Temat jak rzeka, tyle że nie na ten portal.
  4. Dzięki za podpowiedź, choć trochę spóźnioną :) Piszę również miniopowiadania w klimacie prozy poetyckiej i rzeczywiście czuję się w tym dobrze. Dłuższych form nie uprawiam ze wzgłędu na wrodzone lenistwo :) A przy okazji - dotknęłaś tematu, gdzie kończy się wiersz a zaczyna proza. Np. czy wiele wierszy Różewicza to rzeczywiście wiersze czy już proza poetycka? Wszystko mz zależy od przyjętej definicji. Czytając kilka portali poetyckich mam swoją, "prześmiewczą" definicję - czym mniej zrozumiały tekst, tym bardziej jest on wierszem :) To oczywiście żart, ale...
  5. Oj, pewnie nie pasowałby... Akurat wiem coś o tym :)
  6. Brązowe liście? Bo takie właśnie były. Ten tekst opisuje prawdzią sytuację - zresztą wszystkie moje wiersze są inspirowane życiem, nie mam zdolności do wymyślania bajek :) Bardzo lubię Cohena, trafiłaś w dziesiątkę. Ale akurat w tym wierszu nie szukałem jakiejkolwiek inspiracji w jego tekstach, zatem wszelkie podobieństwo może być jedynie przypadkowe. Ostatnia strofa to parafraza tytułu znanego filmu "Tabor wędruje do nieba" :) Też pozdrówka inspiracje przechodzą poza naszymi chęciami, więc widać bardzo, więc skoro lubi Pan Cohena, to nie ejst przypadek, tylko nieświadomie skopiowane zostały pewne rzeczy z jego tekstów natomiast co do tego "tak było" n - wiersz to zdaje się nie jest sprawozdanie, :) Szczerze mówiąc nie kojarzę żadnego tekstu Cohena z moim. Ale może rzeczywiście coś w podświadomości tkwiło :) Co do "tak było" - pewnie że wiersz to nie sprawozdanie i gdybym nie widział powodu, nie wstawiałbym opisu koloru tapczanu. Tym powodem było to, że brązowe liście kojarzą się z jesienią. A przecież wiersz jest o jesieni. Jesieni miłości... Uważny czytelnik być może potrafi to wychwycić. Przecież nie mogłem wyjaśniać łopatologicznie, o co chodzi. A tak w ogóle to bardzo lubię w wierszach "grać kolorami" - to u mnie częsty chwyt stylistyczny.
  7. ładny jest zabieg z powtórzeniem układania w pierwszej strofie. później jest za dużo zagadania, na przykłąd ten tapczan koniecznie w brązowe liście, trzecia strofa nasuwa mi nieodparte skojarzenie z Leonardem Cohenem, zresztą sporo tu podobieństw do niego (czy autor słucha i lubi?) ładne jest to nie potrącanie. historia dowodzi, ze mogłaby dźwigać wszystko sama, tylko wiadome, ze musiałaby mieć porządną odpowiedź na pytanie "po co" solidnie uargumentowaną, a to chyba znikomy przypadek. później jest taki Chagallowy obraz i ta ostatnia strofa jest do jakiegoś wiersza podobna, tylko nie pamiętam jakiego. Jeśli mi się przypomni, podrzucę :) oczyściłabym go trochę pozdrawiam :) Brązowe liście? Bo takie właśnie były. Ten tekst opisuje prawdzią sytuację - zresztą wszystkie moje wiersze są inspirowane życiem, nie mam zdolności do wymyślania bajek :) Bardzo lubię Cohena, trafiłaś w dziesiątkę. Ale akurat w tym wierszu nie szukałem jakiejkolwiek inspiracji w jego tekstach, zatem wszelkie podobieństwo może być jedynie przypadkowe. Ostatnia strofa to parafraza tytułu znanego filmu "Tabor wędruje do nieba" :) Też pozdrówka
  8. Ten wiersz lepszy od "Błękitnej walizki", zdecydowanie. Tylko - koniecznie bez trzech ostatnich wersów. Sam tytuł podkreśla "odrębność kulturową", poza tym jest wróżenie z kart. Wiadomo o co chodzi. Fajnie byłoby skończyc na "karty przecież nie kłamią" - ona, Cyganka wie to najlepiej. Pozdrawiam :) Hm... Czytelnik ma zawsze rację, ale... jakoś trudno mi się pozbyć ostatniej strofy, jest dla mnie zwieńczeniem całej tej sytuacji lirycznej... :) Dzięki za przystanek. Również pozdrawiam
  9. Aha... Dziękuję za informację. Zaraz sięgnę do podręcznika poetyki i spróbuję dowiedzieć się, co to takiego jest wiersz :) i myśli Pan, że tym samym napisze Pan wiersz? :) powodzenia Ewo, takie złośliwostki jedynie mnie śmieszą, nawet nie złoszczą, bo nie ta klasa :( Dziękuję za rozmowę. Bez odbioru. Pa!...
  10. Aha... Dziękuję za informację. Zaraz sięgnę do podręcznika poetyki i spróbuję dowiedzieć się, co to takiego jest wiersz :)
  11. Masz rację co do "potem". Zawsze trzeba się liczyć z tym, że wśród czytelników znajdą się prześmiewcy i poszukiwacze lapsusów,, co tylko czekają na takie okazje jak ta :) A co "do nieba" - sparafrazowałem tu po prostu tytuł znanego filmu "Tabor wędruje do nieba" W tle tego wiersza chciałem zwrócić uwagę na trudne problemy relacji między ludźmi o odmiennej kulturze i mentalności. Nie wiem, czy choć w części ten zamysł się powiódł... przyznaję szczerze, że w ten sposób nie rozważałam treści - a kiedy patrzę raz jeszcze... - dla mnie brak azymutu, silniejszego akcentu, który naprowadzałby jednoznacznie na kwestię różnic kulturowych/ problemów integracyjnych. skupiłam uwagę na "egzotyce" i na rozstaniu, mobilności uczuć i ludzi - może mój błąd, może moje niedoczytanie. w każdym razie ja nie wyłapałam tych antagonizmów - niestety. kasia Tak... Dobrze to określiłaś - brak azymutu. Założyłem, że sam temat może być azymutem, ale to jak widać za mało... :( Szczegóły przesłoniły horyzont...
  12. Masz rację co do "potem". Zawsze trzeba się liczyć z tym, że wśród czytelników znajdą się prześmiewcy i poszukiwacze lapsusów,, co tylko czekają na takie okazje jak ta :) A co "do nieba" - sparafrazowałem tu po prostu tytuł znanego filmu "Tabor wędruje do nieba" W tle tego wiersza chciałem zwrócić uwagę na trudne problemy relacji między ludźmi o odmiennej kulturze i mentalności. Nie wiem, czy choć w części ten zamysł się powiódł...
  13. Dzięki za kom. Mam tylko wątpliwości , czy to jest erotyk. Bo nie każdy wiersz o miłości jest erotykiem :)
  14. Marika układa pasjansa i wróży czarny król dziesiątka podróż duże zmartwienia potem rozpina bluzkę układa poduszki Gaśnie szklana kula a moja linia życia przedłuża się do jej piersi Zmęczona zasypia na tapczanie w brązowe liście W sierpniu postanowiła oddać mi kilka drobiazgów siedziała w fotelu i bawiła się gumką do włosów potem poszliśmy na przystanek uważając żeby się nie potrącić Na pożegnanie wyszeptała pozwól mi wreszcie umrzeć nie mogę sama dźwigać tego wszystkiego karty przecież nie kłamią Nigdy jej więcej nie spotkałem podobno odpłynęła z taborem do nieba
  15. Dzięki za szczerą wpadkę :) Również pozdrawiam.
  16. Ano... A Martha Argerich w proteście wycofała się z jury...
  17. Ujmująca liryka, choć w trochę niemodnym i pzesłodzonym ubranku... Ale to nie zarzut, bo lubię takie :) Co do wątpliwości Macieja - uważam, że absolutnie nie ma racji. Wspólnota jest tylko jedna - oba są ładne :)
  18. Stefan napisał: "Każdy z nich uważal, że Gould gral tylko dla jednej osoby, dla mnie. A on gral tylko dla muzyki. I to jest caly paradoks wielkiej sztuki. gdy jest adresowana do samej siebie, a nie pod publikę, wówczas jest uniwersalna i zindywidualizowana. Dociera bezpośrednio, jak kropka Babla, która wlazi w serce z silą zimnego żelaza. Panie Janie - to wciąż a propos Pana wiersza." Cóż, skoro mnie wywołałeś... Przede wszystkim chcę wyjaśnić, że pisanie czy granie "pod publikę" nie jest tożsame z szacunkiem dla czytelnika czy słuchacza. I o ten szacunek mi chodzi, a nie o świadome obniżanie poziomu dla sprostania gustom "publiki" (czyli w domyśle tej gorszej części odbiorców). A slogan o tworzeniu "dla nikogo lub Boga" owszem, ciekawie brzmi, ale uwłacza chłodnej logice. Bo jedynym realnym weryfikatorem sztuki są jej odbiorcy - przy czym mam na myśli odbiorców tych najbardziej wymagających, a nie "publiki". Oczywiście w świadomości twórcy może tkwić przekonanie, że jego twórczość jest tak doskonała, że tylko Bóg jest w stanie ją pojąć. Przykro mi to mówić, ale dla mnie taka postawa to jedynie wyraz daleko posuniętej megalomanii. Kiedy przypadłość ta dotyka twórców rzeczywiście genialnych, nic złego się nie dzieje, bo ich sztuka znajdzie i tak odbiorców niezależnie od tego, że autor o nich nie zabiega. Gorzej, gdy taki pogląd reprezentują twórcy o talentach przeciętnych. No i mamy wtedy to co mamy... Wystarczy spytać księgarzy, jaki jest popyt na tomiki ze współczesną poezją. Dla mnie wciąż są ważne słowa Wieszcza: "O, gdybym kiedyś dożył tej pociechy, żeby te księgi zbłądziły pod strzechy". PS. Rzeczywiście Gould jest wyśmienity, ale mnie bardziej fascynuje Ivo Pogorelic :) Czy w związku z tym dla fanów Goulda jestem czymś gorszym? Tak tylko pytam, z prostej ciekawości... :)
  19. Franka napisała: "No, to nie ma się co zastanawiać - czas pisać opery mydlane, mają widownię, oj mają ;)" Franka, między pisaniem dla nikogo a pisaniem dla wszystkich jest olbrzymia przestrzeń do wypełnienia :)
  20. Tak, masz rację Stefan. Zdobywanie szczytu jest ważniejsze od jego zdobycia :)
  21. Ali, dzięki za wpadkę :) Zastanowię się nad Twoimi uwagami :)
  22. Masz sporo racji. To jest tekst z pogranicza - można tak i można inaczej... :)
  23. A skąd to przypuszczenie? Widzę, że nieźle opanowałeś chwyty erystyczne :( Widzę, że zaszło nieporozumienie. Przepraszam. : ) Zapewne. Ja też przepraszam :)
  24. Stefan napisał: "...lzy w oczach wywolywaly np. te niewidoczne dla gawiedzi figury na szczytach średniowiecznych katedr, które XIV-wieczni mistrzowie kamieniarscy wykuwali dla nikogo. Bo nikt ich tam - poza Panem Bobiem - dostrzec i podziwiać nie mógl." Otóż to - poza Panem Bogiem... czyli jednak nie dla nikogo, a dla Boga. No, ja niestety nie mam w sobie tyle zadufania, żeby pisać jedynie dla tak elitarnego Czytelnika. Dlatego ograniczam się do ludzi (którzy zresztą są stworzeni na obraz i podobieństwio Jego) :) I dalej: "I wtedy zaczynamy rozumieć, że nie waznych jest tych 50, 100 czy tysiąc czytelników-pochlebców, którym nieświadomie schlebiamy,aby zaspokoić swoją próżność. Wazny jest czasem ten jeden, albo żaden, albo tylko pojęcie czytelnika-odbiorcy, albo przypuszczenie, że istnieje Pan Bóg." Przykro mi, ale lekceważenie tych 50, 100 czy tysiąca (dlaczego pochlebców i co to znaczy "nieświadome schlebianie"?) jest dla mnie nie do przyjęcia. Trochę mi to przypomina Spartę, gdzie mniej wartościowych zrzucano ze skały. Zwracam przy tym uwagę, że Sparta nie pozostawiła po sobie śladu w dziedzictwie kultury ogólnoludzkiej... "Intelekt powiada, że nie istnieje. rozum o nim rozmysla i gubi się w antynomiach. Więc jak postępować? Nie roztrząsać jego istnienia. Robic wszystko tak jakby istnial. I to wszystko w tej kwestii..." Przepraszam, ale czyj intelekt? Bo mój nie wyobraża sobie świata, który istnieje nie wiadomo od kiedy i nie wiadomo po co. Czy naprawdę można poważnie twierdzić, że takie pojęcia jak dobro i zło, piękno i brzydota itd można wyprowadzić z tablicy Mendelejewa? Ale zgadzam się z Tobą w ostatniej kwestii - tak postępować, jakby istniał... :) Co nie znaczy, że tylko jemu nalezy schlebiać, a tej zwanej przez Ciebie gawiedzi już nie...
  25. Skąd wniosek o braku " wnikania " ? Gdybym " wniknął " to bym siadł na d.... z wrażenia ? A skąd to przypuszczenie? Widzę, że nieźle opanowałeś chwyty erystyczne :(
×
×
  • Dodaj nową pozycję...