Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

zieloneciele

Użytkownicy
  • Postów

    126
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez zieloneciele

  1. Miał zielone, za duże oczy, a w nich to coś innego, co kazało babom żegnać się szybciej i mamrotać aniele boży do obiadu, bywało, że hen, za połowę dnia. Dzieciakom starczały cukierki, albo lanie - wedle starszeństwa. Z troski i żeby nie zagadywały jeśli przechodził. Mężczyźni pluli w dłonie. Musiała w tym zamieszać Odmienica, chyba żeby grzech zatajony - szemrali po zagonach. Przekleństwo, lub wola boska, taki chłopak. Jasny, skóra cienka i to patrzenie inne niż nasz Wojtek, Zahorodnych Andrzejko. Na wskroś. Mały, mały, dorósł siódmego roku, mówił jak uczony czy wariat, a ciała nie nabrał; zahuczało. Czemu nad kołyską nie wysmagała brzozową wicią, nie wyniosła pod las? Matka, może Strzyga, kto rozpozna? Wszystko jest znaczeniem, trwałym porządkiem: kartoflisko, ogień, dym, wydrapywanie diabła zza skóry. Płaczki i grudka ziemi, która zostanie w garści, zostanie w garści.
  2. dziękuję Wszystkim serdecznie za opinię. wezmę pod uwagę to, co dobre i niedobre. na przyszłość. Tosterze, Lecterze - bardzo, ale to bardzo się cieszę :))
  3. dziękuję:)
  4. zagrzmiało. upadnie kilka kropel i przebrzmi, pójdzie hen, do wschodu. nad stodołą już jaśnieje. stoję. nabrałam pełne usta piasku, teraz próbuję gładko przełknąć. dobrze pamiętam by bać się boga i nie zapuszczać w las. mimo tego rzucam spojrzeniem do kałuży. niechcący wyławiam garść niepoprawnych połączeń: wystający kręgosłup i duża dłoń, dziewczynka i rudy mężczyzna, sierpień na końcu języka. patrzę. rozhuśtałam szalę aż pod niebo - przedawnione, gęsto zarosło trawą, a łąka od deszczu wyblakła. jednak spódnica jest koloru makowego, miękka. błysnęło. za moment trzeba będzie ukradkiem pozbierać kroki, choć chciało by się zwyczajnie wiać.
  5. dziękuję Emu, Emil. Jimmy, średnik zabrany, racja. co do reszty - zmian nie przewiduję. pozdrawiam:)
  6. ot taka wyliczanka jak na moje.kulawa językowo w dodatku.
  7. no takie to mało odkrywcze, zapisane co najwyżej przeciętnie. dopełniaczowa w pierwszym wersie w zasadzie już kładzie tekst. bo, żeby tego rodzaju metafory brzmiały, muszą być naprawdę dobre. ta nie jest. dwie ostatnie strofy - w zasadzie takie wodolejstwo, bez treści, bez znaczenia.
  8. dziękuję bardzo za tyle dobrego słowa Haniballu :) a wiesz, na dzień dzisiejszy siostry pozostały trzy... pozdrawiam serdecznie :)
  9. kiedy deszcz drobnymi palcami płukał śliwy za miedzą, ty upinałaś na mnie przedwojenne sukienki z batystu, zatroskana skromnością wstążek. skinieniem wabiłaś wyblakłych chłopców, mrugnięciem odprawiałaś ich pod ściany - zsypane przy brzegach podłogi, dziś nie wymagają bielenia. kiedy słońce szarpnęło firanki, kruche odbitki pierzchły, by wrócić za moment po swoje. jednak tutaj już wybujał barwinek, a cztery siostry tańczą na pochowanych weselach.
  10. mam czarnego kota. i lubię takie głaskanie.
  11. Dziękuję za komentarze. Wilcza Jagodo, byc może i potwory, być może coś jeszcze gorszego. Czasem trzeba, czasem to nie do ogarnięcia. nawet językowo. albo zwłaszcza. MN, pomyślę nad tym szczenięctwem, pomyślę. Cieszę się Haniballu, szczerze mówiąc Twojej wizyty obawiałam się dosyć... Pozdrawiam serdecznie Wszystkich.
  12. Od teraz chcę ci opowiadać może to coś przyniesie. Nazwijmy to wycieczką. Piątek. Deszczowo śniegi wypłukane trawniki eksponują gówna i trochę innego śmiecia. Znakomitości. Tym razem wymijam ulotkarzy gazeciarzy smętnego akordeonistę - ten głaszcze mnie przelotnie po ramieniu spojrzeniem szczenięcym. Krokiem nieodpowiednim bo codziennym wnikam w planty. Do dworca zostało mnie jeszcze chwilę na tyle żeby podejrzeć zagnieżdżonych w ławkach i przy nich gołębie o trybie dnia spacerowym, alejkolubnym. Pociąg. Mokre ręce myśli wysuszone i całe godziny łódeczek z papierków po hallsach. Efekty poboczne przerośniętej wyobraźni jaką szczycą się tylko kretyni i tylko oni porzucają palenie w poranek wyjazdu. Gdzieś Ps. jesteś na pewno ale takimi podróżami nie wrócisz. Jeszcze spróbuję wydrapać cię tej ziemi ułożyć może jakoś będzie.
  13. Hanibalu, postaram się bez katastrof na przyszłość. Witku, cieszę się z Twojej wizyty. pozdrawiam i dziękuję :)
  14. dziękuję serdecznie za komentarze. forma, że szeleści? hmm... czasem trzeba poszeleścić chociaż formą ;) ano Kraków, Kraków...
  15. Krawężniki piwniczne okienka. Miasto jakiemu nie zostanę i nie ucieknę. Mieszkanie gdzie większość moich pokoi topnieje. Chowanie rozpoczynają popołudnia. Soki w ziemi przycichły chyba na złość. Mocniejsze od brzegów tego miejsca pulsującego umownie ostatnim domem brzuchem który otwiera się. Na nas pora jak na lekarstwo - odrobina wystarczy. Uśmiechniętych mężczyzn mrugających latarni przy ulicy Garbarskiej do której wpływa strumień światła i Łobzowska - jest dość. Na dziś wiem. Sierść paruje pachnie kończeniem i ulega dłoni a kotom pali się w oczach coś takiego.
  16. dziękuję bardzo.
  17. Ucichło. Magnetyzm ogromnych miękkich łóżek wchłonęły ściany. Z nich próbuję wyżąć głos ten sam który wczoraj i przed rokiem powodował trzepotanie firanek zaciąganie rzęs. Próby zawodzą na samą górę skąd już tylko niżej siebie dalej wszystkiego nie pamiętam. Jak śmierdzą klatki schodowe każda inaczej jak dymią niedogaszone zaranne papierosy słowa głowy odkryte – kto zgadłby gdyby nie mógł? Smakować co wiedzą przechodnie pokoje. Kanapy w przedpokojach ćwierćosobowe akurat na złożenie płaszcza i tych głów odkrytych przypadkowo. Mimochodem wytrząsać z nich zasypianie podczas kiedy szary obcy kot zaplątuje nici w okolicy stóp zamieszkał ciepły diabeł.
  18. może zwyczajnie trzeba miec jakąśtam możliwośc pojmowania, żeby ogranąc. wiersz. przewrotny, kurcze. jak najbardziej. Haniu, zapraszam do siebie! :D
  19. dziękuję bardzo Stanisławo, Magdo :) oranżado, proszę mnie do jednego gara z dunatami nie pakowac! (; się ciesze ostatnią.
  20. zacznę od tego, że nie wiem za bardzo co to takiego "garnica", jednakże po przeczytaniu reszty postanowiłam to nowe słowo polubic (; to: "zapinam płaszcz i krzyczę, koniec performance'u. facet się peszy, oni szukają oznak w słowniku – to jeszcze artysta czy trzeba go zamknąć" - cudne skończę na tym, że pora jest późna, jednak wiersz podziałał w sposób ożywczy.
  21. a wiesz, aż sobie wklepałam. szybciutko przeczytałam kilka tej autorki. faktycznie, godna polecenia:) muszę się powczytywac. hmm... no prawie robi wielką różnicę (;
  22. się cieszę niezmiernie, Mr.Żubr, z tego podnoszenia. miło mi Magnetowidzie. H.Lecter, już od razu że krzycz. myślisz, że to takie proste? ;)) dziękuję serdecznie za komentarze, pozdrawiam :)
  23. wystarczy wyjrzeć, horyzonty są tuż za parapetem, zmieszane gołębiami. niebo choć naciągnięte ledwo sięga drapaczy chmur i nigdzie niżej; w kącie pokoju przesiewa mak aktualny samson, któremu gładzę brodę negocjując jakiś dzień, może dwa dla warkocza. dla mnie nieważne, on jako facet bardzo chce wiedzieć na ile jest pierwszy, albo chociaż jeden z ostatnich. niewiele pamiętam, chyba żaden nie nosił brody - kłamię. co za znaczenie, samson, rasputin, czy chrystus? kosztuję ich od dziecka, mają jeden wspólny element i każdy rozpływa się przy podniebieniu. - patrz na gołębie, słuchaj, jak gra dla nas frank. jestem zmęczona, proszę przestań mnie brać na poważnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...