
Adam A
Użytkownicy-
Postów
249 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Adam A
-
Nie tak dobry jak "Stary jak świat" chociaż widzę pewne podobne zamierzenia. Piszesz prosto, z serca bez zbędnych metafor i niepotrzebnego zamieszania i pewnie dlatego jestem na tak. Lubię takie wiersze, a Ty jesteś w takich bardzo dobry. Czekam na więcej. Pozdrawiam
-
Dziękuję bardzo, czuję się zaszczycony i kłaniam się nisko wszystkim i każdemu z osobna. Pozdrawiam. P.S. Do Tali Macieja - faktycznie to było napisane pod wpływem niektórych wierszy z tego właśnie forum.
-
dałeś mi ...
Adam A odpowiedział(a) na Justyna Piórkowska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie wiem dlaczego, ale skojarzyło mi się jakoś z tym "wyższych lotów" hitem Moniki Brodki "Miałeś być przy niej" (którą poznałem w dość nietypowej sytuacji, bo mój znajomy śpiewa ją co lekcje fizyki, wspólnemu znajomemu ;) Pisz dalej. Pracuj. Czytaj. Pozdrawiam -
Da haha! Dzięki, że wspomniałeś. Po tym wierszu zamierzam zakończyć karierę poety ;)
-
Dziękuję za wszystkie komentarze. Popracuję nad warsztatem (cały czas to robię - wszyscy mi to radzą). A jeśli chodzi o wypowiedź Piotra Sanockiego, to jest to po części parodia, zdecydowanie. A czy poezja to nie wiem, ale chciałem żeby była ;) Nota bene w końcu wiersz przyjęty przez krytyków nieco cieplej ;) Pozdrawiam
-
jeden i drugi każde beztalencie podpatrzy, przeczyta złapie, przestawi i hola za pióro swój kamień toczy pod metafor górę wysila, stęka tworzy a kamień spada bezowocna robota lecz najśmieszniejsze że w owym upadku zupełnie bezsensu każdy dopatruje się sensu bez namysłu od razu na papier i od czytelnika wymaga zrozumienia własnej głupoty tak i oto wszem i wobec ogłaszam poezji nowy nurt – poezję syzyfową
-
Popieram, czym poszerzam łańcuch.
-
wyrwany z kontekstu czterech ścian upajam się momentem podobnym do ciszy między piorunami i deszczem zaciągam przyspiesza krwiobieg organizm zaciągam na kolor otoczeniem utkany faluję, wietrzeję między trawami sam staję się trawą * kartkę z chwilą jak fotografię zatrzasnę w albumie pomiędzy dnem a tym, kim miałem być znajdę miejsce na deszcz
-
Dziękuję Vera. Krew już usunąłem - faktycznie, również wymownie. A nad porządkiem w wersach popracuję. Dziękuję i pozdrawiam.
-
od eonów uwięziony wśród zgnilizny i granitu karmiony odorem rozkładu spędzam wieczność często wspominam bardzo odległą przeszłość i z tęsknotą spoglądam za bramę niekiedy z tamtych stron dochodzą wieści niewiele mogę zrozumieć zbyt ogromne są zmiany czasami chciałbym wrócić bo chociaż wielu nas jest to naprawdę każdy sam na wspomnienia trawi nieskończoność a samotność gdziekolwiek by nie była boli tak samo.... dlatego nieraz chciałem uciec przekroczyć próg bramy jednak wszystkiemu na świecie dane są nieprzekraczalne granice i od dawna, moimi granicami brama, płyta i krzyż najwidoczniej każdemu z nas przeznaczona jest jednoosobowa droga... 21.03.2005
-
konstrukcja z płaczu na cudzym nieszczęściu użyźniam ją uderzam ziemia nasiąka zuchwałe szyby odwróciły wzrok pękają kolejny cios ściany rozerwane w strzępy kościopodobnie dobijam na ziemi wśród róż upojonych twoimi płynami ustrojowymi zemsta za nieznanych pomnik gruzu
-
zza kurtyny wibracja dźwięków więc wbrew motłochowi przepłynąć klepsydrę na raz, dwa, trzy, cztery zatańczysz ze mną?
-
To mój pierwszy komentarz, a trochę już tutaj jestem. Jednak wobec takiego wiersza ciężko przejść obok. Dla mnie świetny. Trafił w sedno, jeszcze tutaj takich nie widziałem. Pozdrawiam Adam
-
na bezdechu duszony krzyżem bólu układam bezdźwięczną pieśń i tańczę zawieszony między odbiciem a ostrzem dysonans wiatru rozszczepienie czerni w tysiąc świateł uchylone drzwi na nowo faluję pośród tras w tobie moje „ja” dla ciebie mój świat
-
Od autora: Coś innego. Zamieszczam, tragedię (prawie grecką) jednoosobowego teatru (nikt się nie chciał do mnie przyłączyć) Z Innej Perspektywy. Spójrzcie na to z przymrużeniem oka. Chociaż pewnie i tak zostane przeklęty, ale co tam. Kto nie ryzykuje, ten ginie. Pozdrawiam. Teatr traumatyczny "Z innej perspektywy" przedstawia: Kurtyniarz Osoby: Mistrz ceremonii Kurtyniarz (niewidoczny acz istotny) Rzeczy ważne: Kurtyna Scena I Sala teatralna po brzegi wypełniona. Kurtyna czerwona, z góry zwisająca. Nagle przed kurtyną mistrz ceremonii ustaje. Mistrz ceremonii: Panie i panowie. Mam zaszczyt rozpocząć tę sławną już sztukę na całym świecie. Teraz także i dla Państwa. Kurtyna!!! Kurtyna powoli podnosić się zaczyna. Nagle kurtyniarz dostaje ataku serca, po czym umiera. Kurtyna opada. Mistrz ceremonii: O cholera... I ucieka. Koniec 25.10.2004
-
przez moment krótki jak oddech bądź tylko dla mnie zmruż powieki zapragnij i kochaj tylko mnie kiedy odejdę nie musisz pamiętać mego imienia zapamiętaj serce które biło dla ciebie
-
Jeżeli chodzi o Santa Cecilio to prawda, droba pomyłka, dziękuję. Natomiast Mainor Street to taka nazwa własna i pewne nawiązanie do innego (również mojego;) opowiadania. Ale dziękuję.
-
- Zastanawiam się, dlaczego tu przyszedłeś? Przecież wiesz po co cię wezwałem? I chyba zdajesz sobie sprawę z tego, jak to się skończy? - Skoro nie wierzyłeś, dlaczego na mnie czekasz? - Nie powiedziałem, że nie wierzyłem... - Ale zastanawiałeś się dlaczego, a wątpliwości niewiele dzieli od pewności. Obserwowałeś mnie na tyle długo, iż powinieneś być pewien mojego przybycia. Jednak wątpiłeś, mimo chęci zakończenia tej roboty raz na zawsze, nieprawdaż? - Faktycznie te zlecenie ciągnęło się już tak długo, jak jeszcze żadne inne. Wciąż myślałem jak je wykonać, śniłem o tym, marzyłem, podczas poszukiwań. - Czyli postępując wbrew twoim sądom i opiniom, czyniąc na przekór przewidywaniom, paradoksalnie spełniłem twoje marzenie. - Tak. Wreszcie mogę ostatecznie dokończyć zadanie. Chyba wiesz kim jestem i dlaczego? - Oczywiście... - To zanim się pożegnamy powiedz, dlaczego? Po co przez tyle lat uciekałeś, ciągałeś mnie po różnych krajach i miejscach? - Mimo, iż nigdy się nie znaliśmy, a widywaliśmy się jedynie z oczywistych powodów, poczułem pewną potężną wieź między nami. Jakby przyjaźń, ale to słowo nie oddaje dokładnie. Może personifikacja przeznaczenia? W każdym razie zrozumiałem, co spowodowało przyjęcie tego zlecenia. Więcej nawet. Zrozumiałem dlaczego znalazłeś się w tej branży. I poczułem się odpowiedzialny. Szukając sobie miejsca we współczesnym świecie, próbowałem je znaleźć także i dla ciebie. Jednakże to miejsce nie jest dla nas. Praktycznie od narodzin jesteśmy ponad tym wszystkim. Nasze nieśmiertelne dusze niszczeją w chorej i zgniłej materii, którą inny nazywają ciałem. Dla nas to jedynie łańcuch przykuwający do małej cząstki ogromu. Na szczęście przyszedł czas, w którym wreszcie wyrwiemy się z okowów ciała... - Chwileczkę. Dlaczego mówisz w liczbie mnogiej? Przecież dzisiaj jedynie ty będziesz mógł się „uwolnić”. - Powiedz, czy naprawdę naiwnie wierzysz, że twój zleceniodawca, cierpliwie czeka aż dokończysz zadanie? Włóczysz się za mną od 10 lat. Myślisz, że w tym czasie nie wynajął już kogoś innego do unicestwienia mnie, a przy okazji (co jest bardzo prawdopodobne) również i ciebie? - Ale przecież kontrakt... - Kontrakty nic już nie znaczą. Człowiek kieruje się jedynie swoimi chorymi uczuciami. A papiery płoną. - Ale... - Uwolnijmy się razem. Dzisiaj. Wzlećmy w górę, bo wbrew grzechom jesteśmy nieśmiertelni... - Nie! Padł strzał. Zginęła... Ofiara? Kat? *** Wycinek jednej z lokalnych gazet, z dnia 16 maja. (...)W opuszczonym domu, stojącym przy Mainor Street znaleziono zwłoki mężczyzny. Po dokładnych badaniach okazało się, iż jest to Michael Ramirez, obywatel Hiszapnii, syn Marii i Antonina, który dokładnie 10 lat temu uciekł z rodzinnego domu (Santa Esmeralda) i nigdy nie powrócił. (...) Michael popełnił samobójstwo, strzelają do siebie z pistoletu, w którym znajdował się tylko jeden nabój – srebrna kula z inicjałami N.K. W jego dokumentach nie znaleziono pozwolenia na broń. Istnieje prawdopodobieństwo, iż broń nie była jego. Ostateczny werdykt, policja podejmie dopiero po zbadaniu odcisków palców. Wtedy też wyjaśni się, czy było to morderstwo, czy też samobójstwo (...) *** Nicolas Kariński wszedł do swojego domu. Od razu zatelefonował - Szefie zlecenie wykonane. Chłopak martwy. - Zrobiłeś to po swojemu? - Jak najbardziej. - Zasłużył. Ktoś, kto tak długo wykonuje polecenia albo jest zdrajcą, albo nie nadaje się do roboty. - W jego przypadku to drugie. - A co do ciebie, jesteś mistrzem. Warto było czekać. Cierpliwość się opłaciła. - Przejdźmy do konkretów. - Oczywiście. Pieniądze już zostały przelane. Jeśli chodzi o odejście z mojej małej, prywatnej armii to masz moje błogosławieństwo. Fałszywe dokumenty są już w drodze. Dostarczy je mój zaufany człowiek, który będzie w Santa Cecilia przejazdem. Chyba rozumiesz, że nie mogę tak istotnych spraw powierzyć poczcie. - Oczywiście. Żegnam. - Żegnaj. Nicolas załatwił już wszystko, co sobie zaplanował, oprócz rzeczy ostatniej. Zdecydowanie najważniejszej. Wyjął pistolet i załadował jedną srebrną kulę z inicjałami M.R. - Papiery płoną. Padł strzał. Zginął... Kat? Ofiara? 21.5.2005
-
w ciągu westchnienia składam ci szept pełen uczuć uśpionych na polu jałowym... nie mów już nic zetrzyj łzę, odetchnij zza zroszonych szyb biją płomienie... bez słów, bez bólu pierwszy krok, ostatnia z dróg drugi krok, zagasa spojrzenie dokonany niepokonanym... nie mylisz się, ostatni gest gwóźdź w nieśmiertelność jedna chwila, oczy, błysk... ...do zobaczenia... 26.7.2005
-
Szubrawcy, mendy i świnie Na pięknych zasiadają fotelach Znad kawy, zeszytów i biurek Brudną łapą nadają kierunek... Za jaki grzech, każdy z nas Skazany na zakład zamknięty Ostatni bastion komunizmu Komorę gazową dla młodych dusz... Od urodzenia żyjący w klatce Zbudowanej z dzienników Zamknięci kluczem – Czerwonym długopisem... Ave – rado nasza Zniszczona niespełnionymi ambicjami Przygotowująca nas do życia W dziedzinach wystukanych na pamięć... Zamknijcie niewinną owczarnię W pełnym nietolerancji I złamanych zasad Polu waszej jedynej chwały... Pokażcie jeszcze raz asortyment Kąt, tablicę, „zawsze otwarte drzwi” Mogę się poświęcić Dla extazy waszej boskości... Bunt, indywidualizm, własne zdanie To jedynie skandal Tutaj wybór jest przyjemniejszy Pupil, lizus lub magiel od nowa... Dalej, dalej zróbcie z nas Kolejne psy i służbę Jako przykład, dumnie podając Własne dzieci... Wywyższajcie nad wszystko lepszych Mieszajcie z błotem gorszych W końcu macie do tego prawo Należycie do elity... Wszyscy wyszkoleni Wszyscy po studiach Które skończyliście dzięki ojcu Lub butelce taniej whisky... Ciężko nam myśleć o przyszłości Skoro my niewychowane głąby Które niewiadomo skąd się wzięły W tak nieskazitelnym miejscu... Jako piorytet, szczytną misję Zniszczyć, zarazić, skazić Syndromem niespełnienia Kolejne młode pokolenie... Stworzyć następców na klawiszy Inaczej: radę Na cmentarzu Zbudowanym z młodości... 18.2.2005
-
od eonów uwięziony wśród zgnilizny i granitu karmiony odorem rozkładu spędzam wieczność często wspominam bardzo odległą przeszłość i z tęsknotą spoglądam za bramę niekiedy z tamtych stron dochodzą wieści niewiele mogę zrozumieć zbyt ogromne są zmiany czasami chciałbym wrócić bo chociaż wielu nas jest to naprawdę każdy sam na wspomnienia trawi nieskończoność a samotność gdziekolwiek by nie była boli tak samo.... dlatego nieraz chciałem uciec przekroczyć próg bramy jednak wszystkiemu na świecie dane są nieprzekraczalne granice i od dawna, moimi granicami brama, płyta i krzyż najwidoczniej każdemu z nas przeznaczona jest jednoosobowa droga... 21.03.2005
-
...Sine amicitia vita est nulla... (...Bez przyjaźni nie ma życia...) „Przyjaźń jest wszystkim. Przyjaźń to coś więcej niż talent. Więcej niż władza” Mario Puzo „Ojciec Chrzestny” Luke Black wywodził się z dobrej rodziny. Rodzice dbali o jego wychowanie, wykształcenie i obdarzyli chłopaka szczerym, gorącym uczuciem rodzicielskiej miłości. Luke miał także przyjaciela. Johnny Preacher był człowiekiem, na którego Luke zawsze mógł liczyć. Poza tym analizował dokładnie jego rady, o które nie wahał się prosić, kiedy wątpił. Młodość Luke była szczęśliwa. Początek dorosłości również. Pracował i dobrze zarabiał w firmie swojego ojca. I mimo braku kobiety, czuł się spełniony jako człowiek. W końcu jednak musiało nastąpić bolesne (w tym przypadku aż nazbyt bolesne) zderzenie z rzeczywistością. Jego rodzice nieszczęśliwie zginęli w wypadku samochodowym. Firma została przepisana na Luke’a – stał się dyrektorem. Jednakże jak się później okazało, nie nadawał się do tego. Korporacja, której był właścicielem powoli, lecz nieustannie zbliżała się do bankructwa. Luke starał się jak mógł, niestety nic to nie dało. Firma zbankrutowała, a chłopak stracił pracę. Radził się wtedy swojego przyjaciela, co dalej? Johnny poradził mu szukać nowej pracy. I Luke tak też uczynił. Długi okres czasu zajęły mu poszukiwania, podczas, których poznawał prawdziwe oblicze świata, w którym przyszło mu żyć. Zauważył, iż pod bardzo cienką powierzchnią praw i zasad, jest inny świat, który jest w stanie sam ustalać własne reguły. I świat ten fascynował, go do tego stopnia, że do niego wkroczył. Zaowocowało to szybką i dobrze płatną pracą. Stał się „chłopcem na posyłki”, działającym na potrzeby miejscowej mafii. Wykonywał swoją pracę dobrze i dokładnie, co powodowało szybki marsz w górę hierarchii. Dostawał coraz poważniejsze zlecenia, które wymagały opanowania i dyskrecji. Zleceniodawcy dostrzegli w chłopaku dużo talent, które nie mogli zmarnować. Luke został płatnym mordercą. Zdecydowanie nadawał się do tego. Brutalna rzeczywistość, z którą się spotkał stworzyła z niego robota, który nie umiał już odczuwać. Zapomniał o swoim przyjacielu. Wykonywał bez wyrzutów sumienia zlecania, a zarobione pieniądze inwestował w alkohol i tym podobne przyjemności. Znowu czuł się spełniony jako człowiek. W końcu jednak sumienie przypomniało o sobie. Zaczął myśleć o Johnny’m. Okłamał go. I robił to za każdym razem, kiedy Preacher dzwonił i pytał się „co słychać?”. Kłamał wtedy bezczelnie, że znalazł zadowalającą pracę w dużej korporacji i jest szczęśliwy. Jednak, ile można okłamywać swojego najlepszego przyjaciela, który jeszcze nigdy nie zawiódł, nie opuścił? Po szczegółowych przemyśleniach postanowił powiedzieć Johnny’emu o swojej prawdziwej robocie. Spotkali się w barze, w którym w zamierzchłych czasach młodości całe godziny spędzali na wspólnych rozmowach. Kiedy Luke skończył swoją prawdziwą historię, Johnny nie powiedział nic. Popatrzył jedynie na swojego przyjaciela, dokończył piwo i wyszedł. Luke naprawdę się przejął. Wciąż dzwonił, odwiedzał, zostawiał listy z przeprosinami. Niestety nie było ze strony Johnny’ego żadnego odzewu. Dopiero po miesiącu, zostawił Luke’owi wiadomość, w której napisał: „Możesz zrobić tylko jedną rzecz, która sprawi, iż ci wybaczę. Obiecaj mi, że już nigdy nie zabijesz człowieka.”. Luke przemyślał wszystko dokładnie i stwierdził, iż tak naprawdę najważniejsza jest jedynie przyjaźń. Dlatego też zerwał na dobre z mafią i zaczął żyć na nowo. Odzyskując przy tym jedynego, prawdziwego przyjaciela. Jednak nie wiedział, że odejście z mafii równa się zdradzie. Mafia jest innym rodzajem przyjaźni. Jest przyjaźnią, z której nie można zrezygnować. Dlatego też w końcu do drzwi Luke’a zapukał człowiek zastępujący go na dawnym stanowisku. Luke wciąż miał starą broń, której używał przy zleceniach. Kiedy już domyślił się, po co tak naprawdę przyszedł gość, chciał jeszcze raz jej użyć. Jednak pomyślał wtedy o Johnny’m i o tym jak bardzo tym czynem zawiódłby go. Nie zrobił tego. Nie zawiódł swojego przyjaciela... Luke Black umierał jako człowiek spełniony... 24.2.2005
-
Na początku była myśl Taka jeszcze śpiąca Czysta, nieskazitelna Między jawą a snem Ostatecznym błyskiem gwiazdy A pierwszym promieniem słońca... Potem nastąpił ból Moment wyrwania Piękna ze snu-marzenia Lub ciemności z koszmaru... Elementy walki Próba wprowadzenia tęczy W szarość codzienności Dostosowanie do nijakości Lub tryumf indywidualności... Nadanie kształtu Tchnięcie w alfabet Układanie, mieszanie Karuzela barwników Forma... Pieczołowitość zakończenia Piękno oczu niczym matczynych Mimo wielu zmian Spowodowanych czasem i miejscem Radość ze swojej własnej Części siebie... 8.4.2005