Zebrałem sygnaturki Twoją Ewo i komentatorów do tego wierszyka z warszatu i z P (zmieniłem trochę w drugim wersie-przepraszam). Oto jakie jest nasze prawdziwe oblicze:
SKAZANY SZCZĘŚLIWIEC
u mnie wszystko jak dawniej
tylko ty jesteś już inny
ostatecznie nie wierzę
w ideę wiecznego powrotu
obrałem drogę by mieć z czego zbaczać
życie jest jak jazda na rowerze
dopóki pedałujesz nie upadniesz
znajduj radość w swojej młodości
nim starość zacznie grać w twoje kości
kiedyś skroplę twoje kaprysy
i wchłonę je jak gąbka
No i jest bardzo kobiecy, a pierwszą strofę to można przetłumaczyć na filozofa język "myślę, wię nie wiem, czy jestem". Pocałowałbym Cię Ewo w tej kałuży, tylko co ja z księżniczką....? Mężczyznę widać hen, poprzez uśmiech dziecka, można by powieść napisać. Pozdrawiam, Stefan.
Judyt, dzięki.
Każdy kiedyś musi się wspiąć do wysokości zadania.
Ale nie każdy potrafi tak wysoko.
PozdrawiaM.
Też popieram inicjatywę, choć wspinanie można zastąpic działaniami horyzontalnymi, pzdr, Stefan.
Jak żyje za pensję pedagoga, to musi być artystą.
Eh, Stephen, bez przesady - wyżyć można na ruskich czy kaszy ze skwarkami.
Tylko brak na bilety do Operetki - to jest ból ;D - metafizyczny!
Gdybym umiał śpiewać...