Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

makowiec

Użytkownicy
  • Postów

    130
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez makowiec

  1. To są moje osobiste odczucia i niepotrzebne mi jakieś pisanie o hienach o katolicyzmie pana "DLA JAJ" bo mnie wogóle nie interesują... Proszę nie oczerniać mojego utworu skoro nie rozumiesz to naucz się czytać ze zrozumieniem albo w ogóle nie komentuj w takich okolicznościach... Napisałem wiersz ze łzami w oczach i płynie prosto z mego serca!
  2. Otworzyłem oczy i zamarłem Świat napisał kolejną straszną historię Jak kiedyś z naszym papieżem Janem Pawłem Szatan znów miał swoja glorię Krzyczał zwycięstwo gdy samolot spadał Zginęli wszyscy wraz z głową państwa Tragiczny cios wprost w nasz kraj zadał Pogrążyliśmy się w żałobie, już dość tego draństwa Co dalej pytamy odmawiając modlitwy Śmierć zbiera wciąż straszliwe żniwo Oby nie było Polsko-Radzieckiej bitwy Ocieramy łzy ze zdumienia leniwo My wierni patrioci dumni ze swojej tożsamości Składamy kwiaty przed ołtarzem bożym Pełni nadziei i ogromnej szczerości Nie wierząc że każdy z nas takich czasów dożył Katyń to przecież przedsionek piekła Miejsce bezlitosnych mordów na oficerach Ziemia na której Polska po raz kolejny uklękła Przykra to prawda i niestety szczera Dziesiątego kwietnia polecieli do nieba Wprost z ciemnych i mglistych lasów w Smoleńsku Więcej nam wiary i siły potrzeba Gdyż dzwon Zygmunta bije po Wawelsku…
  3. Łzy sprawiły, że nie oddycham Duszę się przykrościami życia Gdzie te lepsze dni pytam? Mam serce na dłoni i nic do ukrycia Ludzie fałszywi do szpiku kości Powbijali mi ości nienawiści Traktują to jak grę w kości Może lepszy świat mi się przyśni W nocy kiedy duchy nawiedzają Próbują nam przekazać prawdę Zapewne nieodgadnioną rację mają Znają sedno sprawy każde Ja wciąż rozdarty w tym świecie Nie wiem czy dobrze postępuję Wy mi również nie powiecie Bo nie wiecie co czuje Człowiek którego miłość ratuje Gdy krew na rękach i blizny Swoją postać tak podsumuję Nigdy w mym życiu nie było łatwizny Teraz już spokój ale taki wymuszony Nieprawdziwy maska kryję zwyrodniałą twarz Na barkach kłopotów tony Panie Boże w co ty ze mną grasz!?
  4. Pogrążyłem się mrocznych czeluściach Maszerując przez bagna i mokradła Nie myślałem o cennych kruszcach Orchidea hipnotyzując moje serce skradła Rosła samotnie,jedyna i niepowtarzalna Cała biała o pięknych kształtach Wśród lian gdzie znajdowała się półka skalna Ujrzałem również motyla siedzącego na oleandrach Jej urok od razu powalił mnie na kolana W głębi duszy zapragnąłem mieć ją blisko Pielęgnując mówić do niej ukochana Wpadłem zatem w pragnień urwisko I już nie mogłem Orchis zostawić Gdyż tak nazwałem mój kwiatuszek Drogo bym musiał zapłacić Zostając sam jak ten okruszek Strasznie mocno zatopiłem się w miłości Z nią rozmawiam do niej śpiewam Daje swój dotyk i mnóstwo czułości A z radości tańczę, nawet biegam Jestem wstanie środowisko stworzyć Byle przy mnie rozkwitała Mógłby z czasem mały pączek się urodzić Gdyby więcej słońca potrzebowała Scaliliśmy się w jednolitą masę Żyjąc wspólnie w naszym małym raju Kontynuujemy dobrą passę Mieszkając w chatce nieopodal Bombaju...
  5. Pisarz na twoim poziomie mógłby napisać bardziej ambitny komentarz ale widzę że kultury to ty kolego nie posiadasz wcale ,przypomnij sobie jak napisałeś swoje pierwsze 53 wiersze i potem krytykuj... Nie nazywasz się Mickiewicz Pozdrawiam serdecznie
  6. Niczym burza w dzień słoneczny Gdy Anioły w głos płakały Szatan ciemny niebezpieczny Zamienił serca nasze w skały Wciąż on w innych i nas samych Szepczę głośno grzeszne plany Przecież my się mu nie damy Częściej jednak są krwi plamy Spowił serca nasze udręką Taką cichą nienawiścią Unoszoną w złości ręką Z wulgaryzmów wielką kiścią W co tu wierzyć i co robić? Lepiej zbierać dobre plony Niż piekło sobie stworzyć W świecie żywych być spalonym Biel to kolor czystych duszy W parze z nią są dobrzy ludzie Czerń to zgniły owoc gruszy Śmierdzi leżąc wciąż w brudzie Kolory życia są przeróżne Pokrywają wszystko w koło Ale to pojęcie względne Skoro nie jest nam wesoło Gdzie tkwi sekret tej miłości Który znają wciąż nieliczni Zostaną po nas inicjały, kości Jesteśmy zimni i apodyktyczni...
  7. Dziwny pomysł ale każdy element motyla i całość tworzy sens:DDD Dzieła Natury Liście - tak- Piękne Zielone rozległe Krajobrazy Już dziś jak Ptaki radosne Wymarzone i przebiegłe Wszelakie okazy hipnotyzują Nocami się śni mocno Upalny wietrzyk Ciepła noc wirując Wysyła gońca Letnie dni wiosną i promyki To moc Słońca
  8. Zgadzam się iż konstrukcja wiersza jest nieco skomplikowana ale chyba udało mi się ukazać kobietę swoich marzeń w całej okazałości... Pozdrawiam serdecznie:D
  9. Pamiętam gdy mijałem ją na ulicy Przyjemna woń perfum i kremu Ciągła się za nią w nieskończoność Marzyłem wtedy o takiej dziewicy Zakochałem się nie wiedzieć czemu Zachwyciła mnie jej skromność Kiedyś stałem za nią w kolejce po bułki Styl mówienia i mimika twarzy Sprawiły iż dostrzegłem w niej anioła Była modna nosiła rzeczy z górnej pułki Dotknąć jej sukni wciąż mi się marzy Byłbym jak na kwiatek siadająca pszczoła A na imię miała Caterina Pochodziła z katolickiej rodziny Co tydzień bywała w kościele Chętnie napiłbym się z nią lampki wina Zapewne usta miała o smaku maliny Nie wspomnę już o jej smukłym ciele Elegancka i co najważniejsze uśmiechnięta Umówiliśmy się kiedyś na ławce w parku Ucieszony popędziłem na to spotkanie Przybyła pełna wigoru wprost wniebowzięta Wtedy ze strachu pot spływał mi po karku I usłyszałem magiczne pytanie Czy mógłbyś nazrywać mi białych róż? Zebrałem bukiet gdyż kobiecie się nie odmawia Wręczając pocałowała mnie w policzek Marzyłem by być z nią samotnie pośród zbóż Jej oczy piękne jak pióra pawia Była taka słodka jak mały króliczek Zaczęliśmy częściej się spotykać Pogłębialiśmy swoją wiedzę wspólnie się ucząc Po roku żyliśmy tylko miłością W końcu mogłem mej ślicznej dotykać O świcie wtulony się przy niej budząc Ślub i dzieci były naszą przyszłością ...
  10. To samo drogi kolego za dużo tych "oczek" spróbuj pisząc skoncentrować się na wielu walorach naszych pięknych i uroczych kobiet, napisz jakie są niekoniecznie z wyglądu tylko w środku po prostu opisz ich charakter przede wszystkim jakie mają serce.Spróbuj napisać że ich skóra jest aksamitna że oczy jak są to pewnie mają jakiś kolor do tego dochodzi zapewne jej czarujący uśmiech musisz to wszystko dostrzegać aby wiersz wzruszył kobietę... Zachwycił porównaniami i wszechstronnością :D Wpadła mi w OKO, pewna nie wysoka, Nie mogę się jej pozbyć z mojego OKA. Ale nie narzekam lecz bardzo się cieszę, Jutro też na jej buzi OCZKO swe zawieszę Pozdrawiam serdecznie:D
  11. Według mnie wiersz byłby dobry gdyby nie fakt iż, powtarzasz wyraz "twarz" : Jej TWARZ lśni niczym poranna rosa. Wciąż nie mogę zdjąć z jej TWARZY moich oczu, Trzymam na jej TWARZY moje oczęta, bo po cóż, Mam zdjąć oczy z jej pięknej TWARZY, Popracuj nad tym wyraz można powtórzyć ale nie tak ostentacyjnie wers za wersem!!! Pozdrawiam:D
  12. Życie tych ludzi było beztroskie Kosili trawnik przed domem i pili piwo Chodzili do kościoła wygłaszając przykazania boskie W ich wielkich samochodach kończyło się paliwo Nagle z dnia na dzień wszystko rzucili Pozostawiając swoje kochane rodziny W obronie ojczyzny do armii wstąpili Wiadomo rzecz jasna z Hitlera winy Nabór do wojska nie był sprawą prostą Obozy treningowe tylko dla wytrwałych Słabi odchodzili to było ripostą Wszystko przysparzało im kłopotów niemałych Powstało wiele specjalistycznych jednostek Powietrzne, morskie oraz lądowe Jednak szkolenia wnosiły wielki postęp Do rozpoczęcia wojny oddziały były gotowe Strach przed pierwszym desantem Ich wzrok wędrował nawzajem po sobie Każdy z nich stawał się aliantem A w myślach widzieli siebie w grobie Brak słów na odczucia psychiczne Byli gotowi zginąć za własnego kolegę Zachowanie godne podziwu oraz logiczne Przywiązywali do tego wielką wagę Widzieli niesamowite okrucieństwo Ludzie bez głów i kończyn leżeli Chęć zabicia wroga miała pierwszeństwo Okropne warunki w swych okopach mieli Gdy nadchodziła zima zasypiali już się nie budząc Brak ciepłych ubrań i jedzenia doskwierał Wciąż na warcie czuwali się łudząc Że dowiezie ekwipunek i dobre wieści generał Moździerze i kule świstały im nad głowami Odłamki często raniły i okaleczały Niektórzy kończyli pod czołgów gąsienicami Medycy pomoc nieśli dzień cały Miotacze ognia wraz z granatami Zbierały straszliwie diabelskie żniwo Rzeczy zmarłego na froncie stawały się fantami Dokumenty, śmiertelniki, zegarki były zdobyczą uczciwą Gigantyczne straty w żołnierzach po obu stronach W domach żony ze strachem czekały na listy Morze łez płynęło gdy czytały, że mąż za naród skonał Ich tragedia, nienawiść i ból był oczywisty Dziś z tamtych lat pozostali tylko weterani Przeżyli naprawdę tylko nieliczni Koszmary nocne przysporzyły im prześladowczych manii Psychika człowieka po wojnie jest w stanie krytycznym............
  13. Wśród rozmytych twarzy codzienności Jestem zwykłym dwunogiem Wiara moją siłą wciąż podążam z Bogiem W tym świecie zasad bez litości Przeszłość odeszła w zapomnienie Pamiętam tylko te chwile Kiedy czas płynął mile Czyli są dla mnie dobrym wspomnieniem Teraźniejszość z nią spędzam czasu większość Monotonna cieszy kiedy wpadnie chwila wolna Niespokojna i rzadko kiedy bywa hojna Liczy się rzetelność i swej pracy wierność To niektóre tylko czynniki Zdrowego rozsądku i życiowej logiki Szarości w której potrzebuje miłości Czasem gubię się w naszej rzeczywistości Przyszłość od niej tak wiele wymagam Me serce pęka gdy wstaje a za chwile już upadam Ta droga krzyżowa da nam spokojną starość A więc muszę odnaleźć w sobie wielką wytrzymałość...
  14. Strach i mroczna psychoza Nieznany nam świat paranoi Beczymy jak kulejąca koza Dryfujemy w nim uchwyceni boi Różne stany i zachowania Brak rzetelnej diagnozy Wciąż doznajemy prześladowania Modlimy się, aby pomógł duch Boży Może doświadczamy czegoś dziwnego Innego od tego, co czujemy i widzimy Oddziaływania sił ze świata niewidzialnego Wokół tego wciąż błądzimy Nie odnajdujemy wytłumaczeń ani definicji Bo nie istnieją i są nierealne Przedmiot sam nie zmieni swej pozycji Machina działa to niebanalne Dlaczego polegamy na intuicji? Robimy i myślimy jak ogół Jesteśmy ze ślepcami w opozycji? I w tym tkwi cały szkopuł A prawda cóż oznacza!? Skąd wiemy, że to tak właśnie wygląda Błędne koło wciąż się zatacza Myślę o ludzkich poglądach...
  15. Kiedy jesteś gdzieś nawet nie daleko Moje serduszko krwawi mocno Uwielbiam jak my za lasem za rzeką Przytulamy się namiętnie i gorąco Rozgrzani do czerwoności miłością Moja piękna Paulinko moje złotko Lubię, gdy otaczasz mnie swą czułością Hipnotyzujesz swoim spojrzeniem słodko Aksamit twego ciała mnie uzależnia Niczego tak miłego nigdy nie doświadczyłem Myślami często wracam do gór do sierpnia Jesteś kobietą, o której marzyłem Dziękuje Bogu, że mi Ciebie zesłał Połączył te dwie smutne dusze Chyba mi wtedy sms-a przesłał Nie widziałem by Amor naciągał kusze Czuję się z Tobą zawsze znakomicie Będę do uszka szeptać Ci czułe słówka Tęsknie, gdy sam zasypiam i budzę się o świcie Wyglądam wtedy jak rozmrożona, pusta lodówka Gdy płaczę me łzy pragną twego policzka Uspokajasz mnie i oddech wyciszasz Pachniesz niczym błękitna różyczka KOCHAM CIĘ, choć marny zemnie pisarz...
  16. Słyszę bojowe okrzyki Maszerujemy wszyscy razem Adrenalina na powiększonej źrenicy Odwagi nie nabierasz z czasem Wszystkich ogarnia czysty strach Lecą pałki, butelki, cegły i noże Często leżysz gryząc piach Ustawki o bardzo krwistej porze Jak rozjuszone dzikie zwierzęta Bijemy się bez zahamowań Każda wredna morda jest pocięta Nie zmienisz wynaturzonych zachowań To płynie w naszych żyłach Krew i dusza psychicznego wojownika Nikt nie zostaje sam na tyłach Rozwalimy każdego przeciwnika Klubowy pub naszą ostoją Tam pijemy po i przed walką Wszystkie ekipy w kraju się nas boją Narkotyki są mózgu pralką Ulice traktujemy jak matkę chrzestną Która pochowała wielu synów Na cmentarzach jest już gęsto My nie zmienimy swoich czynów. Żołnierze teraźniejszości często samobójcy...
  17. Bardzo miły ten żart :DDD Dziękuje za komentarz i pozdrawiam!!!
  18. Wiosno pachnących kwiatów Budząca życie kraino Zniszcz biel śniegu płatów Bądź dobrą nowinom Niech śpiew ptaków Karmi nasze uszy rano Aby z winorośli krzaków Wino nam pyszne dano Zimo mroźna i lodowa Poddaj się temperaturze By znów wszystko od nowa Mogło żyć w pięknej naturze Proszę idź sobie bez słowa Bo zamarza woda w rurze Chcę na słońcu się gotować A nie siedzieć w ciepłym biurze...
  19. Słowo na nowo Piszesz Narkotyki bez logiki Bierzesz Brudy z nudy Pierzesz Wodą z sodą Chlapiesz Kobietę, gdy masz podnietę Pocałujesz Rymami jak budowami Nadzorujesz Życie to odkrycie Łapiesz...
  20. Cóż to za dźwięki!? Symfonia dusz Stuki, puki, brzdęki A na meblach kurz Niewidzialne zjawisko Naprawdę prawdziwe Dla jednych pośmiewisko Dla innych normalne właściwie To kontakt z zaświatów? Tak zapewne sygnały Ale pełno jest wariatów Co plotą dyrdymały Mimo to dalej wierzę Że oni są wokół nas Raczej w dobrej wierze A w nocy jest ten czas Gdybym miał okulary Magiczne soczewki Widziałbym te mary Przytulony do podszewki Duchy naszych przodków Błądzące po świecie Może z latających spodków Tego się nie dowiecie...
  21. Srom niewieści Język pieści Wam się nie śni Słuchanie tej pieśni Dobre wieści Gdy się mieści Świat oszalał On ją zalał Mocno szalał Cóż za kanał Życiowy banał Tak się starał Głupie nastolatki Naiwne wpadki Z mężem sąsiadki Te ich zagadki Nieletnie matki Bolesne upadki Same się prosiły Głośno mówiły Seks jest miły Moralnie zgniły Penisy goniły Pieniądze liczyły To niewiarygodne Dorosłości głodne Pomalowane i modne Dziewczynki płodne Córeczki łagodne Bardzo nietaktowne...
  22. Jak czerwień krwi gołębiej Najcenniejszego z rubinów Tak me serce bije prędzej Od podniosłych czynów Moc małych, pięknych gestów Tych najbardziej wartościowych Harmonia życia bez podtekstów W krajobrazie całkiem nowym Mój świat pełen błękitu Delikatny, miły niczym jedwab Powolny jak formowanie stalaktytu Dziwny jak nadmorski krab Bezbronna otaczająca nas natura Hipnotyzuje swą różnorodnością A ja tam z głową w chmurach Mógłbym cieszyć się radością Szum potoków, Szelest traw Zamieszkałych przez zwierzęta Zamarznięty w lecie staw Nieziemska dziwna wkrętka Sfera sacrum bez profanum Anielska, nieśmiertelna błogość Pozbawiona szatańskiego planu Wśród ludzi panowałaby mnogość Ubrani w pierwsze szaty Boga Nie będący materialistami Rozwojem ich duchowym joga Eden mój jest zaświatami...
  23. Jaki ten świat piękny Skoro Ja skoro Ty Malujemy obrazy akwarelami Paletą kolorów zwaną marzeniami Nie na żółto Nie na niebiesko Tylko delikatnym ruchem cienką kreską Łącząc wszystko w całość Podkreślamy obopólną wytrzymałość Trwałość, daleką od ironii Mimo, iż wszyscy w koło żyją w monotonii My nie walczymy z wiatrakami Określamy byt małymi ważnymi symbolami Przenosząc ich wieloznaczność na płótno Jak coś kochasz rób to! Powoli do przodu od wschodu do zachodu Precyzyjnie jak pszczółki, które robią tyle miodu Finezja i głębokie zaangażowanie Sztuka na jej punkcie mamy manie Hodujemy Cię nasz cudowny poezji kwiecie Jak ta pani co na co dzień kosze wiklinowe plecie Nasze listka są jednak różnokolorowe Gdy umierają wyrastają całkiem nowe Zbieramy je namiętnie umieszczając w zielniku Marząc o powstaniu pięknego tomiku Gdyż poeta jest jak wino Im starszy tym lepszy, odbierzcie to z uśmiechniętą miną Tak właśnie postrzegam ten dar Bo sam pan Bóg wlał nam w pióra ten czar...
  24. Nowy Rok Istny szok Pierwszy krok Zero zmiany A przemiany!? Pomaluje ściany Ładny kolor Zima zmorą Wiosna porą Pełni życia Napojów picia Barw odkrycia Teraz czekam Pies szczeka Nie narzekam Dobrze będzie Prezydenckie orędzie Słyszę wszędzie Ale szczęście Róbcie przejście Niezłe wejście Krótka mowa Boli głowa Dwa słowa...
  25. Znam pewnego prawdziwego żołnierza Mówi, że ma cel, do którego zmierza Marzy o rodzinie i spokojnym życiu Jest twardy i nie myśli o wódki piciu Wykańcza go miejska wojna Chociaż hełm na głowie to ona nie spokojna Poraniły go na twarzy odłamki Od wrogiej agresji a nie od pękniętej szklanki Wielokrotnie szyty z bliznami na twarzy Przysiągł,że będzie walczył cokolwiek się zdarzy Ostatnio został w serce postrzelony Ale strzałą miłości wyznał mi zadowolony Ten jeden raz zauważyłem, iż się uśmiechał Był zgorzkniały wciąż na atak czekał Często mawiał, że zawsze jest gotowy Żeby się bronić i włosa nie stracić z głowy Najczęściej jednak wracał poszkodowany i zmęczony Pragnął przytulić się do przyszłej swej żony Honorowy, momentami o zimnym spojrzeniu Najszybszy w jednostce i to w oka mgnieniu Po prostu wariat o dobrym sercu Nie chował się... Nigdy też nie stał w miejscu Obecnie powrócił do normalności Raz mnie w swym domu ugościł Najsmutniejsze jest to, że miewa koszmary Ma schizofrenię a świat stał się dla niego szary.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...