Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sanestis_Hombre

Użytkownicy
  • Postów

    1 020
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sanestis_Hombre

  1. To raczej przypomnienie a nie informacja. [u]Polskie dziewczyny, kobiety są najpiękniejsze na świecie!!![/u] To Wy zdobyłyście puchar świata!!!' dziękujemy wam za to:)
  2. ktoś mnie wywołał do tablicy - tak to ładnie imię :)
  3. Pan-opticum - Bentham nazwał tak rodzaj więzienia, które zaprojektował. W nim każdy więzień jest zawsze widoczny dla strażników. panoptykalny rzad. - osobliwy, niezwykły, dziwny, dziwaczny. nomen omen. taka moja propozycja. Liczę na wygrana i nagrodę :D
  4. Rozważę. Trzymaj się.
  5. Zmiany wprowadziłem. Później dokonam kolejnych poprawek. Ten tekst jest nie tylko o stosunkach damsko-męskich, ale nie będę wszystkiego zdradzał.
  6. Wejdź w opcję edytuj na stronie www.poezja.org.pl w prozie (nie korzystaj z www.proza.interklasa.pl) i wklej jeszcze raz ten tekst. Powinno pomóc. Te kwadraciki wyskakują jak sie pojawi problem z kodowaniem i nie ma polskich znaków.
  7. W sensie, że seks w trakcie meczu lub odwrotnie;)? Ale, mimo wszystko, nawet w takiej kombinacji skupiamy się na jednym tylko doznaniu, więc no niestety - albo rybki albo akwarium:P Trzeba mieć podzielność uwagi. Ten tekst oczywiście nie dotyczy wszystkich, bowiem słyszałem, że są faceci, którzy piłką nożną się nie interesują (o zgrozo!), ale reszta lubi pooglądać. Dziwna jest to sprawa, że kobiety/dziewczyny w młodości grywają z chłopakami w piłkę (wymiana koszulek jest najlepsza, ale sporadycznie do niej dochodzi, no chyba, że w szatni;). Później jednak paniom/pannom przechodzi i narzekają, iż to zła rzecz ten futbol, a przecież my znosimy wasze zakupy (ja nawet wytrzymam dwie godziny jako tragarz, a to więcej niż czas trwania meczu). Myślę, że życie to sztuka kompromisu. Wy nam mundial a my wam coś w zamian. Wybierzcie sobie. My mamy miesiąc a wy macie cztery lata... no i co?
  8. Moje słowa były jednak prorocze. Napisałem - czekam na Twoje teksty. Wobec debiutantów należy stosować taryfę ulgową, ale delikatna zjebka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Napiszę bardzo szczerze, bez wazeliny, Nie znamy się, więc mogę być obiektywny. Ależ jest się do czego przyczepić. Tekst jest słaby. Nie znalazłem ani jednej myśli, która by mnie zainteresowała. Wiele podobnych niewiele znaczących przemyśleń wciska się na forum jakby to było forum terapeutyczne. Denerwują trochę te powtórzenia. Jak chcesz i masz dystans do swojego pisarstwa, to zrób coś z tym. Poza tym nie wiem co znaczą te drugie strony medalu - gdyby to było ujęte w cudzysłów, to może bym się domyślił, że to taka ironia, ale teraz odbieram to jako błąd logiczny. Wyrwało mi się muśnięcie palców - to trochę drażni, raczej poezja niż proza, pomyśl nad tym I cudze szczęście mam nam być pocieszeniem - ma Cierpliwie znosiłam wszelkie kopniaki i przestały już boleć. - zmieniłbym np. na - Cierpliwie znosiłam wszelkie kopniaki, bo przestały mnie boleć. I nagle, gdy zaczynałam odkrywać, że można mieć też własne szczęście - sen pęka - czasy pogmatwane - sen pękł. Wyzwolił i poszedł sobie. - wyzwolił? kogo? co? od czego? Śmiałam się histerycznie i otwierająco - jak to jest śmiać się otwierająco? tzw. banan na mordce? Sama widzisz, że jest kilka newralgicznych punktów. Należy przemyśleć ten tekst. Hermetyczność twojego pisania właśnie stanowi dla mnie czytelnika i początkującego pisatiela barierę. Jeśli masz 15 lat to napiszę próbuj, próbuj dalej, ale jeśli skończyłaś już lat dwadzieścia, to zaproponuję więcej czytać i robić częste próby pisarskie na brudno, no chyba że nie masz zamiaru dalej tworzyć. twój wybór. Co złego to nie ja (a może ja?;))
  9. Upuść je, potem włóż je na mnie Przyjemne, chłodne siedzenia (są po to by) chronić Twoje kolana. Teraz, by mnie uspokoić... Zabierz mnie jeszcze raz. Nie zatrzymuj się nigdzie. Tym razem, proszę, nie... Jedź szybciej! (Deftones - Passenger) Cz. II - Wróciłam. – zawołała Ania. W mieszkaniu nie było jednak Darii. Na stole leżała kartka. Ania zabrała ją i zaczęła czytać. – „Muszę wyjechać na kilka dni z miasta. Sprawy się pokomplikowały. Nie martw się. Zadzwonię w przyszłym tygodniu. Bądź zdrowia. Daria”. - Co się stało myszko? – spytał Andrzej i położył na podłodze torby podróżne. - Na razie nic. – odpowiedziała. – Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Co spowodowało, że Daria postanowiła pojechać do rodziców. Nie była w domu prawie rok. - To wiadomość od niej – Andrzej wskazał na niebieską kartkę z notesu, która trzymała Ania. - Tak. - Usiądźmy. Przecież nie napisała, że ma zamiar odwiedzić rodzinę. – stwierdził Andrzej po przeczytaniu wiadomości. – Może chciała gdzieś z jakimś kochasiem wyskoczyć. Nie powiedziała gdzie, bo postanowili się odciąć od świata. Wiesz jaka ona jest. Trochę jej odbija. Poza tym bierze lekarstwa. - Zadzwonię do Roberta. Może on coś będzie wiedział. - Chcesz rozmawiać z tym palantem? – oburzył się Andrzej. Podniósł się z sofy i podszedł do okna. Był wieczór. Śmieciarka podjechała pod budynek. Dwóch mężczyzn w pomarańczowych uniformach leniwymi ruchami zabierało pełne kosze na śmieci. Wsypywali je do dużego kontenera zamontowanego na samochodzie. Jeden z nich przerwał nagle pracę i zaczął coś wskazywać ręką drugiemu. Andrzej przyglądał się ich zachowaniu w skupieniu, więc nie usłyszał, że Ania próbuje się dodzwonić do Roberta. - Ma wyłączony telefon – stwierdziła po czwartej nieudanej próbie połączenia. – Andrzej? - Zadziwiający są ci pracownicy służb porządkowych. Oni i strażnicy miejscy żyją rytmem tego osiedla. Nawet najdrobniejszy szczegół nie umknie ich uwadze. - Mam złe przeczucia. – Ania położyła się na łóżku i zamknęła oczy. - Niepotrzebnie – odpowiedział Andrzej nie odrywając wzroku od podwórza. - Chodź do mnie. - Już. - Andrzej zasłonił delikatnym powolnym ruchem okno. Zdjął buty i położył się obok Ani. Pocałowali się namiętnie. - Dobranoc. – szepnęła Ania i za chwilę zasnęła. On jednak leżał i rozmyślał. Wziął w końcu telefon Ani i skasował numer Roberta. Poczuł się od razu lepiej. Następnego dnia wstali bardzo wcześnie. Ania zjadła kanapkę z dżemem morelowym i pobiegła na zajęcia z logiki. Dziś czekało ją zaliczenie. Natomiast Andrzej został w mieszkaniu. Wziął szybki prysznic i usiadł wygodnie w fotelu. Napił się kawy i otworzył gazetę na drugiej stronie. Nie przeczytaj jednak żadnego akapitu, bowiem gryzło go to, że Ania ciągle utrzymuje kontakty z Robertem. Miała przecież jego numer telefonu, a mówiła że nie chce mieć z nim nic wspólnego – pomyślał. Odłożył gazetę i podszedł do regału z książkami. Zaczął przeszukiwać rzeczy swojej dziewczyny. - Jonathan Caroll, Cortazar, drugi Caroll – mówił sam do siebie. – Sylvia Plath. – Otworzył przypadkowo książkę poetki. Założył okulary i począł przekartkowywać. I gdy to robił, z książki coś wypadło. Oderwał wzrok od wierszy i rozejrzał się po podłodze. Zdjęcie. Leżało na dywanie. Ania i Robert. Stali na chodniku i uśmiechali się do siebie. Odwrócił fotografię i zauważył napis – „Na pamiątkę uroczego dnia”. Włożył zdjęcie do kieszeni. Wrócił na fotel. Dopił kawę. Targała nim zazdrość. Był teraz jak żebrak, który dostrzega w koszu na śmieci malutki przedmiot; był niczym śmieciarz przerywający pracę na widok kłócącej się pary. Wychwycił każdy niuans. Ten uśmiech uwieczniony na fotografii, w jego interpretacji znaczył więcej niż tylko gest sympatii. Był to odruch dla niego jednoznaczny i szalenie wymowny. Ale to jest nie prawda – zwątpił w to, co widzi i to o czym myśli. Ubrał się i wyszedł z mieszkania. Przed klatką schodową spotkał Tomka. - Coś taki blady Andrzejku – spytał Tomek. - Masz chwilę? – zapytał Andrzej. - Tak. Jednak może mi powiesz, co cię gryzie? - Chodź. – rozkazał i złapał Tomka za ramię. – Napijemy się. - Jest ósma rano. - Nie szkodzi. Znam taką jedną knajpkę. Uwierz mi. Mam do ciebie sprawę. Dotyczy ona naszego wspólnego… - przerwał. – Długo znacie się z Robertem? – spytał i zatrzymał się. - Weź przestań się ze mną bawić w te gierki. Sprawa, knajpa, picie. Co się stało? Gadaj mi tu już! – Tomek zaczął wymachiwać rękoma. - A wiesz? Odechciało mi się rozmowy z tobą. – zdenerwował się Andrzej. – Puść mnie! - No co jest? – Tomek chwycił swego rozmówcę. - Pezzo di merda! – przeklął i wyrwał się uścisku. - Jak chcesz. Tylko pamiętaj, że chciałem pomóc. - Tak. – mruknął ironicznie Andrzej i zniknął za rogiem budynku. Nadszedł wieczór. Ania przygotowywała kolację. Była wegetarianką, dlatego zrobiła dwie sałatki warzywne. Zapaliła świece i włączyła gramofon. Z głośnika popłynęła kubańska salsa, a następnie tango argentyńskie. Ania nie zapomniała o wczorajszym dniu, ale niepokój opuścił ją, zwłaszcza po zdaniu logiki, czuła się lepiej. Nałożyła dwie porcje sałatki na białe talerze. Ktoś zadzwonił do drzwi. Andrzej – pomyślała i poszła otworzyć. - Cześć. - Wejdź. Co cię sprowadza? - Spotkałem dziś Andrzeja. Sprawiał wrażenie zdenerwowanego. – Tomek wszedł do kuchni, która znajdowała się po prawej stronie od wejścia. – Nie chciał mi powiedzieć co się stało. A gdy go zacząłem wypytywać, to się wściekł. - Powinien już być – spojrzała na zegarek. - Pozwolisz, że zaczekam tu na niego? – Oboje zrobili zatroskane miny. - Oczywiście. Może jesteś głodny? – spytała Ania podsuwając Tomkowi pod nos kolacje. - Dziękuję. - Panie poruczniku. Mamy jeszcze tych dwóch. Pobili się w przejściu podziemnym. Ten mężczyzna w okularach twierdzi, iż chłopak chciał mu ukraść rolexa. A przecież znaleźliśmy przy nich tylko stary zegarek. – zameldował młody policjant. - No więc jak było?- zapytał porucznik. - Ania… - jęknął mężczyzna i przewrócił się. - Jak on się nazywa? - Andrzej Żabiński. - Żabiński? To czemu mi od razu nie mówicie. Bierz radiowóz i odwieź go na osiedle willowe. I powiedz jego tatusiowi, że porucznik Rajdach go pozdrawia. – poinstruował młodego policjanta. – Tylko ruszaj się. - Tak jest. - A tego małolata wypuście. - Rozkaz. Ruch miejski o tej porze nie był zbyt wielki. Przed północą kursowały głównie nocne autobusy. Z jednego z nich wysiadł Andrzej. Złapał się słupa i stał. Głowę miał zwieszoną na piersi. - Jesteście wszystkie takie same! – krzyczał. – Nie można wam zaufać. – Spostrzegł na ławce młodą dziewczynę. Najwidoczniej wracała do domu z imprezy. – Ty, suko! – Dziewczyna wstała i odeszła kilka metrów. – Zaczekaj. Przecież cię nie zjem. Chcę tylko pogadać. - Pan jest nietrzeźwy. - Jestem. – stwierdził stanowczo. – A ty… Chodź tu! – zbliżył się do dziewczyny. – Tak się nie postępuje. Skąd w tobie tyle ignorancji? - Ignorancji? Kto mnie nazwał suką? Dzwonię po policję. - Proszę bardzo. Wiesz co? Lata mi to koło dupy. Żabiński jestem. Ż-A-B-I-Ń-S-K-I – przeliterował – Syn senatora. - Halo. Policja. Jakiś typ mnie dręczy… - Nie dokończyła, bo Andrzej wyrwał jej aparat z ręki. - Tu Żabiński. Spać! – I rozłączył się. – Słuchaj kotku. Zajmę ci chwilę. Tylko mnie wysłuchaj. - Skoro nie mam wyjścia. Mów. - Zdradziłem moją dziewczynę. To było na samym początku naszej znajomości. Jednak wybaczyła mi. I od tego czasu jestem jej wierny. Niestety wczoraj odkryłem coś, co mnie załamało. Kiedyś spotykała się z jednym kolesiem. Myślałem, że to już skończone. Znalazłem zdjęcie. Zobacz. Mam je w kieszeni. O widzisz? Ta na zdjęciu to Ania. Piękna jest. - Wspólne zdjęcie to jeszcze nie powód do wydawania takich opinii. Wyglądają jak para przyjaciół. - Nie ma przyjaźni między mężczyzną a kobietą. – oburzył się Andrzej – Wszystko prędzej czy później musi się skończyć w łóżku. - Nie masz racji. Ja mam przyjaciela. – Dziewczyna usiadła na ławce i wyciągnęła paczkę papierosów. – Palisz? - Nie, dziękuję. – Andrzej schował twarz w dłoniach. – Na pewno coś ich łączy. – Dziewczyna w milczeniu przypatrywała się zdjęciu. – Jak masz na imię? - Diana. – powiedziała i uśmiechnęła się po raz pierwszy podczas rozmowy. Zrozumiała, że nieznajomy nie jednak taki niegrzeczny i napastliwy. Andrzej również zorientował się, iż zachował się niestosownie. Przetarł prawą ręką twarz, tak jakby chciał usunąć niewidzialny pot. - Przepraszam Diano za moje zachowanie. Jestem w rozsypce. - Po tym co mi opowiedziałeś wnioskuję, że powinieneś pojechać do dziewczyny. Oczywiście zrób to jak wytrzeźwiejesz. Kup jej kwiaty i bądź dla niej dobry. Bądź dobry dla każdej kobiety. – Podjechał autobus. Diana zgasiła papierosa i pobiegła w stronę drzwi wejściowych. Odwróciła się jeszcze i pomachała Andrzejowi. - Dziękuję. – zawołał. Każda ulica, każde skrzyżowanie pokonywałem z zawrotną szybkością. Pędziłem jak Michael Schumacher, z tą różnicą, że moim bolidem z nikim się nie ścigałem. Oddalałem się od miasta. W tym wyścigu najważniejsza była przemiana jaka się we mnie dokonała. Szybkość zmieni każdego człowieka. Z chłopca stałem się mężczyzną. Jako prawdziwy facet mogłem prowadzić samodzielnie pojazd życia, już nie byłem pilotem na siedzeniu pasażera. Ciekawe kto siedział teraz z boku. Jeśli ktoś twierdzi, że egzystencja to wyścig, myli się. Ponieważ wyścig trwa dość krótko. Można zjechać do pit stopu. Wymienić części. Ludzkie pit stopy są zawodne. Te durne operacje plastyczne dają jedynie iluzję. Naciągając skórę napinamy wizerunek. Usuwając tłuszcz powodujemy powstanie pustki, której nasza dusza ani energia życiowa nie wypełni. Obraz nas samych puchnie. Rozrasta się. Musi zatem kiedyś wybuchnąć od nadmiaru fałszu. Życie to nieustanna jazda. Do pokonania jest beznadziejna trasa. Nikt nam nie daje mapy. Męcz się człowieku. Wjechałeś na arenę zjawisk, to teraz musisz cierpieć. Opony mózgowe zdzierają się na wyboistych trasach. Rozrusznik serca ledwo zipie. A do paliwa dolewa się jakichś nieekologicznych komponentów, które zabijają silnik. To w jakim tempie pokonamy tę trasę zależy od samochodu jakim jedziemy. Ja wybrałem Porsche wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jadę do ciebie!
  10. Ten tekst musi wywołać piekło. summa summarum
  11. Znowu miesiąc bez wychodzenia wieczorami z domu... A co cztery lata są też Mistrzostwa Europy :D Co wybrać seks czy mecz? seks mecz seks mecz jedno i drugie:D
  12. To zależy w jakim kierunku zmierzasz. Jaki to ma być typ powieści. Opisy są przyzwoite. Mam jedynie ogólnie zastrzeżenia do twojego stylu. Być może twoja fascynacja filozofią powoduje, że się trochę usztywniasz pisząc, gdzieś wyczuwam w tym wszystkim kalkulację. Tchnij w to choćby krztę ducha emocji [to uwaga do całości] Chyba, że chcesz napisać jakiąś powieść intelektualistyczną. Tutaj jednak musisz dysponować ogromną wiedzą, przemyślaną pefrekcyjnie jak "Ulisses" Joyce`a koncepcją tekstu, narracją itp, bo jeśli gdzieś popełnisz błąd, to całość posypie się niczym domek z kart. Jeśli to nie jest tajemnicą, to przybliż bardziej swój pomysł.
  13. Chłopcy również kochali się w pięknym Jasiu -on jednak pozostawał odporny na ich wdzięki ;wolał płeć piękną. - zamiast średnika proponuję drugą pauzę. - matka zgineła w wypadku samochodowym. - zginęła Gosia miała duże,niebieskie oczy oraz wesoło podskakujące warkoczyki od ucha do ucha. - zmieniłbym szyk zdania na - Gosia miała duże niebieskie oczy oraz warkoczyki wesoło podskakujące od ucha do ucha. Ojciec zostawił ją gdy miała pięć lat - porzucił jej matkę dla młodszej i zrzekł się z całkowitą,męską odpowiedzialnością praw do ojcostwa. - Ojciec zostawił ją gdy miała pięć lat, porzucił jej matkę dla młodszej i zrzekł się z całkowitą męską odpowiedzialnością praw do ojcostwa. Pewnego słonecznego,wakacyjnego dnia Gosia ze swoją mamą oraz Jaś ze swoim tatą udali się na spacer do parku. - przecinek won - za dużo tych niepotrzebnych przecinków Między rodzicami zaiskrzyło.Jeden przypadkowy dotyk dłoni ( czy aby napewno ?! ) a póżniej beznadziejne wpatrywanie się w siebie. - czemu beznadziejne? Znalazł zgrabnie ukrytą za drzewem Gosię, czekającą tylko, aby skraść mu pocałunek. Mama Gosi była zazdrosna o byłe ojca Jasia, ale za każdym razem on dawał jej do zrozumienia,że kocha ją i nikogo więcej. - o byłą Przydałoby się dzielić teksty na akapity, robić po kropce odstęp - taki drobiazgi dla lepszej przejrzystości. Mam nadzieję, że docenisz moją pracę. W wolnych chwilach apraszam do mnie.
  14. Lubię Cię za to jeszcze bardziej
  15. Tu prawie każdy uczy się prawie od każdego. Ja też mogę coś wyłowić z twoich tekstów dla siebie. Takie sprzężęnie zwrotne. Czyli pozytywna opinia? Zachęcające do dalszej pracy.
  16. Poranne podróże raz krócej raz dłużej...
  17. Karolina nadal w dobrej formie, nawet na fali wznoszącej. Cieszy nas to niezmiernie towarzyszko. Można zrobić delikatną kosmetykę. Z interpunkcją - jak postulował p. Krzywak, ale to są drobiazgi, które nie wpływają jakoś na wiersz.
  18. Nie chcę wcale zmieniać Twojego tytułu. Tak mnie naszła refleksja. Reaktywacja - przypominanie sobie o czymś przy okazji. Holocaust? Tak. Jak przyjedzie jakaś znana osobistość: Ojciec Święty, jakis prezydent. Jest rocznica. Na codzień Polak jednak żyje swoim życiem i osoby wierzące nie przestrzegają tego, co proponuje im papież. Zresztą to temat rzeka. Natomiast najłatwiej jest atakować i pasożytować na innych. A na pytanie - co ty dziś zrobiłeś dla innych - często odpowiedź brzmi - nie twój zafajdany interes...
  19. Nad tym zdaniem pomyślę. Poczekam na dodatkowe podszepty. Mnie się kojarzy nieco inaczej, ale zachowam to dla siebie...
  20. Dzęki. Ja ciągle robię jakieś byki. błędy dostrzegam głównie w tekstach innych.
  21. Tekst powinien się chyba nazywać Oświęcim rekatywacja albo Et in Auschwitz ego Czytałem poprzednią wersję. Widzę, że dokonałeś aktualizacji faktów. Wiesz ja nie oglądałem pielgrzymki, ale widziałem ten urywek z tęczą i na ludziach to zrobiło wrażenie. Choć ja jestem sceptycznie nastawiony na tego typu zjawiska. Nie doszukuję się w pierwiastka transcendentnego. Twoje teksty dotyczące Oświęcimia są bardzo osobiste, ponieważ wiele cię łączy z tym miatsem (o ile czegoś nie pomyliłem), więc nie podejmę się oceny. Mogę jedynie napisać, że tekst aż się prosi o solidną polemikę. Tak, dostaliśmy wolną wolę. Idea Deus absondicus. Doskonale ten temat podejmuje Cz. Miłosz w wierszu Economia divina. Boska pedagogika - za dobre wynagradzać, a za złe karać. Jednak ostatnim punktem tej pedagogiki jest to, iż człowiek dostaje wolną rękę. Nagroda /kara - to pedagogika strachu (Bóg Starotestamentowy). Zniknął Bóg, więc nie ma reguł moralnych. Żyjemy w świecie, w którym obrazy wirtualne są bardziej istotne niż te rzeczywiste. Świat - klisza, obrazek, kolejna projekcja. Ludziom zabrakło bojaźni bożej. Człowiek nie wierzy w opatrzność. Ci, którzy są osobami wierzącymi - są politeistami - bożek hipermarket, bożek pieniądz, bożek eros i inni Tematyka moralna i historyzm są w polskiej literaturze ostatnio pomijane. Większość ludzi twierdzi, że wszystko wie najlepiej i nie można im wskazywać drogi (znak czasów?). Dlatego też Twoje teksty mogą się spotkać z krytyką i oporem. Zresztą każdemu można dziś zarzucić, co się tylko chce. Zastanawiam się czy nie byłoby dobrze, gdybyś w tym swoim dłuższym tekście, który był w warsztacie, spróbował zmierzyć się z zagadnieniem historii i jej wpływem na współczesnego człowieka. szacuneczke!!
  22. Po pierwsze: usuń te kwadraciki i wielkie litery z wyrazów. To kwestia kodowania. Warto wkeić jeszcze raz ten tekst (w opcji [Edytuj] ). Będzie się łatwiej czytało. Po drugie: Ten nawias jest trcohę za duży. Możesz go wyrzucić - to taka dygresja, która może funcjonować jako osobny tekst. Szkoda, że początek i koniec są tak krótkie. Warto rozwinąć. Po trzecie: nie do końca rozumiem zamysł autora/rki. Czy to wyraz awersji do ludzi z wyzszym wykształceniem? No chyba, że magister się przepił i wylądował gdzieś... izba wytrzeźwień? Po czwarte: w końcu zaczynasz pisać nieco dłuższe teksty i to jest plus. Chyba pojedynek pomógł.
  23. Otwórz okno - to chłodne, nocne powietrze jest interesujące. Pozwól by cały świat zajrzał do środka, kto dba oto, kto co widzi. Jestem Twoim pasażerem, jestem Twoim pasażerem. (Deftones - Passenger) Cz. I - Odprowadź mnie do domu. Jestem zmęczona i boli mnie głowa. Mieli okropne piwo. Chyba się porzygam. – stwierdziła. Jej brązowe oczy nie prosiły. One rozkazywały. Zawsze stawiała mnie przed faktem. – Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Weź mnie za rękę – błagałem. Tylko o tym marzyłem. Znaliśmy się dwa miesiące. Kochałem ją, choć nie wierzyłem w istnienie miłości. - Robert. Nie – odpowiedziała zdawkowo. – Przecież wiesz. - Tak być nie może. Ciągle myślisz o tym chamie? On cię zdradził z inną. – W tej chwili przekonałem się, że mężczyznę też można strasznie zranić i chciałem, aby cały świat w to uwierzył. Potrafiłem ją pokochać. Zaopiekować się tą rudą dziewczyną ze Śląska. Bronić jej przed nachalnymi facetami w barach. Mogłem ją przenieść na rękach przez rozżarzone palenisko. Gdyby tylko zechciała. – Aniu… - Nie Robercie. Wracajmy. Późno już. - Skoro nalegasz. – odpuściłem sobie. Wiedziałem, że jeśli będę naciskał, to tylko pogorszę swoje i tak kiepskie położenie. - Wezmę taksówkę. Poradzę sobie – powiedziała do mnie. Jak zwykle pewna siebie. Pocałowała mnie w czoło, co mnie dodatkowo rozdrażniło. Odsunąłem się od niej niczym rażony piorunem. - Aniu. Zaczekaj – ocknąłem się. – Muszę ci to powiedzieć. Jeśli nie kochasz mnie, to przynajmniej mi powiedz czy jest jakaś szansa… - Niestety – przerwała mi. – Dwa dni temu myślałam, że coś z tego będzie, ale się najwidoczniej myliłam. Przykro mi. - Przykro ci? Chcesz tak po prostu zakończyć naszą znajomość? Powiedz mi to! - Robert. - Jestem twoim pasażerem. Wywozisz mnie na pustkowie. Pozostawiasz bez wody. I odjeżdżasz z uśmiechem na twarzy. – Zacisnąłem pięści. Zimny wiatr zawiał mi prosto w twarz. Wsiadła do samochodu i odjechała. Zerwałem się z kolan i wybiegłem z kościoła. Pojechałem tramwajem na Kazimierz. Drzwi otworzyła jej współlokatorka. Była ekskluzywną kurewką. - Anka nie chce z tobą rozmawiać. Idź sobie. - Uderzyć cię?! – podniosłem rękę i wcisnąłem się na siłę do środka. Wściekłość zmieszana z namiętnością ogarnęły mój umysł. Mała iskierka mogła teraz spowodować ogromny pożar. Tak naprawdę nie było odwrotu. Anna siedziała przy komputerze. Znowu rozmawiała z jakimś obcym facetem na czacie. Sprawiało jej radość podrywanie tych głupich fagasów. Wysyłała im nawet prawdziwe zdjęcia. Opowiedziała mi kiedyś, że umówiła się nawet z jednym z nich. Była królową uwodzenia. - Możemy porozmawiać? – spytałem. - O rany! Robert, ależ mnie wystraszyłeś. – odwróciła się nagle w moją stronę. Szybko zmierzyła mnie wzrokiem z góry do dołu, a następnie wstała z krzesła - Co tu robisz? – z fałszywą przymilnością zaprosiła mnie do salonu. Pozbierała z sofy bieliznę. - Nie mogę bez ciebie żyć. – wyłkałem. Wiedziałem, że mężczyzna, który wypowiada takie słowa, jest na straconej pozycji. Wysyła sygnał, który informuje kobietę o jego bezbronności. - Nie zaczynaj. – odpowiedziała. - Już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Nie mam zamiaru do tego wracać. – Z jej twarzy znikł obłudny uśmiech. - Aniu, czy on cię denerwuje? – spytała zdenerwowana Daria. Dopiero teraz dostrzegłem, że cały czas przysłuchiwała się rozmowie. W dłoni trzymała tłuczek do mięsa i przyglądała się mi bardzo uważnie. - Odłóż to. Nic się złego nie dzieje. – uspokoiła ją Ania. Dziewczyny wyszły na chwilę do kuchni. Rozmawiały bardzo intensywnie. Wiatr za oknem przybrał na sile. Zbliżała się wichura. Podszedłem do okna. Zagrzmiało gdzieś daleko. Postanowiłem, że nigdzie się nie ruszę, dopóki Ania nie porozmawia ze mną poważnie. - Robercie, chyba musisz opuścić to mieszkanie – powiedziała Daria. – Wkrótce przyjdzie Andrzej. - Kim jest Andrzej? – zapytałem. Poczułem się źle. Miałem ochotę zwymiotować na podłogę. - To przyjaciel. – uśmiechnęła się drwiąco. Zauważyłem, że Daria ma ładne piersi. Bardzo jędrne. Dwie bliźniacze wieże wykonane przez wybitnego architekta życia. - Posłuchaj skarbie. Zadzwoń do Andrzejka i powiedz mu, żeby dzisiaj nie przychodził na pogaduchy. Mam względem was inne plany. - Przestań! – zirytowała się Daria. W przedpokoju zobaczyłem cień Ani. Powiedziała, że musi na chwilę wyjść i za niedługo wróci. Za oknem rozszalała się burza. Poczułem kobiecą rękę w spodniach. Rozpięła mi rozporek i zaczęła się bawić moim członkiem. Ścisnęła go mocno, a potem włożyła do ust. Leżałem na wielkiej sofie z zamkniętymi oczami. Wyobrażałem sobie, ze jestem teraz z Anią, i że delikatnie pieszczę jej twarz. Byłem niestety w tym momencie z inną kobietą i w dodatku z dziwką. - Dobrze ci, hm? Oh. A teraz mnie wyliż. – poprosiła. - Usiądź mi na twarzy – zaproponowałem. - Miau. – mruknęła. - Podoba ci się? - O tak. Pieprz mnie. Rżnij mnie mocno. Wbij się we mnie. Tak. Cała drżę. Głębiej. Oh! – jęczała bardzo głośno. I gdy skończyliśmy, to pozostawiłem na stoliku nocnym dwie stówy, ale ich nie przyjęła. – Nie idź jeszcze. – Zostałem wiedząc, że miłość mojego życia pieprzy się teraz z jakimś Andrzejem, który ma prawdopodobnie wygląd chłopczyka z reklam golarek. Pragnąłem zostać Jamesem Deanem. Kupiłem nawet stare Porsche. Obciąłem włosy i zaczesałem do góry. Nieodłącznym elementem mojego nowego stylu bycia stał również specyficzny chód Jimmiego oraz jakieś outsiderskie nawyki. Zwykłem bowiem siadać z boku na spotkaniach ze znajomymi. Izolowałem się od towarzystwa. Samochód kupiłem z odszkodowania z wypadku. Cudem przeżyłem zderzenie czołowe na autostradzie. Źle się czułem ze świadomością, iż kierowca z drugiego auta zginął. Jednak policja nie znalazła podstaw, ażeby wszcząć przeciwko mnie jakieś postępowanie. Kompletny brak dowodów. Po całym zajściu nie zrezygnowałem z brawurowej jazdy. Gdy wciskasz gaz do dechy nie ma taryfy ulgowej. Albo ty, albo ktoś inny. Zwycięzca może być tylko jeden. Myślałem o zmianie nazwiska na Bergman. Był taki reżyser. Gdybym się tak nazywał, to wszyscy by mnie szanowali. Imponowałbym Ani. Obecnie traktowała mnie jak bogatego bubka. Syna swojego ojca. Nieodpowiedzialnego gnojka Roberta Berga. Zacząłem się spotykać z Darią. Nie zależało mi na niej. Chciałem być blisko Ani. Miało to jedną wadę. Obserwowałem biernie jak wzrasta w niej uczucie do Andrzeja. Nigdy gnojowi ręki nie podałem. On myślał, że Dostojewski jest rosyjskim ambasadorem w Warszawie. Urodą nadrabiał braki mózgu. Pełne zaciśnięte wargi przywodzą mi na myśl zimę. Pojechaliśmy do Zakopanego. To się działo po miesiącu naszej znajomości. Zasłoniłem ci oczy. Śmiałaś się głośno. Tańczyliśmy przy ognisku rozpalonym na polanie pośród śniegu. Nie docierało do nas zimno. Twoje rude kręcone włosy falowały, gdy podnosiłaś jedną nogę na przemian z drugą, aby w końcu upaść na biały puch. Rozmawialiśmy całe noce o Schopenhauerze i filozofii wschodu; dyskutowaliśmy namiętnie o kinie azjatyckim, zachwycając się mimiką twarzy japońskich aktorów; planowaliśmy wyjazd w podróż życia kolejką transsyberyjska, która miała potrwać dwa tygodnie. Wmawiałaś mi, że człowiek z natury jest zły, a jak na ciebie patrzyłem, to wątpiłem w te słowa. Chowaliśmy się przed światem w małym drewnianym pokoiku na poddaszu. Czerpałem radość z obcowania z tobą. Zadawałaś mnóstwo pytań, a ja nie potrafiłem odpowiedzieć na większość z nich. Zahipnotyzowany twoim głosem płynąłem w nieznane. - Dzwoniłam do domu. Jutro idę na operacje. – powiedziałaś. - Będę trzymał kciuki. – Wiedziałem, że to nic poważnego, a jednak się martwiłem. Siedziałem całe popołudnie z telefonem w ręku. Pisałem smsy do znajomych. Grałem w gry sportowe i zdobywałem mistrzostwo świata w piłce nożnej, jednak w życiu byłem ciągle na etapie eliminacji. Musiałem jakoś wypełnić czas. Patrzyłem więc tępo na album z pracami surrealistów. Salvador Dali miał Galę. Ja miałem Anię. Zrozumiałem podczas tego wyczekiwania w jak ogromnym stopniu jesteśmy do siebie podobni. Mróz nie odpuszczał. Prezenter pogody tradycyjnie straszył niezbyt optymistyczną prognozą pogody. Zima miała trwać pół roku. - Halo. To ja, Robert. Dzwonie, bo nie odpisałaś mi na sms. Jak się czujesz? To się cieszę. Kiedy się spotkamy? Jak to nie chcesz? Aniu! Halo? – Gdy odłożyła słuchawkę, uświadomiłem sobie, że znów jestem sam. Straciłem pokrewną duszę. Wykręciłem ponownie ten sam numer. Nikt nie odebrał. Na początku kwietnia przewidywania specjalistów od chmur i wyży barycznych powędrowały do lamusa. Wiosna wcisnęła się w umysłu par, które oblegały ławki. Przemykałem szybko przez miasto. Nie mogłem znieść tego zjawiska. Kiedy ktoś zainstaluje dla par jakieś parkometry? Niech poznają jaką cenę trzeba zapłacić za uczucie. Miłość dla mnie stała się przegniłym jabłkiem, które można obkroić, pozbawiając tym samym najcenniejszych kawałków lub po prostu wyrzucić i zapomnieć jak o zeszłorocznym śniegu Wieczorem poszedłem do STAVANGROS. Spotkałem Tomka i Zosię. Wypiliśmy po kilka piw. Zamówiliśmy greckie karamas i smażone kalmary. - Kiedy ty sobie znajdziesz dziewczynę? – spytał Tomek. Wiedział, że nie lubię tego typu rozmów, ale uparcie naciskał na mnie. – Niedawno powiedziałeś nam o jakieś uroczej osobie. Miałeś nam ją przedstawić. - Daj mu spokój. Nie widzisz jak wygląda. – próbowała łagodzić sprawę Zosia. - Dam sobie radę. – odrzekłem. Dopiłem piwo i wstałem od stolika – Czasami lepiej być samotnym szczęściarzem niż cierpieć w duecie. – Poszedłem do toalety. Dlaczego Zosia to powiedziała? Co było nie tak ze mną? Dziś w lustrze prezentowałem się całkiem przyzwoicie. I chyba moja pewność siebie pokonała zdrowy rozsądek. - Mam na imię Karina. – wyszeptała mi do ucha jakaś blondynka, gdy przechodziłem obok baru. - Robert. Postawić ci drinka? - A na co cię stać koguciku? – spytała zalotnie. Pomyślałem sobie, iż nie warto takiej okazji przepuścić. – Whisky, koniak, Wermut. Nie wiem, co lubisz. - Koniaczek. – Miała słodki głos. Kilka godzin spędzonych z nią w łóżku przekonało mnie też do jej gorących ust. Robiła nimi cuda. Obudziłem się na potwornym kacu. Założyłem spodnie. Robercie, ależ z ciebie ogier – pomyślałem i pierwszy raz od kilku dni uśmiechnąłem się. Podarowałem jakieś drobne żebraczce. Nie czyniłem tego zazwyczaj, lecz dziś był wyjątkowy dzień. Nastąpiło odrodzenie. By uczcić dzień, zjadłem wystawne śniadanie, wybrałem kilka krawatów na wieczór. - Panu we wszystkim do twarzy – kokietowała mnie sprzedawczyni. Nadmiar doznań erotycznych i niedawna lektura Markiza De Sade nie pozwoliły mi przeoczyć uroczego elementu jej garderoby. Przez czarną sukienkę prześwitywała biała koronkowa bielizna. - Nazywam się Bergman, Robert Bergman – skłamałem. - Lidia. – odpowiedziała kobieta. Speszyła ją trochę moja bezpośredniość. - To jest moja wizytówka. Zadzwoń. – Obdarowałem sprzedawczynię hollywoodzkim uśmiechem, bo w końcu moje zęby kosztowały 30 000zł, więc lubiłem się nimi chwalić. - Oto pański zakup – Z oblicza Lidii zniknęły wszelkie objawy niepewności. Skryła się za maską oficjalności. Ja jednak wiedziałem, że w głębi siebie jest nieśmiałą dziewczynką, którą ktoś przebrał w to zabawne wdzianko, żeby udawać poważną kobietę. - Do zobaczenia. – zabrałem torbę i wyszedłem. Lidia miała jednak styl. W dzielnicy willowej wynajmowała stary dom. Kupiła kilka rzeźb. Miała świra na punkcie świeczników. Nie na pierwszej, a na drugiej randce poznałem uroki jej sypialni. Była kiepską kochanką. Szybko dochodziła i momentalnie zasypiała. W tej znajomości chodziło bardziej o przyjaźń niż o seks. - Kiedyś stąd wyjdziesz i nie wrócisz. – stwierdziła pewnego ranka i nie myliła się. Za dwa dni już nie przyszedłem. Dowiedziałem się od Tomka, który też robił zakupy w tym samym butiku, iż zmieniła pracę. Podobno pewnego dnia przyszła do sklepu w koszuli nocnej. Szukała krawatów. Zakręcona neurotyczka. - Wiesz czemu zostawiłem te wszystkie kobiety? – zapytałem Tomka. - Nie musisz mi mówić. Domyślam się. – Po raz pierwszy zachował się jak na dobrego kumpla przystało. - Jutro do niej pójdę. – powiedziałem. Siedzieliśmy przy stoliku na zewnątrz. Wrzucałem kostki cukru do filiżanki i odjechałem swoim surrealistycznym pojazdem wyobraźni gdzieś daleko. - A jeśli nie będzie chciała z tobą rozmawiać? – spytał Tomek. Ocknąłem się. Popatrzyłem mu w prosto w oczy i zrobiłem minę sprzedawcy odkurzaczy, któremu bardzo zależy na finalizacji transakcji. - Spróbuję. – wyrzekłem. Wyciskałem z mojego samochodu ile się dało. Miałem wrażenie, iż nie jadę sam. Duża prędkość podniecała mnie bardziej od seksu. Ponad dwieście kilometrów na godzinę. Zbliżam się do Ani. Za chwilę powiem jej jak bardzo ją kocham. Uklęknę przed nią jak to zwykłem czynić w kościele. Jestem przekonany, że tym razem mnie przyjmie. Gdzieś tu mam płytę Deftones. Uwielbiam ten utwór. Passenger. 220 km/h. Przelatuję nad pasem zieleni. Porsche odrywa się od ziemi. Kocham to uczucie. Człowiek jest zły z natury. Co za brednie. Skłamałem. Wcale się nie oderwałem. Uderzyłem chyba w coś…
  24. Spotykamy się na rynkach wielkich miast ze sztachetami i okładamy się ile wlezie. Maciej jest cały poobijany i posiniaczony, dlatego na skutek kontuzji musi zakończyć karierę sportowca;) Relacje z bójek można przeczytać na chuligańskim forum dyskusyjnym prozy http://www.poezja.org/debiuty/viewforum.php?id=75 [u]Ostrzeżenie!!! Udział w pojedynkach jest nielegalny. Może jednak moderator się zmiłuje i utworzy wątek - Pojedynki prozy.[/u]
×
×
  • Dodaj nową pozycję...