Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

M._Krzywak

Użytkownicy
  • Postów

    11 587
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez M._Krzywak

  1. Całkiem udany debiut. Trochę w warstwie technicznej bym pomarudził - te "oczy, serce, usta" - już dośc takie oklepane to jest, do tego "nagi krzyk"... i tyle. A to niewiele, poniewaz tekst jest dłuższy i jakos to wchłanie sie w niego. Do tego całkiem sprawna kuchnia warsztatowa - debiut na conajmniej -bdb. Pozdrawiam.
  2. A gdyby tak się pobawic samym tekstem, wyszłoby, że to jest marny ojciec, jak i poeta - dlaczego ? Ponieważ działa niedobrze, gdyż dziecko jest zdecydowanie bardziej wrażliwsze i mówienie takich rzeczy jest raczej kaleczeniem psychiki - przynajmniej takie mam wrażenie. I w ten sposób dziecko się krzywdzi, gdyż ciężko nie wycinac lasu, no bądźmy rozsądni. I w tej warstwie utwór jest niezły, bo nie chce odbierac go jako dydaktyzm typu - nie wycinajmy lasów. No, jest tutaj o czym myslec :)
  3. ale że też się chciało :) W lipcu wpadam w proze gruntownie, przynajmniej mam taki zamiar. Dzięki i pozdrawiam.
  4. a tak własnie zinterpretowałem, ponieważ ta przyjaźń i miłośc, czy przyjaźń jako skrywana miłośc, wreszcie... No właśnie :) I mam wrażenie, że praktycznie każdy go sobie odbierze inaczej i to jest właśnie ta rzecz, która wartościowuje dzieło - poszerza wszakże zakres odbioru i oto chodzi. A to, co pisałem w pierwszej opini to wszakże toposy pałętające się już od pierwszych dzieł literackich aż do dziś i wiem, że ciężko uniknąc nawet przypadkowych zbliżeń.
  5. Mnie tutaj bardziej chodziło o pewien topos, chociaz Świetlicki też zwala, nawet z Bogusławskiego Mu sie zdarza. Miałem na myśli ujęcie samej treści i co w niej jest - a wszakże jeżeli jest rozstanie, jest i samotnośc. I nawet wpisana jest ona w przyjaźń. Ale to już jest odbiór i dyskusja na poziomie treści wiersza, zatem nie chodzi o to, że jest słaby, tylko o czym traktuje. A że opinie pozwalają na dyskusje, trzeba korzystac. Pozdrawiam.
  6. Tekst zdecydowanie do przemyślenia, chociaż już wyczuwam, że chodzi o odrzucenie, czyli o samotnośc - czyli nihil novi... Ale za to podane zupełnie odmiennie, chociaż ten pies to i u Gałczyńskiego (chyba) przy tej hrabinie leżał... Na wieczór, ale nie tak do końca jestem pzrekonany. I jeszcze ta kawa... Pozdrawiam.
  7. Nie no - panie T. czegoś takiego to jeszcze w Twoim dorobku nie było ! Ja to musze przetrawic, ja muszę do tego podejśc na spokojnie. Po pierwsze - poeta -morderca, przez myslenie dziecka o życiu i cierpieniu. Mnie sie wydaje, że tutaj dziecko jest mądrzejsze od ojca, ale się myli. Czyli czeka go ciężkie życie, ponieważ nawet trawa deptana cierpi - idąc tym tropem... A dalsze myśli potem...
  8. No tak, ja sobie zanuce "Kury": "ajajaj - nie mam jaj" (to taki przebój, no...) Sprytne, oryginalne i zabawne. Plus. Pozdrawiam.
  9. Jeżeli podmiot dochodzi do takich wniosków - nie wszystko stracone. Tylko, że treśc wtedy trochę sie zapętla - chodzi o świadomośc tego delikwenta. Wygląda na to, że w tym momencie nie może sie zdecydowac - a wie, co stracił, czy traci. I tutaj własnie widac, że autor istnieje jako autor, a nie powinno tak byc. Co nie znaczy, że źle, to taka myśl, nie wiem, czy mam racje nawet. Pozdrawiam.
  10. Ja tam nic nie wiem :) przyznałby się pan... Nie za wszystkie grzechy się żałuje :)
  11. bo ja lubię pisać czytelnie.ale w założeniu. w założeniu jest też i nie wprost. a co Bóg? pozdrówka:) Jak dla mnie już zbyt często stosowany, ale to może takie chwilowe było, ponieważ po kolejnym czytaniu wpasowało sie wszystko w klarowną całośc. ale ktoś pomarudzic musi :)
  12. No to się nada na debiut :) Może będą "wiersze najgorsze II - reaktywacja" ???
  13. Też mam takie sygnały, tylko kłopot z czasem mam straszny - wiersz zdecydowanie szybciej napisac. ale od lipca rzucam sie jednak raczej w wir prozy. Dzięki, ale na razie ten wiersz zostanie tutaj, jeszcze nad nim pomyśle :)
  14. Jest to miła i świetna pamiątka - osobiste i publiczne podziękowanie za trud, świetny pomysł i sama pracę, włożoną w ten, hm, drobiażdżek :)
  15. O ile noc kryje w sobie jakąś magię, jest zwierciadłem całego alter ego kosmosu, to właśnie ta noc zawarła to w sobie w sensie racjonalnym, dosłownym. Poczułem obecność, nieformalną bytność będącą w zmowie z przeszłym nadrealizmem. A przecież właśnie o tej porze albo się tęskni, albo się śpi (to rzadziej ), albo się piję tuż obok cmentarza. Czas, o którym mówię, jest dość specyficzny, bo akurat wtedy nikt nie kocha w sensie fizycznym, raczej marzy, ot, tak. Taki impuls, który zakazuję wszelkich ruchów, drgań, obietnic, kłamstw, nadziei, to wtedy skruszone głowy opadają na blaty. Pocą się czoła umęczone tęsknotą i żalem, a ręce wiszą jak ten, który pocałował w usta tak dawno temu. Dawno. Ja wiem o tym, bo już tyle razy wyciągałem sęki z drzew, często nawet myślałem o tym jak poznać stan duszy, i co tak właściwie blednie, gdy okazuję się, że sensu nie ma. W tym moim dość ciasnym pokoju czary nie działały, zapewne przez socrealizm, który upodobnił do siebie wszelakie wnętrza, systematycznie rozpłodził marzenia i wiję się to agonalne po kątach, drapiąc białe ściany, puste i głuche, tworząc wijące się mikro środowisko beznadziei, wkomponowane z tym, co na zewnątrz. Niebo za oknem posiada w sobie zsiniałe plamy, zalane słonymi łzami odeszłych jeszcze wyżej aniołów i ich demiurgów, a blade gwiazdy przemawiają za łaską wbitą w krzesła i stół, talerz z resztkami keksa i szklankę wody. Dlatego pewien teraz jestem, że nikt w to nie uwierzy, bo tak naprawdę jedyną żywą istotą w tym pokoju jest telewizor, a i on kłamie. Ale to nic, niestety rozeszły się mgliste zamczyska, dwory, dworki, ręczniki przestały drgać, koty tylko miauczą. Ale przecież nie muszę kłamać, potwierdzać, dokumentować. Posiadam pewne prawo, żeby orzec, że tak właśnie było. To do mnie przyszło widziadło. Nawiedzenie posiada własne, odrębne prawa, więc dygresje związane z tym nadejściem po prostu pomijam. Powiedzmy, że szedłem obok rzeki, zupełnie rzeczywiście, gdy ktoś zawołał. I to tak, że aż usłyszałem. Zadziałał jakiś gatunkowy impuls odwrócenia głowy, szczególnie działający na głos kobiecy. A ja w razie czego jestem młody, chociaż czasem i w to wątpię. Nie nazywam się Witkiewicz, to jedno jest pewne, chodzi przecież o jakiś porządek rzeczy, ukierunkowanie we właściwą stronę owego toku wypowiedzi. Załóżmy, że to była szkolna koleżanka, choć z jakiej szkoły, to nie wiem, miałem przyjemność chodzić do kilku. Ale to pozory. Czy raczej pozorne wtrącenie w bieg akcji nieistotnych szczegółów. I co zobaczyłem? Ona, powiedzmy ona, prowadziła przed sobą żółty wózeczek. Pozorne powitanie i oczywiście chęć ujrzenia tego małego cudeńka, więc pochyliłem się i chwyciłem to ciałko. Biel. Przytuliłem biel do siebie, do mojej koszuli, a przez nią do ciała, przez skórę do serca. I z tej bieli coś we mnie spłynęło. Jakieś ordynarne pchnięcie, jakieś wtłoczone na siłę powietrze, jak cios w pierś, dławiący i ujmujący zarazem. Jakby coś z tego dziecka wpełzło we mnie. Ja nawet nie wiem, kim jestem. To coś stało za zżółkłą firanką. Akurat układałem się do snu, wertując jałowość filmu, orgazmu i jutra. Żarówka zgasła razem z ekranem, mrok stał się ciałem gorącym i dusznym. I w tym bezdechu poczułem, że nie jestem sam. Choć byłem sam. Tak tworzy się paradoks istnienia, tak upadają ideologie, utopie oparte na wierze. Być samemu, a nie być samemu. Samotny jak człowiek w mieszkaniu, a z kimś, kogo nie powinno być. Automatycznie schowałem przepocone ciało pod kołdrę. Ciemność drga, słyszałem jej pulsowanie, wręcz wyczułem ruch. Nadchodzi. Jeszcze wczoraj mieliśmy ochotę na siebie. Widziałem kolory i słyszałem ptaki, a ciała tętniły daną chwilą, a tylko chwilę są słowami. Czułem, co i ty czuć musiałaś, twoje dziecięctwo i skóra, weszliśmy, wyszliśmy, wsiedliśmy, wysiedliśmy i może to było wtedy, albo troszkę później lub wcześniej. Ubrania mają w sobie większą przestrzeń niż cała przyroda, to fakt typowo organiczny i namacalny, dotykalny. Kiedyś nawet zupełnie przypadkiem zostawiłaś u mnie bluzkę, i ta część materiału stanowi o jakiejś pewności, rzeczywistości zdarzenia. Bo tak być musiało. Taka jasna i pewna filozofia leżąca na zwykłym, tandetnym krześle, którą mogę nawet pokazać, wysoki sądzie. Zawiera w sobie specyficzny aromat, część oderwaną bezboleśnie od ciała, a do niego należącą. Maszyna jedzie do góry dokładnie 47 sekund, to też można w razie czego sprawdzić. A marzenia o ślicznym, żółtym wózeczku, w to trzeba tylko uwierzyć, choć nie jest to żaden dogmat. Wczoraj próbowaliśmy stać się własną przyszłością. Bo tylko wczoraj można mówić o jutrze, to są dość niewygodne anomalia czasowe. Że jutro, choć to pozór, ponownie się spotkamy. Płyniemy w międzyczasie, laicy, ale jest taka możliwość. Spotkanie, jeden kierunek, omijamy ordynarność śniadania, autobusu, pracy, suchych twarzy, boleści i myślimy o ołtarzu naszych pragnień, o szczegółach, nawet o tym wózeczku, żółtym, zmęczonym jak owe słoneczniki, tak przygnębiające. Korytarz jest długi, jak jedno zdanie o krucjacie dziecięcej, ale to pierwsze zdanie, nie drugie. Drugie jest krótkie. Teraz brakuje mi tego wczoraj, takie jest zwyczajne prawo niestałości. Coś włazi na mnie, przykro i nachalnie, szepcze mi słowa, dlaczego, dlaczego, co dlaczego, to ten cholerny wózeczek, łapie mnie za szyję, jej zdrada a może to była prawda, tak, jutro pójdę, jutro się przyznam, tam, nad rzeką, nie, Gombrowiczem też nie jestem, jestem młody, szalony, pędzę, chwytam za szyję, ściskam, coś charczy, coś się łamię, jest noc, ściany zwijają się, nikt nie chce umierać, ale jest noc... A to przecież był żal Matki.
  16. A ja bym coś dodał po wizycie u Stasi - gdzie własnie jest inna budowa wiersza i musze przejśc z jednej orbity na drugą. Bo tutaj mamy właśnie to mówienie wprost, i w tym wypadku zostaje pytanie - zgodzic się z treścią, czy nie. I tylko oryginalnośc może nas uratowac - i ratuje. Ja na tak. Pozdrawiam (chociaż ten Bóg... wrrrr)
  17. A ja tym razem zdecydowanie na tak, szczególnie, że kojarzy się z moim własnym dziełem... Takie utwory trzeba sklejac, dopowiadac, wyobrażac sobie, bez zbędnego moralizatorstwa czy częstego kawa na ławę... Jedynym minusem takich utworów są niedopowiedzenia, ale tutaj takowych nie widzę. Pozdrawiam.
  18. a ja się nie zgodzę - kraj o takiej kulturze to nie ściek, w ktorym wszyscy sa idiotami a jedynym wyjściem jest jechac zarabiac za granice.
  19. To jest wierszydło pisane impulsem, ale chyba na debiut się nada, bo ten "Kajetan" to kicha :) dzięki...
  20. Twoje argumenty są jak cedry Libanu włos lśniący lustr, ja rozczesuje go pomału chociaż pewnie mówiły, że tak wstyd, nie trzeba pod moim kirysem nie tylko serce rwie do nieba ty może jesteś twarda i sucha jak ta skała, ale i ona pod laską Mojżesza mokrą się stała wszak Gabaonici podstępem, ja, jak strzała biała feministką miałaś zostać. Właśnie wchodzę w ciebie, mała... Jeślim Koriolanem, daremne prośby twej matki gdyż jak Arktur lśnisz, a brzydkie są twe swatki pohaniec macha ordynką, ja cięższy miecz mam w dłoni na suchych przestworach smok dziewice goni ja jak harcownik biegnę wciąż przed siebie do ciebie jak dywan pod nami płynie, jak wina nie w chlebie to jedna z tych nocy, co tak krotko trwała nie różami a prześcieradłem łoże nam posłała dziewicą miałaś zostać. Właśnie wchodzę w ciebie, mała…
  21. Łyżeczka do spalań - mnie to od razu z narkotykami, brrr... Puenta - udana, jeden wers na nie: "nadziei kolejne płomyki" a cała reszta - na tak. Pozdrawiam.
  22. Apostrofa do Boga - to mnie trochę zniesmacza, ponieważ jest to już prawie schemat. wiersz waha się - z jednej strony to eksponowanie swojego "ja" jako odrzucenie, pomyłka (oczywiście podmiotu lirycznego), z drugiej jednak strony nie najgorsze prowadzenie słowa. Czyli jest coś, co ujmuje - i niech ta szala zwycięży. Nie jest źle. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...