Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jimmy_Jordan

Użytkownicy
  • Postów

    3 296
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jimmy_Jordan

  1. już zmieniam dzięki za serdeczność ;) i ja serdecznie Jimmy
  2. dzięki za wpadkę, jeśli chodzi o te litery to są one dziełem przypadku pozdrawiam Jimmy
  3. Zapiąłem szalik niekształtności wrodzonej Jak gdyby miał guziki dusicieli gang dziś się we mnie zaroił tych najmniej przyzwoitych pchnij nadzieję na drugi chodnik nie patrząc przy tym w lewo ani w prawo wzrokiem mieląc słońce swobodne swobodnie znosząc swobodnie czekając Zrób huśtawkę z pierwszego drzewa lub pierwszą maskę z dziecięcej poduszki reklamówkę poznaj od wewnątrz daj się we śnie toniom wanien rozpuścić opowiadają mi miazgi i siność Lecz jestem asertywny Nie będę nic wiązać nic zasupływać Zwłaszcza na własnej szyi
  4. odsyłam do tekstu foo fightersów z przed kilku lat pod tym właśnie tytułem Exhausted I'm not arround... łe się nasłucha jedna z drugą...
  5. ba jeszcze moje mięśnie zobacz zwierzyno ;)--- a dlugopis piśmienny? po takim polowaniu....;))) pozdraWiam Jimmy ja piórem, mnie się naboje nie kończą hihi
  6. Przeżywam czasem, muszę się przyznać, tesknotę niewymierną za tymi wierszami Stefanowymi, ale właśnie takimi, nie tymi z gatunku "zmuszę ludzi do rozmowy" ;) ten jest wyższą szkołą (do której zaplecione w warkoczu bym też zaliczył i ten motyw z lasem durni czy idiotów) pozdrawiam Jimmy
  7. ze spoglądaniem w oczy po nocnych remontach jest ciężko ;) co czyni z tego dobry motyw na puentę, jeszcze jeden plus za puste długopisy - to się udało do potęgi pozdrawiam Jimmy
  8. Piotr J. ? zmiana uzytkownika zaszła, znam jednego Piotra J. co się nazwiskiem Jasiński podpisywał to ty? (wybacz ostatnio taki tu bajzel) pozdrawiam Jimmy
  9. czyżby ironia .??? ;) pozdrawiam Jimmy
  10. dzięki HAYQ towarzyszu orgowy, bardzo mi miło czytać twoje komentarze, nawet jeśli nie przychylne, dzięki za wizytę pozdrawiam Jimmy
  11. tak właśnie, komunikacja w tym kawałku jest zachwiana do granic możliwości ostatnio wychodzę z założenia, że poezja to tylko połówka, a do nas należy sprawianie, że będzie ona równa tej drugiej, nie za duża, nie za skromna. pozdrawiam Jimmy
  12. ba jeszcze moje mięśnie zobacz zwierzyno ;) pozdraWiam Jimmy
  13. bul- ból czyżby ortograficzne dojrzewanie podmiotu lirycznego? dobry pomysł i ładnie wykonany pozdrawiam Jimmy
  14. Czuwanie drapieżców w niemal pustych portierniach I pościg milczenia za gwarem pierwotnym Epitafia dla dziczy spisują na przemian Przestrzenne zakątki zamarzniętych utopii: Łapiemy się w pary charakternych postaci A siadamy na ziemi (widać nie ma na czym) Dostajemy wilka odgryzani od watah Ostygamy wrogością pstrej sierści w dwojakość Trup polowania nawzajem na siebie spłatał Relatywne myślistwo jak psotę bestialską: Wnyki warg skrzeczą a kłusownicy sklejeni Arktykę podłoża roz(w)tapiają w głąb głębi
  15. Wybrałem miejsce, nieco mdławe, przyznam: to nie są warunki do efektywnego tworzenia i wolałbym teraz siedzieć daleko stąd rozkoszując się towarzystwem przytakującej na wszystko niewiasty. Koniec. Ilość banału jak na pierwsze zdanie wstępu przekroczyła dopuszczalny limit a parada wytwornych czytelników odłożyła książki. Sytuacja przegłosowywania miejsca jest jednakże nieco bardziej skomplikowana i udręczona tajemnicami istnienia niż parskliwe stąpnięcia obalanych lektur. Zatem siedzę w sklepie z materiałami budowlanymi jako ten trzeci, ten, którego zwykła paczka bohaterów prosi w dobrym filmie o towar, a on bez odrobiny człowieczej mimiki podaje reklamówki, odbiera pieniądze. Pora roku wślizguje się do wewnątrz z choćby najsubtelniejszym otwarciem drzwi, dlatego widok ludzi kojarzy mi się jednoznacznie z mrozem. Ale dziś jestem szczęśliwy. Szef mój, pan Rosół, najświętszy a przy tym niewyobrażalnie niespokojny jegomość przy pomocy wielkiego, przenośnego, elektrycznego grzejnika z lisią zręcznością zainstalowanego pod ladą, opracował dla mnie oazę. Począwszy zatem od tego późnojesiennego dnia mogłem przyjmować tłumy bez obaw o odmrożenia i śmierć Ala Leonardo Di Caprio. Odwrócony to tyłem, to przodem, to znów wtulony w kochliwe pokłady ciepła z laptopem szefa opartym o kolana, pobudzałem osowiały poprzednim stanem rzeczy mózg. JA No już, ruszże się piracie ospały, chrumknij na znak, że się zgadzasz, chrumknij choćby powiekami! MÓZG - JA Plis, nie rób mi tego, kto pod kim dołki i wpada potem i jest potem płacz i zgrzytanie, chrumknij. (w tym miejscu organ przyjmuje racjonalną argumentacje) MÓZG Chrum! Najlepsza moja cząstka wróciła do formy, nie było mowy o jakimkolwiek chłodzie. Chrumkały też dłonie. Powyżej granicy górnej trzydziestki szóstki C wszystko nabiera rumieńców. Toteż palcowałem klawiaturę gęstą, rozpędzoną dziesiątką. W wydawać by się mogło niewymiernie owocnych pląsach, udzielało mi się to dziwne wrażenie, że nic już nie pójdzie na marne, a wszystko przez jeden skok temperatury z jednego, przenośnego grzejnika weźmie się i przeprowadzi w najbardziej dogodną placówkę. I jak to zaśpiewywał się Linda: Nigdy nie będzie takiego lata… I nigdy już później miało go nie być. Nie było, ani chrumknięć, ani chrumkliwych tekstów. Nigdy takiego lata jak ten początek zimy. Nie było tych nobli co sobie za Rosołowe, pieskie wynagrodzenie i w jego miejsce, wymarzałem. I ta przyszłość, z gatunku burzliwych, już wtedy rozsiewała się we mnie swoimi ośmiorniczymi wątpliwościami. Alleluja! Drzwi na zaplecze znajdowały się tuż za mną, a ponieważ owo niewielkie pomieszczenie było jednocześnie biurem Rosoła, który mógł stamtąd wyjść w każdej chwili, musiałem mieć się na baczności. Gdyby ten fanatycznie religijny i bezpardonowo wyznający uczciwość, mierzący prawie dwa metry i ważący prawie dwieście kilo, kloc, przyłapał mnie na zapisywaniu drugiej strony a4, czcionką dwunastką, żadna wirtualność by mi nie pomogła. Im dalej w fabułę, im więcej słów, im mniejsze literki, im, im , im, im, tym gorzej. Od biedy mógłby kupić jedną z dwóch starannie uplecionych przeze mnie bajeczek: 1) Kierowany ogólnym i powszechnie panującym rozgardiaszem postanowiłem napisać regulamin dotyczący zasad poruszania się po sklepie, praw konsumenta, oraz ewentualnych kar w przypadku zniszczenia mienia spółki Rosół eSA. Dlatego też ośmieliłem się na moment odłożyć w czasie katalogowanie faktur, za co z góry pana przepraszam. 2) Sorki szefie drogi, nie starczyło czasu w chacie by dziergnąć podanie o dofinansowanie sierocińca, w którym te dzieciaczki… 3) Oko- ucho- nos- policzek cóż się pocisz troglodyto? chciałbyś żeby mnie artyście odebrano moje pismo? Oko- ucho- nos- policzek i wargi sromowe chciałbyś łotrze żeby pisarz swą urwał opowieść! Precz stąd dręczycielu! Z pewnością nie pochwaliłby żadnej wymówki, taka już jego irytująco prymitywna natura, ale czy wyleciałbym tak od razu, tak z miejsca? W swoim zapamiętałym dążeniu do sprawiedliwości, równości etc. Pan Edmund pragnął tylko rozstawiać ludzi po kątach, a kto dałby się rozstawiać lepiej niż biedny ja? Nikt – tego byłem pewien, nawet żona Rosołowa, pomimo swej pokornej patriarchalnym poniżeniem postawy, na tym polu nie stanowiła dla mnie konkurenta. Byłem kurwą szatana, ona jego żoną, zatem oczywistą sprawą jest, iż musiałem robić dużo więcej i ciężko pracować na swoje piekło, podczas gdy jej wystarczył ślub. Grzejnik przenośny zaczął nieprzenośnie oparzać. Nie, to przecież nie zwolnienia się bałem, a samej sposobności ku niemu. I tak doszedłem do puenty, jeszcze tylko wzorki bo klamka aż chodzi – przywróć, minimalizuj, zamknij, przywróć, minimalizuj, zamknij. Prawica Edmunda w tej samej sekundzie spoczęła na mym ramieniu: - Michaś, słuchaj no – za każdym razem zaczynał od tego, niczym niespełniony bard bez przewrotu, który zapewniłby mu jego bardowość i poklask. – masz tutaj słoiczek i ogrzej go troszku, bo mi w nim klej zastygł – po czym ująwszy naczynie oburącz dodał- tylko musisz go tak… trząść nim, potrząsać, wiesz o co chodzi. – tak, kolejny zwrot właściwy dla wszystkich jego poleceń, tortura psychiczna dla mojej matki, gdyby tylko usłyszała jaki mózg jej synka może być oporny, że aż trzeba się dopytywać o reakcję… JA Matulu, mamuniu, mamusiu, musiu, on mi upośledzenie mi moje wytyka mi… MATKA MOJA Jakie śledzenie synek, zdrowy mój niech to będzie ci wiadomo ci! JA A skoro mój z łepepetynki taki móżdżek wystaje, że aż się pytać trzeba czy nie wylatuje. A on i cicho i cicho. MATKA MOJA Już ja mu narobie ciszy, się w ciszę tak bez słowa zapadać, na oskarżenia i spekulacje narratorskie w pierwszej osobie narażać synka, a chrum, chrum, piraciku, piracie bezoki beznogi milczku! Chrum! JA I MÓZG Nie tak mocno! Stop! Mamuniu, przestań, przestań, chrum! Chrum! Zapewniwszy Edmunda o dogłębnym i szerokim pojęciu problematyki ogrzewania słoiczków pozwoliłem aby i moje dłonie potwierdziły tę niezwykłą umiejętność. Rosół stał nade mną chwilę, widocznie się jednak gdzieś śpieszył, bo cały był tego dnia rozedrgany i skołowany. Pieklił się w nim jego diabeł na coś, na jakiś wybryk z pewnością i kiedy o godzinie jedenastej trzydzieści sześć postanowił dać mu wolną rękę, zza drzwi usłyszałem tylko: - Zamknąć możesz wcześniej, dzisiaj, a potem, też dzisiaj, zajdzie tu Wiktoria! Komunikat rozbił we mnie poczucie równowagi, całe szczęście mój środek ciężkości spoczywał, podobnie jak ja, w wygodnym skórzanym fotelu. Zdziwienie to nie mogło się jednakowoż obyć bez zakładników. Czy są jacyś ochotnicy? Równowagi nie liczymy! A, tak, opadła szczęka, wytrzeszcz obustronny, oczny… Wiking. Siostrzenica. Sex na twardej ladzie w zmienionych godzinach otwarcia. Uchwyciłem słoiczek oburącz, moje dłonie zafurkały na falach ciepłego powietrza z przenośnego grzejnika Rosoła. Potrząsanie szklanym pojemnikiem przychodziło mi dziwnie łatwo, góra-dół dół-góra-dół a wszystkie te góry i doły w takt moich o Wikingu rozmyślań. Trzepałem słoikiem, odstawiałem słoik, myślałem i tak w kółko. Nadeszła pora trzepania – uchwyciłem słoiczek oburącz, moje dłonie zafurkały na falach ciepłego powietrza z przenośnego grzejnika Rosoła, góra-dół, dół-góra-dół dół-Wiking-dół Wiktoria Rosół, siostrzenica, bardzo mi miło- dół: - A co też pan robi?- z nieskrywanym, fragmentarycznie przechodzącym w figlarność zaciekawieniem spytała blondynka. Rzeczywiście słoiczek pod ladą pląsał jak potępieniec za utracona nadzieją, w myślach przewijały się scenariusze niemieckich filmów porno. -Ja? To? Tylko? Słoiczek? Mój? Pani? Szefa? Z? Czymś? Do? Ogrzania? W? Środku? Figlarność pokajana politowaniem, za pewne mającym dotyczyć ilości znaków zapytania w mojej wypowiedzi. CDN
  16. Jest jeszcze milion innych sposobów żeby napisac go bardziej po ludzku, popoprawiam i nowiuteńki napiszę pozdrawiam Jimmy
  17. piona, tyle tylko, że całość to wielka lipa z zachwianą komunikacją za to juz chyba przybijać nie można ;) pozdrawiam Jimmy
  18. ok obaczę co tam za prezenty rozdają... pozdrawiam Jimmy
  19. to takie luźne podświadome skojarzenie powinno być gra słaba jak szron (może listopadowy?) pozdrawiam i dzięki wielkie za wizytę Jimmy
  20. Heine powidział kiedyś, że pierwszy, który porównał kobietę do kwiata był wielkim poetą, a drugi wielkim cymbałem.... poza tym wszystkie postaci przytoczone w tekście, prócz jasia i małgosi spoczywają na jednym cmentarzu ^ warto to wiedzieć zanim się zacznie.. a i wciąż się bawię w akrostychy 1 listopadowy klimat z oczkiem, ale nieczytelny chyba pomocy
  21. Skupiska zakrzepłych imion złuszczyły słownictwo krwawień Zamiast gderać krokom przyjaciół truchtam piórem dla wroga Rechot z kolorów zniczy umknął ze mnie piszcząc zabawnie Odjął interes poszukujących dla schowanych dobra Na wieczny dąb nos wdrapałem chcąc obserwacjom się oddać: 1/ Janek z Małgosią wędrują po sobie metrami szczytów Achnieją na zastygłym Słowackim to przecież romantyk 2/ Któś już kryje, znajduje odbicie - wśród marmurów - lampy Skra! cień! Wtem Ktoś strzela zaklepać baletem obok Degas’a Łapie, krzesze energię w napięciu kwatery Ampera Aby wreszcie od skał pieśni Heine’owskich móc wyścig przegrać (Buntownik „kobiet jak kwiaty”, co przed banałem uprzedzał) A jednak: nie „za siebie” lecz „wstawaj” zawołał kolega Głowizna wypuszczona na wierzch bez cła, nagością bytu Ratownik nie tłumi śmiechu francuza, gdy na rzecz patrzy: A to na pewno poeta wszedł do gry powstając z martwych!
  22. dzięki za wizytę, pozdrwiam Jimmy
  23. głowinę, głowinę ;) pozdrawiam Jimmy
  24. motyw znieczulicy jakby oblatany ale drugą zwrotę jem w całości pozdr
  25. Owinęli mnie Biały bezdech przy woni nocnego ciała Sam prosiłem o Ampułki do hodowli roślin na myślach (glonów?) Łasząc i nadstawiając Po jednej półkuli do najlepszych ujęć Za chwile mnie stąd _ I spuszczę głowinę do kolan klęcznika Dowód wezmą do _ I zjedzą pozostałość po narzędziach zbrodni Myjką zaczną odtykać _ I wszystko co odruch prozatorski wzbrania Pisnę za odwrócenie kary Za własną o sobie opinię Odwołam meldunek raz dany Wysnuta choroba przeminie Reszta literek na karcie Pospany zatoczy alfabet Dlaczego w rzekomym wariactwie Podpisy zostają normalne ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...