Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Atena

Użytkownicy
  • Postów

    594
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Atena

  1. wiosna pachnie powietrzem
    miasto wykorzystuje takie wieczory do życia
    trawi je razem z mieszkańcami, podróżnymi i przybłędami
    żadnej różnicy

    w takie wieczory na ulicę wychodzą
    odsłonięte łydki i splecione dłonie
    nie licząc tych z lodami

    dziś się nie śpieszą
    zimne życie zostało w zimnych murach
    wiosenne wieczory są dla zakochanych i poetów

    brzmią saksofonem na rogu ulicy

    a oni wciąż idą
    zbyt daleko żeby się objąć
    zbyt daleko żeby usłyszeć

  2. Cytat
    ,,Volenti non inuria''


    volenti non fit iniuria:)
    mam za sobą 4 lata intensywnej nauki łaciny.

    Dziękuję za poprawienie, ja miałem ją tylko przez pół roku dla potrzeb dalszej nauki:)
    ,,Ius est ars boni et aequi'':)


    dla celów prawniczej edukacji też miałam tylko pół toku:)
    pacta sunt servanda i te inne pierdoły.
    jedziemy w takim razie na tym samym wózku, pozdrawiam i powodzenia
  3. Jarek
    „Nie zobowiązuję się do niczego. Tylko zabawa, pamiętaj”. Tymi słowami poprzedziła jakże cudowny, długi i głęboki pocałunek. Musiała to powiedzieć, a on, bez większego zastanowienia zgodził się na jej reguły tej zabawy. W końcu są już dużymi dziećmi, które potrafią się dogadać, zanim jeszcze wejdą do jednej piaskownicy.
    Zawsze zastanawiała się jak uda jaj się funkcjonować w takim układzie. Dużo się mówi o podobnych związkach, nie- związkach. Trudno nazwać takiego rodzaju „zażyłość”. Miało być tak: nie umawiają się, ale jak już się spotkają, to po prostu robią to na co mają ochotę. Spotykali się więc często, oczywiści bez wcześniejszego uzgadniania miejsca i czasu. Po prostu zbyt dobrze znali „swoje miejsca” i wiedzieli gdzie mogą na siebie trafić. Układało się dobrze. Oboje wiedzieli czego chcą i nie mieli problemów z zakomunikowaniem tego drugiej stronie. Mało o nim wiedziała, on pewnie nie więcej. Żeby budować piękne zamki w piaskownicy nie trzeba przecież wiedzieć o sobie wszystkiego. To tylko zabawa. Zabawa. Niezauważenie jednak owa zabawa z łopatkami i wiaderkami w piaskownicy, zaczęła wciągać. W końcu kopali w ruchomych piaskach.
    „Wpadnij po zajęciach. Będę w pracy od 12”. Pierwsze złamanie zasad ustalonych na początku. Żadna ze stron nie odważyła się jednak zastosować sankcji za ich przekroczenie. Co więcej, nie zauważyli nawet, że oto, piasek pod nimi zaczyna się powoli obsuwać, pochłaniając ich po kawałku. Nawet więcej rozmawiali. Nie tak miała układać się ta znajomość. Tylko zbyt trudno zrezygnować z czegoś co już dało się oswoić. Bagatelizuje się więc pierwsze oznaki nadchodzącej katastrofy.
    Nie tak miło być. Zabawa. Takie było założenie tej znajomości, tak ona chciała ją postrzegać. Jest jednak coś w kobiecie, co sprawia, że nigdy do końca nie wyłączy uczyć. Właśnie dlatego prostytutka nie całuje nigdy w usta. Nie wiedziała jednak do jakiej kategorii podporządkować owo czucie, które tak przyjemnie w niej rosło. Może przyjaźń, ale czy przyjaciela się całuje? Nie, na pewno nie miłość. Co to, to nie. Tego była pewna, bo ta kategoria uczuć już dawno była u niej szczelnie wypełniona i zatytułowana jednym męskim imieniem. Skoro nie można czegoś nazwać, to lepiej się nad tym nie zastanawiać. Tajemnicze jest może pociągające, ale też nie wiadomo jakie niebezpieczeństwo za sobą ciągnie.
    Wygrzebie się z tego piasku i czym prędzej ucieknie z piaskownicy. Bez tłumaczenia, tego przecież nie ma w umowie. W wolności jaką sobie dali jest też miejsce na ucieczkę. Zamierza skorzystać z tego wyjścia awaryjnego, bez czekania na ciąg dalszy tej zabawy. Są w końcu dużymi dziećmi i piaskownica może im się znudzić.
    Jej się nie znudziła. Niebezpieczeństwo jakie kryły ruchome piaski było jednak zbyt poważne. Lepiej odejść kiedy jeszcze można bez tłumaczenia.

  4. Szelest opadającej sukienki zmieszał nocną ciszą pokoju. Turkusowe zwoje materiału leżały teraz u jej stóp. Drżała. Jednak nie z zimna, nie z nagości. Ciepło jego rąk wędrujących od szyi w dół pleców połączone z ciepłem oddechu odczuwalnego przy policzku, sprawiało że drżenie nasilało się jeszcze bardziej. I z pewnością to nie z zimna. To ten inny rodzaj drżenia, kiedy serce nie nadąża za odczuciami, kiedy napina się skóra by wyraźniej odbierać wszelkie bodźce doprowadzające serce do nienaturalnego pędu. To właśnie takie drżenie. Czuła jego pierś unoszącą się i upadającą w miarowe oddechy, czuła ją kiedy zbliżał się przekraczając turkusowy Rubikon u ich stóp. Jedna dłoń, silna i duża, powędrowała we włosy, które opadały jej na ramiona, wstydliwie zasłaniając białe, dziewicze piersi. Jednym zdecydowanym ruchem odrzucił tę zasłonę wstydliwości na plecy. Druga ręka, szczelnie opleciona na jej talii, przyciągnęła całe to drżenie na jego stronę. Turkusowa rzeka została przekroczona. Już nie było odwrotu, żadnej ucieczki. Wolała by jej rozpędzone serce pękło z nieludzkiego wysiłku, niż wrócić na swoją stronę rzeki. Skóra przy skórze. Czuła go, wchłaniała całą sobą. Nie wiedząc kiedy i jak, poczuła pod głową miękką poduszkę. Sufit jak niebo zamykało przestrzeń tej nocnej miłości. Znajome łóżko, w końcu co noc śniła tu ich potencjalne spotkania. Teraz, kiedy rzeczywiście ich poplątane życia trafiły do jednego łóżka, miała nadzieję, że nie obudzi jej zaraz nieznośny dźwięk budzika. Ten sam co rano, ten sam, który już nie raz wyrywał ją z najprzyjemniejszych, wyśnionych spotkań z nim. Żaden sen jednak nie zbliżył się do tego co było teraz. A co było? Były jego palce, które delikatnie obrysowywały kontury jej ust, by następnie ująć je w nieprzytomnym pocałunku, głębokim, silnym. Takim pocałunku, kiedy nie ma już miejsca na oddychanie i umiera się w najsłodszych torturach bezdechu. Umiera razem, umiera sto raz w ciągu nocy, chce się umierać. Najsłodsze umieranie. Była jego dłoń, która jej włosy układała w mistyczny nieład, zapewne trudny do rozczesania, ale czy to teraz ważne. Było jego ciało, które tak szczelnie przywierało, czuła jak powoli i delikatnie zaczęło ją wypełniać. Głębiej, zdecydowanej. Aż musiała oderwać usta z nieśmiertelnego pocałunku aby zaczerpnąć powietrza do bardzo głębokiego, głośnego oddechu, w którym zawarła się cała istota tego cielesnego wypełnienia. A on szeptał jej do ucha „jeśli w skutek czynności prawnej dłużnika dokonanej z pokrzywdzeniem wierzycieli...”. Zaczerpnęła głośno powietrza, jednak teraz z przerażenia. „...korzyść majątkową uzyskał przedsiębiorca pozostający z dłużnikiem w stałych stosunkach gospodarczych” . Nad sobą zamiast ukochanej, uśmiechniętej i już nieco spoconej twarzy, zaczęło prześwitywać coś na kształt uczelnianej katedry. Katedry-wyroczni, z wysokości której płynęły teraz nieocenionej wartości słowa wykładu. W uszach wciąż jednak słyszała jeszcze ten gorący głos. „... domniemywa się, że było mu wiadome, iż dłużnik działał ze świadomością pokrzywdzenia wierzycieli”. Co raz głośniej, wyraźniej przez zamgloną świadomość przebijały się bezlitosne słowa kodeksowego artykułu. Znikało łóżko, turkusowe morze u jego stóp, znikał on. Z niej. Sala nabierała koloru styczniowego poranka, katedra zapełniała się postacią postarzałego profesora, a powietrze drgało w rytm jego suchych, bezlitosnych słów. To przebudzenie było najbardziej bezlitosne, bardziej nawet niż to codzienne, połączone z wchodzącym w ucho budzikiem. Nieludzkie! W końcu prawo. Cała ludzka strona człowieka musi się wtedy zbierać w snach. Gorzej jeśli są to sny na wykładzie.

  5. Cytat
    Rozumiem poprzednie opinie, jednak jest według mnie,
    bardzo przemawiający za wierszem - zamysł:
    przyrównanie do gorsetu, świadomości własnych niedoskonałości,
    i ukrywanych tęsknot.
    Jest również gorsetem (czasem uwiera), postanowienie nie okazywania
    słabości, ukrywanie się za nim peelki.
    Peelka czuje się, jednocześnie; ptakiem w klatce i klatką.
    Szczerze mówiąc, mnie ten wiersz się podoba.
    Serdecznie pozdrawiam
    - baba


    Babo! trafnie i w samo sedno.
    Dziękuję
  6. Cytat
    moja sukienka ma kolor ziemi
    żyznej i atłasowej

    gorsetem szczelnie związane
    niedoskonałości i tęsknoty

    dzisiejszej nocy nic się nie wymknie

    pozwalam się podziwiać
    jak Audrey na ekranie

    tylko nie oddycham
    ale tego nie widać

    wyglądam
    nie jestem


    Mam mieszane uczucia; zbyt ckliwie, mam takie wrażenie, jakby peelka oczekiwała...współczucia, tak się rozczula - dla mnie tylko pointa, do której można odnieść coś ciekawszego.

    pozdrawiam
    kasia




    Tez tak mi się wydaje - warto faktycznie przemyśleć propozycje
    Katarzyny Atenko .
    Sens już jest tylko zbyt mało zobrazowany .
    pozd. obie panie


    dobrze, że sens. to chyba już dużo
    pozdrawiam Pana
  7. Cytat
    moja sukienka ma kolor ziemi
    żyznej i atłasowej

    gorsetem szczelnie związane
    niedoskonałości i tęsknoty

    dzisiejszej nocy nic się nie wymknie

    pozwalam się podziwiać
    jak Audrey na ekranie

    tylko nie oddycham
    ale tego nie widać

    wyglądam
    nie jestem


    Mam mieszane uczucia; zbyt ckliwie, mam takie wrażenie, jakby peelka oczekiwała...współczucia, tak się rozczula - dla mnie tylko pointa, do której można odnieść coś ciekawszego.

    pozdrawiam
    kasia


    więc może kiedyś jeszcze coś z tym zrobię,
    dziękuję za poczytanie
    Aneta
  8. ale na czym polega ta "inność"?
    czy autodestrukcją miał być wybór mało przyszłościowego kierunku? czy coś innego podmiot liryczny ma na myśli?
    ryba bez wody- takie mało odkrywcze
    no i o tej miłości tak ni z gruszki ni z pietruszki

    Dużo niedopowiedzeń, to drażni. Pewnie dlatego, że w krótkim tekście chciałaś zawrzeć za dużo szczegółów. Może lepiej byłoby się skupić na jednym wątku. Tak chyba lepiej na krótszą formę.

    Pozdrawiam,
    Aneta

  9. Przeczytałam, bo przyciągnął mnie tytuł. Sama już po raz piąty (o zgrozo, jak ten czas leci) musiałam zmierzyć się z potworami:) Na szczęście już po wszystkim i mój żywot studencki indeksowo przedłużony.
    Co do samego tekstu, to widać, że pisanie przychodzi Ci łatwo. Jest w nim jakaś taka lekkość, choć brak czegoś co sprawi, że jeszcze jutro będę o nim pamiętać. Lekko przyszło, lekko poszło. I to zakończenie takie nijakie.
    No ale ja się na felietonach nie znam;)

    Pozdrawiam,
    Aneta

  10. Bułka z żółtym serem już zawsze będzie miała smak dzieciństwa. Takie właśnie często podawali w przedszkolu na śniadanie. Do tego ciepłe mleko, z kożuchem, który zawsze musiała wyławiać palcem. Jakby mleko nie mogło stygnąć bez kożucha. Pewnie robi mu się zimno i musi się okryć. Myślała.
    Niezobowiązujące do myślenia myśli. Przychodziły i odchodziły, razem z paniami, które rozlewały mleko.
    Dzisiejsze myśli nad bułką z żółtym serem nie są już tak lekkie. Choć wciąż mają smak przedszkola, to jednak teraz ciągną za sobą lata, które były do dzisiejszej kolacji. Długie lata, szczęśliwe lata, miłosne lata, przyjacielskie lata, płaczące lata. Wszystkie ciągną się teraz za bułką z serem. I ludzie, dużo ludzi, którzy wypełniają te wszystkie szczęśliwe mniej i bardziej chwile. Dzisiaj jednak jedna postać szczególnie wypływa z rozmyślań nad bułką z żółtym serem.
    Ewa. Ma na imię Ewa. Są tego samego wieku, kiedyś nawet były blisko. Teraz jednak dzielą je tysiące kilometrów i jakieś morze. Ewa, jak wielu, skorzystała z promocji na bilet za 69zł w jedną stronę. Tak zwana emigracja zarobkowa. Pamięta jeszcze jak w liceum często powtarzały sobie, że będą szczęśliwe. Wtedy przeważnie jedna zalewała się łzami a druga pocieszała. Od tego dla siebie były. Pocieszanie wychodziło im dobrze, bo obie doskonale znały ból związany z odchodzeniem. Odchodzeniem po pocałunku, po ciężkiej rozmowie, odchodzeniem „do zobaczenia”, odchodzeniem na zawsze. Ewa wtedy często powtarzała, że jeszcze uda im się kiedyś, że przyszłość ma za pewne dużo ukrytych niespodzianek, które czekają na nie.
    Dzisiaj rozpakowała się jedna z nich. Niespodzianka. Za dziewięć miesięcy będzie miała imię i zapewne blond włosy Ewy. Jak pójdzie dobrze, może nawet niebieskie oczy Ewy.
    Czy tak zaczyna się szczęście?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...