Nikną gdzieś słowa ulotne,
konwalii zapachem uśpione.
Złe są te dni, gdy nie mogę odgadnąć twoich myśli
Złe są te ciche chwile,bez dłoni spragnionych
I bez zapachu burzy w ciemnym
modrzewiowym lesie.
Zbyt rzadko wyciągasz ręce po światło,
Krzyczysz – coś uciekło
na skrzydłach zaklęte w niepamięć.
Śpij – ja będę w pudełku marzeń,
zamknięta pod Twoim łóżkiem
Jesienną szarugą – będę
zimową zawieruchą,
wiosennym zapachem
Po to byś latem
mógł mnie smakować,
zmęczonym zmierzchem
W zaciszu dłoni - kochanką
Matką
Wszystkim
Dziwką już jestem ,
za dobre słowo sprzedałam się dawno.
Na zielonej łące, gdy nad nami niebo kwitnące
- gwiazd tysiącem
kocham cię najgoręcej,
najpiękniej
może nie najmądrzej
- ale szczerze
w miłość naszą wierzę,
choć trawę skosili i na łące już nie leżę.
Strącił mnie anioł z niebieskości-
w objęcia Shamy.
W ogrodzie nicości -
potykam się o ludzkiej samotności ciernie.
Duszący i słodki zapach śmierci,
wywołuje wspomnienia , bladego świtu
a dusza wciąż boli -
rozrasta się w niej kamień wrzucony przez Ciebie.
Płynę rzeką , nic w tym dziwnego
Patrzę na prawo, patrzę na lewo
Krajobrazy uczuć
drzewa wiecznie zielone
Za zakrętem łuna spalonej miłości
Płynę rzeką, nic w tym dziwnego
to rzeka emocji .