Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Paweł_Kolcaty

Użytkownicy
  • Postów

    432
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Paweł_Kolcaty

  1. Witaj Marku. Smutne te nasze majowe reminiscencje. Zwłaszcza dot. ostatniego rozdania. Dlatego za najważniejsze uznałem te fragmenty: Rozcinam szwy na ustach, (...) Uderzam skrzydłem (...) o ziemię i burzę układ ostatniego rozdania. Może najwyższy czas, byśmy przestali chodzić z szwami na ustach, a stanęli w szeregu za Wisławą...
  2. Rozkołysał się sad czereśniowy, wiatr z szypułek miękkie płatki rwie; strącił trzmiela, powyganiał pszczoły, czarny ugór chce zamienić w biel? Sroki w gniazdach skulone i ciche, niby w klatkach, którym grozi krach. Wielki podmuch zatrząsł całym strychem, po kiczarce bierze się za dach. Nie zabieraj z przedpokoju kufra i nie wychodź do wiecznego jutra – przyduś mocno, albo uderz w twarz! Fakt to czarny, a nie żadne zwidy, krzyczę głośno, byś nie skończył nigdy, co mi jeszcze dopowiedzieć masz. 20 kwietnia 2007 roku.
  3. Rozkołysał się sad czereśniowy, wiatr z szypułek miękkie płatki rwie; strącił trzmiela, powyganiał pszczoły, czarny ugór chce zamienić w biel? Sroki w gniazdach skulone i ciche, niby w klatkach, którym grozi krach. Wielki podmuch zatrząsł całym strychem, po kiczarce bierze się za dach. Nie zabieraj z przedpokoju kufra i nie wychodź do wiecznego jutra – przyduś mocno, albo uderz w twarz! Fakt to czarny, a nie żadne zwidy, krzyczę głośno, byś nie skończył nigdy, co mi jeszcze dopowiedzieć masz. 20 kwietnia 2007 roku.
  4. Niegdyś towarzyszka, później tylko pani, znana panom niemal w całej kasztelanii; wydoroślała, przytyła trochę, jasnowrzosowy kupiła moher – nieustannie tajniaczy teraz na plebanii.
  5. Gdy dorwie cię kochanka znowu zapadnie klamka. Będziesz z nią długie dnie, czy lubisz to, czy nie.
  6. Właściwie nie wiem, co lepsze. Ubrać się w szaty hipokryty i ogłośić światu "jam jest inny", czy z rezygnacją szepnąć "ano tak".
  7. Zamiast o świtaniu sikać można użyć scyzoryka. Warto wyjść za oficera zamiast o płot się opierać. Maku szukaj w skałach zamiast o migdałach. Zamiast Emil Zola pisał Coca cola Obiecał złote góry zamiast emerytury.
  8. Zdolny gajowy z Hajnówki zatrudnił na akord mrówki. Do dziś mrówkol spienięża. Choć w kieszeni ma węża – odpala im na zelówki.
  9. Autorowi „Fali” kto nie lubi koryta to nawet wygodne kurczowo trzymać się dna można latami ale nie wiecznie nie lubicie ograniczeń a ujmujecie mi wolności sypiecie wały i groble ubijacie mocno przepędzając pracowite krety spod korony grozicie grodzicie faszyną palisadą żelazem i betonem każecie płoszyć klenie i grzecznie dygać najlepiej do stanów ostrzegawczych wolność nie jest przydana tylko ludziom i ptakom stwórca udostępnia ją również mikrobom płomieniom i nam – córkom Posejdona i po stu latach upomnę się o swoje możecie ostrzec gdy nadchodzę ogłosić stan klęski pospolite ruszenie na wały wyprowadzić całe wojsko a nawet kryminalistów do sypanie w worki (w pory robić będą wszyscy) możecie wpłynąć nieznacznie na kolejność w jakiej gdzie mam wpłynąć możecie przetestować kadry i służby wykończyć wielu możecie kląć aż ochrypniecie a i tak nie znacie dnia nawet roku kiedy zawitam znów upomnę się o foldery i starorzecza będę się znów rozpływać piastowską pradoliną i w ustach złotoustych korespondentów
  10. Kolejny świetny utwór. Baaardzo mi leży. Było nie było. W ten dziób spragniony.
  11. Łąki reglą, krzywda wygórzona. Śmiało sięgasz po neologizmy odrzeczownikowe. Z wielkim szacunkiem odnoszę się do dbałości o język, lecz jeszcze milsze są mi owe klimaty osobliwe. Niech Ci wena służy.
  12. Dziękuję za wizytę. Tym milej spotkać Dobrych Znajomych, że przez parę dni serwis był jak wymarłe miasteczko poszukiwaczy śladów poezji. Miło mi Romanie. Messalinie, to chyba pierwszy przypadek, iż ktoś mnie zachęca do rymowania. Zdarzało mi się raczej przeczytać w komentarzu, że rymy przeszkadzają, nużą lub coś innego w tym stylu. Odwagi nie mam wiele, żeby Cię posłuchać. Twój okołoprzasnyszski styl mnie powala, onieśmiela... Serdeczności
  13. przemierzany szlak uelastycznił się pojęciowo porozciągał na dobre i na złe a fragmenty przebytej trasy urosły nie było już ptasiej czereśni trzech czarnych sosen gontem krytej figury Frasobliwego turniami nabijane granie rozdzielały malownicze przełęcze urozmaicone zastygłymi scenami panorama rzezi galicyjskiej z Jakubem Szelą wypełniała dolinę grozy a sterowanej samowoli Lucjana Żeligowskiego - przełęcz niezgody zielone ubocze sięgały Dniepru i przekroczyły Olzę zaś pola nadziei utkwiły w zmarzlinie ofensywy styczniowej klasyczna statyka żadnej akcji tylko bezcielesna świadomość faktów przeraźliwie obiektywna ich ocena przyczyny – przebieg – skutki położone pokotem łańcuchy przyczynowo-skutkowe jak kamienie – zmurszałe pnie – mrowiska Jego przy tym wcale nie było boleśnie świadom wszystkiego przed z braku muru by weń bić przechylam głowę w prawo aż na północny zachód zachód przyszłości dostrzegam zaledwie fakt jej istnienia głowa coraz mniej boli z rozbudzeniem zapomina
  14. Niby rzecz jest zrozumiała, by nie rzec oczywista. A jednak... Na mój gust, kiedy komentujący z uporem maniaka utożsamia peela z autorem, można ze sporą dozą prawdopodobieństwa domniemywać, iż jest on gburem lub złośliwcem. Jeżeli czyni to zawodowy krytyk literacki, wtedy prawdopodobieństwo to bliskie jest 100%.
  15. Może: jesienny spacer sterta czerwonych liści ruda wiewiórka
  16. zew ptasich genów azymut west na niebie Chińczyk w kosmosie
  17. Tak, bardzo dobry. Jak klasyka...
  18. psim sposobem wpisuje się na listę obecności sprawdza miejsce w szeregu wietrzy szanse i zagrożenia poznaje a ten frajer na końcu smyczy mimiką grymasu tam gdzie jeszcze uśmiech pamiętam wyszczerza remanenty uzębienia do tej w knorze kąpanej
  19. Dzięki Romanie. Usterki spróbuję poprawić. Co do zakończenia - powiedziano mi już, iż lepiej, żeby ostatniego wersu wcale nie było. Wtedy mnie wzięło na wspominki prozą, które przytaczam i tutaj: " ...może i pozbędę się ostatniego wersu. Chociaż... Ciotka Franka (ściślej - ciotka mojego ojca) faktycznie "się utopiła", choć tego nie zamierzała. Lecz nie w zimie, tylko w skwarne lato, i nie w przerębli a w płyciutkim strumyku. Przyklękła, pochyliła się, żeby ustami nabrać wody. Tak ją, z twarzą w potoku, znaleziono".
  20. kupione od dziedzica przez księdza prałata na wiano dla brzemiennej zdeptane od dworskiego płotu po wysokie chłopskie miedze przez wole racice i nasze bose stopy podzielono po śmierci taty jedna szósta podparła kulawego bratowa urodziła mu zdrowych synów druga była wianem najstarszej dwie zostały matce z najmłodszą pozostałe sprzedano by spłacić dług hipoteczny i wesprzeć siostrę bliźniaczkę na nowej miała mnie spłacić ale rodzi co roku i spłata wsiąkła na wieczne w pieluchy w szwagrowe gardło mieszkam kątem bez morgów bez wiana bez szans chyba się w przerębli utopię
  21. moneta pozłacana z nieskazitelnym połyskiem numizmat powiedzmy z Janem Pawłem świętym może estetycznie majestatycznie sunie ponad Górą Marcina o niespełna trzy średnice nad jesionem z gniazda w koronie nie wyprowadziły sroki młodych niestety wielu nie mogło się wprowadzić ich gniazda rozpadły się jutro Marii kiedyś obchodziła święto wraz z Ludową ech kto dziś wspomni a jeśli to z przyspawanym cynizmem przyboczny jednego z tych co ukradli a obie moje kądziołki zdrowo wypoczywają nad Grajcarkiem nie wiem czy obserwują teraz tę monetę jak po grzbiecie Palenicy pomyka dokładnie po horyzoncie dwudziestego pierwszego wieku Druga nad ranem, 21 lipca 2005 roku.
  22. W powyższej wymianie zdań przestało być zabawnie. Właściwie od początku nie było. Jeśli, to rozśmieszył mnie może brak proporcji. Dobór środków jak na polowanie na niedźwiedzia, a efektem jest ledwie zmiażdżenie komara. Gdybym jeszcze wiedział, że ujebał peela w napletek, śmiałbym się szczerzej. I tyle w tej kwestii. Przytoczenie Bursy i innych przykładów dosadności nie uzasadnia (moim zdaniem) wyzbycia się pewnej powściągliwości w poezji.
  23. I na tym kibelku - na swój sposób - jesteś wielki.
  24. deszczówkę miękką mam w nadgarstkach a wodę z beczki niżej kolan zażyłem kawę i lekarstwa jadę po żółwia do przedszkola * a żółw ten jest czerwonolicy ma różne wzorki pod plastronem niech się więc strzegą politycy co pokazali prawą stronę myszkują z piórkiem po weselach z laptopem w salach instytutu wylinkę znajdą z jaruzela ćwiek jeden kata z bata butów wrzeszcząc o śladach po moskalach straszą kaczorem myszką baksem wróżba jak się przechyli szala schowana jest pod karapaksem tam rejestr przywar potknięć wpadek jest zapisany od triasu by konkurentom strzepać zadek wystarczająco duży zasób w/r 10. 06. 05
  25. Może dobrze, że ktoś pisze takie wiersze. Zapewne i czytelnicy się znajdą. Mnie, człowiekowi niecierpliwemu, wydaje się, że jest to tekst dla mnichów właśnie, albo aresztantów. Wyrazy szacunku,
×
×
  • Dodaj nową pozycję...