
makowiec
Użytkownicy-
Postów
130 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez makowiec
-
Pobyt w szpitalu
makowiec odpowiedział(a) na makowiec utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Widzę iż, pan czy też pani juliajaz zna się lepiej na poezji jak użytkownik powyżej, który napisał ponad 800 wierszy. Kompletny brak szacunku w dodatku oprócz wierszy które zamieszczam na forum plus wszystkie rękopisy mam ich zdecydowanie więcej od pana/pani. Także się tutaj proszę za bardzo nie wychylać gdyż każdy poeta ma swój styl pisania i ludzie go doceniają i krytykują za to co piszę ale nie wolno mieszać z błotem bowiem jest to swoista obraza autora a po drugie jest pan/pani nowa na forum i proszę się opamiętać!!! -
Dziękuje za komentarze krytyka jest wskazana i trzeba umieć się z nią pogodzić.
-
Śliczny wierszyk:D Pozdrawiam Anno serdecznie!!!
-
glupiutki wierszyk o glupiutkiej ci...e (brutalny 1/4 erotyk)
makowiec odpowiedział(a) na MiroD utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przykro mi ale takim rymowankami z "kropkami" zaśmiecasz tylko elitarne forum poetyckie!!! Przeczytaj chociaż parę wierszy z zakładki "Wiersze znanyc"h i zobacz na czym to wszystko polega panie Miro. -
Wiem droga Anno trochę nie wypada... Ale wiesz jak to jest!? Taki "zwierzęcy" instynkt:DD A końcówkę już poprawiłem:D Pozdrawiam Cię serdecznie!
-
Wnet wyskoczył z pieca diabeł i powiada: "Kogoś skusić trza,ktoś się nada" Zerkał bacznie obserwując okolice Widział dzieci przechodzące przez ulice Nagle słyszy:"Dzieci uwaga na samochody" W samą porę anioł włączył się w zawody Lucyfer parsknął a z uszu wylatywała krwista para Anioł rzekł."Ależ z ciebie jest nikczemna mara" Ten zaś odparł. "Lepiej nie wchodz mi aniele w drogę" Podczas gdy się tak spierali ktoś nagle złamał nogę Był to starszy pan w sędziwym wieku Do przechodzącej osoby wołał:"pomóż mi człowieku" W ten czas zjawiła się karetka pogotowia Po paru miesiącach w gipsie, pacjent wrócił do zdrowia Anioł wciąż był stróżem wszystkich ludzi Jednak tam gdzie go nie było szatan ziemię krwią brudził Ta odwieczna walka trwa po dziś dzień Nigdy nie wiadomo kogo pokryje cień Niektórzy z nas mają swych anieli stróży Wiara w Boga i aniołów dobrze nam na przyszłość wróży...
-
Na plaży w Saint Tropez Leżała rozkoszna młoda dama Wtedy miałem lornetkę Gdyż była piękna panorama Ją z ukrycia podglądąłem Zgrabną piękną uśmiechnietą Zjadłbym ją jednym kęsem Taką mokrą i ponętną Wzrost około metrsześćdziesiąt Rude długie świeże włosy W biodrach miała dziewięćdziesiąt A na pępku krople "rosy" Słońce grzało jej na brzuszek Cały gładki umięśniony Chciałem być jak ten okruszek Co na skórze jej wtulony Pupa jędrna okrąglutka Stringi mocno się wrzynały Wagina niczym bułeczka Co bym lizał ją dzień cały Piersi jej mocno nabrzmiałe Sutki sterczą jak szalone Prawie orgazm wtedy miałem Myśli gnuśne i zboczone Byłem mocno podkręcony Czułem nagły wzrost ciśnienia Musiałem wracać do swej żony Nie mówiąc nawet do widzenia...
-
Pobyt w szpitalu
makowiec odpowiedział(a) na makowiec utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Stało się, trafiłem do szpitala Gdzie ludzkie cierpienie jednoczy Ludzie, którzy kiedyś trzymali się zdala Dziś patrzą sobie prosto w oczy Każdy z nas ma swoje łóżko Czeka lub jest już po operacji Ulecz nas magiczną rożczką wróżko Aby zdrowym usiąść do kolacji My chcemy wrócić do normalności Nie martwić się już więcej o zdrowie Jesteśmy w ciągłej gotowości Czekamy co lekarz zadecyduje i powie Wielu przeżywa wszystko w samotności Wciąż patrząc przez okno na ulicę Darmo czeka na przybycie gości Dlaczego tutaj opuściliśmy swe kotwice? Dlaczego tutaj potrzebujemy bliskości? -
Wyjechała w rodzime strony Wylewam morze łez Będąc samotnym Kochającym na odległość Czy wytrwamy w trudzie? Zapadniemy w zimowy sen By móc na wiosnę Znów połączyć serca dwa Któż zna odpowiedź Pewnie sam Pan bóg Ale on nie powie Będę czekał na znak Niebiosa mi pomogą Pewnie to tylko próba Których było mnóstwo Ja i tak poczekam cierpliwie Kochając ją tak mocno Jak zawsze gdy była obok I jak nigdy Gdy jest tam daleko...
-
Zastygło me spojrzenie Kiedyś wbite w jej oczy Niczym łzy na pomniku Z brązu, takie zimne Wciąż bolą bardzo Gdy spływają po twarzy Cienkimi strugami Wypalając mnie jak kwas Pozornie niewidzialne Niszczące układ nerwowy Raniące nasze serca Słowa przez które cierpimy Czyny skryte pod maską Błogiej niewinności Anielskich skrzydeł Będących tylko przykrywką Zapewnien o miłości Nadużywanych słowami Kocham Cię Zamiast,zdradzam Cię...
-
Dawno nie pisałem ale potrafię napisać coś naprawdę dobrego. Zgadzam się, że ten wiersz jest po prostu słaby...
-
Dzień świra - opowiadanie
makowiec odpowiedział(a) na makowiec utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dlatego warsztat... -
Dzień świra - opowiadanie
makowiec odpowiedział(a) na makowiec utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Pewnego dnia wybrałem się w podróż autobusem Chciałem spełnić swoje fantazje i marzenia Chciałem się zakochać od nowa, od pierwszego wejrzenia Nie szukałem lalki bo nie jestem Prusem Wyruszyliśmy z dworca w Gdynii Widziałem dwie dziewczyny, ładną rudą i blondynę Widziałem ich spojrzenia gdy widziały moją minę Nie miałem pojęcia cóż dalej uczynić Szybko wyjąłem piersiówkę z Johnym Walkerem Jeden łyczek, potem drugi na odwagę Jeden jeszcze aby mieć dobrą zabawę Czułem, że za chwilę jak kapitan poruszę sterem Wstałem i powoli postanowiłem się dosiąść Pamiętam ten ich przeszywający wzrok Pamiętam jak czekały abym zrobił pierwszy krok Pomyślałem, że fajnie by je było posiąść Trochę niemrawo rozpocząłem rozmowę Zaproponowałem małego łyczka Johnego Zaproponowałem nawet do jedzenia coś dobrego Bo ja lodówkę ze sobą noszę i dam im połowę Cóż mało przekupstwo nie poszło na marne Dowiedziałem się, że jedna ma na imię Grażyna Dowiedziałem się, że ta obok to różowa landryna Wtedy już widziałem jak bardzo są miłe i fajne Całkiem przypadkiem miałem jeszcze Jacka Danielsa Pewnie jak będe miał syna nazwę go Jacek Pewnie i tak zrobię, bo nagle zaczął sztywnieć mi wacek Zaproponowałem dziewczyną hotel i miałem nosa Autobus zatrzymał się w Malborku Udaliśmy się do trzy gwiazdkowego "Ulricha" Udaliśmy się idąc za ręce na całą szerokosć chodnika Czułem się dosłownie jak w Nowym Jorku Co się działo dalej, no cóż totalna orgia seksualna Trójkąt, wcześniej znałem go ze szkoły Trójkąt teraz stał się taki piękny "opływowy" całkiem goły Zakochałem się, każda z nich nawet rano była jeszcze idealna Wszystko co dobre szybko się kończy Musiałem niestety z wielkim żalem egzystencjalnym wracać Musiałem się z nimi pożegnać lecz nie omieszkałem wymacać:D Po powrocie dowiedziałem się że wysłano za mną list gończy Świadomy czekającej na mnie rozwścieczonej żony Zastałem hydraulika oraz malarza któremu z pędzla kapało Zastałem coś strasznego dwóch kolesi ją posuwało Wyzwałem ją od dziwki i wybiegłem oburzony Koniec końców postanowiłem wystąpić o rozwód Żeby dalej już się nie męczyć z taką żoną zwyrodniałą Żeby na przyszły raz, gdy wyjeżdżam nic takiego się nie działo Właśnie wtedy miałem jej miłości i tęsknoty dowód... -
Minęły dni i tygodnie Wciąż piszę Już nie tak swobodnie Jak wtedy gdy miałem ciszę Ale staram się nie zapominać O forum, o wierszach To trzeba kochać i tego się trzymać Bo tu tkwi siła,kóra jest najpiękniejsza Słowa,myśli i przenośnie Płynące z ludzkich serc Uczuciowe jak Przedwiośnie Często odsyłają nas do tamtych miejsc Niekoniecznie tych na mapie Ale przede wszystkim tych z głębi duszy I nie ważne na jakim życia jesteś etapie Tego nikt nie zabierze, nikt nie ruszy Nawet gdy złe duchy zniszczą nas Pozostaną kartki papieru Pozostanie dawnej poezji blask, Z której nie zrobią przecieru Poezja jest silniejsza od zła Przecież wystarczy jeden dobry rym I nawet gdy spowije nas Hadesowa mgła On przetrwa jak starożytny Rzym...
-
Zaufanie to podstawa Trudno je zdobyć, trudno ufać Miłość to nie jest zabawa Lepiej jest na zimne dmuchać Dziś gorzej niż przed laty Ludzie kłamią prosto w oczy Zdrajcy pomylili światy Lgnąc do cudzych warkoczy Nie pożądaj żony bliżniego Ani żadnej rzeczy, która jego jest Pan Bóg ukarze każdego winnego Życie to lojalności test Lepiej zawsze czynić dobro Ważny gest w świecie zła Niż być kąsającą kobrą Która rani, która łga Obowiązują przecież zasady Których nie należy łamać Szukałem szczęścia a nie zwady Wtenczas odnalazłem szmaragd.
-
Również serdecznie Cię pozdrawiam Emilio:DDD Twe słowa podniosły mnie na duchu... Dziękuje!
-
W miejscu naszych spotkań Waszka usiadła na ławce Piękna błękitnej barwy Tam gdzie wszystko sie zaczęło Zakochałem się wtedy Dziś strasznie Cię kocham Unikatowa moja orchideo Cudzie natury prześliczny Pragnę twej dłoni Pójdzmy razem ścieżką życia Choć wiele znaków zapytania Tyś w sercu, w mej krwi To coś więcej niż miłość Bo czuję,bo widzę ,bo wiem Działasz na mnie jak narkotyk Wciąż mnie odurzasz Marzę o dzieciach,o domu Pobierzemy się w górach Tak jak planowaliśmy Chcemy tego razem prawda? Błagam odpowiedz kochanie Wtul już się we mnie mój puzelku Szeptaj mi do uszka czule I dotykaj mnie nim zwariuję...
-
Dziękuje za zrozumienie i pozytywny komentarz:D Pozdrawiam serdecznie
-
Pojechała moja boska Nimfa Mój skarb ma druga połowa Zostawiła mnie na tydzień A ja bez niej nie potrafię Teraz nawet jedzenie nie smakuje Bułka niby taka sama,jednak inna Ten ser bardziej dziurawy Jem ale jestem głodny Razem nawet jak się kłócimy To po chwili się przepraszamy A tak to mi dziwnie jest Ona tam a ja tu...eee Muszę wytrzymać i wytrzymam Tęsknie do jej wszystkiego Malinowe usteczka Smakują jak mandarynki z puszki Tak to chciałem właśnie powiedzieć W sumie chcę mieć z nią dzieci Podjąłem decyzję Bo to miłość jest najprawdziwsza Na pewno na to chorujecie To nieuleczalne prawda? Ja nie będe tego leczyć Wróci i ją mocno przytulę...
-
Mój wymarzony dom Nigdy nie był doskonały Ale był, po prostu istniał Dziś kurz spowił korytarz Kiedyś dudniło w nim życie Odgłosy kszontania się domowników Śmiech, płacz różnie bywało Pająki już tylko pozostały Pamiętam wspólne wakacje Czas który spędzaliśmy razem Ja, rodzice i brat Cóż... łza mi się zakręciła w oku Wtedy razem dziś z osobna Każdy ma być samowystarczalny Zawiść, agresja, kłamstwo Tak bardzo mi przykro Trzy wojny zadecydowały W rzadnej nieuczestniczyłem Żałuję, cieszę się, sam nie wiem Zdjęcia przypominają mi miłość Cierpienie jest takie smutne Łatwo powiedzieć zapomnij żyj dalej Tak też zrobiłem Ale serce mnie boli i często płaczę...
-
Coś w końcu drgnęło Nitka z igłą się dobrały Potok szumiał wciąż nadzieją Kosmki w słońcu powiewały Uszyli złotą nicią uczucie Jak dwie kaczki nierozłączki Stare dęby też szeptały Aby iść przez życie godnie Kawał szkiełka w trawie leży Co promienie wciąż odbija Kiedyś razem dziś osobno W sercu jedna zawsze była Wierzę że do mnie wróci Swym dotykiem ją obdarzę Złe impulsy samotności Nie idą z miłością w parze...
-
Ugotowałem życie Wypłynęły burzyny Próbowałem je zebrać Jednak łyżka jest za mała Złe przyprawy dobrałem Mieszając twardy makaron Samotnie w kuchni Brak kobiecej dłoni Miał być pyszny wywar Klarowny ,cieszący podniebienie A powstała nikczemna lura Do której dodałem łzy Zmniejszyłem ogień Wszystko powoli stygnie Wciąż mam nadzieję Że kiedyś mi zasmakuje...
-
Zgrabiały me ręce Z tej niepisaniowości Klękam przed słownikiem Zalany w trupa Umiera natchnienie Jednak oddycham Spowity spalinami miasta Postrzelony przykrościami Anielska biel kartki Dawała radość życia Teraz pióro w ręku Krew zamiast atramentu Czyżbym przewidział, Że z ciemnych czeluści jęki Odbiorą ten dar I zepchną do rynsztoka...
-
To forgive but not forget
makowiec odpowiedział(a) na makowiec utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Widziałem kiedyś białego kruka Piękny,majestatyczny o lśniących piórach Zastanawiałem się czego on szuka Siedząc z nią wysoko w górach Pamiętam, że Paulinka była szczęśliwa Tak bardzo, iż go nie zauwarzyła Byliśmy połączeni jak dwa ogniwa Patrzyła mi w oczy wierzyła i marzyła Dziś już tylko miłość bez zauroczenia Bo przecież z początku byłem jej królewiczem Zgasł ten nasz blask i punkt widzenia Ta systemowa gra jest czystym życiem Staram się iskierkę obudzić w nas Spełnić nie spełnione obietnice Zanim przeminiemy jak ten czas A wtedy czarny kruk usiądzie na donice... -
Wspominam cichy szelest wiatru Gdy słońce grzało w dzień upalny Stałem jak figurka z alabastru Wnet ochłodził mnie, był taki fajny Gdzieś w oddali słyszałem bąka Bzyczał latając sobie beztrosko Na łodyżce siedziała stonka Wiejski klimat porą radosną... Właśnie wtedy ją ujrzałem Jechała na swym różowym rowerze W myślach włosy jej czochrałem Na sianie też chciałbym z nią leżeć Ale przeca jam jest zwykły rolnik Nie żaden arystokrata Wciąż na polu jak pasi-konik Pracuję przez te wszystkie lata W końcu jednak wymyśliłem I spotkałem się z Maryną Kłosy na kształt serca wykosiłem Okazała się miłą dziewczyną "Romantycnie żeś to zrobił" Uśmiechnięta powiedziała Prawie już żem z nią chodził W policzek mnie pocałowała Miała wianuszek na głowie Z takich zwykłych polnych kwiatów Oczka duże jakby sowie Usta pod kolor maku płatków Później już jej nie spotkałem Tak bez słowa wyjechała Ja tak bardzo ją kochałem A ona o mnie zapomniała...