Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zuźka

Użytkownicy
  • Postów

    359
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Zuźka

  1. Bardzo bezwstydne jest to nasze pieprzenie się myśli. Dzisiaj dość chłodno, z lekkim zaćmieniem wspomnień, przyglądamy się własnej przeszłości. Wrażliwość nigdy nie była twoją mocną stroną. „Wszyscy jesteśmy kurwami”- napisałaś kiedyś kredą na białej ścianie. Później osunęłaś się na ziemię i siedziałaś pod murem na zimnym betonie wiele godzin, może lat – patrząc tępo przed siebie. Dlaczego to zrobiłaś? > Odpowiedź odczytałem z twojej zeschniętej, brudnej skóry; odpowiedziały mi twoje przymknięte powieki. Tak, słodka, wszyscy jesteśmy kurwami.
    Ale i ty nie byłaś nigdy lepsza; na piedestale stawia cię jedynie świadomość prawdy. Ty jedyna zdajesz sobie sprawę ze swojej bezwartościowości. Upodlona i na dnie zawsze sprawiałaś wrażenie tej bardziej wyrafinowanej niż wszystkie luksusowe dziwki. Kobietę zrobił z ciebie jakiś napalony rockman w brudnej męskiej ubikacji któregoś z podmiejskich klubików. To ty, a nie te pomalowane dupy, dawałaś się przywiązywać do słupów. To ciebie pieprzyli wszyscy pijani i brudni, jeden za drugim. Tylko dla bólu, tylko po to, by umrzeć po raz kolejny, bo każde umieranie przynosi nadzieję. Zafascynowana czerwienią swojej krwi, topiłaś w purpurze własną twarz. Odpływałaś w mętnym wywarze bogów, byleby dostać się dalej, głębiej, pełniej…To the other side. Zapominałaś, że ziemia jest okrągła, że płynąc przed siebie nie dotrzesz daleko. Znajdując się w punkcie wyjścia, po raz pierwszy poznałaś strach. Lęk, że wśród tych wszystkich zamazanych twarzy nie znajdzie się ani jedna Ariadna gotowa rozwinąć sznurek utkany z babiego lata dla ciebie, i tylko dla ciebie.
    Sny dały ci na imię Nadzieja, ale ty odrzuciłaś to imię, tak jak odepchnęłaś łaszącego się psa, dźwięk skrzypiec i boga, który podobno jest hipokrytą.
    Nie byliśmy pewni, jaki aktualnie jest rok. Godzina po godzinie umieraliśmy na stare bóle, dostrzegając jedynie przechodniów bez twarzy. Niekiedy dotykaliśmy zbawienia. W tych rzadkich, jesiennych chwilach, kiedy babie lato muskało nasze pokraczne policzki. Nie przyznawałaś się, ale dobrze wiedziałem, że wtedy w tobie budziło się twoje dawne imię i chciałaś bym był pierwszym twoim trzeźwym mężczyzną, żebym chwycił cię za rękę i powiedział: „na imię mi Ariadna”.
    Ale babie lato prędko odlatywało, a wrażliwość nigdy nie była twoją mocną stroną. Nie byłem żadną Ariadną, byłem psem łaszącym się do ciebie, którego z taką pewnością odtrąciłaś.

    ***

    Zawsze paliłaś w taki poetycki sposób. Brudne, potargane włosy kłębiące się wokół twarzy nie były w stanie odebrać ci wdzięku, jeśli tylko miałaś w ręku żarzącego się papierosa. Sprawiłaś, że tytoń stał się synonimem marzenia, bo pegazy uformowane z dymu w ciasnych klitkach naszych wspomnień, wyfrunęły wprost z twoich snów. Snów, których notabene wyrzekałaś się całą sobą, wierząc tylko w życie polegające na ciągłym umieraniu. Najchętniej dawałaś się pierdolić chłopcom uważającym się za artystów, bo to bolało najbardziej. „Prawdziwa wolność kryje się pod ostatecznym zeszmaceniem” – mawiałaś, kąpiąc się w zapachu potłuczonego szkła.
    Naprawdę żyć będziemy mogli dopiero, kiedy umrzemy naprawdę. Dlatego umierajmy, umierajmy z całych sił!
    Życie stało się dla ciebie równoznaczne z nienawiścią. Nienawidziłaś wszystko i wszystkich: tych czystych ludzi bez twarzy i bez świerzbu, nienawidziłaś nawet babiego lata, bo bałaś się tego, co ze sobą niesie. Bałaś się swojego dawnego imienia. Nauczyłaś się wierzyć jedynie w śmierć. Budziłaś się czasami wsłuchana w perwersję ulicznego kurzu, którą nie każdy jest w stanie podchwycić. W bezdomności zawsze było coś bardziej poetyckiego niż w normalnym życiu. Ta nieuchwytna liryka, którą nie do końca dało się zrozumieć, fascynowała cię i przymykała twoje opuchnięte powieki na wszystko, co miało kolor inny niż uliczna szarość. Ta monochromatyczność nie przerażała cię, obrałaś strategię życia (coś, czego brakuje większości ludziom) – celowość umierania. Wybrałaś wszy i świerzb; ból, upodlenie i nienawiść. Stałaś się szmatą. Wszystko w imię śmierci zupełnej, która była celem tak dalekim, że pomału przestawałaś w nią wierzyć.
    Noc na ulicy ma w sobie jakiś niepoznany romantyzm. Każdy byle zdechły kot na śmietniku rozbudza w wyobraźni znaki i symbole. Mleczne oczy spoglądających z ulicy przejechanych gołębi z otwartą klatką piersiową (jakby właśnie przeprowadzono na nich skomplikowaną operację chirurgiczną) budzą respekt. Zastanawiasz się, czy jest coś więcej, niż my. Czy istnieje śmierć? - zdajesz się pytać.
    Nie mówiłaś nic, ale twój zapach zdradził emocje. Pewnej nocy martwy gołąb powiedział, że na własnej purpurze nie dopłyniesz daleko. Tak, o tym już się przekonałaś. Potrzebna była cudza krew, potrzebne było morze krwi…

    Wciąż, w dzień dzisiejszy (jaki by tam nie był) zastanawia mnie prawdziwy motyw twoich działań. Śmierć czy życie? A może to nieważne, może ważne jest tylko narzędzie. Tylko ból.

    ***

    Stacje kolejowe uważane są za wylęgarnie i schronisko bezdomnych. Nigdy ich nie lubiłaś, dlatego właśnie spędzaliśmy tam czas, odkrywając pomazane sprayem, śmierdzące speluny. Zawsze chwilę przed godzinami szczytu zdawałaś się zadrżeć.
    [Ludzie wsiadali do pociągów, ludzie wysiadali z pociągów, ludzie głośno rozmawiali, ludzie śmiali się. Grubi, czyści ludzie śmiali się głośno ze swoich rubasznych żartów i anegdot.]
    Ludzie byli wszędzie. To bolało, bardzo. Ty topiłaś się w tym bólu, myśląc jedynie o nim i o pełnym przeżyciu kolejnej śmierci, której znów czegoś brakowało. Czasem nie wytrzymywałaś, brałaś nóż i cięłaś się po twarzy. Siedziałaś i płynęłaś, płynęłaś… Nigdy nie dowiedziałem się, gdzie byłaś, kiedy tak tonęłaś w sobie.
    Zdarzało ci się później być czystą. Chodziłaś na stacje benzynowe i zmywałaś zeschniętą krew ze swojej twarzy. Ludzi dziwiła nie ta krew, ale fakt, że miałaś twarz. Ty jedna.

    ***

    Kolejna próba śmierci zakończyła się niepowodzeniem. Zaczęły cię kusić dwa światełka, które w taki fascynujący sposób zbliżały się do ciebie, kiedy szłaś ulicą. Ty jednak wiedziałaś, że to by było zbyt proste, nie mogłoby się udać. Chciałaś umrzeć zupełnie i naprawdę, a nie ostatecznie. Własna krew przypominała ci martwego gołębia, który kusił cudzą purpurą. Znów się nie odzywałaś, umiałem tylko wyczytać cię z twojego zapachu i z drgań szorstkości twojej skóry.
    Zabicie bezdomnego jest jak zbrodnia w starożytnym Rzymie – jakby na porządku dziennym. To nie zadowoliłoby cię do końca, chciałaś czegoś pełniejszego; czegoś, co pomogłoby przenieść cię to the other side. A wrażliwość? …cóż, nigdy nie była twoją mocną stroną.
    Zaplanowałaś morze bólu. Cierpienie miało być wszędzie, miało być go tyle, by zalać całe miasta. Chciałaś, jako jedyna osoba posiadająca twarz, dotrzeć tam, gdzie nie był jeszcze nikt.
    Tamta noc wydarzyła się tak dawno (dziś już chyba mamy kolejne tysiąclecie, ale pewien nie jestem). Co było w tobie (brudnej, zawszonej) takiego, że wzbudzałaś pożądanie chłopców, którzy mogli mieć wszystkie? Chyba grzech. Tajemnica. Perwersja. Tamtego chłopca wyhaczyłaś w podobnym, podmiejskim klubiku i zwabiłaś go do wyjątkowo brudnej meliny. Przylgnęłaś do ściany, a on cię pierdolił: mocno, boleśnie, obrzydliwie. Po wszystkim chwyciłaś nóż i delikatnie przecięłaś swój język, pojąc się własną krwią i racząc nią jego – pijanego chłopca, który myślał, że wie coś o życiu. Później było dużo czerwieni. Pierwszy raz pływałaś we krwi, która nie należała do ciebie, którą sobie bezwstydnie przywłaszczyłaś. Popłynęłaś daleko, dalej niż zwykle. Wciąż nie wiem (i może nigdy się nie dowiem) czy udało ci się dostać na drugą stronę.
    Rano, kiedy cię znaleźli, wciąż płynęłaś. Ciebie zabrali na dołek, a chłopca, który podobno wiedział coś o życiu (ale już ta wiedza nie była mu potrzebna) – do kostnicy.
    Teraz być może tak samo boleśnie pierdolą cię klawisze, a ty dalej umierasz dzień po dniu. Chyba, że znalazłaś swoją Ariadnę i odeszłaś to the other side. Lub poddałaś się, zawiązując sobie damski krawat ze sznurówek. Nie wiem. Wiem tylko, że odpłynęłaś ode mnie, porzucając nadzieję na pierwszego trzeźwego mężczyznę, który mógł cię mieć. Niewiele myślałaś, odpychając łaszącego się do twoich nóg psa (przecież nie wierzyłaś w miłość, a już na pewno nie w taką, która przychodzi sama). Ale przecież wrażliwość nigdy nie była twoją mocną stroną.

    Bóg naprawdę jest hipokrytą, a teraz to ja umieram z dnia na dzień i próbuję umrzeć całkiem. I mnie zaczynają kusić trzy światełka, tak często przejeżdżające przez dobrze mi znaną stację kolejową. Z tym, że ja się nie poddam; zacząłem wierzyć, że ja również mam twarz. Naprawdę. I z tą twarzą nie zginę, ja jeden.

  2. Ostatnio na orgię zaglądałam sporadycznie z braku czasu, z myślą, że zdążę jeszcze podoczytywać większość teksów i je docenić. Szkoda, że nie zdołałam.

    Dzięki ogromne, że chciało Wam się czytać moją grafomanię, ale jakoś pewna nie jestem, czy to drugie miejsce, to słusznie.

    A wszelkie spory mam gdzieś, bo prozacy na orgii są niezwykli, i to dzięki nim tak często się cieszę do mojego monitora, o! I mogę się nawet taplać w grafimanii, co mi tam, skoro to ta właśnie grafomania przynosi mi tyle radości :)

    Pozdrawiam ciepło wszystkich, bez wyjątku
    Zuzka :)

  3. Cytat
    Jakieś to wszystko popierdolone, powiem szczerze. I ja tej zasmuconej Warszawy wokół mnie w Łodzi nie widzę.


    Ehe. Więc wszyscy złapmy się za ręce, wyjdźmy na ulicę i wspólnie wznośmy modły, by zjednoczyć się w obliczu katastrofy. Tak, kochajmy się!
    Jak długo to ma trwać? Tyle, ile po śmierci papieża? Dłużej, krócej? Ile?

    Pokażmy wszystkim, jak głęboko wstrząsnęła nami tragedia!
    Pokażmy, że ta katastrofa zmieni na zawsze Polskę!
    A jak zmieni? Tak jak i zmieniła po śmierci papieża. Za miesiąc wszyscy znów zaczną kłamać, kraść, nienawidzić. Po miesiącu wszyscy założymy na powrót (a może ściągniemy?) maski i wrócimy do trywialnych cykli dobowych.

    Ciekawe ile z tych ludzi, którzy stali x godzin, by zobaczyć grób prezydenta i darli koszule z żalu, okaże się prawdziwymi patriotami i rzeczywiście zrobi coś dla Polski, cokolwiek?
    Ilu z nich za dwa miesiące pójdzie na wybory?

    Ps. Nie twierdzę, że to co się stało nie jest prawdziwą tragedią i że cynizm mnie irytuje. Ale smutku nie chcę podkreślać; nie chcę wokół siebie zasmuconej Warszawy. To nie o to chodzi.
  4. Cytat
    Ocena - 3,0. Dlaczego? Powtórzenia są fajne, są potrzebne, by budować napięcie, poprzez nie autor podkreśla to co chce nam przekazać, sprawia, że skupiamy się na konkrecie. U Ciebie zaczyna się fajnie, ale w pewnym momencie te powtarzane "Jestem Dorota, mam siedemnaście lat" zaczyna poprostu nużyć, zniechęca czytelnika. Wiesz co sobie pomyślałem? Po co mam czytać dalej, skoro wiem co będzie w następnym wersie. Przesadziłaś trochę.

    I zabrakło mi tu historii. Przekazujesz raczej własne przemyślenia, własny sposób widzenia świata, to trochę za mało. Lepiej, żebyś "włożyła" to w głowę konkretnego bohatera i poprowadziła go przez jakąś opowieść, sprawiła, że coś mu się przytrafiło, kogoś spotkał, cokolwiek. Tu jest momentami zbyt pamiętnikowo.

    "Jestem Dorota, mam siedemnaście lat i właśnie nakrzyczałam na lodówkę. Uczęszczam do liceum numer cztery, uczę się dobrze. Nie rewelacyjnie, ale zadowalająco. Nikt nie ma do mnie o nic pretensji, działam bez zarzutu" - ale ten początek jest poprostu świetny, to on sprawił, że Twój tekst mnie zainteresował. Dobrze się rozpędzasz, skup się na tym zdaniu i spróbuj tak pisać do końca, a noty będą większe.

    Aha, jeśli na poważnie myślisz o pisaniu, pozbądź się takich zdań: "Tylko niektórzy czasem mają wrażenie, że nie jestem do końca normalna." ; "Ty masz jakieś problemy z psychą. Weź się lecz, dziewczyno…" - kojarzą się poprostu z "Emo - Martynką", albo "słit fociami na nasiej klasie", to naprawdę nie jest fajne.


    Dzięki za tak obszerny komentarz. Bardzo się cieszę, że Ci się chciało tyle babrać w mojej grafomanii ;).

    Za dużo powtórzeń, za bardzo pamiętnikowo? Nuży, nuży, więcej akcji... Pomyślę, tylko wiesz - moim zamierzeniem było pokazać kłębowisko myśli. Bardziej pośrednio byłoby lepiej? Zamiast nastoletnich łkań opisywać czyny, działanie? Tak, chyba masz rację; popracuję nad tym.

    Wypowiedzi w stylu emo-martynki? :D Hm... Chciałam, żeby te "problemy z psychą" były powiedziane takim trywialnym językiem człowieka, który nie wchodzi dalej, nie szuka, nie ogląda niczego co wystaje dalej niż jego nos. Przesadziłam, tworząc naszą klasę? Może, przecież czytelnik nie wiem, jakim tonem w zamyśle ten człowiek mówił i o czym ja myślałam, kiedy to pisałam.

    Postaram się jeszcze popracować nad tym tekstem. Dzięki, że poświęciłeś trochę czasu zanalizowaniu moich bazgrołów.

    dygam
    zuzka ;)
  5. Cytat
    to nie wypociny, czy ten ukochany to wypociny, nastrój który zbudowałaś jest fantastyczny, trochę tajemniczy, bezpieczny i życiowy tzn.realistyczny, trudne życie artysty


    Aaaa! Artysta! Cóż za straszne słowo, powiało grozą!
    Gdzie mi tam, panie, do artysty. Prawdziwy artysta to elektryk, a prawdziwa poezja - matematyka. I tego się trzymam! To są dopiero piękne rzeczy...
  6. Cytat
    Hej, pierwotnie środek był jeszcze bardziej nudny. Wyrzuciłem cały akapit z nocnym filozofowaniem. ;) mimo to, jako że lubię się uczyć na własnych błędach, mam prośbę: zdefiniujesz dla mnie środek? - tzn odkąd zaczyna się robić mniej ciekawie. Bardzo by mi to pomogło, bo ostatnio też zauważyłem takie lekkie spadki napięcia w tym co piszę.

    Dzięki za wysoką ocenę, pozdrawiam,
    Jimmy


    Żaden akapit nie jest tutaj do wywalenia, bo wszystkie mają swoja określoną funkcję, są potrzebne, tylko trzeba je trochę uatrakcyjnić. Możesz popracować nad czwartym, piątym (głównie tym - tutaj główkę miałam trochę bliżej ramion;)), szóstym akapitem. Gdzieniegdzie wywalić zdanie, albo je zmienić.
    Tylko pamiętaj, ze tak generalnie, to ja się nie znam; o subiektywnych odczuciach mówię ;)

    cieplutko
    zuzka ;)
  7. Cytat
    zgodnie z regulaminem nie mogę głosować, ale jakbym mógł, to dałbym 5. rewelacyjne!


    O Matyldo, ja już naprawdę nie wiem co powiedzieć.
    Dygnę grzecznie nóżkami i podziękuję za uwagę. Straaaasznie mi miło, że chce Wam się czytać te moje wypociny ;)

    dygam
    zuzka
  8. Cytat
    ocena 3,16

    choćbyście mnie znienawidzili.


    Nikt nie ma zamiaru Pana znienawidzić, skąd. Bardzo się cieszę, że zainteresował się Pan moim tekstem, że chciało się go Panu czytać i że Pan go ocenił. Miło mi, że nie przyjmuje Pan tego, co piszę bezkrytycznie. Byłabym jednak bardzo wdzięczna, gdyby powiedział mi Pan, co według Pana mogłabym zmienić w tym tekście, żeby był lepszy, niż jest.

    dygam
    zuzka
  9. Cytat
    i ode mnie 5
    to jest takie coś, co nie nudzi
    co umie mnie skłonić do przeczytania każdego słowa
    gdzie każde słowo jest koniecznie potrzebne i przemyślane
    bo ty masz wyobraźnię
    Pozdrawiam.


    Świat oszalał i stanął na głowie. Weźcie przestańcie, bo się w sobie zakocham :D
    A tak serio, to wielkie dzięki za zainteresowanie i tak wysoką notkę. Cieszę się, że mogłam Cię czymś zainteresować ;)

    dygam
    zuzka
  10. Cytat
    Max! ( I przez opadniętą szczękę zero komentarza).


    Krzyknęłam: "żartujesz!", do monitora, a ten podskoczył ze strachu.
    Jeszcze się przez Ciebie obrazi na mnie.

    A tak się wahałam, czy dodawać.

    dziękuję i dygam
    grzecznie ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...