w otwartym oknie jabłonie i śliwy
wykręcają nagrzane pnie w stronę cienia
na trawiastym dywanie jak stole szklą się
lepkie soki owocowe
na werandzie kot do góry brzuchem mróży
oczy i psotną łapką strąca złociutkie
słońce i malwy do ziemi-wszystko się mieni
z wiatrem na nitkach migoczących czasem
kolorowe jak wiatraki odpustowe
krótkie chłopięce spodenki i ręczniki
leniwe dmuchawce odfruwają po jednym
trzaska gałąź ach ta mucha podglądaczka
ignorantka
dobra wszyscy poprawili więc nie będę udawała mądrzejszej niz jestem.czegoś w tym wierszu brakuje.dobrze sie go czyta i wiadomo o co podmiotowi lirycznemu chodzi, ale chyba nie do końca udało się temat uchwycić dobrze.
a szczególnie ten wers dobrze się czyta:
zagubinoe mapy
ale plus za wrażliwośc :)
Pozdrawiam.
nie będę sie czepiać literówek bo każdemu się zdarzyć może;-)
wciąż się wlecze
zeszklił się już w oku i tylko czekać
aż nadmiar rozsadzi gładką
sur-face (realistyczna)
jakie piękne jest to szkło
tnące przestrzeń na milion
obrazków
bo ileż można czekać
najszybciej jak się potrafi
dobrze jest łaczyć jonnego
z cytryną i czarną babelkową pepsi
zawsze wychodzi
naprawdę wolałabyś węże?nad liną mniemam ma sie większe panowanie.może zamiast ciał jakieś inne słowo?bardziej oddajace naturę węży?bo to uzyte przez ciebie wprowadza chyba mały zamęt. pozdr:)
ode mnie plus.szczególnie się podoba pierwsza część.ale dla nas za daleko?rzeczywiście potrzeba dodawać?w sumie kto chce to sie domyśli.niedopowiedzenia.pozdr:-)