Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krystyna_B.

Użytkownicy
  • Postów

    105
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Krystyna_B.

  1. Odpryski to wspólny tytuł dla tych kilku fraszek, a skąd się wziął - fraszki rodzą się podczas obserwacji rzeczywistości i dla mnie stanowią w przenośni jej odpryski. Żarciki, fraszki, limeryki- powstają niekiedy błyskawicznie, przychodzą mi najłatwiej. Zaczęłam pisać od września br, ale nie piszę tylko wierszyków żartobliwych, napisałam nawet kilka sonetów. :)
  2. Co do patosu, masz rację kwintesencja zawarta jest w dwu pierwszych wersach, poprawiłam, a polemikę usunęłam.
  3. cud wiecznie marzył o cudzie to nie żadna herezja chciał tak wiele osiągnąć lecz ogarniał go bezwład -------------------------------- nuda wciąż brak bodźców emocji pustka nic się nie zmienia czy przyczyn w sobie szukać czy wiać od otoczenia --------------------------------- pragnienia pragnienia traktował bardzo subiektywnie głębin w życiu pragnął osiadł na mieliźnie --------------------------------- prowokacja wielkie zagrożenie niesie prowokacja niekiedy zamysły przewyższa reakcja --------------------------------- o patosie niewiele warta jest retoryka z której dla innych nic nie wynika ---------------------------------- hipokryta stosuje chyłkiem inne zasady niż te na pokaz niż od parady ---------------------------------- zmienny jak chorągiewka poglądy zmienia sam ma niewiele do powiedzenia ---------------------------------- takt dowiesz się o takcie przy pierwszym kontakcie --------------------------------
  4. tango mnie zachwyca tango mnie szokuje zatańcz ze mną tango żar w żyłach poczujesz gdy roztoczę słynny już zapach kobiety w mig jak Al Pacino zawładniesz parkietem już nam dźwięczą w uszach rytmy z Argentyny i od pierwszych kroków szumią endorfiny ty jesteś mężczyzną ja twoją kobietą tańczmy niechaj zmysły płomienie rozniecą władczo obejmuje twoje mocne ramię marzę niech na zawsze już tak pozostanie czuję na policzku trochę szorstki zarost ciało w rytmie tanga w głowie myśli galop nie wiem już co bardziej w tańcu mnie upaja czy wspaniałe rytmy czy poezja ciała tango to preludium w misterium poznania czy dalsza historia będzie nam pisana
  5. Białe, rodzinne święta przed nami, a wywołują moc smutnych myśli, mam przed oczami tę z zapałkami i inne dziecko z dzisiejszej baśni. Dziewczynka żebrze podczas Wigilii, lecz zamiast ogrzać ją i nakarmić, pan dobroczyńca po małej chwili już z telefonem jest przy latarni. Policja wkrótce zrobi porządek, szybko odwiezie do izby dziecka. Wszyscy spełnili swój obowiązek; tu następuje baśni korekta. We łzach utonie święta kolacja. Z racji ogrzanych dobrze pomieszczeń nie weźmie wnusi kochana babcia, lepszy ze światów poczeka jeszcze. Tylko nie myślcie, że rzeczywistość zakończy dzisiaj baśń happy endem, sąd się zatroszczy o małej przyszłość, oddać rodzicom byłoby błędem. Wszak są bez pracy i żyją w nędzy, jednak kochają swoją córeczkę. Kiedy rodzice są bez pieniędzy prawo potrafi stworzyć groteskę. W błędny i nieraz dziwaczny sposób ktoś chce określić potrzeby dziecka, gdy miłość nie ma prawa do głosu, tragiczne skutki miewa bajeczka. Akty dziecięcej determinacji wciąż przepełniają mnie refleksjami. Czy to argument w tej sytuacji? Groźbą graffiti krzyczy czasami - Spalę was wszystkich .......................ta z zapałkami. -------------------------------------- *W ostatnich latach zdarzają się przypadki odbierania dzieci kochającym rodzicom z uwagi na to, że są biedni. Podkreślam, że wiem, iż takie decyzje podejmowane są głównie ze względu na patologie i zaniedbanie dzieci, jednak opisane przeze mnie przypadki również mają miejsce. Nie mogę przytaczać przypadków, z którymi ja osobiście miałam styczność, ale wystarczy wpisać w google "zabrać dziecko biednym rodzicom" poczytać i zapoznać się z tematem, żeby stwierdzić, że ten wierszyk porusza jednak autentyczne problemy, bardzo skomplikowane, a przede wszystkim bardzo bolesne.
  6. kiedy ranne wstają zorze to kolejny dzień nas zmoże chyba nic już nie pomoże zawsze będzie tylko gorzej ach dlaczego ja się trwożę bo z dnia na dzień coraz drożej toć całymi dniami orzę a mam długów całe morze nie dla wszystkich ciepłe łoże raczej trwanie na ugorze nie pomoże święty Boże prędzej diabeł wziąć nas może
  7. ech kapusta od wieków robiła karierę dzięki niej świat ubogich głodem nie przymierał ci bogatsi kapustę zajadali tłustą a biedniejsi przeważnie tylko groch z kapustą kapuście zawdzięczamy po wódzie brak kaca zaś dieta kapuściana smukłą linię zwraca słynny Diogenes ten sam który mieszkał w beczce jadł kapustę pił wodę jego mit trwa jeszcze jej lecznicze własności cieszą się uznaniem syrop dobry na kaszel a liście na rany kiszona znakomicie chroni przed szkorbutem ma swój udział w sukcesie kapitana Cook'a nie sposób jest wyliczyć cnych kapusty zalet o czym ludzkość od dawna już wie doskonale * ech pisać można o wszystkim :)
  8. Pewna para z życia korzystała na łąkach. Było pięknie, cali byli w skowronkach. Wtem upojny nastrój prysnął, pan z bólu zęby zacisnął; głupia sprawa, lecz zapomniał o bąkach.
  9. Ja nie oglądałam, ale jest prawdopodobne, że oglądałeś Ty. :)
  10. kiedy zatańczysz ze mną walca codzienności świat nagle zawiruje tętniąc kolorami wystarczy że przytulisz jak będziemy sami a snop iskier rozproszy najgorsze ciemności popłyniemy z muzyką tworząc trwałe więzi uświadomimy sobie pomimo realiów pędząc w zawrotnym tempie lub krocząc pomału z jaką lekkością razem chodzi się w uprzęży zgorzkniali i samotni cenią świat urojeń osobno tańczą innej słuchają muzyki gry władzy i bogactwa czasów prosperity lecz przyjdzie dzień gdy drogę utrudnią wyboje nieważny będzie wygląd sukcesy wyniki lecz drugi człowiek miłość i taniec we dwoje
  11. ze mną tańczy codzienność skuszę dekoltu głębią i kibicią foremną chociaż jestem dziewczyną jesienną poczujesz serca drżenie zawiruję sukienką w tańcu musnę cię ręką oczaruję zielonym spojrzeniem i nie jestem sofistką głosem cichym dopieszczę raz uśmiechnę się jeszcze aż zapragniesz na zawsze mieć wszystko będę drążyć marzenia nie wyrzucisz mnie z myśli każdej nocy się przyśnię nie wystarczą jedynie wspomnienia
  12. za oknami kolejny mglisty dzień przecieka listopadowe niebo odbite w kałużach depresyjnie ciążącą szarością odurza przywołuje koszmary dręczące człowieka wracają w wyobraźni wszyscy których nie ma snuje się melancholia utkana ze wspomnień nieustanne cierpienie nie daje zapomnieć refleksje prześladują niczym anatema walka o byt sukcesy wrażliwość przytępia zmieniła priorytety dziś przytłacza brzemię dla bliskich co odeszli już nieważna kwestia w kancelarii niebieskiej utknie zażalenie może spotka ich kiedyś za bramą królestwa tu minął czas na miłość i na wybaczenie
  13. mija pogodna jesień złota idylliczna ranek przenika chłodem mgła dotyka ziemi zginęła gdzieś feeria barw metafizyczna czas nostalgii zadumy nastroje odmienił październik bezszelestnie wychodzi z pejzażu wyrył zmarszczki na liściach przy drogach je ściele nadciąga już listopad w chmur szarym witrażu rozedrgany tysiącem deszczowych kropelek śladami nieobecnych w obrzędach cmentarzy wsłuchany w szelest myśli poświęconych bliskim w poświacie setek zniczy w cieniu ludzkich marzeń by w odwiecznej gonitwie nadążyć za wszystkim cichy podszept wiatr niesie - człowieku zaczekaj życie gaśnie niekiedy jak zdmuchnięta świeca
  14. Krystyna_B.

    odeszłaś

    strach krążył twoja twarz jednała się w bieli z poduszką strach osaczał zaciskał jarzmo z bólu wstrzymywałam oddech słyszę krzyk łoskot padającego ciała telefon wypada z rozdygotanych rąk obejmuję palcami kremową dłoń na której brunatne plamki namalował czas delikatnie przyciskam niebieskie prześwity żył dotykiem pragnę zatrzymać ciepło z daleka widzę teatr cieni animowanych przez los krzątają się gorączkowo oczy olbrzymieją od łez wpatrzone w prostą linię biegnącą w poprzek ekranu tracę oddech nie wiedziałam że cień może być tak bliski
  15. Krystyna_B.

    O ludożercach

    Raz pewien turysta na Kajmanach ludożerców wypatrywał od rana. Jak osika drżał z trwogi gotów za pas wziąć nogi, ludożercy zaś zjedli... banana.
  16. Pewne sympatyczne netowe grono chciało spotkać się z sobą - lecz ono jest za mądre, niestety, aby wszystkie kobiety mogły wejść mu bezpiecznie "na łono".
  17. psotnik wiatr znowu strąca kasztany dzikie kaczki nurkują w sadzawce szelest kroków nieobecność na ławce pstry film pamięci pod powiekami lekki dotyk słonecznych promieni nadal przyzywa wspomnienie lata lecz jesień noce z dniami już splata poranną mgłą snuje się przy ziemi połową tęczy maluje liście wśród mnogości brązów i zieleni czasami czerwień się zarumieni dojrzałe żółcie mienią się złociście październik ciepłem darzy łaskawie w tle cicho szumią dawną pieśń drzewa czas zamyśleń powoli dojrzewa nostalgię widać w spłowiałej trawie
  18. lato już za nami a ja się tak cieszę bo wyobraźcie sobie dosłownie kocham jesień nie zachwyca mnie jedynie dywan z liści co przemiennie błyska złotem i czerwienią czar wrzosowisk tak subtelny jest mi bliższy kiście kalin co w korale się zamienią babie lato ze swą srebrną pajęczyną dymy ognisk co się snują nad polami dzień słoneczny który szybko dzisiaj minął lecz najbardziej mgła urzeka mnie czasami więc wychodzę wczesnym rankiem na ulicę w nierealny i niezwykły świat uciekam pragnąc zgłębić mgły ulotnej tajemnice na grę własnej wyobraźni wtedy czekam atmosfera jak w najlepszych filmach grozy do asfaltu nie dociera światło lampy mgła się kłębi i wciąż nowe kształty tworzy potwór pełznie właśnie zza pobliskiej rampy lecz takie potwory niegroźne znikają te baśnie jesieni wiatry rozwiewają
  19. Dziękuję za komentarze, część słodkości wyrzuciłam, pomyślę jeszcze nad tym malutkim tekstem, ale traktującym o rozłące, a tyle jej przypadków w ostatnich latach się obserwuje. Może napiszę o niej inny wiersz, ten to taka prosta, sentymentalna pioseneczka smutnej kobiety ;)
  20. kiedy smutek kapcie nosi kiedy drugiej szklanki brak pustka przestrzeń wciąż wypełnia gdzieś za oknem szumi wiatr właśnie wtedy gdy wspominam marząc poza bytem trwam sufit w niebo się zamienia i nad głową gwiazdy mam dzięki magii wyobraźni widzę twoją bliską twarz i powieki muskam dłonią gdy zamknięte oczy masz pocałunkiem odpowiadasz wraca echem wspólny czas i splątany podmuch pragnień ciepłem swym owiewa nas a gdy zaśniesz ja otulę serce twe zapachem snów jesteś marzeń mych spełnieniem więc powtarzam cicho - wróć
  21. Krystyna_B.

    nagość

    jedna nagość siłą się pyszni przestrzeń pięknem wypełnia rzuca na kolana ekspansywna do bólu potęga naszego jestestwa pierwotna i niepohamowana druga nagość ukrycia pragnie z bólu do wewnątrz się zwija jest przerażeniem behawioralną siłą strachu przed światem zewnętrznym przed każdym poruszeniem a rozdziela je cienka granica skóry
  22. noc właśnie miłosiernym cieniem dzień kończy wypełniony trudem lecz zamiast cieszyć się wytchnieniem swych myśli przeżywam ułudę czy tropię ślad minionych zdarzeń w rajskiej krainie wyobraźni może oglądam wizje marzeń lub chore rozdwojenie jaźni wolno przesuwa film pamięci piękne obrazy poza bytem już wiem co wabi kusi nęci pragnienia głęboko ukryte rozważam ze smętnym uśmiechem wielu z nas myśli o dawaniu idea wciąż powraca echem trzeba pamiętać też o braniu
  23. Krystyna_B.

    granica

    gdy przekroczymy cieniutką linię jak bumerang wracają symptomy nie czekamy aż zła chwila minie rozbijamy przeszłość na atomy igiełki kłują z premedytacją z najdalszego miejsca niepamięci nic już nie ma poza ostentacją wielka nuda i bezmiar niechęci wspominamy dawne wydarzenia precyzyjnie składając na powód jeden krok a brak już wybaczenia trwa nużący pretensji korowód
  24. Krystyna_B.

    drabina

    pokonałam drabinę w trzech czwartych spojrzałam z lękiem w dół dręczy refleksja czy było warto może tak pół na pół w wielkiej ciszy się snują opary zmarnowanych szans tną przestrzeń nieszczęść meteoryty cierpienie wprawia w trans lecz radość piękno i miłość to także drogi część sprawiają że bezwładna dłoń znowu zaciska się w pięść
  25. Pewnego razu Śmiech z więzienia wyszedł na świat bez uprzedzenia. Sprytnie wydostał się zza kratek i śmiech od razu zatrząsł światem. Zza krat ponurej, kwaśnej miny, która powstała bez przyczyny. Na kogo spojrzał idąc ulicą, ten parskał śmiechu nawałnicą. Perliście śmieje się dziewczyna, chłopaka jej aż w pałąk zgina, zanosi się od śmiechu dziecko, ojca zaś dławi śmiech zdradziecko. Grubas się śmieje do rozpuku trzymając ręce na swym brzuchu, co podskakuje, trzęsie się, drga, drgań amplitudę ogromną ma. Chudzielec z pełną sera siatką polbruku kostkę liczy gładką, boli go potłuczona głowa, głupota wyrwać się gotowa. Piskliwie chichra się dzierlatka, obok zaśmiewa się jej matka, policjant długo śmieje się w głos, wypadł mu z ręki mandatów stos. Tu Śmiech się skrzywił od niechcenia, śmiech w ironiczny się zamienia, kpi, naigrywa się i szydzi i tylko swoje racje widzi. Wesołość zgasła w Śmiechu tonach, ironia umie tego dokonać. Czasami płoszy zwykłą radość ludzkim ambicjom czyniąc zadość.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...