Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jimmy_Jordan

Użytkownicy
  • Postów

    3 296
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jimmy_Jordan

  1. ba Jimmy (witam CIę dawnoć Cię nie było!!!!) widzisz, technika do przodu, a ja, stary dziad, a spójrz "se" tu: może to Cie zadowoli: http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?pid=460937#460937 z ukłonikiem i pozdrówką MN No widzę, że przeoczyłem prawdziwy rozkwit ;)
  2. obaczyłaś już pierwsze litery. na tym zabawa polega ;) zdrówko Sławo Jimmy
  3. hehe tak tak, dlatego nie nalezy zwracać zbytnio uwagi na tekst... auto graf ? autograf? pozdrawiam Jimmy
  4. aż krew z cegieł... pozdrawiam Jimmy
  5. Dzięki, łamigówka z pewnością ;) pozdrawiam Jimmy
  6. Purpurowa ziemia obiecana muru: O który opierasz pożyteczne hasła Epileptyczne porozpraszane wzruszasz Taksówkarz nadgarstka niedobór żył zgłasza Anatomię zabójstwa zna każda dusza Cóż że zechcę wyrazić szczyt dna dno szczytów? Hałas poezji pismem swym kląć po cichu Usilne starania okrzyki ekspresji Już się podpisałem aż krew z cegieł leci -------------------------------------------------------- nie zwracajcie uwagi na inwersje, czy patos to tylko zabawa ;) w akrostychy
  7. technicznie ostatnia słabsza ;) i tak jak gdyby mniej tu ekspresji, to tyle świeżym okiem - nieprzyzwyczajonym - patrzę, więc może coś na rzeczy. Ale dowcip jest i plus się należy. pozdrawiam Jimmy
  8. Mamy ochotę otrzepać Się z gwiezdnych lekarstw Amerykańskich kredytów "Life" w hipotekach Krachy pod krzyżem masz na to Cyrenejczyka? Cienie zbyt krzywe patrzą jak światła unikasz a potem idziemy na południe z dźwiękami slajdów i echem gitary tam nie jest zimno ciepło, a bieda to kwestia czasu ludziom się lepianki z deszczem mieszają HIV można leczyć zdrobnieniem Z asfaltu
  9. Racja przyjacielu, ale czy to nie właśnie proste i zwykłe postaci na tle szarego życia sprzedają się najlepiej? ;) pozdrawiam Jimmy
  10. złe czasy na orgu, pamiętam rok temu (mniej więcej) było tak pięknie, ludzie się rozwijać mogli jakoś pisz pisz messa, będę kibicował pozdrawiam Jimmy ps a jak wieśniaki się na ten seul w worku nabiorą i jak kota opłacą to nawet zaklaskam
  11. Przepraszam, ale to raczej próba żartu, a nie obrażania... przepraszam jeśli wyszło inaczej pozdrawiam Jimmy
  12. Ładna kompozycja, za nią właśnie należy się plus, który jest jednak zniwelowany minusem za język (próba stylizacji była, ale to niczego nie zmienia...) [quote]Uniknąłbym wielu kłopotów. Ale nie uniknąłem tak nie uniknąłeś, ale to wynika z pierwszego zdania, a jeżeli nie chcesz usuwać tego drugiego, usuń chociaż "ale" [quote]Drugim powodem mojej natychmiastowej niechęci do śmierdzącego mężczyzny stanowiło to drugim powodem...stanowiło to ogółem historia całkiem całkiem, tylko sposób opowiadania, piękne były to czasy jak z kumplami w lochy i smoki.... pozdrawiam Jimmy
  13. co to kurde jest? ani poetyki najdrobniejszej, choć zdawałoby się, że tekst jej wymaga, a to uwiązanie prozą i kilka innych rzeczy to przesada - napisz coś na dwie strony w wordzie, to wtedy pogadamy o prozie, póki co popraw początkowe sentencje tekstu... Nie podoba mi się, powiedz irkowi, co by cię kochać przestał, może to wzbudzi w tobie artyzm. Narazie + za próbę Pozdrawiam Jimmy
  14. No z tym wkładaniem dobry pomysł ;) tylko powinnaś dać jakąś podpowiedź pozdrawiam Jimmy
  15. pięknie wylansowane te chusteczki, płacz, co moje to twoje, romantyczna Sława naciera. Myślę, że powstał całkiem zgrabny twór, spróbowałbym z nim. pozdrawiam Jimmy
  16. Wielkie dzięki za wizytę, próbuję inaczej, a noż jakaś kończyna się rozwinąć odważy ;) pozdrawiam Jimmy
  17. celem było technicznie zrymowanie wiersza w zwrotkach, ale w taki sposób, aby sprawiał wrażenie wiersza białego refren (że tak nazwę środkową część) to eksperymenty z rytmem co sądzicie?? Jimmy
  18. Miejscówka: gdzie człowiek graniczy z cudem natury źle dobrana jak na patologiczny plac zabaw chcesz się tam opalać zamki łopatką przytulić śliną, UV, zbladłaś choć błyszczysz wysmarowana nieopodal dryfowała Maria nieodparcie Wciąż jeszcze panna Siostra zakopianka Ładując odłamkowym Głową nad poziom morza Masz szczęście a Wisła opada Słońce za udar się chowa Chłód ćwiczy się na owadach Po szyję Piach na wargach Już stygniesz Zakopana Po szyję Piach na wargach Już stygniesz Zakopana nieopodal dryfowała Maria nieodparcie Wciąż jeszcze panna kpiąc nieadekwatnie na łokciach igrał do końca czołg i czołgają się dzieci w mule przesolone sól psychodeliczny piasek w jej krwiobieg się dostał nazbyt przesadnie drżę forty tulę o ten koniec
  19. Drugi akapit do końca to esencja tekstu po to go napisałeś, żeby, choć w kilku zdaniach padła prawda. W sumie jest to prawda nie tylko o tobie, jest ona bardzo relatywna i z pewnością my, jako antynurt bo publikujący w internecie tzn. na pewnym pograniczu, identyfikujemy się z tym tekstem. Dotykam monitora w miejscu gdzie powinna być miłość? Mam nadzieję, że narrator nie ma na myśli teletubisi... (one te monitorki na brzuszkach... ;) ale jest coś w tym. Z drugiej strony to "prawie, blisko, wkrótce ..." też robi swoje. W końcu ta drobna forma ma raczej za zadanie, naprowadzić nas na coś, na trop czegoś możliwego, skoro ten fragment powstał. Dobre rozumowanie. Dodam jeszcze tylko a propos tych braw: ja trzy razy klasnąłem! pozdrawiam Jimmy
  20. Wiem, wiem czasem mnie ponosi z "odartymi z wiatru włosami" i "oskarżającą urodą" przecholowałem i to moja wina jeśli zalatuje banałem, ale dzięki za wpłynięcie na moje wody. pozdrawiam Jimmy
  21. hm, co tu się rozpisywać, jak na początek, to jest na ekspozycję, scenariusza może być. Nakreślone środowisko, zalążek akcji, bohaterowie itp... jak dla mnie to tylko i dopiero początek, więc się nie wypowiadam narazie. pozdrawiam Jimmy
  22. Owszem, owszem zawsze jest gdzieś ta linia, na której finał trafia w sedno, po niej są zakalce, a ten wyszedł niedopieczony. Dzięki za dobre słowo pozdrawiam Jimmy
  23. Topiła się z gracją, jej tymczasowe, podwodne wymachy były zaledwie efektem niezliczonych rozterek i problemów. Przed skokiem poprosiła nas, żebyśmy udali się z powrotem do ośrodka, do którego przynależała plaża. Rozebrała się, pewnie chce wymusić akceptację przynajmniej na znalazcy swoich przyszłych zwłok. „Nie zamierzam na to patrzeć” wybełkotał któryś z przyjaciół po czym z właściwą chyba tylko zerówkowiczom egzaltacją rzucił grupie stanowczy zew, który do złudzenia imitował rozkaz: -Chodźmy stąd! Reszta grupy złożona, w większości ze zgrabnych dziewcząt o oskarżającej urodzie modelek, poczęła gorączkowo przytakiwać nowo obranemu dowódcy. Po zaledwie minucie plaża była pusta. W pierwszej chwili nie dowierzałem martwocie własnego ciała, nie podążałem za zniesmaczoną, jednolicie podrygującą głowami dziesiątką. Mało tego wyrażałem sprzeciw jej konformistycznemu charakterowi. Moje bose stopy były nadal wbite w pierwsze deski mola, podczas gdy depresyjna nagość pieściła teraz jego przeciwległy kraniec. Uzasadnienie, że przecież jestem mężczyzną i może to właśnie golizna zatrzymała mnie w posągowym immobilizmie, wykradło się z mózgu równie szybko jak się w nim pojawiło. Smutek drugiej osoby rzadko bywa bodźcem seksualnym, a moje oczy utkwione były właśnie w jego najszczersze ucieleśnienie. Co więcej zamiast owej oczekiwanej przez większość z państwa erotyki, przeszywał mnie jakiś żal, nieostrożnie graniczący z bólem gardła. Skoczyła. Topiła się na siłę, ruchami wprawnej pływaczki, która gdy raz nauczy się utrzymywać na wodzie nie jest już w stanie porzucić swojej zdolności. Nurkowała pod naporem łez, ciężkie wzdychanie i czkanie oczyściło płuca z resztki dzisiejszych wyładowań atmosferycznych – tego ranka pioruny waliły bez namysłu i zostawiły w powietrzu ostrą woń pieprzu. Powodów dla których warto było spróbować wypić jezioro było od groma. Poczynając od niezłomnego kaca, a kończąc na, grasującej pod czaszką, macierzystej głupocie… Ale czy idioci popełniają samobójstwa przez własny idiotyzm ? Oczywiście, że nie! Tego rodzaju pobudki bezapelacyjne zanegowałyby ich ograniczenia. Największy sofizmat świata głosi, że lepiej być żywym imbecylem niż martwym mędrcem. Ona jednak, filozoficzny topielec, odległy i bezludny koniec mola, nigdy nie sprawiała wrażenia kretynki (o ile to stwierdzenie nie kłuci się z wymogami konkursu, w którym wraz z innymi lalkami brała udział). Nie rozmawialiśmy ze sobą, toteż pozostawało mi zaledwie dumanie nad psychicznym zdrowiem przyszłej miss. Teraz kiedy z niewątpliwą premedytacją oddała skok trudno byłoby ją namówić do powrotu. Topiła jasne, całkowicie odarte z wiatru ,włosy najgłębiej jak mogła, a mimo to blond czupryna jakby osiadła na mieliźnie. Mentalnie, ale również fizycznie, brodziła cztery metry nad dnem. Nagle, zapewne kątem oka, spostrzegła moje spojrzenie, w którym ambiwalentnie pobłyskiwał dryg kinowego widza i pod jego badawczym naciskiem rozłożyła się na tafli, twarzą w dół. W tym momencie słodka, rozgrzana popołudniem woda, w której towarzystwie urlop zamieniał się w minimalistyczną wersją wniebowzięcia, zaczęła wylatywać mi przez dziurki w nosie, jej poziom nieuchronnie sięgnął by uszu, ba, nawet zatopił mózg, gdybym nie podjął ostatecznej decyzji. Z chwilą gdy świadomie przestała się ruszać, ponownie nawiedził mnie znamienity ból gardła, który do tego dnia pojawiał się rzadko, jeśli nie wcale. Utonięcie pod żadnym pozorem nie jest prostą sprawą zwłaszcza, że sam Weltschmerz nie jest jeszcze w stanie rozstrzygnąć sprawy. Ale z takim uporem i w ten sposób mógł zatonąć każdy, co gorsza nie byłem do końca przekonany czy będę w stanie zauważyć krytyczny punkt i wyciągnąć ją w porę – bo jak zdążyłem wspomnieć: powziąłem decyzję o misji ratunkowej. Topiła się chytrze, powoli, jej fałszywa stagnacja była formą przebiegłości, a zarzucany falami brak garderoby, przynętą. Znalazłem się w istnie patowym położeniu, ponieważ ostatkiem starań pragnąłem zachować dziewiczą postawę odbiorcy tej sztuki, odrażało mnie jej współtworzenie. Miałem nadzieję, że owa upadła, a nawet umierająca, anielica nie liczy na zbawienie z moich rąk. Nadzieja to jednak ciężko upośledzona dama (nie bez powodu nazywa się ją matką głupich) dlatego nie zamierzałem zostać jej ofiarą. Inna pani, intuicja, podpowiadała mi natomiast rzecz następującą: „poczekaj, przypatrz się jeszcze, a wtedy owa ślicznotka, zrozumie, że masz zamiar wygrać tę partię! Sama wyjdzie z wody, a ty będziesz miał suche, a może raczej umyte dłonie!” Jakkolwiek mądre były to rady, uderzały o muliste dno z impetem głazów. Nie zamierzałem słuchać kobiety, ostatecznie to jedna z nich bezwstydnie demonstrowała mi aktualnie własne słabości. Bez dalszych ceregieli wyczułem, że moja , wciąż nieruchoma, wilgotna famme fatale, liczy tylko na mnie. Sekundy mijały - rozmyślałem. Cóż, życie to nie mecz szachów, nie przegrywa się niczego ratując kogoś od śmierci. Skoro jednak znalazła się kolejna doradczyni (same baby! Sic!), jak się okazuje z najdłuższym stażem na tej planecie, postanowiłem z demokratyczną cierpliwością wysłuchać, co ma do powiedzenia. Trzecia humanistka, Natura (podobnie jak nadzieja nazywana matką – z tym, że nikt nie zna IQ jej dziatwy) od małego jest niesprawiedliwą stronniczką zwycięzców, dlatego też usiadłszy po turecku, tym razem na ostatnich fragmentach mostku, zamiast dawać wyraz gotowości do pomocy, forsowałem kolejne żeńskie argumenty. „Zostaw ją! Nie pchaj się tam gdzie cię nie potrzebują!” zapętliło się niczym suflerski podszept na tanim spektaklu. „Jeśli jest zdrowa, potrzebna, jeśli ma zostać wybrana i wygrać, wygramoli się na brzeg o własnych siłach. Nie chcemy słabych ogniw. Lichość jednostki płoszy ewolucje! Trzymaj się od niej z daleka, albo skocz i utop się razem z nią!” Czułem się jak narzędzie zbrodni, nóż (czy może lepiej: woda) w rękach feministycznej bojówki oczyszczającej swoje szeregi. Byłem męczennikiem bez płetw, chłopcem do bicia, młodszym bratem Otyli Jędrzejczak, ale mimo to obecnego układu zamieniłbym na żaden inny, a już na pewno na wyłożone solidarną aprobatą fizjonomie pozostałych kandydatek. Topiła się coraz wolniej, rozleniwiona bezwonną cieczą. Topiła się resztkami zapału, resztkami energii. Topiła się w mojej świadomości, nie zważając na opinie trójcy rzeczoznawców. Topiła się swoim oddechem, topiła się brakiem oddechu, topiła się przewidując miny policyjnych biegłych i podpisy na aktach zgonu. Czas mijał, szczerze mówiąc nie ruszała się już od przeszło minuty, (czego nie pisałem wcześniej z obawy przed koniecznością wysuwania przedwczesnych prognoz na temat finału) ból gardła potwornie nasilił się, transformował do wyrzutów sumienia i pozjadał wszelką polemikę. „Jeśli ona nie żyje, to znaczy jeśli zdołała się utopić na moich oczach, a ja nic z tym nie zrobiłem”. Ta myśl przeraziła mnie, wskoczyłem do wody, bynajmniej nie po to żeby sprawdzić jej puls - zamierzałem pójść w jej ślady. Rozlałem się na powierzchni prześwietlając zaciemnione odmęty i choć nie byłem do końca pewny jej śmierci, wypatrywałem zmartwychwstania. Czekałem ufając, że ona uratuje mnie pierwsza, boje się śmierci, bardziej jej niż swojej, może jednak zesztywniejemy równocześnie, utrzymamy ten remis do końca, a następnie w pojednawczym uścisku szachistów wybierzemy się do pierwszego, lepszego Hadesu na kawę, gdzie taki impas zapewne zostanie dobrze przyjęty.
  24. no ostatni wers genialny i nadaję sensu szerszego, kontrastu, relatywizmu itp. ale ten brzuch to na granicy przegięcia Jimmy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...