Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

makowiec

Użytkownicy
  • Postów

    130
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez makowiec

  1. Wciąż ciągnę te grube łańcuchy Raz na jakiś czas się z nich uwalniam Z dawnego życia pozostały okruchy Mam problemy, ale tempa nie zwalniam Odnalazłem mój ukochany skarb Pięknego, uczciwego aniołka stróża Ona pokazuję mi paletę barw Kolory szczęścia, których nie zakłóci burza Staram się mocno każdego dnia Walczę zaciekle o nasz związek Nie usunąłem jeszcze starego złego pnia Ale nowe drzewko wypuści dużo gałązek Pozostaję mi czekać... Powoli robiąc to, co muszę Nie mogę przy niej się lękać Mam silne serce i silną duszę Wszystko to czerpie z miłości Jaką kobieta mężczyznę obdarza Często natrafiamy na zawiłości Damy radę, aby wspólnie kroczyć do ołtarza Nie patrzę na ilość spędzonych razem dni Ja wiem, że to jest ta jedna jedyna Bezustannie po nocach mi się śni Moja najukochańsza dziewczyna Paulina
  2. Odpływam w cudowny świat marzeń Piękne kwiatki w twych włosach Rzeźbie serce w skorupie od kokosa Wszystkim magicznym Cię obdarzę Na naszej hawajskiej wyspie Rozpaleni słońcem i miłością Sami, nie żyjący już przeszłością Ty liśćmi bananowca odziana skąpie Namiętne wieczory przy blasku księżyca Zrywamy z siebie nasze ubrania Zaczynam od twych piersi lizania Zwierzasz się, iż jesteś dziewicą Kochamy się tak całą noc Jęczysz delikatnie masując mi plecy Ognisko zastępuje nam jasność świecy Do wschodu słońca czujemy uczucia moc Nad ranem wpatruję się w twe oczy Błękitno lazurowe jak ocean Widzę radość, gdy na Ciebie zerkam Chciałbym w nie wskoczyć Przewracam Cię w żartach na plaży Tarzamy się nawzajem dotykiem łaskocząc Milkniemy, drobinki piasku z ciał zdmuchując Zahipnotyzowani wiemy, co dalej się wydarzy... Szepczesz mi do ucha słodkie słowa Pochłaniasz mnie całego swym językiem Przez chwile leże nieruchomo, jestem wulkanem Wybuchłem sprawiłaś, iż zacząłem się gotować Kropelki potu swobodnie spływały po nas Udaliśmy się w stronę krystalicznej wody Chwila odpoczynku i miłej ochłody Tak przemijał w raju czas...
  3. Spoglądając przez okno ujrzałem Płatki śniegu swobodnie opadające Okrywały świat swym białym szalem A na nim sanki i dzieci się bawiące Zima w całej swej okazałości Łyse korony drzew pokryte lodem Wracają wspomnienia z młodości I Mikołaj co siwą ma brodę Czasy kuligów i hokejowych meczy Na zamarzniętym jeziorze Całe mnóstwo zabawnych zajęć i rzeczy W końcu gorąca kąpiel o wieczornej porze Szkolne wygłupy nie znały granic Wojny na śnieżki i nacierane dziewczyny Pamiętam, że skarżyły się naszej pani My i tak mieliśmy uśmiechnięte miny Lepiliśmy ogromne bałwany Zawody urosły do rangi osiedlowej Nasz pagórek wodą był polewany Rywalizacja w formie wyścigowej Brakuję mi bardzo tych dni Dziś wybieram cichy spacer A w nocy to wszystko mi się śni Smutne że coraz bardziej to tracę Już się nie cofnę do przeszłości Zapadłem w sen zimowy Radość sprawię moim dzieciom w przyszłości Dla nich to będzie klimat całkiem nowy...
  4. Zabierasz mi zdrowie i spokój Karzesz srogo codziennie Na mej twarzy niepokój Traktujesz mnie bezimiennie Za grzechy przeszłości Wbijasz nóż mocno przekręcając Sprawiasz że żyję w złości W rzeczywistości się rozdzierając Po nocach wciąż płacze Łzy płyną strumieniami Nim dobro zobaczę Obrzucasz mnie kamieniami Siła sprawia że wstaje Karmiąc się nadzieją Nic mi to nie daje Upadam z kolejną bólu zawieją Jak Syzyf na okrągło Wspiąć się próbuje Nazwę to wspinaczką ciągłą Która mnie zaskakuje... Marzę o cichych przestworzach Zabrałbym mą ukochaną Dryfując po beztroskich morzach By dobroć mieć daną Uciec ze świata podłości Podziwiając piękno natury Zachowałbym resztki człowieczeństwa Bo tutaj w mieście diabelskie chóry Ludzi przeklętych i złych Zbirów, psychopatów Strasznych jak ciemny strych Bezlitosnych katów Wyrywam garściami swe włosy Błagam Boże o lepsze dni Zakrwawiony przyjmuję kolejne ciosy Proszę, krzyczę pomóż mi!!!
  5. Pełen uczuć związanych z chwilą wieczornej zadumy nad kartką papieru,która pozwala uwolnić emocje bardzo mi się podoba prawdziwy poeta jest uczuciowy i głośno mówi o rzeczach które mu sprawiają przyjemność ,które go bolą w końcu o tych które są i dlaczego są takie a nie inne...Ładny wiersz pozdrawiam serdecznie!!!!
  6. Spoglądam w ogień Żółty z domieszką czerwieni Jest on swego rodzaju progiem Między dobrem a złem na ziemi Pozwala uwalniać emocje Te w głębi naszej duszy Pomyśl o roztopionym złocie Jest wstanie wszystko ruszyć Oznacza przecież bardzo wiele Rozpalasz by się nim ogrzać Lub umierasz z oparzeniami na ciele Ciężko się z nim zapoznać Potrafi palić się i gasnąć Symbolizuje radość i cierpienie Lubimy beztrosko przy nim zasnąć Bywa pięknym natchnieniem Hipnotyzuje nas poczciwiec Gdy w kominek my wpatrzeni Płonie wolno jak leniwiec W ten czas wszyscy rozmarzeni Jest tak stary że aż siwy Gdy wypali całe drewno Popiół został a on żywy Wskrzesisz go nieraz na pewno Chyba jest z innego świata Jak powstał i dlaczego? Co sprawia że przez te lata Ogrzał część życia naszego
  7. Opowieść prosto z mojej głowy cała wymyślona, zaczerpnąłem motyw książki spoglądając na starą biblioteczkę stojącą na strychu...Zastanawiam się nad dalszym ciągiem opowieści o "smutnym człowieku" Dziękuję za pozytywny komentarz zależało mi na tym ażeby dobrze się czytało i swobodnie odbierało :DDD pozdrawiam serdecznie
  8. Pamiętam tylko to dobre Smaczne jak świeże z piekarni wypieki Wszystko inne nie jest życia godne Zapomnijmy, że są na depresje leki Chcę uśmiechać się i skakać z radości Tak wiele bólu nas otacza Dlaczego nie zauważamy miłości Tylko tej...prawdziwej co szczęście oznacza Człowiek człowiekowi wilkiem Mądre słowa a jakże prawdziwe Dziś krew płynie potokiem Nienawiść, złość są tu właściwe Stępiłem przez to długopis Wciąż piszę i piszę - nic się nie zmienia!!! Prędzej popoprawiam mój rękopis Co z tego...źli ludzie nie wyjdą z cienia Ich zachowania porównuję Do fałszywych banknotów Po dogłębnym prześwietleniu ich status odgaduję Głupotę określam po ilości zgniotów To Ci którzy,drugiego człowieka wyniszczają Tracą wartości i gubią się w rzeczywistości Przecież nic do stracenia nie mają - mawiają Istny brak szacunku,moralności i godności Otóż są jak złośliwy wirus Zazdroszczą nie chcą aby ktoś żył lepiej Przyjaźń traktują jak przymus Etykietę śmieci im przylepie Bo chcę, bo mogę, bo nienawidzę Tych wstrętnych trutni Tych jadowitych węży co się nimi brzydzę Wolę posłuchać odgłosów płynących z lutni Wolę wysoką kulturę osobistą Smak jabłka, woń pomarańczy Cisza spokój rzeczą oczywistą Zawsze natrafi się "kozak" samozwańczy Dość przekleństw,dość agresji,dość zła Niech sami sięgną dna Niech znikną z naszego życia tła Krzyczę gdyż sprawa jest trudna!!!
  9. Zgadzam się z autorem mądre słowa pozdrawiam serdecznie!!!
  10. Dużo nauki przed tobą kolego, ale kiedyś dasz rade pozdrawiam:DDDD
  11. Odpływam powoli przymykając oczy Ukułem się... nie wiem dlaczego Nie warte było zachodu Szatan w mojej duszy kroczy Namawia, szepcąc ,do złego Tyle godzin do wschodu... Słońce a wraz z nim promyk Tylko jeden malutki Pomógłby mi na pewno A kobiecy włosów kosmyk Wchłonął by te smutki Jak woda w drewno Teraz w sercu wyrzuty Odurzony w rzeczywistości Halucynację i konwulsję Widzę tylko głosów nuty Życie stanęło jak ości Boże daj białą emulsję Pomaluję zło i nienawiść Oświetlę ciemne zaułki Lepiej pomóż jak masz zabić Zazdrość wszędzie oraz zawiść Chcą wyłącznie z górnej pułki Aby móc się dobrze bawić Kręci mi się nagle w głowie Idąc do kuchni upadam Wspinam się po kredensie Mam kłopoty w wymowie Ale jeszcze opowiadam Myślę jednak o nonsensie!? Piekło, niebo tu na ziemi??? Niedorzecznie uciekamy Do lepszego świata Ślepi wszyscy oraz niemi Wciąż ze stwórcą rozmawiamy Tak mijają wieki i lata... Przyjmujemy krwawe chłosty W oczach tli się nadzieja Że znajdziemy szklane domy Na nieszczęście brak riposty Wszystko zabrała zawieja Temat ciężki jest i stromy.......
  12. Na moje niewytrwane oko straszny banal, wybacz. Banal Banal po stokroc! Dnia: Wczoraj 23:53:02, napisał(a): Romek C Komentarzy: 19 Przekazałeś tyle rad i wskazałeś błędy w wierszu po stokroć dziękuje pomogło mi to bardzo w rozwoju i poprawiłem błędy .......Gratuluje !!!
  13. "Nieście więc wiedzy pochodnie na czele I nowy udział bierzcie w wieków dziele, "
  14. Spróbuj poddać się krytyce Więcej myśl o praktyce Nim napiszesz słowo "banał" Wiersz od razu spychasz w kanał Tak najlepiej Ci wychodzi Wsiądź do ratunkowej łodzi Na tym forum nie wypada Bluzgać swego sąsiada Opisz lepiej i wskaż wady Tak normalnie dla zasady I nie rzucaj słów na wiatr Bo poeta to twój brat Nikt nie walczy tu o złoto Przeczytaj serwisu motto Streszczę krótko nie cytuje Tak to widzę i tak czuje Wiedzę swoją podaj dalej Nie krytykuj i nie szalej Nim naznaczysz dzieła nasze Z serca piszę i tak patrzę Wszyscy tworzymy atmosferę Myśli własne i szczere Zamieszczamy właśnie tutaj A ty kopiesz to z buta Głośno teraz niech Cię trafi Każdy piszę jak potrafi Ludzie tutaj służą radą Złośliwość jest ogromną wadą......
  15. Łzy spływają jak krople deszczu A ja przy oknie samotnie Siedzę pozbawiony miłych gestów Myślę dlaczego działam pochopnie Gdyby nie ten alkohol Pewnie nie straciłbym tak wiele Dobrze, że nie poddałem się prochom Przepraszam rodzinę i was przyjaciele Byłem przecież na szczycie Co prawda tylko przez chwile Chciałem powoli wieść to życie Wspominam tamte czasy mile Każdy z nas osiąga cele Swoje sprawy rozgranicza Miłość zawsze jest na czele Pewnych zasad się też chwytam Wszystkie znam doskonale Ale...kiedy wali mi się życie Dzikość i głupota stale Wtedy płaczę, szarpie, krzyczę Krzywdzę siebie poniewieram Nazajutrz w lustro patrzę - widzę Moralność, godność we mnie umiera Upodlenie, sam siebie się brzydzę Sięgam dna i czuje ból Widzę barwy czarne, szare Chcę się pozbyć ciężkich kul I łańcuchów tych za karę Ma psychika już wymięka Może było tak mi dane W głowie wciąż jest udręka Kiedy na proste nogi stanę!? Wszystko przecież jest dla ludzi Tylko w odpowiedniej dawce Jeszcze trzymam się w całości Jestem po porannej kawce...
  16. Słowo, które jest w mej pamięci Magiczne, prawdziwe, szczere Oznacza tak wiele, że w głowie się kreci Złożył się na to czynników szereg Coś zbliżyło do siebie ludzi dwoje Ja i Ty nasze spotkanie pierwsze Będąc przy Tobie stracić się Ciebie boję Wciąż chciałbym pisać nowe wiersze Aby móc dostrzec twój uśmiech Aby móc ciepłem Cię obdarzyć Dałbym Ci wszystko, o czym marzysz Żeby nic nie mogło się wydarzyć Chciałbym mieć pewność Że dożyje lepszych czasów Że wciąż w nas namiętność I nigdy nie wyczerpie się uczuć zasób Tak właśnie myślę głęboko Dlaczego nie możemy wyjechać Może być malownicze Maroko Spokojnej starości się doczekać Pewnie sądzisz, że się zauroczyłem Gdyż wylewam tak odważne wizję Ze szlaku naszych serc na pewno nie zboczyłem Mam cudowny plan a nie żadną schizę Zgodzę się, iż czasem melancholia Dramat wypływa z mojej strony Ma psychika pęka jak aluminiowa folia Przez to, że na barkach kłopotów tony Ale zmienię się na lepsze Gorsze dni odejdą w zapomnienie Miłość, szacunek ma miejsce pierwsze Kocham...Tyś mej nadziei promieniem
  17. Był sobie pewien smutny człowiek Gdy przechadzał się ulicami miasta Ocierał łzy ze zmęczonych powiek Każdego dnia punkt dwunasta Bolało go straszliwie serce Mimo tego wciąż walczył A od pracy puchły mu ręce Darmo w swą przyszłość patrzył Widział wciąż to samo Modlitwy nie pomagały Ani wieczorem ani rano Miał jednak z książkami regały Których nie czytał odkąd tam były Dom odziedziczył po cioci Z sufitu kapało niektóre się poniszczyły A na strychu miał sterty staroci Lecz nie o tym mowa Zaciekawiła go jedna stara książka Gdy skończył czytać zaczął od nowa Powieść pod tytułem "Czarna wstążka" Nie wiedział, kto był autorem Ponieważ jej okładka się rozmoczyła Nazwał ją tak sam z lekkim humorem Mawiał, że strasznie go zaskoczyła Utożsamił się z głównym bohaterem Wydawało mu się ,że to naprawdę się dzieję Jakby ktoś poruszał mocno sterem Kiedy on wchodzi na maszt a statek się chwieje Porównanie obrazowało ciąg zdarzeń Niefortunnych dla niego Pozbawiło go to marzeń A co w tym dziwnego!? Nic w sumie...gdyby nie fakt Że w 13 tomie bohater spadł A marsz pogrzebowy poruszał się w takt Wtedy nasz czytelnik od razu pobladł Pomyślał sobie, że musi ją spalić I to załatwi całą sprawę Chciał tym samym życie ocalić Miał paranoidalną obawę Za pierwszym razem ją polubił Teraz nie doczytał do końca Nie pomyślał, że ona go zgubi Chyba szatan wysłał po niego gońca... Oczywiście wrócił do szarej rzeczywistości Minął miesiąc od tamtych paranoi Nie wiedział czy to sen czy jawa, pogrążał się nicości ... Doszedł do wniosku ze życia się boji Zrezygnował z pracy i ukrył się w domu Wiedział, że z oszczędności Przeżyje sobie w świętym spokoju Jednak w głębi duszy krzyczał: litości!!! Musiał wychodzić i kupować jedzenie Z domu zrobił sobie więzienie Gdy wracał spotkało go przykre zdarzenie Potknął się i uderzył głową o kamienie Odszedł pozostawiając jedno pytanie Przez książkę czy przez psychikę?? Miał szatańską manie... Wdaj się ze mną w tą polemikę!!
  18. Tak jak drzewa wypuszczają listki Jesteś dla mnie teraz wszystkim Coś zakwitło między nami Znajdę Cię między drzewami Piękna zgrabna biała róża Stanę u twego podnóża Będę wspinał się powoli Po twych kolcach, ale nic mnie nie boli A gdy będę już na górze Z twoich płatków Ci powróżę Nim opadną z nadejściem zimy Pewnie już się połączymy I powstanie duże serce W którym będzie nasze miejsce Z każdym jego biciem Cieszyć będziemy się życiem Jednolici niczym skała Tu harmonia już zadziała Wtedy nadzy pośród gór Nazbieramy gałązek wór Rozpalimy duże ognisko Przytulimy się i będziemy blisko......................
  19. Pokój pachnący życiem Ja i mój brat Wspomnienia A w duszach koncert życzeń Nic nie wróci Normalność uciekła wraz ze słowami On tam,Ja tu Kontakt cały czas mamy Ciepło domowego ogniska Przygasło w łzach Wylewanych w nocy w poduszki Czyja wina pytam...!? Brak odpowiedzi Dumna cisza Z jego strony i rodziców A ja gdzieś po środku Cierpie dryfując Po mglistych wodach Hadesu Protestuję, płaczę Strasznie zimno jest tu Dwadzieścia lat w jednym pokoju Przepełnionym radością Chwilami obdarzaliśmy się przykrością To takie normalne Też muszę opuścić dom Psychiczna udręka Pozbawiony przyzwyczajeń Widzę puste ściany Wylewam swój żal Słowa płyną z serca Tym razem Nie przejmuję się rymami........
  20. Życie jak liście Jak igły kuje Powietrze szanuje Tlen też oczywiście Woda jest źródłem Zimą zamarza Cóż za farsa!? Latem wianki plotłem Wszystko umiera Żeby znów ożyć Aby się mnożyć Myślałem nieraz... Rozkwitają kwiatki Obraz syzyfowej pracy Niczym owoce z tacy A w wazonie bratki Jeden drugiego wspomaga Zjadając by przeżyć Walcząc by wierzyć Cała prawda naga Tak było i jest Cóż mogę poradzić Nie będę wadzić Wystarczyłby mały gest(...)
  21. Złamana, martwa gałąź Przewrócone drzewo To budzi żałość Wystawała mocno na lewo Ułamałem i wyrwałem Nie musiałem, chciałem Oczyściłem z kory A konar był chory I nie całkiem spory Wprost idealny Trzymałem się go jak poręczy Lekki, zgrabny oraz poręczny Wiatr był wtedy halny Pokonywałem wzniesienia Spełniałem marzenia Góry zwiedzając Chmury podziwiając Kupiłem znaczek Nie był pocztowy Tylko aluminiowy Mój kij nim oznaczę Powieszę na ścianie Bo mam taką manie To jest w moim planie Więc tak się stanie Z herbem Śnieżki Takim biało-niebieskim Spoglądając na niego Wspomnę Karkonosze Obraz krajobrazu pięknego Który w sercu noszę.
  22. Bardzo głębokie i prawdziwe są twe słowa,ładnie pozdrawiam :)
  23. Szokująca i istnie zaskakująca A ona zwała się Mona Lisa widzieliśmy i stanęliśmy Wryci w gąszczu skryci Był tuż tuż miała w ręce nóż Bałem się a zarazem wiedziałem Że jest wściekły i przebiegły Chciałem ją chronić swoim ciałem Nagle uciekł zwinął żagle Objąłem ją i mocno ścisnąłem W ten czas ugodziła mnie raz Milczenie oraz obfite krwawienie Ale dlaczego ukochanego Cóż sie stało dałem jej bukiet róż?? Krew!!! to był odzew Ale zdrady nie było,choć miałem wady Kochała kobietę tak mi powiedziała Uleciało me życie a co z nią się działo........??????
  24. Spoglądasz w nie za każdym razem Mówisz do niego lub śpiewasz Patrząc wszelakim twarzy wyrazem I nie ważne gdzie się podziewasz Wygląd zewnętrzny się liczy Czasem boisz się samego siebie Obraz powstały jest symetryczny Zwierciadło optyczne działa na Ciebie Jak spokojna powierzchnia wody Przytwierdzona hakiem do ściany Mijasz ją wchodząc na dębowe schody Blaskiem słońca oślepiany Przestudzony,pomieniony,stopiony metal Z dodatkiem żywego srebra Niczym pokryta szkłem maczeta Różne kształty zawiera Zbicie go szczęścia Ci nie daje Według przesądów siedem lat nieszczęścia Nie wierz we wszystkie z bajek Staraj się uniknąć przecięcia Czarował nim również Twardowski Wywołując ducha Barbary Radziwiłówny Miało charakter magiczny i boski Lecz prawdę zabrał On do trumny Te cudowne dwa bieguny rzeczywistości Znajdują się w jednym przedmiocie Czasem brak z nim, jakiejkolwiek spójności Ale nazywa się lustrem w istocie...
  25. Smutek wciąż i beznadzieja Brak tuszu w kałamarzu Myśli rozwiała zawieja Szukam słów i wyrazu Niestety znikły gdzieś daleko Nerwowe zachowanie Biel kartki jak mleko Cóż dalej się stanie Czekam i być może błądzę Zatopiony w nicości Minie z czasem tak sądzę Brak często spójności Pogrążony w dziwnym świecie Przeszywam rzeczywistość Rozmyślam,stając na mecie Widzę ludzką przejrzystość A przynajmniej próbuje Rozszyfrować ludzkie maski Muszę a nawet protestuje Słychać sumienia trzaski W głosach otaczających Może tak to funkcjonuje Wielu jest błądzących W końcu ktoś się zmotywuje Ale chyba na darmo Rozwiązuję tą zagadkę Jest to rzeczą niezdarną Bo dostrzegam kolejną wpadkę...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...