śmietankę z góry bierz wolniutko
nie bełtaj nie mąć nie od razu
warstewki zdejmuj pomalutku
dotykaj masuj nie dokazuj
coś banalnego powiedz szeptem
obiecuj niebo złote góry
że będziesz cichy skromny lepszy
i głową porozwalasz mury
a teraz ruszaj do ataku
pozrywaj żwawo fatałaszki
zadawaj smaku i sam smakuj
po krótkiej przerwie wzmóż igraszki
ćwiczę od zawsze jak mieć czas
nie wstrząsać szarpać ani gnać
dotykać myślą raz po raz
w oddali być zmysłami grać
śmietanka z czasem się odstoi
na łonie słodko uspokoi
spijemy razem delikatnie
znajdziemy w oczach znak pokoju
utrząśmy masło jogurt serek
dodajmy truskaweczek wiśni
niech ciała kręcą jak oberek
lecz nie zwlekajmy-mleko skiśnie
zimowy cichy wierzby płacz
krajobraz gór kształtami wabi
byłoby dobrze wille sprać
kominek świerkom szepcze sagi
za barem uśmiech naduroczy
musisz odgadnąć niższe wdzięki
możesz je zwabić zamówieniem
lecz nie dla ciebie dotyk ręki
wysoko w niebie mleczna droga
migają szklanki pełne mleka
podglądam przez lunetę z wierszy
ponętne kształty chciałbym czesać
rozmawiam z witrażem
słucha i milczy
proszę o zdrowie
milczy
proszę o dobro
milczy
chcę odejść
zostań powiada
pomilczmy razem
milczymy
idż już mówi
jeszcze nie czas na dobro
przyjdż kiedyś
nie przeszkadza im sapanie za uchem w zasadzie
nie trzeba się specjalnie naszarpać przed
w ostateczności to nawet tolerują chrapanie
no i kto inny daje kasę na opierunek i chleb