Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leszek Baliński

Użytkownicy
  • Postów

    236
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Leszek Baliński

  1. Pogratulować marketingu! Pozdrawiam
  2. Po tym komentarzu trochę mnie zatkało. Oj! Pochopni, pochopni krytycy... Cóż, nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Pozdrawiam
  3. Sanestis Hombre zakończenie tej bajki jest (tzn nie ma go) zupłnie inne, ale i tak fajnie wykombinowałeś. Dzięki za przeczytanie i komentarz Pozdrawiam
  4. z okruchów światła fragmentów słów niedosłuchanych i myśli nie wiadomo skąd mozolnie składam dzień po dniu mój własny obraz Tego Świata dziecinny rysunek!
  5. A tam, dołożę jeszcze coś od siebie: "wiara i wiedza są jak dwa wiosła pozwalające przepłynąć prosto przez życie. kto odrzuca jedno kręci się tylko w kółko" Nie moje- zasłyszane (tylko trochę przerobione) Pozdrawiam
  6. Przybyłem, przeczytałem i... trochę się pogubiłem, ale zostawmy transformację. Jedno pytanie i jedno zastrzeżenie: Pytanie: 1100 brutto czy netto? Bojeżeli netto, to i tak nieźle. Znam firmy, w których większość pracuje za minimum, czyli za ok 840 brutto. Zastrzeżnie: Kruk jest ptakiem chronionym - nie poluje się na kruki. Skąd więc strzał? I to nad miastem ;). Serdecznie Pozdrawiam
  7. Przeczytałem utwór. Przeczytałem komentarze. I nie wiem czy to jest wiersz, proza, czy mail... ale dobre To jest. Wybór tematu, moim zdaniem, godny pochwały, a forma łatwa do "przełknięcia" (cokolwiek by to miało nie być ;)) Ode mnie duży plus Serdzecznie Pozdrawiam
  8. No dobrze, ale ani kropki więcej... ;) Dzięki za komentarz Pozdrawiam
  9. Prawie mnie teleportowało w te piękne czasy;). Przezabawna historyjka. Pozdrawiam
  10. dzięki za komentarz. wielokropki... hmm, chyba coś z tym zrobię, ale to prawie nic nie zostanie ;). poezję? raczej nie, ale mimo to zapraszam. Pozdrawiam
  11. Zabawne i dobrze się czytało. Pozdrawiam
  12. Zabawna rymowanka (bez ironii), tylko szkoda, że znalazła się na tym forum. Myślę, że nie muszę tłumaczyć dlaczego. Znam kogoś komu bardzo ten wierszyk przypadnie do gustu. Chyba go sobie zaraz skopiuję. Pozdrawiam
  13. dość interesujące. dlaczego bez polskich znaków? pa Pozdrawiam
  14. No pewnie. Love story to nie jest;). Oczywiście znam powód oburzenia królewny. Jednak go nie wyjawię. Może ktoś z Szanownych Czytelników? Podpowim jedynie, że powodem oburzenia nie był niski status społeczny jej "wybawcy". Pozdrawiam.
  15. Oto inna wersja tego tekstu. Przesłanie to samo tylko w trochę odmiennej formie. smutny pieńku odrąbany od Światła toporem ułudy twe korzenie tak bardzo wrośnięte w ziemię choć konary strawił już ogień a do Nieba tak ponuro daleko pozostała w tobie kropla soku Nadziei lepsze/gorsze/nijakie??? Pozdrawiam
  16. Czytać, czytać z głową proszę Panie Jacku. Nisko się kłaniam i Serdecznie Pozdrawiam
  17. Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, na stromej górze stało ogromne, opuszczone zamczysko. W zamczysku nie było upiorów ani duchów, była za to śpiąca królewna i jeden smok pilnujący jej snu. Na ogół w zamku panowała cisza i spokój gdyż śpiąca królewna, jak to śpiąca królewna spała w najlepsze od iluś tam setek lat, a smok z braku innego zajęcia też najczęściej drzemał gdzieś pod bramą lub, gdy doskwierały mu upały, wylegiwał się w błotnistej fosie wachlując swymi błoniastymi skrzydłami. Otoczenie zamczyska pozbawione ludzkiego nadzoru zarosło chwastami i gęstwą ciernistych krzewów tworzących przeszkodę nie do przebycia. Przeszkoda ta była jednak tylko pozornie nie do pokonania gdyż co jakiś czas pojawiał się śmiałek, który próbował forsować zarośla i zaskakująco często próby te kończyły się powodzeniem. Tak było na przykład z pewnym rycerzem, który po przebyciu krzaków stwierdził, że brak mu znacznej części jego kunsztownej zbroi. Ściśle mówiąc pozostał mu jedynie hełm na głowie i okrutnie podarte portki na... innej części ciała. Pomimo tak ogromnej straty nie utracił woli walki. Chwycił pewniej swój wyszczerbiony miecz i ruszył dalej. Gdy zbliżył się do zamku z bramy wyjrzała jedna, a potem dwie pozostałe głowy smoka. Pierś śmiałka polizał płomień dobywający się wprost z paszczy bestii. Ziały po kolei wszystkie trzy głowy i całe cielsko smoka posuwało się naprzód. Przerażony rycerz cofał się w kierunku chaszczy. I wróciłby niechybnie, biedaczysko, skąd przybył, gdyby smokowi nie brakło tchu. Wykorzystując tą chwilę, rycerz kilkoma krokami skrócił dystans i uderzenie potężnego miecza spadło na smoczą szyję. Pierwszy łeb odpadł od reszty cielska. W chwilę później to samo spotkało drugi i trzeci łeb. Zdziwił się rycerz, że tak łatwo mu poszło i zadowolony, skierował się w stronę bramy. Wtem, tuż za jego plecami, rozległo się kłapnięcie masywnych szczęk. Przerażony rycerz stwierdził, że pierwsza głowa smoka znajdowała się na swoim miejscu choć trzy głowy leżały na ziemi. Musiał więc użyć ponownie swego miecza. Musiał go używać jeszcze wiele razy nim dotarł do bramy zamczyska. Gdy znalazł się w środku zauważył, że smok już za nim nie podąża. Był więc w zamku i pokonał smoka (chociaż tak mu się wydawało). Pozostało mu jeszcze znaleźć śpiącą królewnę. Zadanie na pozór proste okazało się jednak nieco skomplikowanym gdyż w zamku znajdowało się około tysiąca komnat w których mogła być zamknięta królewna. Po długotrwałych poszukiwaniach, będąc u kresu sił, dotarł do ostatniej komnaty, od której powinien był niewątpliwie zacząć. Wyważył ostatnie drzwi i stanął oniemiały. Widok, który miał przed sobą wynagradzał mu wszystkie trudy. Przed nim, na ogromnym łożu, leżała w odrobinę niedbałej pozie piękna, młoda dziewczyna. Jej kształtne ciało skrywała jedynie delikatna, zwiewna tkanina, a piersi unosiły się w rytm spokojnego oddechu. Rycerz zrzucił z siebie resztki odzienia, delikatnie podciągnął dziewczynie jej zwiewne szaty odsłaniając jej nagość i upajając się jej pięknem legł obok na łożu.... Po niedługim czasie spał u boku śpiącej królewny snem kamiennym. Nie mógł więc zauważyć jak przez okno do komnaty wślizguje się osadzona na długiej szyi głowa smoka. Ogromny pysk schwycił głowę śmiałka. Potężne szarpnięcie ściągnęło go z łoża i rzuciło o kamienną posadzkę. Ciało rycerza sprężyło się w śmiertelnej konwulsji, a w chwilę potem zamarło w bezruchu. Głowa smoka wraz z martwym rycerzem zniknęła w oknie komnaty. Na jej miejscu pojawiła się druga. Zbliżyła się do śpiącej królewny i delikatnie poprawiła pomięte jej szaty. Potem smok pozamykał drzwi wszystkich komnat do których zajrzał rycerz i wszystko wróciło do wcześniejszej normy. Mijał czas. królewna spała, smok wylegiwał się w cieniu bramy, chaszcze gęstniały i tylko od czasu do czasu jakiś młody rycerz bądź królewicz mącił senną ciszę zamczyska. Jednak każda taka wizyta z zewnątrz przebiegała zawsze według podobnego scenariusza i zawsze tak samo się kończyła. Trwałoby to pewnie do dzisiejszego dnia gdyby nie to, że pewnego razu... Pewnego razu pojawił się w zamku młodzieniec, który nie był ani księciem, ani nawet rycerzem. Po prawdzie, to chyba był świniopasem czy "czymś" takim. Przez zarośla przebył bez problemu ponieważ przez całe życie nic innego nie robił tylko przedzierał się przez krzaki. Ze smokiem nie mógłby walczyć gdyż do dyspozycji miał tylko krzywy kij. Udało mu się także przebyć i tą przeszkodę, a to jedynie dlatego, że akurat w tym czasie smok ciął taką drzemkę, że mury zamczyska drżały od jego chrapania. Gdy po ominięciu smoka znalazł się w zamku, otworzył pierwsze z brzegu drzwi i ujrzał śpiącą królewnę. Długo stał w drzwiach nie mogąc przekroczyć progu. Długo potem klęczał przy łożu nie śmiąc zbliżyć swych ust do twarzy pięknej królewny. Jednak nie mógł przecież trwać wiecznie w tym miejscu. Złożył więc drżący pocałunek na różanym policzku królewny. Królewna powoli podniosła powieki i spojrzała na młodzieńca ogromnymi niebieskimi oczami. - Ty głupku - powiedziała. -Coś ty narobił!? Oniemiał świniopas. Na dziedzińcu rozległ się ryk, a w chwilę potem trzy smocze głowy usiłowały zajrzeć jednocześnie do wnętrza komnaty. Nie pozwoliło na to małe okienko. Gdy jednak jeden łeb znalazł się w środku, smok zaryczał przeraźliwie, rzucił się na środek dziedzińca, rozpostarł skrzydła i odleciał. -Ty głupku - powiedziała królewna. -Coś ty najlepszego narobił... Uwaga! Uwaga! Uwaga! Dla wszystkich spragnionych puent i morałów, dla wszystkich twierdzących, że nawet niekończąca się opowieść musi się jakoś skończyć - Zakończenie tej bajki znajduje się w Komentarzach!
  18. Moim zdaniem wcale to nie jest takie beznadziejne (odnoszę się do poprzedniego kmentarza). Gdyby jeszcze się trochę rymowało, to byłby uroczy wierszyk o Bożym Narodzeniu ;). Wydaje mi się, że utwór z założenia nie był skierowany do bardzo wymagającego odbiorcy. Stąd wynika jego prostota. Serdecznie Pozdrawiam i życzę wielu kolejnych, udanych wierszy
  19. serdeczne dzięki już pracuję ;) Pozdrawiam
  20. Pomimio wszystko dzięki za odwiedziny i komentarz (chociaż mało konstruktywny) Pozdrawiam
  21. dzięki za komentarz, bo już myślałem, że text przejdzie bez echa;) co do wielokropków, to masz 100% racji Pozdrawiam
  22. Kic, kic, kic. Pokicał sobie królik na drugą stronę i oddala się coraz bardziej. Jest to pierwszy utworek, który ośmieliłem się opublikować na tym forumie. Poszło nie najgorzej, więc może będą następne. Serdeczne dzięki wszystkim, którzy zechcieli rzucić okiem na to dziełko. Pozdrawiam
  23. smutny pieńku odrąbany od Światła toporem ułudy twe korzenie tak bardzo wrośnięte w ziemię choć konary strawił już ogień a do Nieba tak ponuro daleko pozostała w tobie kropla soku Nadziei
  24. Wiersz poleciał w zaświaty forum, więc jest szansa, że nikt go już nie przeczyta. Gdyby jednak, to jeszcze kilka słów ode mnie. Na początek chciałbym podziękować za wszystkie komentarze. Temat oczywiście nie jest nowy. Był poeta kowal, poeta zwierciadło, poeta śpiewak i było też wielu poetów z Bożej Łaski. Wiersz początkowo miał tytuł taki jak pierwszy wers, później wahałem się między “Poetą” a “Piątkiem”. Ostatecznie został ten pierwszy. W założeniach wiersz miał być łatwy i prosty, stylizowany na utwór ludowy i w zasadzie miał opowiadać w sposób dość naiwny o stworzeniu człowieka. Sądząc po niektórych komentarzach w znacznym stopniu udało mi sie to zrealizować. Jednak nie do końca. Długo nie mogłem zrozumieć o co chodzi z tymi cytatami... aż mnie olśniło. Jeżeli dobrze się domyślam, to chodzi o to że stosuję cudzysłów. Cudzysłów sosuję jednak nie do zaznaczenia cytatu, lecz do wyróżnienia kwestii wypowiadanych przez postacie (i nie jest to mój wynalazek). W tym przypadku przez Boga i człowieka. A szkoda, bo warto. kilkakrotnie- przyjmuję jako Duży Komplement. Zapraszam ponownie! Tutaj się z Panem prawie zgadzam: na pewno nie każdego uważającego się lub uważanego za poetę (ale kto to wie, którego tak, a którego nie;)???) Wprost przeciwnie, wprost przeciwnie! To nie Bóg chce być bliżej poety, lecz poeta wyraża pragnienie bycia bliżej swego Stwórcy (kimkolwiek on jest, tutaj Boga) ok! było nie ma będzie Dla nie wtajemniczonych- w opublikowanej wersji ostatnia zwrotka wyglądała następująco: Teraz jest tak jak jest, ale może ktoś się z tym nie zgadza? Może jednak bez rymu jest lepiej??? Dzięki za pochwałę początku. W końcu jest to rzecz o Początku! Obawiam się, że pokrojenie tego tasiemca (eee... to złe określenie) nie wyszło by mu na zdrowie. Za bardzo go lubię i przyzwyczaiłem się już do obecnej jego postaci. Zostanie więc tak jak jest. Jeszcze raz chciałbym tutaj podkreślić, ża fragmenty w cudzysłowach Nie są Cytatami!!! Choć oczywiście mi też się zdarza ;). No cóż myślimy schematami i trudno się nieraz od nich oderwać. Tak powstają podobne refleksje, utwory, wynalazki, często w tym samym czasie, a często w różnych epokach. Potem powstają spory: kto był pierwszy? Ale czy To jest Najważniejsze? Na koniec proszę zauważyć, że poeta z tego wiersza to człowiek z lekka upośledzony. Zabrakło przecież dla niego zarówno przymiotów jak i wad. W zasadzie i tak otrzymał to czego chciał. Jeszcze raz wszystkim dziękuję za przeczytanie tego wiersza, szczególnie tym, którzy zechcieli go skomentować. Serdecznie Pozdrawiam Leszek Baliński
  25. Godziny światła są takie krótkie... Gdy przychodzi ciemność rozprasza ją jedynie skąpy blask księżyca. Za oknem tylko wiatr i te cienie. Przed chwilą ktoś szarpał za klamkę... a ja w tym ciemnym pokoju. Tylko kot i pies. Nigdy nie byli moimi przyjaciółmi. Teraz tak patrzą na mnie. Spiskują przeciwko mnie i czekają. Znów ktoś szarpał za klamkę. Oni tam są! Czekają na mój ruch, a ja nie mogę. Sam, sam zamknięty w ciemnym pokoju. Tylko ten pająk na ścianie. Taki duży. Zbliża się! Taki duży. To jest... nietoperz! I pysk, pysk ma cały we krwi. Nie mogę spać. Gdy zamykam oczy spadam w otchłań na dnie której kipi lawa. To boli. Znowu jakiś cień przemknął za oknem. Boli mnie noga... boli! Wgryza mi się w nią biały robak. Jeszcze wczoraj widziałem wystający biały odwłok. Mógłbym go wyciągnąć gdyby nie ten... paraliż. Ktoś kołatał do okna. I ten cień... Krew, krew na ścianie. Skąd krew??? To jakiś napis. Spróbuję przeczytać: „KTO ŻYJE ŹLE...” dalej nie mogę. Ćma usiadła mi na twarzy. Taka wielka! Czy to już koniec, czy dopiero początek? Godziny światła są takie krótkie...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...